Blisko ludziPielęgniarka sama opatrzyła swoje rany po strzelaninie w Las Vegas. "Wiedziałam, że się wykrwawię"

Pielęgniarka sama opatrzyła swoje rany po strzelaninie w Las Vegas. "Wiedziałam, że się wykrwawię"

Pielęgniarka sama opatrzyła swoje rany po strzelaninie w Las Vegas. "Wiedziałam, że się wykrwawię"
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Paulina Brzozowska
05.10.2017 17:05, aktualizacja: 05.10.2017 18:34

Strzelanina w Las Vegas zabrała już 59 ludzkich istnień. Ponad 520 osób zostało rannych. Wśród nich znalazła się Natalie Vanderstay, która uczestniczyła w festiwalu Route 91. Kobieta została postrzelona w brzuch i istniało realne zagrożenie, że wykrwawi się w ciągu następnych godzin. Wygrała jednak jej wola walki i zawodowe doświadczenie.

Niedzielna noc w Las Vegas odznaczyła się jako najbardziej krwawa strzelanina w historii USA. Stephen Paddock wziął ponad 20 zakładników i z 32. piętra hotelu Mandalay Bay otworzył ogień do uczestników festiwalu country, który odbywał się na dole. W wyniku obrażeń zmarło już 59 osób.

Na koncercie była również 43-letnia Natalie Vanderstay, pielęgniarka, która cudem uniknęła śmierci. W momencie kiedy napastnik zaczął strzelać, kobieta poczuła rwący ból. Jedna kula trafiła ją w brzuch, druga drasnęła jej nogę. Gdyby nie wykonywany przez nią zawód, kobieta już dawno by nie żyła. Natalie wiedziała jednak, że musi szybko reagować i uciekać. Zdjęła flanelową koszulę i zrobiła z niej opaski uciskowe.

Obraz
© Getty Images

- Poczułam uderzenie, jakby ktoś smagnął mnie kijem baseballowym w brzuch. Wiedziałam, że nie mogę tam zostać, bo się wykrwawię. Musiałam uciekać. Nie chciałam tam umrzeć – powiedziała kobieta w dokumencie opublikowanym na "Daily Mail".

Żeby wydostać się z festiwalowego pola, Vanderstay musiała przechodzić po ciałach ofiar. W rozmowie z dziennikarzami przyznała, że będzie ją to prześladować w snach. Kiedy udało jej się dotrzeć do bezpiecznego miejsca, złapała taksówkę, w której jechały już trzy inne, uciekające osoby.

Pielęgniarka poprosiła kierowcę, żeby zawiózł ją nie do najbliższej placówki, tylko do University Medical Center, najlepiej przygotowanego na takie sytuacje szpitala. – Nawet nie wiem jak się nazywa, a uratował mi życie. Zrobił wszystko, żeby dowieźć mnie na miejsce. Dzięki niemu trafiłam pod opiekę najlepszych lekarzy – wyjaśniła Natalie.

Kobieta przyznaje również, że czuje ogromną wdzięczność w stosunku do wszystkich osób, które pomogły jej w tym przerażającym momencie. Kiedy obudziła się w szpitalnym łóżku, u jej boku czekali przyjaciele i rodzina.

Następnym krokiem będzie leczenie. – To nie będzie proste. Ani fizycznie, ani psychicznie – dodała Natalie.

Obecnie ponad 130 osób rannych w strzelaninie pozostaje pod opieką lekarzy. Dr Thomas Scalea, dyrektor University of Maryland's Shock Trauma Center w Baltimore twierdzi, że miną długie miesiące, zanim uczestnicy tej tragedii wrócą do pełni sił. Tych witalnych, jak i tych umysłowych.