Blisko ludziMężczyźni mają kiepski seks, tęsknią za bliskością. Co wie striptizerka, czego nie wie żona

Mężczyźni mają kiepski seks, tęsknią za bliskością. Co wie striptizerka, czego nie wie żona

Mężczyźni mają kiepski seks, tęsknią za bliskością. Co wie striptizerka, czego nie wie żona
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
14.12.2016 18:38, aktualizacja: 14.12.2016 19:30

- Moim stałym klientem jest członek zarządu ogromnej firmy. Znam wiele szczegółów z jego pracy, nawet tych dotyczących ważnych transakcji. Znany polityk opowiada mi o matactwach, które robi jego partia. Słucham o pracy, o żonach, nawet o kochankach. Mężczyźni myślą, że jestem tylko kobietą, tancerką, cieszą się, że są słuchani, nikt im nie przerywa. Z żadnym klientem nie uprawiałam seksu – mówi Magda, 27- letnia tancerka w klubie Go Go.

„Wyjdziesz za mnie? Wyciągnę cię z tego” mówi jeden z facetów, który co czwartek przychodzi i siedzi w klubie prawie całą noc. Oni myślą, że mnie trzeba z tego wyciągnąć. Że życie to bajka „Pretty woman”. Nie. Jeśli się zakocham, to na pewno nie w facecie poznanym w klubie.

*Ale może oni mówią tak każdej? Są pewni pijani, gdy przychodzą do klubu Go Go. *
Nie wszyscy. Mam takiego informatyka. Okulary, niewysoki. Nie pije alkoholu, najwyżej piwo. On po prostu chce pogadać, myślę też, że chce seksu. Ale ja tego nie robię. To nie tylko moja zasada, to również zasada klubu. Jedna dziewczyna jakiś czas temu przespała się z klientem, zastał ich ochroniarz, wyleciała z pracy. „To nie burdel” usłyszała.

Zrobiła to za pieniądze?
Nie wiem. To nie ma znaczenia. Zasada jest jedna: nie sypiamy z klientami. Naszym zadaniem jest uprzyjemnić ludziom czas. Być ich rozrywką. Zatańczyć, jeśli tego chcą tylko dla nich w oddzielnym pokoju.

Co to znaczy w oddzielnym pokoju?
Jest sala główna. Tu toczy się większa część wieczoru. Na podeście, przy rurze tańczy kilka dziewczyn. Zmieniają się. Te najlepsze dostają napiwki. Nie ma żadnego kryterium. Nie musimy być chude, wysokie. U nas pracuje Ala (imię zmienione). Ma 155 centymetrów wzrostu, duży tyłek i jak dla mnie ma za krótkie nogi. Ale klienci, klientki zresztą też, ją uwielbiają. Czysta energia. I pięknie się porusza, uczyła się u Egurroli, w dzieciństwie ćwiczyła balet. Z kolei niedawno zatrudniono nową dziewczynę. Z figury modelka, śliczna. I co z tego. Drewniane ruchy, nie czuje rytmu, faceci rzucą na nią okiem na początku. Efekt? Żaden. Nie skupia na sobie uwagi.
Każdy może sobie zamówić dziewczynę tylko dla siebie. I do tego służą oddzielne pokoje. Klient płaci, powiedzmy, 200 zł i prosi, żeby tancerka zrobiła coś specjalnie dla niego. Wynajmuje ją na godzinę. Czasem to taniec erotyczny, czasem spokojniejszy. Mój najdziwniejszy klient miał 40 lat, stracił matkę w dzieciństwie, prosił, żebym tańczyła kawałki z lat 60 tych. Uwielbiał musical Hair. Potem rozmawialiśmy, spytałam dlaczego akurat to mu się tak podoba, mówił, że tej muzyki słuchała mama.

To cię nie dziwi? Nie mógł poprosić swojej kobiety, żeby mu zatańczyła?
Nie wiem. Nie miał chyba dziewczyny. Mówił tylko o tej matce. Inny miał jakąś ukochaną piosenkę, bo tańczył przy niej z pierwszą dziewczyną. Nie wiadomo dlaczego komuś włączają się takie sentymenty. W środku nocy, po dużej ilości alkoholu, ludzie zaczynają mówić o sobie. W takich miejscach widać samotność. To jest tak jak na Tinderze. Albo na innym portalu randkowym. Miałam koleżankę, kilka tygodni romansowała online ze swoim szefem. Żadne z nich nie wiedziało do końca, z kim pisze. On miał prywatny numer, inny niż służbowy. Dopiero, gdy się w końcu zdzwonili, usłyszeli swoje głosy, prawda wyszła na jaw. Masakra. On jej szczegółowo opisywał, jak lubi się bzykać i dlaczego jest samotny. Wysyłali sobie nagie zdjęcia. Ona mu zdjęcia piersi, on pleców i tyłka. Ludzie się nie znają na co dzień. Każdemu z nas wydaje się, że to jest jakiś inny, patologiczny świat. Niekoniecznie.

Do klubu przychodzi facet, nawala się, mówi, że porzuciła go narzeczona. Byli miesiąc przed ślubem. Jemu już jest wszystko jedno, przyszedł tutaj, żeby odjechać, stracić kontrolę. Chce się nawalić, wyrwać laskę, zabawić się. Tylko, że zasada jest prosta. Dziewczyny zawsze wyczuwają desperata. Kończy się tak, że taki facet ląduje przy scenie, potem zamawia taniec indywidualny, potem striptizerce opowiada swoje życie. Za to też daje napiwek. Czas kosztuje. Zarabiam więc tyle samo, czasem więcej niż terapeutka. Wielu facetów nie pamięta później tego, co wygadywało. Wielu nie wraca do klubu. Ale są tacy, którzy uzależniają się od tej atmosfery luzu i zabawy, czy od tej adoracji, bo chociaż z nimi nie sypiam, to przecież z nimi flirtuję. Jest jeden taki, żonaty. Na stałe mieszka w Łodzi, w Trójmieście pracuje. Ma siedzieć sam w hotelu? Nie, woli przyjść.

Kto najczęściej przychodzi do klubów Go Go?
Zależy jaki klub. Jest sporo studentów. Niektórzy siedzą całą noc przy jednym piwie, inni upijają się tymi piwami i stają się obcesowi. Paradoksalnie studenci są najgorsi. Robią się wulgarni. „Ty dupo, suczko…”, i tak dalej. Jeden rzucił mi 500 zł i powiedział: „za taką kasę chyba zrobisz laskę”. To była kasa jego ojca, zresztą to nieważne, odwróciłam się, chciałam odejść. Podbiegł, zaczął mnie szarpać. Na szczęście na miejscu są ochroniarze, chłopaka wyprowadzono.
Ci młodsi ostro komentują wygląd dziewczyn, starsi tego nie robią. Facet koło czterdziestki, nawet jeśli podrywa, robi to subtelnie. Nie ma chamskich tekstów. On najczęściej pyta: „dlaczego to robisz?”. Sporo mężczyzn po pięćdziesiątce proponuje sponsoring. Odejdź z klubu, wynajmę ci mieszkanie, nie musisz tak żyć.

Są samotni?
No proszę cię, są żonaci. Ale w domu mają podstarzałą, znudzona żonę, która nie chce seksu. To standard, przynajmniej oni tak opowiadają. Zawsze wtedy myślę, że to jest straszne. Nie chciałabym się tak starzeć. Nie chciałabym być z facetem, który ugania się za młodymi dupami. Mam przyjaciółkę, jest utrzymanką. Jej zdaniem ustawiła się. Facet jest bogaty, na stanowisku. Wakacje i weekendy z żoną, w tygodniu w Warszawie, z tą moją znajomą. Poznali się też w klubie. Ona tańczyła w Sofii. Nie jest zakochana, ale jest jej wygodnie. Mówi: „wydoję go, a potem kogoś znajdę. Poza tym go lubię”.

O 4.40 w niedzielę jest w Gdańsku zimno. Magda stoi na peronie, czeka na kolejkę. Zwyczajna dziewczyna w puchowej kurtce. Włosy spięte. Od siódmej poprzedniego dnia jest na nogach. Najpóźniej za trzy godziny obudzi się jej córka. Liczy w myślach: dwie godziny snu. Chociaż tyle. W gdańskim klubie tańczy od pięciu lat. „Gdybym chciała, mogłabym już kupić dwupokojowe mieszkanie w wielkiej płycie. Na razie jednak wynajmuję, zarobione pieniądze przeznaczę na własną działalność. Pomaga mi jeden z klientów, doradca podatkowy” mówi.

Magda ostatnio, pod jednym z artykułów w internecie napisała: „Hej, mam na imię Magda, jestem striptizerką. Rozbieram się i tańczę za pieniądze. Dla setek samotnych mężczyzn, którzy robią bądź nie robią kariery, ale to u mnie szukają tego, czego nie dają im żony, partnerki, matki, przyjaciółki. Największym atutem kobiety jest uroda. Przykro mi, jeśli jesteś brzydka. Będziesz musiała starać się bardziej”. Za chwilę komentarz skasowała, bo zalała ją fala hejtu: „debilka, kretynka, wstyd mi, że jesteś kobietą”.

* Myślisz, że to jest ambicja kobiety? Być striptizerką?*
Nie. Ale pochodzę z małej wsi na Podkarpaciu, mama pracuje w sklepie, ojciec pomagał przy budowach, ale teraz głównie stoi pod budką z piwem. Pić zaczyna od 10.00, podobnie jak wielu innych mężczyzn nieudaczników, którzy żyją z zasiłków. Rodziny mają szczęście jeśli po tym nachlaniu on idzie spać. Najczęściej jednak nie idzie, robi awanturę. Taki był mój ojciec. Albo ściągałyśmy go z siostrą z krawężnika, albo zamykałyśmy się w łazience, bo chciał nas zabić. Mama chowała się z nami. Nauczyłam się, że muszę być silna. Zawsze miałam powodzenie u chłopaków. Nauczyciele mieli do mnie słabość. Chciałam żyć inaczej niż moja mama. Pierwszy chłopak załatwił mi pracę w sklepie, dzięki niemu mogłam dorobić, bo inaczej nie dałybyśmy rady. Porzuciłam go dla chłopaka, który pomógł mi się przeprowadzić do Trójmiasta. Przez pierwsze miesiące pomagał mi finansowo. Inny kolega załatwił mi pracę w klubie. Mam fajnego szefa, który mnie szanuje.

Czy myślisz, że jestem wyjątkiem? Przyszła do mnie znajoma opowiedziała mi sytuację z pracy. Międzynarodowa agencja eventowa. Jest przystojny, zabawny szef i dwie kobiety. Walczą o to samo stanowisko. Jedna jest mega atrakcyjną babką, 175 wzrostu, szczupła, piękna twarz. Ta druga to typ szarej myszy. Szef wgapia się z zachwytem w brunetkę. Obie szykują prezentację. Jak myślisz, która awansowała? Oczywiście, że ta brunetka.

Kto jest ojcem twojej córki?
Facet, w którym się zakochałam. Już mieszkałam tu, w Gdańsku, studiowałam, dorabiałam jako kelnerka. Urodziłam, a jego przerosły obowiązki, zabawa, imprezy, kokaina. Wyprowadziłam się od niego, gdy Kama miała pół roku. Choć mieszkałyśmy w jego wygodnym apartamencie w Sopocie. Ale ja sobie przysięgłam, że nie będę żyła jak mama. Musiałam gdzieś zarobić na mieszkanie, praca tancerki jest szybka i łatwa. Wzięłam urlop dziekański, potem przeniosłam się na studia wieczorowe. Nikt z mojej szkoły nie wiedział, jak zarabiam. Mieszkanie wynajęłam z koleżanką. Bardzo pomogła mi w opiece nad Kamą. Ona wie, że tańczę, ale wielu osobom oszczędzam szczegółów. Bo to prawda, w pokoju, gdy tańczę tylko dla klienta, zdarza mi się rozebrać, niektórzy sobie tego życzą.

Co wtedy czujesz?
Czuję kontrolę. Że to ja mam wpływ na tego faceta. To mnie trochę śmieszy, że kobiety, które zarabiają ciałem traktuje się jak ofiary. Nie jesteśmy ofiarami, jeśli tylko chcemy tak zarabiać. Może ofiarą jest ten facet, który ma tak powalone życie, że chodzi patrzeć na laski? Wielu z tych mężczyzn jest sfrustrowanych nie tylko w seksie. I oni o tym mówią. Że żona to lubi w jednej pozycji, albo już w ogóle nie lubi. Albo koncentruje się na pracy i dzieciach.

Niektórzy robią to tylko dla zabawy?
Tak, ale to na ogół grupy facetów, zwykle młodych. Czasem to firma organizuje tancerki dla pracowników. Bo że wieczory kawalerskie to norma. Miałam takie zlecenie niedawno. Najbardziej mnie rozbawiło, ale też i wzruszyło, że przyszły pan młody był przerażony. Po uszy zakochany, nie chciał takiego prezentu. Okropna konsternacja. Po 20 minutach skończyłam tańczyć, resztę wieczoru przegadałam z kolegą pana młodego. Pił, próbował mnie podrywać. Powiedziałam: „Sorry, nie”. Powiedział mi, że to się rzadko zdarza. Bo dziś bardzo łatwo wyrwać kobietę na seks.

Skoro im tak łatwo, dlaczego wynajmują striptizerkę?
Dla starszych facetów to wygoda. Niektórzy nie chcą zdradzać, są tylko ciekawi, jak to wygląda. To po prostu ciekawość, a zdarza się fajna znajomość, zupełnie nie seksualna. Teraz jeden z klientów, doradca podatkowy pomaga mi założyć firmę, chcę dystrybuować batony i napoje dla maratończyków. To klient pomaga mi w negocjowaniu warunków z klientami, bo zna świetnie niemiecki, sprawdza umowy, dziewczyny w jego firmie poprowadzą mi księgowość. Bo ja wiem, że odejdę z tej pracy i to już niedługo. Może jeszcze kilka miesięcy.

* Powiesz kiedyś swojej córce, że tańczyłaś?*
Pewnie tak. Że to był striptiz? Chyba nie.

Powiedziałabyś coś żonom tych mężczyzn, którzy chodzą do takich klubów?
Powiedziałabym jedno: nie bądźcie ślepe. To, że on pisze: „koteczku, piję z kumplem”, to nic nie znaczy. Słyszę takich rozmów setki. Albo jemu się niby wyładowuje telefon. Jest trzecia, ona dzwoni, bo miał być najpóźniej o drugiej, a ten odgrywa teatr: „halo, halo, nie słyszę” i wycisza aparat. Mam nadzieję, że nie tak wygląda świat ludzi w wieloletnich związkach. Bo jeśli tak, to nie ma co żałować, że nie mam partnera