Nocna zmiana - kosmetyk na dobranoc
Mówi się, że zdrowy sen to najlepszy kosmetyk. Święta racja. Nie znaczy to jednak, że nie trzeba wspomóc jego dobroczynnego działania odpowiednimi preparatami pielęgnacyjnymi.
W czasie snu wypoczywa mózg, zwalniają tempo pracy wszystkie narządy wewnętrzne, serce bije wolniej, ale skóra – pracuje na pełnych obrotach. Podczas gdy w dzień jej rola sprowadza się niemal tylko do biernej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi, noc jest czasem jej intensywnej regeneracji. Komórki dzielą się szybciej, naprawiają szkody, których doznały w ciągu dnia, pełną parą neutralizują wolne rodniki, odbudowuje się też warstwa lipidowa naskórka.
Między 1 a 4 w nocy skóra jest najlepiej ukrwiona – wtedy też stosunkowo najłatwiej pozbywa się toksyn i najszybciej wchłania składniki odżywcze z kosmetyków. Do piątej nad ranem odnawia się i regeneruje (choć pamiętajmy, że czym jesteśmy starsze, tym procesy regeneracyjne zachodzą wolniej i poranek nie przynosi tak spektakularnych efektów). Ok. 7 rano skóra zaczyna natomiast proces ochronny. To najlepszy moment na aplikację kremu na dzień.
Straż nocna
Krem na noc naprawdę różni się od tego na dzień. Przede wszystkim – składem. Nie znajdziemy w nim składników, które niepotrzebnie obciążałyby skórę w czasie nocnej regeneracji. A więc – filtrów przeciwsłonecznych, składników hamujących wydzielanie sebum, rozświetlających czy napinających skórę. Znajdziemy za to, w stężeniu wyższym niż w kremach na dzień, witaminy, substancje odżywcze i regenerujące. Konkretnie? Choćby prowitaminę A – czyli retinol odpowiedzialny za regeneracje naskórka lub witaminę C (najczęściej w połączeniu z witaminą E) – neutralizującą wolne rodniki. Dalej – peptydy, czyli aminokwasy, które łącząc się w łańcuchy, tworzą cząsteczki białka będące materiałem budulcowym komórek albo ceramidy – pobudzające skórę do syntezy kolagenu i uszczelniające lipidową.
Skład kremów na noc trzeba dobrać oczywiście do potrzeb skóry w danym wieku: niektóre z nas bardziej potrzebują wsparcia w procesach regeneracji, niektóre – łagodzenia powstałych w czasie dnia podrażnień.
Ogólna zasada jest jednak taka, że kremy na noc muszą mieć bogatszą i nieco cięższą konsystencję od dziennych. Nie znaczy to, że twarz po aplikacji preparatu z księżycem na opakowaniu będzie nam się kleić do poduszki, ale wrażenie, ze na twarzy pozostaje film preparatu – może pozostać. To przez większe stężenie składników odżywczych, w tym olejów roślinnych. Pamiętajmy tylko, że nie ma sensu nakładanie na twarz podwójnej warstwy kosmetyku. Więcej nie znaczy lepiej. Krem w podwójnej ilości nie zadziała dwa razy lepiej. Do jednorazowej aplikacji wystarczy porcja o wielkości ziarna grochu.
Jest jeszcze coś, co różni kosmetyk z księżycem od tego ze słoneczkiem. Zapach. Aromat kremów na noc ma raczej wyciszyć niż pobudzić. Tak więc jeśli będą pachnieć, to raczej uspokajającą lawendą niż ożywczymi cytrusami.
Wieczorne rytuały
Staranny demakijaż to podstawa wieczornej pielęgnacji. Każda kosmetyczka powie nam, że tego zabiegu nie wolno zaniedbać, choćbyśmy były nie wiem jak zmęczone. Przy demakijażu nie powinnyśmy pocierać mocno skóry i nie rozciągać jej wokół oczu (tam skóra jest najcieńsza i najdelikatniejsza). Demakijaż zaczynamy od czoła, potem oczyszczamy powieki, nos, policzki, brodę. Zawsze od środka twarzy do zewnątrz. W przypadku mleczka czy płynu zmywamy skórę wacikami do momentu, aż będą czyste. Potem przemywamy twarz tonikiem, by przywrócić skórze odpowiednie pH. Jeśli lubimy myć twarz wodą, niech będzie mineralna lub przegotowana. Skóra nie znosi twardej wody z kranu.
Krem na noc aplikujemy, wykonując jednocześnie automasaż. Zaczynamy od linii żuchwy – dłonie łączymy pod brodą tak, by opuszki palców dotykały podbródka i delikatnie masujemy twarz w górę wzdłuż linii żuchwy, potem po bokach aż do skroni. Kończymy, lekko je uciskając. Następnie skupiamy się na okolicach oczu. Łączymy dłonie po obu stronach nosa i wykonujemy ruch unoszący w górę, wzdłuż nosa. Przy nasadzie nosa przenosimy nacisk na palce, delikatnie masując czoło w kierunku skroni, aż do kości policzkowych. Na koniec – masaż szyi i dekoltu. Obracamy głowę w lewą stronę i lewą ręką sięgamy do prawej strony szyi, wykonując całą dłonią unoszące ruchy od dekoltu po linię żuchwy. Następnie obracamy głowę w prawo i powtarzamy te same ruchy prawą dłonią.
Taki masaż powinno poprzedzić ogrzanie kremu w dłoniach, jeśli kosmetyk będzie miał temperaturę zbliżoną do temperatury ciała, łatwiej wniknie w naskórek. Czy taki masaż zadziała? Specjaliści od kinezyterapii przeciwstarzeniowej, mówią, że już po miesiącu regularnych masaży widać jego rezultaty.
Kaja Ostrowska (ko/mtr), kobieta.wp.pl