Blisko ludziNie polują tylko na Tinderze. Ofiarą molestowania paść możesz także na portalach rekrutacyjnych

Nie polują tylko na Tinderze. Ofiarą molestowania paść możesz także na portalach rekrutacyjnych

Nie polują tylko na Tinderze. Ofiarą molestowania paść możesz także na portalach rekrutacyjnych
Źródło zdjęć: © Fotolia
Anna Moczydłowska
14.10.2017 16:52, aktualizacja: 14.10.2017 17:11

O tym, że nieprzyzwoite propozycje i sprośne "żarty" zdarzają się na portalach typu Tinder czy Badoo, nie trzeba nikogo przekonywać. W miejscu, gdzie ludzie spotykają się, by randkować, szukać związku lub przyjaźni, zawsze znajdzie się grupa zwolenników nagości i nachalnych propozycji seksualnych. Bardziej zaskakujący wydać się może fakt, że, o dziwo, podobnie dzieje się na portalach służących poszukiwaniu pracy i budowaniu relacji biznesowych.

W związku z niedawnymi oskarżeniami, które kilkadziesiąt gwiazd Hollywood wysunęło wobec popularnego reżysera, Harveya Weinsteina, temat molestowania seksualnego jest na językach całego świata. Swoje historie zaczynają opowiadać nie tylko celebrytki z pierwszych stron gazet, ale także zwykłe kobiety. W ich opowieściach nie ma jednak blichtru, drogiego szampana i podstarzałego milionera. Jest za to rzeczywistość i nieodpowiednie zachowania mężczyzn, które mają miejsce nawet tam, gdzie kompletnie się ich nie spodziewamy.

Bezpieczna przestrzeń?

Portale branżowo-biznesowe powinny być bezpieczną, profesjonalną przestrzenią w sieci. Okazuje się jednak, że nie zawsze tak jest. Alyssa Hill z San Diego, która jest po ślubie od pięciu lat, profil na jednym z serwisów rekrutacyjnych ma od dawna. Ostatnio jednak ilość niestosownych wiadomości w jej skrzynce wzrosła. Kobieta przekonuje, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zwiększyło się niewłaściwe wykorzystywanie witryny. Hill przyznała się również do uzupełniania swojego profilu o stan cywilny ("mężatka") po tym jak coraz częśćiej otrzymywała niechciane uwagi i propozycje od "przerażających" mężczyzn.

- Czuję się, jakbyśmy cofali się w czasie. Myślę, że ma to związek z seksizmem. Prawdopodobnie mężczyźni robią to, bo nie postrzegają kobiet w sposób profesjonalny. To smutne. Nadal nie widzą w nas kompetentnych pracowników. To okropne, ale prawdziwe - mówi kobieta na łamach "Daily Mail".

Hill nie jest jedyną opowiadającą historię niechcianych podtekstów seksualnych. Karolyn Hart, która jest dyrektorem generalnym i współzałożycielką własnej firmy, czuła się zmuszona do napisania listu otwartego, wyjaśniającego niedawne dodanie przedrostku "Mrs." ("pani") przed imieniem w witrynie sieciowej.

- Właśnie dodałam "panią "do mojego nazwiska na LinkedIn. Dlaczego? W przestrzeni wirtualnej nie widać obrączki ślubnej, ale zauważyć można widoczne "pani", określające mój status związku. Mam nadzieję, że to wzbudzi szacunek i powstrzyma niestosowne wypowiedzi. Tak, w pełni zdaję sobie sprawę, że nie powinnam musieć identyfikować się jako mężatka w środowisku biznesowym. Niestety muszę to robić - powiedziała.

Hart wyszła za mąż w wieku 21 lat, a zmiany na portalu dokonała dopiero w ostatnim czasie po otrzymaniu wielu wiadomości od mężczyzn, proszących ją o spotkanie.

- Nie jestem tak naiwna, żeby wierzyć, że sam tytuł mnie ochroni. Jednak jest on pewną barierą - powiedziała w rozmowie z "Daily Mail".

Kobieta ma nadzieję, że zmiana tytułu pomoże LinkedIn pozostać tym, czym miało być: profesjonalnym serwisem sieciowym, łączącym osoby o podobnych poglądach i ambicjach. Wierzy także, że jej posunięcie, odseparuje ją od internetowych natrętów.

- Wielu ludzi używa portali branżowych do prywatnego poznawania ludzi. Powinni wiedzieć, że nie jest to serwis randkowy. Stawiają wszystkich w niewygodnej sytuacji. Czasami wiadomości zaczynają się na przykład od "Hej, piękna". To całkowicie nieprofesjonalne - powiedział specjalista z branży HR na łamach portalu.

A czy Wy padłyście kiedyś ofiarą nieodpowiednich propozcji lub molestowania seksualnego na serwisach rekrutacyjnych?