Blisko ludziJest nieszczęśliwa, ale nie odejdzie. Z mężem zawarli układ

Jest nieszczęśliwa, ale nie odejdzie. Z mężem zawarli układ

Związek oparty na układzie ma wiele wad
Związek oparty na układzie ma wiele wad
Źródło zdjęć: © Getty Images | KNSY
26.08.2022 10:18, aktualizacja: 26.08.2022 15:09

- Życie w układzie nie daje szansy na tworzenie głębokiej i prawdziwej więzi emocjonalnej. To zawsze jest jakiś rodzaj relacji powierzchownej, płytkiej. A nie da się zbudować prawdziwej relacji na kłamstwie. Te dwie rzeczy się wykluczają - mówi psychoterapeuta Robert Wołk z Ośrodka Polana w Warszawie.

Katarzyna Trębacka: Oboje są przed pięćdziesiątką. Ona chce odejść, jest nieszczęśliwa, ale ma wątpliwości z powodu dzieci: studenta i licealistki, wspólnego dorobku i domu. On ma problemy kardiologiczne i mówi jej, że rozwodu nie przeżyje. Tym, co trzyma go przy życiu jest rodzina. Zawierają układ: ona nie wnosi pozwu, on nie wtrąca się w jej życie poza domem. Ma być tylko dyskretna. Co taki układ oznacza dla związku?

Robert Wołk: Według mnie decyzja o "wejściu" w układ wiąże się przede wszystkim z brakiem rozeznania, jakie ma się możliwości, co da się zrobić, jak zmienić swoją rzeczywistość, żeby mieć poczucie szczęścia i spełnienia. Ktoś decyduje się na układ partnerski, ponieważ z jego kalkulacji wynika, że tak będzie mu lepiej. Nie widzi opcji, że może być usatysfakcjonowany w związku, że w kontakcie z drugą osobą jest w stanie czuć się szczęśliwie, a relacja może stanowić główny fundament, na którym dwie osoby budują życie.

Jak rozumiem, mówi pan o jakimś rodzaju uwikłania w relację, w której dwie osoby nie umieją z niej wyjść, gdy są nieszczęśliwe i wikłają się w nią jeszcze bardziej?

Tak. Tu przykład: jeśli ktoś żywi przekonanie, że jego dobrostan zależy od tego, jaką ma sytuację finansową, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie tkwić w układzie. Bo ten zapewnia mu to, co jest dla niego najważniejsze. Z drugiej strony będzie szedł na kompromis w tych obszarach życia, które są dla niego mniej istotne. Mam na myśli te sytuacje, w których np. żona daje ciche przyzwolenie mężowi na związek z kochanką w zamian za życie na wystarczającym dla niej poziomie. Jeśli więź emocjonalna nie daje jej takiego spokoju ducha jak zasobność portfela, to wybiera portfel.

Oczywiście są sytuacje, w których cierpi, i w których jest jej źle, ale w jej hierarchii ważności to bezpieczeństwo ekonomiczne jest istotniejsze. Łatwo z boku taką postawę oceniać jako niemoralną, ale dla niektórych ludzi zabezpieczenie finansowe jest ważniejsze niż to emocjonalne. I wszystko jedno, jaki jest tego powód. Oczywiście w tej grupie znajdą się zarówno osoby, które są zdemoralizowane z powodu nadmiernej ilości posiadanych pieniędzy, ale także zaliczymy tu tych wszystkich, którzy nigdy w życiu nic nie mieli. Dla nich poczucie wpływu na rzeczywistość dzięki zabezpieczeniu finansowemu jest tak istotne, że będą ze sobą negocjowali bycie w związku, który im to zapewnia, nawet jeśli odbywa się to kosztem strat emocjonalnych.

A jak wygląda życie w układzie, jeśli już ktoś decyduje się w nim trwać?

Oczywiście to zależy, bo ludzie różnie sobie radzą z takimi sytuacjami. Dla większości wiąże się to ze stresem, ponieważ życie w układzie oznacza zobowiązania, z których trzeba się wywiązywać. Tu nie ma miejsca na swobodne bycie z drugą osobą. Utrzymywanie tajemnic wyczerpuje, a układ zazwyczaj jest nią w jakiś sposób spowity; partnerzy ukrywają go przed dziećmi, rodzicami, przyjaciółmi, współpracownikami, kochankami. Układ sam w sobie generuje rodzaj napięcia, które różnie będzie skutkowało.

Zdarza się, że układ polegający na oszukiwaniu, na prowadzeniu życia niejawnego czasami przybiera formę uzależnienia. Początkowy haj może powodować, że niektóre osoby później nie są w stanie żyć inaczej, bo brak napięcia jest równoznaczny z brakiem mocnych bodźców i wysokiego poziomu emocji. Takie funkcjonowanie przypomina tunel, w którym nic poza układem i wszystkim, co się z nim wiąże, nie istnieje. Wtedy przybiera to formę obsesji. Zdarza się, że niektóre osoby wchodzą w pozazwiązkową relację z kim popadnie, albo mają dwóch, trzech partnerów jednocześnie. A ponieważ muszą cały czas żyć w napięciu, to jeden partner już nie wystarcza, żeby odpowiednio mocno mogły to napięcie odczuwać.

Układ często wiąże się z nierównością w relacji. To znaczy jedna osoba, która w jakimś aspekcie życia jest zależna od drugiej, godzi się z powodu tej zależności na układ. W takiej sytuacji poziom zadowolenia w związku nie jest adekwatny do oczekiwań obojga partnerów.

Rzeczywiście często zdarza się tak, że jedna z osób w związku, która tkwi w układzie, przychodzi do mojego gabinetu i mówi, że jest jej źle, że to, na co się zgodziła czy umówiła z partnerem lub partnerką ją rani, powoduje, że czuje się nieszczęśliwa.

Pierwszy przykład z brzegu: pewien mężczyzna powiedział swojej nowo poznanej partnerce, że chce żyć w wolnym związku, nie chce się zobowiązywać, przyjemnie mu jest spotykać się z nią, ale nie planuje relacji monogamicznej. I ona z różnych powodów – co stanowi materię do pracy terapeutycznej – godzi się na to, bo sądzi, że może się do tego przyzwyczai albo on za chwilę zmieni zdanie i pod wpływem jej miłości zrezygnuje z relacji z innymi kobietami. Niestety najczęściej okazuje się, że taki układ nigdy się nie zmienia, bo jeśli jedna storna na coś się zgodziła, podpisała "kontrakt", to ta druga nie czuje się zobowiązana do jego zmiany oraz po prostu tego nie chce.

Błąd, który bardzo często popełniamy, polega na tym, że wierzymy, że po ślubie, po przecięciu wstęgi, po jakimś ustalonym czasie ta druga osoba w jakiś magiczny sposób zmieni się. A ona się nie zmienia, jest taka, jaka była, a czasami sytuacja nawet się pogarsza, bo opadają maski. I to są te sytuacje, gdy okazuje się, że układ nie działa, nie jest dla obu stron tym samym, a u jednej z nich dodatkowo jest źródłem cierpienia.

Dlaczego ludzie zamiast zakończyć nieudany związek i stworzyć nowy, wikłają się w układ?

Moim zdaniem to jest kwestia naszej etyki, tego, co jest w życiu dla nas ważne. Niektóre osoby chcą tak żyć, ponieważ jest im wygodnie. Wolą to niż podjąć trud życia samodzielnie. To będą ci, dla których nie jest ważna więź emocjonalna, tylko komfort życia codziennego. Bo życie w układzie z kimś na boku moim zdaniem nie daje szansy na tworzenie głębokiej i prawdziwej więzi emocjonalnej. To zawsze jest jakiś rodzaj relacji powierzchownej, płytkiej. Poza tym nie da się zbudować prawdziwej relacji na kłamstwie. Te dwie rzeczy się wykluczają. Jeśli żyjemy w dwóch związkach, z czego jeden jest ukryty, nie może ujrzeć światła dziennego, to znaczy, że opiera się właśnie na kłamstwie. Choćby wobec tej osoby, którą się oszukuje.

Jakie są jeszcze powody?

Niektóre osoby wybierają życie w układzie z powodu lęku przed zmianą, ale wiele też dlatego, że nie chcą być same. Obawiają się, że nie będzie tego miejsca, do którego mogą przyjść i choćby miał tam na nich czekać partner lub partnerka, z którymi ciągle się kłócą, to i tak chcą trwać w tej relacji, bo ona daje im paradoksalnie poczucie bezpieczeństwa. Codzienna kłótnia jest jak rytuał, który jest stałym elementem w życiu i tym samym zapewnia komfort, choć przecież realnie w takiej relacji trudno o komforcie mówić.

Żyjemy w świecie, w którym ludziom dorosłym, dojrzałym nie jest łatwo stworzyć głębokie, stałe związki. Łatwo jest wejść w relację seksualną, mieć romans, bo to nie wymaga czasu, zapoznania się ze sobą, podjęcia ryzyka związanego z prawdziwym otworzeniem się na drugiego człowieka. W efekcie osoby żyjące w układzie wybierają życie pozbawione pełnego zachwytu, głębokiego szczęścia, ale też różnych trudnych momentów na rzecz układu, w którym nie są głęboko zaangażowane i nie doświadczają pełni, która w nich jest.

Jaki wpływ na dzieci ma układ w małżeństwie ich rodziców, którzy np. mają poza tym związkiem innych partnerów, ale utrzymują fikcyjny obraz szczęśliwej rodziny?

Przypomniała mi się historia, którą opowiadała mi znajoma, a która dotyczy małżeństwa jej rodziców. Ojciec był marynarzem, rzadko bywał w domu, więc zarówno moja znajoma, jak i jej siostra nie widziały rodziców często razem. I któregoś dnia jedna z nich powiedziała do drugiej: wiesz, rodzice to się chyba rozwodzą. I rzeczywiście niebawem ich rodzice dostali rozwód. One to wiedziały od pewnego czasu, mimo że nikt z nimi o tym nie rozmawiał. A w domu nic wielkiego się nie działo, między rodzicami awantur nie było, żyli pozornie tak samo jak dotychczas.

W wielu szkołach terapeutycznych mówi się o tzw. polu relacyjnym, które porównałbym do swego rodzaju wielkiej misy z wodą, w której siedzi cała rodzina. Wszyscy wyczuwają to, co się w tej misie dzieje, nawet, gdy nie jest to wypowiedziane. Jeśli jedna osoba się ruszy, to wszystkie pozostałe wyczują wibracje.

To jest trudne dla wszystkich.

Dzieci, które znajdują się w rodzinie, w której panuje układ, z pewnością będą musiały to jakoś odreagować. Zbierają to napięcie, które odczuwają w polu relacyjnym i zaczynają je manifestować, np. przysparzając kłopotów wychowawczych. To powoduje, że dorośli zajmują się dziećmi i nie mają czasu zająć się niczym innym. W efekcie układ może trwać latami. Inną możliwą reakcją, zwłaszcza w przypadku dzieci bardzo wrażliwych, jest odcięcie się. W efekcie takie dziecko nie będzie empatyzowało, może nie być w stanie nawiązać w przyszłości dobrych relacji, ponieważ odcięcie jest wielopłaszczyznowe i dotyczy nie tylko złych rzeczy, które dzieją się w rodzinie, ale także tych dobrych, stanowiących o ich balansie psychicznym i szeroko rozumianym wewnętrznym dobrostanie.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Lara Gessler o zaręczynach mamy dowiedziała się z Instagrama: "Nie jestem zaskoczona"
Źródło artykułu:WP Kobieta