Blisko ludziPolacy korzystają na reformach papieża Franciszka. Unieważnienie małżeństwa jest łatwiejsze

Polacy korzystają na reformach papieża Franciszka. Unieważnienie małżeństwa jest łatwiejsze

Polacy korzystają na reformach papieża Franciszka. Unieważnienie małżeństwa jest łatwiejsze
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Karolina Głogowska
03.03.2017 11:45, aktualizacja: 03.03.2017 15:05

Mija ponad rok od czasu, gdy papież Franciszek uprościł procedury związane ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa. Co zmieniło się w Polsce od tego czasu? Na pewno to, że coraz więcej Polaków-katolików interesuje się możliwością uzyskania "rozwodu kościelnego". Statystyki kościelne z ostatnich lat wskazują, że rocznie pozytywne wyroki wydaje się w około 2600 sprawach, co stanowi 70 proc. wszystkich wpływających do wniosków. O nieoczywistych podstawach, zgodnie z którymi małżeństwo może zostać uznane za nieważne oraz o zmianach w polskich sądach kościelnych rozmawiamy z adwokatem kościelnym, Michałem Poczmańskim z Kancelarii Kanonicznej.

Stwierdzenie nieważności małżeństwa kojarzy się z mozolnym, trudnym procesem, co zniechęca wiele osób już na starcie. Czy tak jest w rzeczywistości?
Większość kancelarii i poradni działających przy sądach najpierw filtruje sprawy, które faktycznie mają jakiekolwiek szanse i nadają się do procesów. Dużo zależy też od diecezji - niektóre działają szybciej, sprawniej, inne nie. Mozolność procesu to także kwestia samej sprawy. Jeśli jest mało świadków, strony nie są zdyscyplinowane lub jedna z nich nie stawia się na kolejnych rozprawach, to wiadomo, że proces będzie się przedłużał. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem i nie pojawiają się żadne problemy, to proces może trwać około roku - to najkrótszy okres. Najwolniejsze procesy, z jakimi miałem do czynienia, toczyły się nawet pięć, sześć lat. Zdecydowana większość, ta pośrodku, to około dwa, trzy lata.

Papież Franciszek zniósł w ubiegłym roku szereg restrykcji, które utrudniały szybkie procesy. Na czym polegają usprawnienia?
Papież przeprowadził reformę całego postępowania, co prawda nie zmienił podstaw prawnych, ale zmienił tryb prowadzenia procesu. Przede wszystkim nie trzeba już mieć drugiej instancji. Wcześniej musiały być dwa zgodne wyroki. A jeśli w drugim procesie sąd zadecydował, że małżeństwo nie może być jednak unieważnione, to całe postępowanie zaczynało się od początku. Albo strony rezygnowały. Teraz wystarczy jeden pozytywny wyrok. Papież wprowadził również tzw. proces przyspieszony, który jest czasem nazywany procesem 45-dniowym. To instytucja zupełnie wyjątkowa, ale niestety nie słyszałem, aby do tej pory udało się ją zastosować w Polsce.

Kiedy proces 45-dniowy jest możliwy?
Gdy sytuacja jest bardzo oczywista, np. są dokumenty medyczne potwierdzające nieważność małżeństwa, a obie strony się zgadzają. Wówczas może zapaść decyzja, że proces będzie skrócony. Potocznie mówi się o 45 dniach, ponieważ są wyznaczone konkretne terminy, ale w praktyce one nie są do utrzymania. Samo działanie poczty, powiadomienia i oczekiwanie na odpowiedź może zabrać dobry miesiąc.

Sądy kościelne działają opieszale?
Papież Franciszek mówi prostym językiem, trafiającym do ludzi, ale jak zabiorą się za to prawnicy, to okazuje się, że nie jest to takie proste do zrealizowania. Nawet z mojej perspektywy adwokata, któremu zależy na tym, aby pomóc ludziom. Ciężko spełnić te dwa warunki wyznaczone przez papieża, np. to, żeby sprawa była oczywista. Sam słynny kanon 1095, czyli psychiczna niezdolność do wypełnienia obowiązków małżeńskich - to wszystko kwestia oceny. Alkoholizm czy inne uzależnienia ocenia psychiatra lub inny biegły sądowy. Kiedyś miałem sprawę, w której okazało się już po ślubie, że mąż klientki jest homoseksualistą. Próbowałem w tym przypadku zastosować tryb skrócony, ale nie udało się, bo według sądu sprawa nie była na 100 procent oczywista. Brakowało dokumentów na potwierdzenie homoseksualizmu. To małżeństwo prawdopodobnie i tak zostanie unieważnione, ale w normalnym trybie.

*Czy mimo wszystko widać jakieś zmiany w pracy sądów kościelnych? *
Działają szybciej. Są systemy komputerowe, dzięki którym odnalezienie informacji jest łatwiejsze, jest elektroniczny obieg dokumentów, w sądach kościelnych pracuje coraz więcej osób, również świeckich adwokatów i notariuszy. Przez to, że nie potrzeba już wyroku drugiej instancji, spraw jest również dużo mniej.

Ale samo zainteresowanie unieważnieniem małżeństwa wśród Polaków nie spada.
Nawet rośnie. Ja sam dziennie dostaję co najmniej pięć drobiazgowo wypełnionych kilkustronicowych formularzy. Oczywiście nie wszystkie z tych spraw trafią na wokandę. Nie wszyscy ludzie są też psychocznie gotowi na rozpoczęcie procesu kościelnego.

Porozmawiajmy o kanonie 1095. Polacy często nie zdają sobie sprawy z tego, jak jest pojemny. Czy choroba psychiczna musi być zatajona, aby stała się powodem unieważnienia związku małżeńskiego?
Nie. Może być jawna i nie musi być to od razu poważna choroba, ale również jakieś zaburzenie osobowości czy nawet uzależnienie, nałóg, bo to też kwestie psychiczne. Powodem unieważnienia małżeństwa taki problem staje się, gdy utrudnia czy uniemożliwia wykonywanie istotnych obowiązków małżeńskich. Np. kiedy mąż-alkoholik ma problemy z pracą, wydawaniem pieniędzy, ze zdrowiem, przychodzeniem do domu, zajmowaniem się dziećmi, to tych ważnych obowiązków nie wypełnia. Jeżeli w dniu ślubu jedna osoba jest uzależniona od alkoholu, narkotyków, hazardu, nawet rodziców, to możemy mówić o nieważności małżeństwa. Trzeba jednak pamiętać, że musi to być niezdolność do wykonywania obowiązków małżeńskich, a nie niechęć.

Wspomniał pan o uzależnieniu od rodziców jako możliwej przesłance do unieważnienia małżeństwa. W jaki sposób można to udowodnić?
To rzeczywiście trudne, zwłaszcza że jedna ze stron może w ogóle nie mieć świadomości takiego uzależnienia, tylko nazywać to dobrym kontaktem z mamą. Jeśli jednak są świadkowie, jest dużo przykładów, które potwierdzają uzależnienie, jest opinia biegłego psychologa, to mamy już konkretne podstawy. Np. kiedy z każdą drobnostką syn biega do matki, konsultuje z nią wszystkie decyzje, zmienia je bez zgody i wiedzy żony, to takie małżeństwo nie może dobrze funkcjonować i nie będzie to związek kobiety i mężczyzny, tylko kobiety, mężczyzny i teściowej. Warto mieć oczywiście zażyłe relacje z rodzicami, dbać o nich, odwiedzać, pomagać, ale jest cienka linia, po której można stwierdzić uzależnienie. Tak samo przekroczenie pewnej granicy będzie decydowało o tym, że małżeństwo można unieważnić ze względu na uzależnienie od alkoholu, hazardu czy seksu. Kanon 1095 jest bardzo szeroki, a w dodatku otwarty. Do tego stopnia, że jeśli psychiatrzy za miesiąc zdefiniują nowe zaburzenie, to ono również do niego trafi.

Czy bezpłodność, która jest coraz częstszym problemem polskich par, może być powodem stwierdzenia nieważności małżeństwa?
To zależy. W ostatnich latach coraz raz częściej słyszymy o wazektomii - zarówno po stronie mężczyzn, jak i kobiet. To niezwykle skomplikowana sprawa i nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy prowadzi ona do "rozwodu kościelnego". Ciekawy casus opracował kiedyś mój promotor: czy 80-latkowie mają ważnie zawarte małżeństwo? Oni przecież już raczej nie są płodni, ale mogą wziąć ślub. Moim zdaniem ich małżeństwo będzie ważne, bo parafrazując przysłowie - „Człowiek strzela, pan Bóg kule nosi”. Może zdarzyć się cud i nawet 80-latkom urodzi się dziecko. Gdyby bezpłodność była zatajona przed ślubem, to mogłoby być ewentualną podstawą, ale też trzeba zbadać tę kwestię dokładniej: czy jedna strona faktycznie świadomie okłamywała partnera, a druga wyraźnie informowała, że bardzo chce mieć dzieci."

Czy zdarza się, że jeden z małżonków czuje się obwiniany za rozpad małżeństwa i niechętnie współpracuje podczas procesu?
Przede wszystkim nie mówimy tu o pojęciu winy. Wina występuje w procesie cywilnym. W procesie kościelnym mówimy, że podstawa prawna występuje po którejś stronie. Co do współpracy, to bywa oczywiście różnie. Jeżeli małżonkowie rozstają się bez konfliktów, to są w stanie się dogadać, pomóc sobie, nawet jeśli na unieważnieniu małżeństwa zależy tylko jednej ze stron. Zauważam jednak, proszę nie odebrać tego negatywnie, że częściej kobiety bywają mściwe i nie chcą pomóc byłemu mężowi. Ale też nie bez powodu. Jeśli taka kobieta poświęciła mężczyźnie całe życie, a on np. zdradzał ją, czy źle traktował, to nic dziwnego, że nie będzie chętnie współpracować na procesie, nawet jeśli unieważanienie małżeństwa byłoby jej na rękę.

Czy sąd kościelny może wydać pozytywny wyrok, nawet jeśli jedna ze stron nie zgadza się na unieważnienie małżeństwa?
Oczywiście. Sąd może podjąć decyzję pozytywną zarówno, gdy jedna ze stron próbuje udowodnić, że przesłanek do nieważności nie ma, jak i wówczas, gdy w ogóle nie zjawia się na procesie. W takich przypadkach jest oczywiście dużo trudniej i proces przebiega wolniej, ale nie jest to sprawa przegrana. Sędzia może podjąć decyzję, kiedy ma tzw. pewność moralną, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (359)
Zobacz także