FitnessJak dużo toksyn dziś wchłonęłaś?

Jak dużo toksyn dziś wchłonęłaś?

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co znajduje się na twojej twarzy. Niestety w składzie upiększających kosmetyków kryje się masa niebezpiecznych i toksycznych związków. Przeciętna kobieta używa kilku produktów do pielęgnacji urody dziennie, ale często nie jest świadoma, że mają związek z niewydolnością narządów, alergią czy nawet rakiem!

Jak dużo toksyn dziś wchłonęłaś?
Źródło zdjęć: © 123RF

13.05.2013 | aktual.: 13.05.2013 12:28

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co znajduje się na twojej twarzy. Niestety w składzie upiększających kosmetyków kryje się masa niebezpiecznych i toksycznych związków. Przeciętna kobieta używa kilku produktów do pielęgnacji urody dziennie, ale często nie jest świadoma, że mają związek z niewydolnością narządów, alergią czy nawet rakiem! Należy szczególnie uważać na produkty niewiadomego pochodzenia.

Food & Drug Administration (amerykańska Agencja do spraw Żywności i Leków, FDA) przyznaje, że kosmetyki nie są objęte tym samym nadzorem co żywność czy lekarstwa. Może dlatego ich skład często budzi tyle wątpliwości. W tej kwestii dużo zależy od producenta. To on decyduje, czy dany produkt jest bezpieczny. Na podstawie przeprowadzonych badań i zebranych informacji Environmental Working Group (Środowiskowa Grupa Robocza) opublikowała listę podejrzanych i groźnych dla zdrowia kosmetyków. Warto się z nią zapoznać.

Toksyczne substancje mogą przenikać przez skórę. Z analizy amerykańskiego Center for Disease Control & Prevention (Centrum Kontroli Chorób i Prewencji) wynika, że organizm ok. 97 proc. Amerykanów zaabsorbował jakąś (niesprawdzoną) ich ilość. – Sposób, w jaki jesteśmy narażeni na działanie związków chemicznych na co dzień, jest zatrważający. Jedyne, co możemy zrobić, to zwracać uwagę na to, co kładziemy na nasze ciała – ostrzega Stacy Malkan, pomysłodawczyni kampanii „Bezpieczne kosmetyki”. Według danych Environmental Working Group istnieje około 10,5 tysiąca składników stosowanych w kosmetykach. Niestety w ciągu 30 lat tylko 13 proc. z nich przebadano pod kątem bezpieczeństwa.

Krem do opalania z filtrem

Zbliża się lato, więc zacznijmy od interesującej nas w tym okresie ochrony przeciwsłonecznej. - Kremy do opalania bardzo dobrze się sprzedają, szczególnie w sezonie letnim. Jednak nie ma żadnej gwarancji, że ich składniki są w pełni bezpieczne - twierdzi Stacy Malkan. - Brakuje sprecyzowanych norm, a firmy wykorzystują produkty jako chwyt marketingowy – dodaje. Jej zarzuty odpiera Jodie Wertheim, rzeczniczka Johnson and Johnson, która jest właścicielką marki Aveeno: - Wszystkie składniki produktów ochrony przeciwsłonecznej są starannie dobierane i sprawdzane – wyjaśnia.

Wydaje się jednak, że na niektóre składniki tych kosmetyków trzeba bardzo uważać. Przykładem jest octinoxate, filtr chemiczny często obecny w kremach do opalania, kremach pielęgnacyjnych i produktach do makijażu. Jest znany jako pochłaniacz światła ultrafioletowego i filtr UV. Używanie octinoxate w kosmetykach jest zakazane na terenie Unii Europejskiej, jednak środki zawierające ten składnik można bez problemu kupić w internecie.

Jakie są skutki uboczne wchłaniania przez organizm tej substancji? Wyróżniono kilka działań niepożądanych związanych z użyciem octinoxate: kontaktowe zapalenie skóry, trądzik, wysypka, zapalenie mieszków włosowych i podrażnienia skóry. Badania opublikowane w czasopiśmie Toxicology wykazały, że substancja zakłóca pracę tarczycy i negatywnie wpływa na układ nerwowy.

Ponadto w kremach przeciwsłonecznych można często znaleźć oxybenzone, którego używanie zostało zakazane w Japonii. Dlaczego jego stosowanie wzbudza kontrowersje? Naukowcy z Mount Sinai School of Medicine odkryli, że negatywnie wpływa na układ rozrodczy. Ponadto powoduje podrażnienia skóry, reakcje alergiczne i zaburza gospodarkę hormonalną.

Z kolei używanie hydrochinonu zostało zakazane w Kanadzie. Substancję można znaleźć w produktach rozjaśniających cerę i filtrach przeciwsłonecznych. Dlaczego jest niebezpieczna? Ten silny składnik spowalnia produkcję melaniny, powoduje reakcje alergiczne skóry, podrażnia płuca. Poza tym może być rakotwórczy.

Puder z ołowiem

Jednak to dopiero początek naszej listy toksycznych substancji. Zanim poznamy następne, jeszcze na chwilę wróćmy do przeszłości. W zobrazowaniu problemu pomoże nam historia. Warto zaznaczyć, że malowanie się niebezpiecznymi kosmetykami to wbrew pozorom nie jest nowoczesny wynalazek. Już kobiety w Egipcie, starożytnej Grecji i Rzymie, gejsze w Japonii, a nawet Elżbieta I w Anglii były wielbicielkami niekonwencjonalnych metod poprawiania urody. Ale jaka była cena ich piękna? Kremy z rtęcią, puder z ołowiem to tylko kilka przykładów zagrażających zdrowiu produktów. Egipcjanki przygotowywały tusz do rzęs z mieszanki oliwy, białka i sadzy. Jednym ze sposobów na bladą cerę było picie octu. W XVIII wieku pojawił się we Francji puder, który zawierał biały ołów, kredę oraz rtęć i zamiast maskować niedoskonałości, przysparzał jedynie problemów z cerą. A wszystko po to, aby wyglądać pięknie i atrakcyjnie.

Wydaje się, że od tamtych czasów niewiele się zmieniło. Bo trudno o całkiem bezpieczny i przyjazny dla naszej cery produkt. A oto kolejny dowody.

Przyjrzyjmy się uważnie pudrom. Okazało się, że niektóre z nich zwierają podwójną dawkę palmitynianu retinylu, która w takiej ilości wykazuje działanie rakotwórcze. Ponadto zwiększa wytwarzanie wolnych rodników, które uszkadzają błony komórkowe, DNA oraz zaburzają regenerację komórek. Z tego powodu Kanada zaostrzyła normy i ograniczyła ilość szkodliwych substancji, które mogą być zawarte w produktach upiększających.

Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych potwierdzają, że kolorowe kosmetyki często zawierają toksyczne metale. Nie jest wykluczone, że w twojej szmince znajduje się ołów, a w eyelinerze i tuszu do rzęs - kadm oraz arsen. Ponadto korektory zawierają kadm, pudry i róże nie są wolne od niklu, a beryl znajduje się w bronzerach, cieniach do powiek i mascarach.

Jak niebezpieczne metale wpływają na nasze zdrowie? Toksyny, które są wchłaniane przez skórę, przede wszystkim działają na układ nerwowy i mogą powodować takie dolegliwości, jak zaburzenia hormonalne, pogorszenie pamięci, zmiany nastroju, zaburzenia rozrodcze i rozwoje, zapalenie skóry i wypadanie włosów, bóle głowy, wymioty, biegunka, a nawet choroby nerek, uszkodzenia płuc czy nowotwory.

- Wielu z tych produktów używamy jednocześnie, dlatego jesteśmy podwójnie narażone na działanie niebezpiecznych substancji – wyjaśnia Malkan, autorka „Not Just a Pretty Face: The Ugly Side of the Beauty Industry” (Nie tylko piękna twarz: Ciemna strona „przemysłu piękna”).

Tusz do rzęs

W 1930 roku ponad dwanaście amerykańskich kobiet straciło wzrok, a jedna z nich zmarła po użyciu mascary Lure Lash, która zawierała toksyczną substancję. Niesprawdzona chemicznie parafenylenodiamina spowodowała owrzodzenia na twarzy i powiekach. Niestety ten składnik nadal jest stosowanych w niektórych farbach do włosów.

Parafenylenodiamina, określana także „sztuczną henną”, może wywołać reakcję alergiczną. U uczulonych osób pojawiają się zaczerwienienia, zmiany wypryskowe, obrzęk, swędzenie, pęcherze czy ropiejące owrzodzenia na skórze. Zdarza się, że PPD wywołuje szok anafilaktyczny, który objawia się m.in. dusznościami i może doprowadzić nawet do śmierci.

To dlatego tak ważne jest, żeby przed zafarbowaniem włosów zrobić próbę alergiczną. Nałóż niewielką ilość preparatu na przedramię. Po kilkunastu minutach zmyj i odczekaj 48 godzin. Zobacz, czy nie występuje reakcja alergiczna. Zabieg powtarzaj zawsze, nawet jeżeli używasz jednego rodzaju farby od lat.

Szkodliwe mascary i lakiery do paznokci

Składniki zapachowe są często wykorzystywane w makijażu w celu „zatuszowania” ostrych zapachów chemicznych. Mogą wywołać bóle głowy, zaburzenia oddychania lub astmę. Niestety nie jest wymagane ujawnienie tych związków chemicznych na etykietach produktów.

Niebezpieczne mogą okazać się również lakiery do paznokci. Uwagę należy zwrócić na toluen, ftalany i formaldehyd, które mogą negatywnie wpływać na oddychanie, powodować wady wrodzone, a także przyczyniać się powstawania nowotworów. Może najpierw kilka słów o ftalanach. Używanie tej substancji w kosmetykach zostało zakazane na terenie Unii Europejskiej dyrektywą 76/768/EEC 1976.

Ftalan to rozpuszczalnik, środek błonotwórczy, który stosowany jest mydłach, lakierach do paznokci, sprayach i żelach do włosów, szamponach, dezodorantach czy perfumach. Jednym z najbardziej powszechnych ftalanów jest ftalan dibutylu (DBT). Wykorzystywany jest w niektórych produktach higieny osobistej, ale także jako dodatek do klejów lub tuszów drukarskich. Niestety nie można znaleźć składnika o tej nazwie na etykiecie.

Ftalany gromadzą się w tkance tłuszczowej, dlatego trudno je usunąć z organizmu. Są toksyczne nie tylko dla wątroby czy nerek, ale również dla krwiobiegu, układu rozrodczego i nerwowego. Wykazują działanie kancerogenne, teratogenne i mutagenne. Powodują zaburzenia gospodarki hormonalnej, są czynnikiem rozwoju raka piersi (znalezione je w guzach piersi). Ponadto badania na zwierzętach wykazały, że mogą prowadzić do bezpłodności.

Z kolei formaldehyd to dość kontrowersyjna substancja, która często wchodzi w skład Sodium Lauryl/Laureth Sulfate, dlatego nie jest wymieniona na etykietach produktów. Kanada wprowadziła zakaz używania formaldehydu w kosmetykach.

Co zatem kryje się pod specyficzną nazwą? Formaldehyd to nic innego jak konserwant, środek dezynfekujący i grzybobójczy. Uwaga – jego zastosowanie jest szerokie. Znajdziemy go nie tylko w dezodorantach, lakierach do paznokci, utwardzaczach do paznokci, mydłach czy kremach przeciwzmarszczkowych, ale również w płynach do kąpieli, tuszach do rzęs, farbach do włosów czy nawet szamponach.

Co powoduje? Podrażnienia oczu, nosa i gardła. Mdłości, kaszel, krwawienie z nosa, wysypka, kontaktowe zapalenie skóry czy astma to nie jedyne skutki uboczne. Przede wszystkim jest toksyczny dla układu odpornościowego, nerwowego, oddechowego i rozrodczego, a także dla skóry i wątroby. Formaldehyd jest kancerogenny (powoduje raka) i teratogenny (stanowi zagrożenie dla rozwijającego się płodu). Warto dodać, że badania na zwierzętach wykazały, iż przyczynia się do rozwoju raka przewodu pokarmowego i białaczki.

Eyeliner, cienie, róż

Znowu powracamy do starożytności, bo toksyczne kocie oczy były w Egipcie popularne. Egipcjanki do podkreślenia powiek używały pasty z sadzy, substancji tłuszczowych i metali, w tym ołowiu, antymonu, manganu i miedzi. Wielokrotne stosowanie tej mikstury powodowało bezsenność, drażliwość i negatywnie wpływało na funkcje umysłowe.

A dziś? Pojawił się eyeliner, który wykazuje właściwości podobne do działania hormonów. Oktenylobursztynian skrobi to środek, który może być stosowany jako dodatek do żywności w ograniczonych ilościach. Jednak wykazuje również właściwości neurotoksyczne i wpływa na układ rozrodczy.

Cienie do powiek, oprócz nadania spojrzeniu głębi i podkreślenia oczu, zawierają palmitynian retinylu w nadmiarze i „jezioro” innych toksycznych substancji. To nic innego, jak dodatkowa warstwa potencjalnie niebezpiecznych składników. W skład cieni do powiek wchodzą również związki chemiczne, które są wchłanianie przez skórę i tym samym stanowią zagrożenie dla zdrowia.

Używany do wykończenia makijażu róż do policzków często zawiera w ilościach przekraczających dopuszczalne normy różowy kwarc i krzemionkę. Badania amerykańskich naukowców dowiodły, że długotrwałe stosowanie negatywnie wpływa na układ odpornościowy i oddechowy, a także wykazuje właściwości rakotwórcze.

Sztuczna szminka

Szminki często zawierają palmitynian retinylu w nadmiarze, oxybenzone i inne nieujawnione toksyczne substancje zapachowe. – Ograniczenie kupowania tzw. „podejrzanych” szminek to jedna z najlepszych rad – twierdzi Malkan.

Niektóre szminki nadal zawierają ołów, który gromadzi się w organizmie, co może m.in zaburzać zdolności poznawcze. Warto dodać, że ołów jest neurotoksyną, która wpływa destrukcyjnie na układ nerwowy, może powodować zaburzenia zachowania, halucynacje, a także trudności z koncentracją.

Unia Europejska wprowadziła zakaz używania octanu ołowiu w produktach do pielęgnacji urody. Możemy go znaleźć w farbach do włosów i szminkach. Podobnie jak większość związków ołowiu, jest silnie toksyczny. Powoduje uszkodzenie układu nerwowego i rozrodczego, a także ma silne działanie mutagenne (wywołuje mutacje i trwałe zmiany w materiale genetycznym). Jest szczególnie niebezpieczny dla kobiet w ciąży (odpowiedzialny za uszkodzenia płodu). Ponadto wykazuje właściwości rakotwórcze.

Antyperspiranty z aluminium

W składzie antyperspirantów często występuje związek o nazwie aluminium chlorohydrate, aluminium hydrate, aluminium sulphate, aluminium phenosulphate, aluminium zirconium tetrachlorohydrex. Znane są jako środki przeciwbakteryjne, hamują wydzielanie potu, neutralizują nieprzyjemny zapach. Niektóre mogą powodować alergie skórne. Na przykład aluminium chloride jest substancją neurotoksyczną, która przenika przez skórę i gromadzi się w organizmie. Może powodować zapalenie gruczołów potowych, podrażnienia skóry i uszkodzenia układu nerwowego. Naukowcy twierdzą, że aluminium ma swój udział w chorobie Alzheimera, a także przyczynia się do rozwoju raka piersi.

Aluminium można znaleźć nie tylko w antyperspirantach, dezodorantach, ale także w kremach ochronnych, kremach do opalania oraz w pudrach.

Raport „Campaign for Safe Cosmetics” z 30 listopada 2011 roku podaje, że spośród 1500 producentów, którzy podpisali Compact for Safe Cosmetics, ponad 350 uznano za bezpieczne. – To one wyznaczają standardy, których inne firmy muszą przestrzegać - podsumowuje Malkan.

Obawy konsumentów sprawiły, że niektórzy producenci zaczęli szukać bezpiecznej alternatywy dla potencjalnie toksycznych związków. Przy wyborze kosmetyków nie powinnyśmy sugerować się reklamą, ceną, ale przede wszystkim jakością. Warto dokładnie czytać etykiety. Zachęcamy także do sięgania po polskie produkty.

Tekst: na podst. Bloomberg.com/Monika Stypułkowska

(mst/sr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (64)