Blisko ludziMamuśki z horroru rodem

Mamuśki z horroru rodem

20.06.2011 11:10, aktual.: 20.06.2011 11:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ten tekst dedykuję specjalnej kategorii mam. Nazwijmy je „Mamuśkami ze Strefy Mroku”. Zachowują się, jak wiedźmy z „Makbeta”. Przychodzisz do nich zadowolona z potomkiem w brzuchu, pełna nadziei, zapału, dobrych myśli i wiary w służbę zdrowia, swoje laktacyjne możliwości i skuteczność kropelek przeciw kolkom. A one serwują ci swoją, makabryczną wersję macierzyństwa, puentując złowieszczym tonem: „Teraz to dopiero zobaczysz, jak to jest…”

Ten tekst dedykuję specjalnej kategorii mam. Nazwijmy je „Mamuśkami ze Strefy Mroku”. Zachowują się, jak wiedźmy z „Makbeta”. Przychodzisz do nich zadowolona z potomkiem w brzuchu, pełna nadziei, zapału, dobrych myśli i wiary w służbę zdrowia, swoje laktacyjne możliwości i skuteczność kropelek przeciw kolkom. A one serwują ci swoją, makabryczną wersję macierzyństwa, puentując złowieszczym tonem: „Teraz to dopiero zobaczysz, jak to jest…”

A jak jest? Według tychże mam – okropnie. Bycie mamą to jak obóz treningowy dla rekrutów marines. Wyczyny „G.I. Jane” to przy tym pestka. Może i ona czołgała się przez błoto w środku nocy po bezsennej dobie, ale czy musiała sobie radzić z niemowlęciem wyjącym przez kilka godzin z bólu z powodu kłucia w brzuchu? Czy wie, jakim wyzwaniem jest karmienie na żądanie? I jak często takie żądania czasami następują po sobie?

Pierwsze miesiące to nieprzespane noce, piersi – nabrzmiałe, bolące, z poszarpanymi sutkami, ciągle na wierzchu, dokarmianie – surowo zabronione, bo bycie mamą to wieczne cierpienie, gehenna, męka, droga krzyżowa. A opowieść o wszystkich tych doświadczeniach serwowana nam jest z uśmiechem wyższości i satysfakcji – bo one już wiedzą, a niedługo ja też się dowiem i będę cierpieć tak samo.

A przecież pierwsze miesiące to nie wszystko. Dziecko potem dorasta, zaczyna się turlać, czołgać, potem raczkować, a na koniec wstaje i to już w ogóle jest katorga, bo trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ale nawet jeśli jesteś czujna, to i tak czekają cię momenty z horroru rodem – siniaki, rozcięcia, krew będzie tryskać, będą szwy, a jak nie szwy i nie siniaki to chociaż trzydniówka, gorączka, rotawirusy, wymioty, biegunka. No, zobaczysz!

No i to zniewolenie okropne. Ta wieczna służba, stanie na baczność, bycie na każde wezwanie. Najpierw płacz i postękiwanie, a potem „mama, mama” i ciągłe prośby, żądania, próby sił, podchody, bunt dwulatka, trzylatka i tak do osiemnastki. A po osiemnastce to sama wiesz, jakiś dramat, widziałaś jak te nastolatki teraz wyglądają?! I czy one w ogóle wyglądają na nastolatki? No, sama zresztą zobaczysz, łatwo nie będzie.

I tak ględzą zadowolone, że posiadły jakąś wiedzę nam nieznaną, że są mądrzejsze, już przez to przeszły, już zaliczyły kilka sprawności i teraz to tylko medal im się należy, ale kto da im medal, w tym kraju przecież matek się nie docenia, rodzić to tak, ale żeby pochwalić potem, dowartościować, jakoś wesprzeć – to nie.

I za kilka miesięcy ty będziesz myślała podobnie, będziesz zmęczona, niewyspana, czasami przerażona, spanikowana, pełna wątpliwości i czasami nawet najdą cię brzydkie myśli, które Matce Polce nie przystają. Na przykład: „Na co mi to było?” Ale póki co, nie masz jeszcze dziecka, tylko brzuch i wciąż żyjesz wizją macierzyństwa z opakowania wkładek laktacyjnych i reklam pieluch – maluszek pije spokojnie mleko z twojej piersi – bo czemu by nie miał pić?! Dużo śpi i to tak słodko, mało płacze i zawsze mu się odbija zaraz po jedzeniu.

Apeluję więc do mam-wiedźm, które bycie mamą już na starcie zamieniają innym w masakrę piłą mechaniczną. Moje drogie – gęba na kłódkę! Nie straszcie, nie wróżcie z fusów, nie snujcie opowieści grozy. Każda z nas w końcu przejdzie przez ten etap. I chociaż z reguły pierwsze miesiące rzeczywiście przypominają szkołę przetrwania, to każdy w końcu ją zalicza.

Zdaję sobie sprawę, że zajście w ciążę w Polsce to czasami jak skok do basenu z rekinami. Żebyś nie wiem jak kluczyła, stosowała uniki i wykazywała się sprytem, zawsze któryś w końcu użre cię w tyłek. Jednak historie ze Strefy Mroku zapodajmy koleżankom, które same już przez to przeszły. Albo nie są ciężarnymi-debiutantkami. Dla nich takie przejścia to już nie odcinki „Twilight Zone”, tylko rzeczywistość.

ma/(kg)

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także