Poradniki - pomagają czy szkodzą?
Czy poradniki rzeczywiście pomagają? Czy takie książki mają sens? Czy to dobrze, że jest ich tak wiele? Jaka rolę spełniają? Czy zastępują terapię lub poradnictwo psychologiczne? Kto je czyta i dlaczego? Poznaj odpowiedzi na te pytania...
Jakiś czas temu uczestniczyłam w konferencji na temat „Czy poradniki rzeczywiście pomagają?”. Konferencja była zainspirowana, pojawiającą się coraz większą ilością najrozmaitszych książek, książeczek, kieszonkowych poradników psychologicznych i pseudo-psychologicznych na tematy typu: „Jak zarobić milion?”, „Jak być szczęśliwym?”, „Jak pokonać nieśmiałość”, „Jak bronić własnych racji?”, „Jak kochać i być kochanym?”, „Jak stać się pewnym siebie?" ,„Jak zaakceptować swoje ciało?" itd.
Sporo dyskusji toczyło się szczególnie wokół poradników o optymizmie, typu: „Jak myśleć pozytywnie?” „ Sztuka optymizmu” itd. Okazało się, że wśród przybyłych tam osób, sporo z nich dało się uwieść filozofii optymizmu. Świadczą o tym nie tylko nakłady takich poradników lub ich miejsca na liście bestsellerów, ale ogromne zainteresowanie i chęć zdobycia wiedzy na temat, jak w życiu być szczęśliwym optymistą.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Poradniki szczególnie zdawały się być interesujące dla ludzi, którzy cierpieli z powodu niskiego poczucia własnej wartości, ludzi nie usatysfakcjonowanych swoimi związkami, albo dla tych, którzy pragnęli szybkiej kariery i dużych pieniędzy.
Zdawało mi się, że ci ludzie ulegli powszechnej opinii, mówiącej, że optymista to ktoś, kto zawsze tryska dobrym humorem, pozytywną energią, wszystko życiu mu się udaje, nie ma porażek, zawsze się uśmiecha i generalnie ma „farta”.
Poza zwolennikami poradników o optymizmie, byli też zagorzali ich przeciwnicy. Twierdzili oni, że samo pozytywne myślenie nie uzdrowi związku, nie sprawi, że nagle będziemy się pławić w luksusie i nie sprawi, że w życiu będą czekały nas tylko same sukcesy. Osoby te uważały, że nic nie zastąpi ciężkiej pracy na drodze zawodowej lub psychoterapii w przypadku problemów rodzinnych. Techniki typu: "Jeśli chcesz coś osiągnąć, to powtarzaj codziennie, że Ci się uda” uznali za naciągane.
Z kolei zwolennicy „pozytywnego myślenia" przekonywali, że powtarzanie sobie pokrzepiających zapewnień, w stylu: „ Jestem szczęśliwy”, „Osiągnę sukces” pomaga w życiu i sami po sobie widzą efekty tego typu przekonań. Co ciekawe, z psychologicznego punktu widzenia, postawa typu „uda mi się w życiu” może być wyrazem optymizmu, ale optymizm w swej istocie jest czymś głębszym.
Jak twierdzi, profesor psychologii Martin Seligmann „Po dwudziestu latach badań naukowcy zrozumieli, co ma dla optymizmu podstawowe znaczenie. Jego podstawą nie są pozytywne frazesy ani wyobrażenia zwycięstw, ale sposób myślenia o przyczynach tego, co się nam przydarza. Każdy z nas ma pewne sposoby myślenia o przyczynach swoich sukcesów i niepowodzeń. Jest to cecha osobowości, którą nazywam "”.
Ten styl wyjaśniania naszych osiągnięć lub porażek to właśnie optymizm. Optymizm polega w swojej istocie, nie na bezmyślnym powtarzaniu pewnych przekonań, ale na specyficznym wyjaśnianiu tego, co nas w życiu spotyka.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Kolejnymi wątkiem na konferencji były zagadnienia, dotyczące pytań stawianych przez słuchaczy: Czy poradniki rzeczywiście pomagają? Czy takie książki mają sens? Czy to dobrze, że jest ich tak wiele? Jaka rolę spełniają? Czy zastępują terapię lub poradnictwo psychologiczne? Kto je czyta i po co?
Ludzie bardzo emocjonalnie i żywo włączali się do dyskusji. Atmosfera była naprawdę gorąca. Każdy inaczej odpowiadał na te pytania, ale myślę, że generalnie można było zauważyć cztery grupy ludzi:
- Osoby głęboko przekonane o rzeczywistej pomocy, jaka płynie z poradników.
- Osoby, które je czytają, ponieważ chcą w ten sposób rozwijać się duchowo.
- Osoby, które nie znajdują w nich cennych porad dla siebie. 4. Osoby, które uważają, że czytanie tych „porad” to strata czasu.
Osoby z pierwszej grupy były przekonane o realnej pomocy, jaka płynie z poradników mówili: „ Dzięki poradnikom uczę się, jak radzić sobie, ze swoimi wadami” komentował młody menadżer, „ Czytając takie książki, zyskuję konkretne porady, co i jak mam robić w trudnych momentach mojego życia, a dokładnie jak mam się pogodzić ze zdradą męża” mówiła młoda mężatka, „Dobrze że są takie poradniki, bo wiem, jakie zabawy mogę podsunąć mojemu dziecku” dodała mama 3 letniego chłopca.
Osoby z grupy drugiej, można zaliczyć do tych, które chciały rozwijać się duchowo i pragnęły poszerzyć swoją samoświadomość. Uważali oni bowiem, że „Czytając takie książki mam świadomość, że pracuje nad sobą, rozwijam się, nie stoję w miejscu,”, „ Czytam, bo uważam, że zawsze dowiem się czegoś nowego, poznam jakiś punkt widzenia na daną sprawę, a nawet jak napotkam znane mi już rady, to zastanawiam się, czy rzeczywiście je stosuję”, „Kupuję poradniki, bo lubię się w siebie zagłębiać”.
Owszem można wsłuchiwać się w siebie, bo wtedy lepiej poznajemy samych siebie, ale nie łudźmy się, że przez samopoznanie się zmienimy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Osoby z grupy numer trzy nie znajdowały w przeczytanych poradnikach, zbyt wielu cennych porad. Komentowały to w następujący sposób: „Przeczytałam już chyba ze 20 takich książek, ale jakoś moje życie się nie zmieniło”, „ Jak też tak mam, czytam, ale jakoś te porady wydają mi się naiwnie, proste i nic nie dające ” , „No tak, zawsze można sobie tłumaczyć, że coś jest za proste, to jak z czytaniem Pisma Świętego w Kościele, niby wszyscy znają czytania, ale mało kto bierze sobie tę naukę do serca” dodała młoda kobieta przed 30-stką.
Ostania grupa była w zdecydowanej opozycji wobec trzech powyższych. Ludzie Ci głośno przekonywali, że czytanie takich „porad” to zupełna strata czasu: „Kto kupuje takie książki?!”, „To głupoty, pisane przez jakiś pseudo-naukowców”. Opozycja doprowadziła do zagorzałej dyskusji, a nawet kłótni wśród obecnych tam uczestników. Pod koniec konferencji część osób uznała, że poradniki raczej pomagają i doradzają jak żyć, ale nie rozwiązują poważniejszych problemów psychologicznych.
Podsumowując uważam, że to jak wykorzystamy dany poradnik zależy od naszej motywacji, możemy z niego skorzystać lub uznać podane tam rady za bezsensowne. Dziś bowiem musimy się także nauczyć rozeznania i wybierania: co czytać. Jest bowiem sporo bezwartościowych książek, ale jest też dużo przydatnych poradników natury psychologicznej.
Owszem nie zastąpią one bezpośredniej pomocy psychologicznej, ale są ludzie, którym przeczytanie poradnika pomoże rozwiązać jakiś problem. Kiedy mamy jednak poważniejsze problemy, wówczas lepiej będzie jeśli poszukamy fachowej konsultacji lub pomocnej dłoni. Czasami też, jak powiedział na koniec konferencji pewien pan: „ Nie zawsze chodzi o profesjonalną pomoc terapeuty. Czasem chodzi o wsparcie od męża, żony, przyjaciela. Może zbyt często dziś odsyłamy ludzi do specjalistów, kupujemy poradniki, zamiast udzielić drogiej osobie pomocy na naszą miarę?”
Izabela Kielczyk
Psycholog biznesu, coach wyższej kadry menadżerskiej.
Współwłaściciel firmy szkoleniowej LABEL Sp. z o.o.