Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Blisko ludziPo naszej publikacji odezwała się kolejna molestowana konduktorka. "To wszystko prawda"

Po naszej publikacji odezwała się kolejna molestowana konduktorka. "To wszystko prawda"

Po naszej publikacji odezwała się kolejna molestowana konduktorka. "To wszystko prawda"
Źródło zdjęć: © East News
Marianna Fijewska
13.12.2018 13:09, aktualizacja: 13.12.2018 14:24

- Krzyczał, że to debilizm, że w ogóle o to pytam i że on zawsze powtarzał, że baby nie nadają się do pociągu, tylko na kasy. Powiedziałam, że sobie nie życzę, a on, żebym się zamknęła i wypie.....ła mu z oczu - opowiada 27-letnia Ewelina.

Po naszej publikacji "'Zamknął przedział i polizał mnie po szyi'. Nie tylko ją molestowali konduktorzy" odezwała się do nas jedna z konduktorek tej samej spółki. "Patologia, którą opisaliście to prawda, też byłam mobbingowana i molestowana w pracy. Naczelnik nic z tym nie zrobił" – napisała i zgodziła się na anonimową rozmowę. Imię bohaterki zostało zmienione.

Marianna Fijewska: Kiedy po raz pierwszy zostałaś źle potraktowana w pracy?

Ewelina, 27-letnia była konduktorka: Dokładnie trzy lata temu, podczas jednego z moich pierwszych kursów. Większość konduktorów to mężczyźni po 50-tce i wielu traktuje kobiety jak gó.no. Ale jeden z nich szczególnie. Miał około 60-tki i był kierownikiem pociągu. Jechałam z nim do Częstochowy i chciałam się upewnić, czy dokument, który dostałam w czasie kontroli, jest ważny. Poszłam do niego i zapytałam, czy pasażer na pewno ma prawo do ulgi. Krzyczał, że to debilizm, że w ogóle o to pytam i że on zawsze powtarzał, że baby nie nadają się do pociągu, tylko na kasy. Powiedziałam, że sobie nie życzę, a on, żebym się zamknęła i wypier....ła mu z oczu. Następnego dnia skontaktowałam się z naczelnikiem i zgłosiłam mobbing, a on odpowiedział, że porozmawia ze wskazanym przeze mnie kierownikiem.

Czy po tej rozmowie coś się zmieniło?

Absolutnie nic. Było jeszcze gorzej. Niedługo po spotkaniu z naczelnikiem zobaczyłam w grafiku, że mamy wspólny kurs. Potwornie się zdenerwowałam, nie jadłam, nie piłam, nie spałam. I miałam się czego obawiać. Jechaliśmy z miasta do miasta przez cztery godziny. Gdy chciałam się czegoś napić, albo wyjść do łazienki mówił: "To po co przyszłaś do pracy, jak się teraz chcesz obijać?". Na kolejnym wspólnym kursie zamknął na kłódkę przedział konduktorski, w którym trzymałam swoje rzeczy. Powiedział, że nie poda mi szyfru, dopóki nie skończymy pracy. A ja tam miałam wszystko – portfel, wodę, kanapki... Na kolejnym kursie nosiłam już rzeczy ze sobą, ewentualnie wciskałam do przedziału, w którym nie było ludzi. Sytuacja między nami napinała się coraz bardziej, aż w końcu usłyszałam od koleżanek, że wszyscy plotkują na mój temat – ten kierownik zaczął rozpowiadać, że widział, jak zdradzam męża i bzykam się w przedziale z kolegą konduktorem – facetem po 50-tce, który ma żonę i dwójkę dzieci.

Jak zareagowałaś na tę plotkę?

Ponownie poszłam do naczelnika, a on znów obiecał, że weźmie go na rozmowę, ale nic się nie zmieniło. Ta plotka żyła już swoim życiem i inni konduktorzy i kierownicy zaczęli traktować mnie jak dz...ę. Pozwalali sobie na koszmarne żarty.

Jakie?

Mówili, że chyba mnie mąż kiepsko bzyka, skoro potrzebuję ru..ania w pracy. Że jeśli chcę, to mogę iść z nimi i załatwić sprawę. Podczas jednego z kursów inny kierownik pociągu ciągle naigrawał się z plotki na mój temat. Gdy wychodziłam z przedziału, wziął radio, przez które się komunikujemy i zaczął wsadzać mi je w tyłek i pytać, czy tak lubię. Natychmiast zareagowałam, że to zgłoszę, a on się zaśmiał, że to przecież takie żarty.

To był jedyny raz, gdy zostałaś dotknięta?

Innym razem siedzieliśmy w tzw. drużynie konduktorskiej, pomieszczeniu, gdzie czeka się na kursy i jeden z konduktorów z innej sekcji, którego w ogóle nie znałam, podszedł do mnie, położył rękę na ramieniu i powiedział, że coraz piękniejsze konduktorki przychodzą do pracy, po czym złapał mnie za pierś i zaczął masować. Początkowo mnie zamurowało, ale za chwilę strzeliłam mu w twarz. Wszyscy zamilkli, wyleciał dyspozytor, który pilnuje tam porządku i zapytał, co się stało. Tamten facet przestraszył się, wziął rzeczy i wyszedł.

Która z tych sytuacji byłą do ciebie najgorsza?

Gdy przyszłam do pracy i powiedziałam koledze, że rano byłam u lekarza. On wymyślił sobie, że pewnie u ginekologa i powiedział o tym głośno przy innym konduktorach i kierownikach. Posypały się świńskie komentarze. W końcu ktoś zapytał: "Jakie to uczucie siedzieć na samolociku?" (samolocik - potoczne określenie na fotel ginekologiczny, przyp. red.). Nic nie powiedziałam, a oni cisnęli dalej: "No powiedz, jak się na tym samolociku siedzi? Nie bądź taka!". Odpowiedziałam w końcu, że jak chcą, to mogą iść do lekarza i sprawdzić, ale było mi cholernie… (mojej rozmówczyni łamie się głos). To było cholernie niesprawiedliwe i upokarzające. Przecież mam prawo iść do lekarza!

Czy twoje koleżanki też skarżyły się na takie zachowanie ze strony pracowników kolei?

Myślałam, że może tylko ja tak mam, ale moja koleżanka zakończyła jeden z dyżurów z płaczem. Była dużo młodsza stażem i bardzo nieśmiała. Powiedziała mi, że popełniła błąd podczas kontroli biletów, bo nie zauważyła nieważnej legitymacji studenckiej. Kierownik ma prawo do kontroli wtórnej, a jeśli wykryje błąd konduktorki, może napisać raport i skierować go do naczelnika. Facet wykrył, że ona tę legitymację przeoczyła i powiedział: "Albo będzie seks, albo napiszę raport". Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko popłakała się i odeszła od niego.

Jak w tym wszystkim zachowują się kobiety na wyższych stanowiskach?

Firma jest nieprzychylna kobietom. To mężczyźni zamują najwyższe stanowiska. Tylko raz miałam kontakt z kobietą naczelnik. Rekrutowała mnie jakiś czas temu do pracy i powiedziała wprost – to nie jest miejsce dla kobiet. Dodała, że powinnyśmy raczej zatrudniać się na kasach, a nie w pociągach i że jeśli któraś z nas pójdzie na macierzyński, nie ma do czego wracać. Zostanie zwolniona zaraz po powrocie.

Nie odstraszyło cię to?

Nie, bo ja marzyłam o byciu konduktorką. Jeździsz, podróżujesz, czujesz, że żyjesz. Ale wiesz co, tydzień temu oficjalnie odeszłam z pracy i dopiero od tygodnia czuję, że żyję.

Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta