Przestaw się na slow life
Czy często zdarza ci się nerwowo wciskać klakson, gdy kierowca przed tobą rusza zbyt wolno? Czy wyskakujesz z łóżka z przekonaniem, że znowu masz za mało czasu i na pewno się spóźnisz?
Czy często zdarza ci się nerwowo wciskać klakson, gdy kierowca przed tobą rusza zbyt wolno? Czy wyskakujesz z łóżka z przekonaniem, że znowu masz za mało czasu i na pewno się spóźnisz? Czy przeklinasz w duchu dostawcę Internetu, gdy strona ładuje się zbyt długo? Więcej, szybciej, jeszcze tylko trochę, jeszcze dasz radę… Czy nie pora więc zastanowić się: „do czego się tak naprawdę spieszę?”
Jak na ironię to, co jest domeną współczesności, na co tak uparcie pracowaliśmy i z czego byliśmy dumni, stało się naszym przekleństwem. Nauczyliśmy się szybko działać, decydować, myśleć. Kupujemy coraz szybsze samochody, korzystamy z coraz szybszego łącza internetowego, wybieramy kompleksowe usługi „tu i teraz załatwisz wszystko”. Spożywamy śniadanie słuchając wiadomości, czytamy gazetę oglądając film. Naczynia w zmywarce, pranie w suszarce, zachwalamy ubrania, których nie trzeba prasować. Wszystko po to aby zaoszczędzić jak najwięcej czasu, na którym przecież tak bardzo nam zależy i którego jednocześnie wciąż nam brakuje. Im bardziej się spieszymy, tam bardziej jesteśmy spóźnieni, im szybciej działamy, tym więcej mamy zaległości. Gdzie tu sens? Dlaczego tak ciężko jest żyć w pędzie i jak nauczyć się zwalniać?
W sondażu przeprowadzonym przez TNS OBOP, w którym wzięło udział 1005 mieszkańców Polski w wieku powyżej 15 lat, zbadano społeczne oceny tempa życia. Największy wpływ na ocenę tempa życia, jak się okazuje, ma przede wszystkim wiek. Ponad połowa ludzi w wieku od 15 do 29 lat (52 proc.) deklaruje, że tempo życia jest „w sam raz”, odpowiada im moda oraz zmiany obyczajów. Zdecydowanie więcej takich odpowiedzi udzielają mieszkańcy dużych miast. W pozostałych kategoriach wiekowych przeważa opinia, że tempo życia jest „za szybkie”. Im niższa grupa wiekowa, tym większa aprobata w stosunku do zmian obyczajów. 48 proc. badanych, w wieku od 15 do 19 lat, wyraziło sympatię dla zmian, tylko 12 proc. oceniło zmiany krytycznie. Młodzi ludzie żyją więc, pracują i spędzają czas wolny szybko i aktywnie, będąc jednocześnie zadowolonymi z takiego trybu życia. Z czasem jednak nasza ochota na zmiany maleje. Czy szybkie tempo życia zaczyna nas męczyć? A może nudzić?
Profesor antropologii kulturowej Waldemar Kuligowski, w wywiadzie dla Zwierciadła podkreśla, że to właśnie technologia sama w sobie stała się przekazem, korzystamy z niej przecież właściwie od rana do wieczora. „Ona nas uwodzi, zniewala, zaczarowuje, a w istocie jest komunikatorem banału, zbędności. Przez to, że jesteśmy stale dostępni, znika wydzielony, świąteczny, osobny czas wolny. Większość z nas żyje w stanie nieustannej gotowości, ale do przekazania mamy niewiele.”
Technologia jest dla nas fascynująca, zauważamy i odczuwamy jej zalety, chcemy więc więcej, chcemy lepszej jakości i dłuższego działania. Początkowo delektujemy się możliwościami oferowanymi nam przez współczesny świat, z czasem natłok informacji zaczyna nas jednak po prostu męczyć. Nie chce nam się odpowiadać na sms-y, rozmowy z przyjaciółmi ograniczamy do kilku zdań na czacie, e-booki zastąpiły półkę z książkami. Denerwujemy się na zakłócenia w oglądanym filmie, przestoje w dostawie prądu, wyładowaną baterię w telefonie. Wszystko w imię oszczędzania czasu, przecież tak bardzo go pragniemy.
POLECAMY:
W efekcie podejmowanym przez nas czynnościom towarzyszy nieodłączny pośpiech, który z kolei rodzi stres. Stresujemy się, że nie możemy z czymś zdążyć, że działamy zbyt wolno, że nie udaje nam się osiągnąć celu w określonym terminie. Szybkie tempo utrzymujemy również w domu, tam też nie ma czasu na odpoczynek i chwilę przerwy w codziennym biegu. Zabawę z dzieckiem zastępujemy telewizorem z ulubioną bajką, komputerem, nową grą. W tym czasie przyrządzamy posiłek, często z gotowych półproduktów, w tych czasach mało kto ma przecież czas na gotowanie. Obiad czy kolację spożywamy oglądając ulubiony program, szkoda nam nie wykorzystać wolnej chwili. Ze zniecierpliwieniem usypiamy dziecko, rozważając w myślach, co jest bardziej potrzebne – prasowanie czy przygotowanie projektu do pracy.
Urlop? Dziękuję, nie mam czasu!
Z nadzieją odliczamy dni do urlopu, przekonani, że nareszcie odpoczniemy. W piątek po południu radośnie zamykamy za sobą drzwi, kompletnie nie przejmując się trzema segregatorami, które ze sobą zabieramy, aby „w wolnej chwili” popracować. Co się dzieje, gdy zaczyna się nasz upragniony urlop?
Część z nas pierwszego dnia błogo wyleguje się w łóżku, szczęśliwi, że w końcu udało nam się wyspać. Beztroska szybko jednak ustępuje miejsca napływającym do głowy myślom o domowych zaległościach. Ruszamy więc, wzdychając, ile to rzeczy mamy na głowie i przeklinając nawał spraw do załatwienia. A zaległości zwykle jest sporo, w końcu kiedy jest czas na porządne wysprzątanie domu i załatwienie spraw urzędowych, jeśli nie w czasie urlopu? I tak mijają dni, za to kiedy nadchodzi weekend z przerażeniem odkrywamy, że połowa urlopu już za nami i nawet nie było czasu, aby odpocząć.
Część urlopowiczów z radością planuje fantastyczne wczasy poza domem. Tu jednak czyha na nas kolejna pułapka – ilość atrakcji turystycznych sprawia, że miotamy się od jednej propozycji do drugiej, nie wiemy co wybrać, a wypada zobaczyć jak najwięcej. Drugiej okazji w najbliższym czasie przecież nie będzie, warto więc wykorzystać wolne chwile. W efekcie wiele rzeczy robimy bez przekonania, „bo tak wypada” i „szkoda nie zobaczyć”. A wieczorem padamy ze zmęczeniem na łóżko i zasypiamy nie dokończywszy nawet kieliszka wina, które „mieliśmy sobie na urlopie z przyjemnością popijać”.
Szkoda zdrowia
Szybkie tempo stało się dla nas zupełnie normalne, taki przyjęliśmy sposób na życie. Tak się teraz funkcjonuje: w pracy i w domu. Na pocieszenie powtarzamy sobie, że lepiej jest wieść przyjemne i krótkie życie niż życie długie, ale nudne. Priorytety zmieniają się jednak, gdy rzeczywiście zaczynamy odczuwać dolegliwości prowadzonego przez nas trybu życia.
POLECAMY:
Konsekwencją szybkiego tempa działania jest przecież stres, który zaczynamy odczuwać coraz boleśniej. Coraz częściej rezygnujemy z posiłków, a jeżeli znajdujemy czas na zjedzenie obiadu, nie wystarcza go już na przyrządzenie pełnowartościowego dania – korzystamy więc z popularnych fast-food’ów. Pojawiają się dolegliwości żołądkowe, bóle głowy, spadek energii. Stres i obowiązki nie pozwalają nam zasnąć, organizm nie jest w stanie funkcjonować więc na wysokich obrotach. Wymagamy jednak od niego wciąż tyle samo, dajemy z siebie coraz więcej, cały czas kosztem naszej formy.
Przyspiesza się proces starzenia, pogarsza się stan naszej skóry i włosów. Zaniedbujemy profilaktyczne badania, odwołujemy kontrolne wizyty u lekarza, za to częściej się przeziębiamy i jakoś tak wolniej działamy. Coraz trudniej nam myśleć pozytywnie, coraz mniej mamy pomysłów, więcej za to chwil zwątpienia, smutków i łez. Polska jest drugim krajem w Europie pod względem liczby popełnianych samobójstw.
Nie tak szybko…
Z jednej strony wydawałoby się, że przymus szybkiego działania pochłonął nas bez reszty, z drugiej coraz więcej pojawia się ruchów, szkół i grup propagujących slow life. Zaczyna nam brakować smaków, zapachów, rozmów, pięknych widoków. Zaczynamy dostrzegać, że życie przelatuje nam między palcami, że chcemy osiągnąć wszystko, a w efekcie nie dostajemy nic. Miotamy się pomiędzy kolejnymi zobowiązaniami, łykamy kolejne tabletki, wypijamy kolejny napój energetyczny. Zaczynamy rozumieć, że Internet nie zastąpi spojrzenia w oczy, włączony telewizor nie zastąpi bajki czytanej na dobranoc, a wyjazd do galerii handlowej nie zastąpi wycieczki za miasto. Zaczynamy rozumieć, że chwil, które przeminęły, które zupełnie świadomie przegapiliśmy, nigdy już nie odzyskamy.
Slow life to ograniczenie prędkości, które narzucamy na nasze codzienne tempo. To sposób na życie, który zakłada że możemy intensywnie czuć i przeżywać w każdej chwili, musimy tylko umieć powiedzieć sobie „zwolnij”. Musimy zrozumieć, że nie ma sensu dążyć za wszelką cenę do kolejnego awansu, droższego samochodu, lepszego statusu, z nieodłącznym uczuciem napięcia. Czy rzeczywiście będzie okazja aby się tym nacieszyć?
Życie toczy się przecież codziennie, nie tylko w dni wolne od pracy, nie ma więc powodu, aby rezygnować z przyjemności i odkładać marzenia. Małe codzienne radości, czas poświęcony bliskim oraz troska o własne zdrowie i zadowolenie dodadzą energii i rozszerzą przez to możliwości. Życie nie polega przecież na ciągłym oczekiwaniu na odpowiedni czas i warunki, niewykorzystane okazje przemijają. Zatrzymaj się więc i zastanów – czego tak naprawdę chcesz? I czy to rzeczywiście twoje pragnienia? A potem tak zwyczajnie, bez pośpiechu, zdecyduj, jak chcesz żyć. I zacznij tak żyć.
(dja/sr)