Blisko ludziNowe życie, nowe problemy. Polka-emigrantka w gabinecie seksuologa

Nowe życie, nowe problemy. Polka-emigrantka w gabinecie seksuologa

Nowe życie, nowe problemy. Polka-emigrantka w gabinecie seksuologa
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
07.10.2016 15:55, aktualizacja: 24.11.2016 16:57

Są w różnym wieku, mają różne wykształcenie, pochodzą z małych albo większych miejscowości. Wyjechały „za chlebem” lub aby podnosić swoje kwalifikacje, studiować. Są daleko od domu, niezbyt często kontaktują się z najbliższymi. Zaczynają odczuwać osamotnienie, smutek, czasem spadają w depresję. Na szczęście Polki-emigrantki wiedzą już, że mogą liczyć na pomoc. Wiele z nich kontaktuje się z seksuolożką, doktor Grażyną Czubińską, założycielką Polskiego Centrum Zdrowia Seksualnego w Londynie.

„Życie na emigracji niesie ze sobą poważne konsekwencje, niejednokrotnie uderza w rodziny i związki, bywa, że kończy się rozstaniem” – przyznaje Czubińska. Wie co mówi, bo od lat śledzi niełatwe historie swoich pacjentek i pacjentów.
Problemy narastają stopniowo, czasami nie zauważa się ich albo lekceważy. Wyjazd za granicę wiąże się z oczekiwaniami, dopiero na miejscu (i to wcale nie od razu) okazuje się, że bywają one wygórowane. Praca jest ciężka, płace nie tak atrakcyjne, warunki mieszkaniowe dalekie od tych, do których się przywykło. Do tego odmienna kultura, inne obyczaje, bariera językowa, rodzina daleko, w Polsce. Samotne wieczory, brak oparcia w drugiej osobie, pustka. To dopada niejedną emigrantkę. Mężczyzn też, ale oni nie od razu się do tego przyznają. I później niż kobiety decydują się na odwiedzenie specjalisty. W Londynie jest spory wybór gabinetów, można porozmawiać z psychologiem, psychiatrą, seksuologiem. Polki i Polacy coraz częściej korzystają z ich usług.

*Misja na Wyspach *
Doktor Grażyna Czubińska pracuje jako edukatorka seksualna, rodzinna doradczyni, mediatorka. Mija właśnie 9 lat od jej wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Zdecydowała się na pracę tam, bo zaniepokoiły ją informacje na temat mieszkających na Wyspach rodaków. Z doniesień medialnych wynikało, że rozpadają się im związki, małżeństwa przeżywają poważne kryzysy, rośnie liczba zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową. W Londynie przekonała się, że problem rzeczywiście jest spory. I że jest wielkie zapotrzebowanie na pomoc specjalistów mówiących po polsku.
- Do mojego gabinetu trafiają Polki, które przeżywają jakiś kryzys i jest im z tym źle. Są jednak na tyle silne, że decydują się na konsultację. Czują, że bez specjalistycznego wsparcia nie pokonają problemu – przyznaje doktor Czubińska. Przez jej gabinet w Londynie przewinęły się setki pacjentów. Jak mówi, każdy człowiek to inna historia. Wszystkie te osoby łączy jedno: uświadomiły sobie, że mają problem. To zawsze pierwszy krok w długim procesie uzdrawiania.

*Po pierwsze: rozmawiać *
Warunki emigracji z jednej strony mobilizują do działania, z drugiej – narażają na stres. Za granicą dopaść może poczucie osamotnienia, smutek, depresja. Wtedy zdarza się działanie po omacku, pojawiają się błędne decyzje, dochodzi do kontaktów z niewłaściwymi osobami. Ale rodzą się też relacje, w których Polki zaczynają się czuć lepiej, bezpieczniej, w których czują, że się spełniają. I dla których potrafią zrezygnować z dotychczasowego życia, z partnera, którego miały wcześniej, z którym być może przyjechały do Wielkiej Brytanii. Czubińska podkreśla, że najczęściej to odchodzenie postępuję stopniowo, nie jest to nagła akcja. Jednak partner/partnerka nie zauważa pierwszych symptomów. Nie zwraca jego/jej uwagi zmiana nastroju, brak wspólnych tematów do rozmów, cisza przy stole. Dwoje ludzi, którzy mieli się wspierać na zagranicznym wyjeździe, nagle staje się dwiema zupełnie obcymi sobie istotami. Jeszcze gorzej, gdy jedna osoba jest na emigracji, a druga zostaje w Polsce. Dla takiego związku jedynym ratunkiem jest rozmowa i jeszcze raz rozmowa, mówi ekspertka.
- W dzisiejszych czasach jest tyle możliwości technologicznych, by się kontaktować o każdej porze dnia i nocy. Jest Internet, są różne czaty, jest Skype, wreszcie tradycyjny telefon – wszystko to sprawia, że partner wydaje się bliższy, że włącza się w codzienne życie. I że oboje rozmawiają na tematy, które ich łączą, że jest między nimi bliskość. Jeśli jej zabraknie, związek nie przetrwa próby czasu.

Pokusy na każdym kroku
Z badań, które Grażyna Czubińska przeprowadziła w Londynie, wynika jednak, że migracja bywa dla naszych rodaków szansą na rozkwit w sferze seksualnej. Polki i Polacy częściej odwiedzają sex shopy, sięgają po pornografię, eksperymentują, przyznają się do odmiennej orientacji seksualnej. Stają się otwarci i śmiali, jak nigdy wcześniej. Czy to dlatego, że „puszczają im hamulce”? Niewykluczone. Po intensywnym dniu pracy perspektywa siedzenia w pustym mieszkaniu czy pokoju bywa przygnębiająca, ludzie starają się jakoś odreagować, szukają nowych kontaktów. I często znajdują: nowych partnerów, bywa że innej narodowości, odmiennej kultury.
- Tu mogą pojawić się zasadzki. Ujmujący, szarmancki mężczyzna, który zabiega o kobietę na każdym kroku, może, przy bliższym poznaniu, okazać się kimś zupełnie obcym, o trudnych do zaakceptowania przekonaniach – doktor Czubińska nie raz słuchała takich opowieści. Niektóre jej pacjentki rzucały dla nowego „przyjaciela” swojego dotychczasowego partnera, chłopaka, męża. Z tym „nowym” wiązały nadzieje, robiły plany. I nagle przychodziło otrzeźwienie, zimny prysznic. Okazywało się, że to nie książę z bajki, ale klasyczny macho, który kobiety traktuje przedmiotowo, bo tak został wychowany, tak relacje damsko-męskie wyglądają w jego rodzinnych stronach.

Historie z happy endem
Na szczęście są też związki wielokulturowe, którym udaje się przetrwać, mimo różnić. Warunkiem jest jednak dobra komunikacja, wzajemna życzliwość i akceptacja dla inności. Czubińska zna wiele par, które zdołały znaleźć to co łączy, a nie dzieli. Polscy mężczyźni wiążą się z kobietami pochodzącymi z innych zakątków świata, Polki – z obcokrajowcami. Niby powinno to być naturalne w takim miejscu jak Londyn, ale nie zawsze jest. W Internecie można przeczytać mnóstwo niepochlebnych uwag pod adresem polskich kobiet, spotykających się z mężczyznami innych nacji. Polacy zarzucają im, że się nie szanują, że są rozwiązłe, przemawia przez nich duma, ale też kompleksy. Jeśli zdecydują się przyjść z tym do psychologa lub seksuologa, specjalista ma sporo pracy.
- Mężczyźni z Polski mają raczej niską samoocenę, są niepewni, czują się zagrożeni przez facetów, z którymi chcą spotykać się ich rodaczki. A ja zawsze powtarzam: spróbujcie uwieść tę kobietę, zaciekawić ją, być z nią blisko – wtedy nie odejdzie do innego.
Grażyna Czubińska przypomina alarmujące dane GUS-u na temat emigranckich małżeństw. Specjaliści przewidywali, że około 600 tysięcy związków rozpadnie się po powrocie do Polski. Sposobem na powstrzymanie tego trendu mogłyby być małżeńskie terapie, wspólne warsztaty. Nadal jednak stosunkowo niewiele osób zgłasza się na takie zajęcia. Potrzeba naprawdę poważnego kryzysu, by zainteresowani odnaleźli terapeutę i poprosili o pomoc.

Źródło artykułu:WP Kobieta