Blisko ludziO jeden kieliszek za dużo. Tak uzależniają się kobiety od alkoholu

O jeden kieliszek za dużo. Tak uzależniają się kobiety od alkoholu

O jeden kieliszek za dużo. Tak uzależniają się kobiety od alkoholu
Źródło zdjęć: © 123RF
24.07.2018 13:17

Codziennie wieczorem popijałam sobie po to, żeby zagłuszyć cały dzień, frustrację z braku satysfakcji pracy, samotność i problemy, których nie rozwiązywałam na co dzień, a które się nawarstwiały. Alkohol raz był pocieszycielem w smutku, innym razem lekarstwem na samotność i nudę, czasami niezbędnym dopalaczem. Aż nagle okazałam się alkoholiczką, wyrzutkiem społecznym, takim nikim, którego się nie szanuje - opowiada Magdalena.

Wszyscy wiedzą, że Kaśka pije. Za często i za dużo. Ona też o tym wie, choć słowo alkoholizm nie przechodzi jej przez gardło. To słowo jest dla niej synonimem patologii, albo jakiegoś upośledzenia. Woli myśleć, że ma kontrolę nad swoim piciem.
Najgorsze są samotne piątki. Siada do internetu i pisze na społecznościówkach, czasami się z kimś pokłóci, albo stara się rozweselić znajomych, proponując im jakiś porywający kawałek muzyczny. Kiedy budzi się następnego dnia rano, zaraz po otwarciu oczu chwyta za telefon i kasuje to, co napisała kilka godzin wcześniej, w alkoholowym amoku.
- Czasami przesadzę, ale to są sporadyczne sytuacje - uśmiecha się, kiedy o tym opowiada. Zwykle już w poniedziałek planuje, kiedy napije się więcej. Mniej pije na co dzień - dwa piwa, albo trzy lampki wina. Po takiej ilości jest na lekkim, przyjemnym rauszu, a następnego dnia rano jest w stanie iść do pracy i normalnie funkcjonować.

Jak uzależniają się kobiety

Ewa Woydyłło, psychoterapeutka, specjalistka ds. uzależnień w książce "Sekrety kobiet", podobne zachowania kobiet tłumaczy tak: "Gdy chorą kobietę usiłuję nakłonić do leczenia, często przypomina mi się historia o żabach, którą w dzieciństwie opowiedziała mi moja matka biolog. Gdy żaby włożymy do płytkiego zbiornika z zimną wodą, a następnie zaczniemy tę wodę bardzo powoli podgrzewać, doprowadzając stopniowo do wrzenia, to one nie zauważą, że woda staje się gorętsza i gorętsza. Aż w końcu giną wszystkie ugotowane we wrzątku".
Kaśka od czasu do czasu spotyka się ze znajomymi. Na wódkę. Piją wszyscy, również koleżanki, wszystkie pracujące, po studiach, mieszkanki wielkiego miasta. Na imprezie wszyscy bełkoczą, co trzeci traci równowagę i kontrolę nad swoimi zachowaniami. W towarzystwie lubiących alkohol można poczuć się swobodnie, wiele zachowań da się zamaskować, usprawiedliwić. Kaśka ma zdiagnozowaną depresję. Bierze leki. Trudno jej wytłumaczyć, że alkohol i depresja występują najczęściej obok siebie. O nadmiernym piciu nie powiedziała też lekarzowi, który ją leczy. Gdyby przełamała wstyd, specjalista nauczyłby ją, jak w konstruktywny sposób radzić sobie z problemami bez sięgania po kieliszek.

Z drugiej strony winić można lekarza. Z badań Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że tylko 6 proc. pacjentów było przez lekarzy rodzinnych pytanych o alkohol. Tymczasem co najmniej 20 proc. chorób, z jakimi zgłaszają się pacjenci jest spowodowanych jego nadmiernym piciem. Wstyd silniejszy od wszystkiego Dom, samochód, córka. W czasach komuny to było coś. Nie pracowała zawodowo, zajmowała się rodziną - obiad był zawsze na czas, córka zadbana. Wieczorem, kiedy zrobiła wszystko co trzeba, siadała w rozłożystym fotelu w salonie i dla relaksu wypijała kieliszek wina, czasami pół butelki, albo butelkę.
- Kiedy byłam młoda nie widziałam nic złego z piciu matki. Może dlatego, że nigdy nie wiedziałam jej upitej, nie cierpiałam przez jej picie. Może też z tego powodu, że trzydzieści lat temu niewiele mówiło się o alkoholizmie kobiet - opowiada Ela, abstynentka po czterdziestce. - Dziś wiem, że wiele kobiet właśnie tak zaczyna - pół butelki wina 4-5 razy w tygodniu. Kilka lat temu matka Eli źle się poczuła, dziwnie bolał ją brzuch, trafiła do szpitala, gdzie przebadano ją od stóp do głów.
- Lekarka zawołała mnie na rozmowę. Powiedziała mi, że mama cierpi na marskości wątroby wywołaną nadmiernym piciem alkoholu. W sumie nawet mnie to nie zaskoczyło, ani nie zdziwiło. Jestem przekonana, że mama pije wieczorami, jak dawniej, więc musiało się to tak skończyć. Nawet dziwię się, że choroba nie pojawiła się szybciej. Problem jednak w tym, że kiedy jej powiedziałam o jej chorej wątrobie, nie przyznała się do picia. Zwyczajnie zaprzeczyła, jakbym nie była jej córką i nic o niej nie wiedziała. Do końca nie daje sobie pomóc. Wstyd związany z piciem jest silniejszy od wszystkiego. Tak ogromny, że kobiety wolą umierać powoli na trzustkę czy wątrobę, niż przyznać się, że są alkoholiczkami. Jednak jeśli w porę nie zauważą sygnałów ostrzegawczych, później może być za późno, by się uratować.

Trzeba się ratować

- Zaczęło się niewinnie. Piłam po pracy, z koleżankami. Dobre restauracje, znane miejsca, high life. Na tych wypadach czułyśmy się jak królowe życia - opowiada Magdalena. - Czasami w domu, kiedy się nudziłam, otwierałam butelkę wina. Na początku kieliszek czy dwa, nic wielkiego, po jakimś czasie ilości były coraz większe. W końcu zaszło to za daleko, przestałam mieć poczucie, że żyję normalnie, ale nie przestałam pić, choć czasami chciałam. Długie lata potrafiłam maskować swój alkoholizm. W domu się ukrywałam, do pracy robiłam mocniejszy makijaż. Kiedyś ktoś ze współpracowników powiedział mi, że śmierdzi ode mnie alkoholem. Zawstydziłam się - wspomina.

Mąż Magdy zaczął znajdować butelki pochowane po szafkach. Postawił ultimatum: leczysz się, albo zabieram dzieci i wyprowadzam się.
- Podziałało, ale na krótko. Wino było dla mnie zapomnieniem o tym co mnie boli, o problemach. Kiedy piłam, czułam się piękna, ponętna. Rano na kacu wracały lęki, znów byłam mniej wartościowa. Mąż całkiem oddalił się ode mnie, więc ze swoimi problemami zostałam sama. Zaczęłam otaczać się osobami, które piły więcej niż ja, bo na ich tle wypadałam w porządku. Czasami czułam się szczęśliwa, innym razem miałam myśli samobójcze - opowiada. Magda trafiła do szpitala, w którym miała spędzić tydzień. Nic wielkiego, jakiś niewiele znaczący zabieg. Trzeciego dnia pojawiły się u niej dreszcze, poty, nudności i zaburzenia świadomości. Lekarze nie mieli pojęcia co jej jest, dopóki jeden z nich nie rozpoznał delirium. - Na szczęście zrozumiałam, że trzeba się ratować, że jeśli będę ciągnęła to dalej, to się zabiję, a tego nie chciałam. Powiedziałam sobie stop, poszłam na odwyk. To był trudny czas, kiedy musiałam nauczyć się siebie na nowo. Wiele osób sądzi, że dla alkoholika problemem jest picie. Tymczasem jest to dla niego rozwiązanie. Fatalne w skutkach, ale rozwiązanie. Nie wystarczy przestać pić, żeby zaczęło się układać w życiu. Trzeba je sobie na nowo poukładać, uporządkować wszystkie życiowe sprawy, przegonić demony. Ja rozstałam się z mężem, znalazłam nową pracę, zmieniłam środowisko, w którym się obracałam. Całkiem nowe, dobre życie. Teraz staram się unikać miejsc, w których pojawia się alkohol. Czasami jest to niemożliwe, więc mówię wprost: nie, dziękuję, nie piję, jestem uzależniona. Wiele osób tego nie rozumie, zaczyna obchodzić mnie szerokim łukiem, jakbym czymś zarażała, ale niewiele sobie z tego robię - opowiada. Wie, że alkoholizm jest podstępny, ale za nic nie chciałaby stracić tego, co teraz ma.

Nauczyć się żyć na nowo

Droga do trzeźwości jest trudna. Kobiety muszą na własnej skórze poczuć skalę zniszczenia. Agnieszka Kotulanka przez lata pogrążała się w chorobie, jednak pojawiła się nadzieja, że pokona nałóg. Zmarła nagle, a z informacji jakie podawały media wynika, że lubiana przez fanów serialu "Klan" aktorka, odeszła z powodu powikłań płynących z choroby alkoholowej, z której próbowała wyjść.
Statystyki mówią, że co dziesiąta kobieta między 18. a 30. rokiem życia pije dziś w Polsce w sposób destrukcyjny. Tym samym kobiety powoli, ale systematycznie doganiają mężczyzn w ryzykownym piciu. Problem jednak w tym, że mężczyźni mogą pić nawet siedem, osiem lat nim się uzależnią, a kobiety mniej niż cztery. Szybciej niż mężczyźni się uzależniają, codzienne picie szybciej też uszkadza ich wątrobę i serce, podwyższa ryzyko raka piersi i zaburzeń hormonalnych.
Jedno jest tylko podobne - równie niechętnie jak mężczyźni dają się namówić na leczenie. Nawet kiedy dotrze do nich, że wpadły w pułapkę, chcą czuć się ofiarami, wierzą, że nie one są złe, ale świat. Nie widzą swojej winy. Choroba alkoholowa jest bowiem chorobą emocji, zranionego serca. Dotyka tych, którzy nie doświadczają miłości i akceptacji. Cenę uzależnienia od alkoholu płaci się za stres związany z bardzo silną konkurencją na rynku pracy, za problemy z bliskimi, często za skrzywione dzieciństwo.

Na szczęście w wielu przypadkach etap motywowania do leczenia udało się pokonać z sukcesem, stąd w szpitalach powstaje coraz więcej kobiecych oddziałów detoksykacyjnych i coraz popularniejsze stają się dziś tylko kobiece grupy wsparcia AA. Pojawiają się na nich kobiety wykształcone, świetnie ubrane, urzędniczki, lekarki, prawniczki, nauczycielki. Naprawdę można się zdziwić. Duża grupa mieści się w przedziale 30-40 lat, choć coraz częściej dołączają do nich młodsze – między 18. a 30. rokiem życia. W ciągu ostatnich lat podwoiła się w Polsce liczba dziewczyn w tym przedziale, które nadużywają alkoholu.
Niewiele jest znanych osób, które przyznają się do swoich słabości. Na mówienie o walce z alkoholem odważają się nieliczni. Do nałogu picia przyznała się Ilona Felicjańska, która po rajdzie samochodowym z promilami we krwi postanowiła zmienić swoje życie. Uczęszczała na spotkania AA. Na temat alkoholu w jednym z wywiadów w ELLE mówiła też Edyta Olszówka: "Wiedziałam, że za dużo piję. Zmroziła mnie książka prof. Wiktora Osiatyńskiego. Zapamiętałam z niej, że alkoholik jako ostatni mówi o sobie, że nim jest. Nie chciałam żyć w zakłamaniu... Utraciłam godność w oczach samej siebie... Każdy dzień to małe zwycięstwo, ale z alkoholizmem borykasz się do końca" - powiedziała.

O swoim problemie w rozmowie ze "Zwierciadłem" opowiada też aktorka Stanisława Celińska: "Kiedy przestałam pić, miałam zmaltretowany fizycznie organizm, na przykład wrzody, które trzeba było podleczyć. Musiałam się uspokoić, więc brałam relanium. Byłam bardzo słaba, ale stopniowo nabierałam sił. Musiałam się uczyć wszystkiego na nowo. Bez alkoholu. Pracować. Cieszyć się życiem. Nie bać się być samemu" – wspominała.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta