Blisko ludziPrzez lata ją molestował, potem odprowadził do ołtarza

Przez lata ją molestował, potem odprowadził do ołtarza

Przez lata ją molestował, potem odprowadził do ołtarza
Źródło zdjęć: © Daily Mail - screenshot
Magdalena Drozdek
16.10.2015 14:26, aktualizacja: 16.10.2015 14:46

Tina Southern miała zaledwie 9 lat, kiedy rozpoczął się jej koszmar. Partner matki wielokrotnie ją molestował, aż wreszcie brutalnie zgwałcił. Przez lata bała się komukolwiek powiedzieć o tym, przez co przechodzi. Oprawca w dniu jej wymarzonego ślubu siłą postanowił odprowadzić ją do ołtarza.

Tina Southern miała zaledwie 9 lat, kiedy rozpoczął się jej koszmar. Partner matki wielokrotnie ją molestował, aż wreszcie brutalnie zgwałcił. Przez lata bała się komukolwiek powiedzieć o tym, przez co przechodzi. Oprawca w dniu jej wymarzonego ślubu siłą postanowił odprowadzić ją do ołtarza. Swoją historię opowiedziała dopiero teraz.

50-letnia dziś Tina Southern z Essex w Wielkiej Brytanii przez lata ukrywała to, co działo się za drzwiami jej dziecięcego pokoju. Wszystko zaczęło się, gdy miała 9 lat. Jej matka rozstała się z mężem i zaczęła spotykać się z Brianem Fairchildem, mężczyzną, który był uważany za filar lokalnej społeczności. -Wszyscy go kochali – przyznała w jednym z wywiadów. W ciągu dnia był bohaterskim strażakiem, ratował ludzi, wieczorami, gdy nie było świadków, molestował dziewczynkę.

Z każdym kolejnym dniem czuł się bardziej bezkarny, a nastolatka bała się komukolwiek powiedzieć o swoim koszmarze. Gdy miała 12 lat brutalnie ją zgwałcił.

- Nic nie powiedział i zachowywał się potem jakby nic się nie wydarzyło. Byłam zbyt przerażona, by komuś o tym powiedzieć. Myślałam, że wyślą mnie do ośrodka, i że nikt mi nie uwierzy. Był strażakiem, bohaterem, który ratuje życia. Moje niszczył i modliłam się, by matka mnie od niego uwolniła – mówi w wywiadzie dla „Daily Mail”.

Matka dziewczynki nie wiedziała, jak traktuje jej dziecko Fairchild. Nigdy nie miały dobrych kontaktów. Wreszcie niczego nie świadoma kobieta, poślubiła oprawcę swojego dziecka. Mężczyzna adoptował Tinę. Dopiero gdy miała 19 lat wyrwała się z toksycznego domu. Poznała Martina, za którego niedługo później postanowiła wyjść za mąż.

Martin poznał jej historię miesiąc przed ceremonią. – Dorastał w normalnej, kochającej rodzinie i nie potrafił zrozumieć, jak ktoś może być aż tak chory. Nie chciał zapraszać ojca na nasz ślub, ale czułam, że nie mam innego wyjścia. Dla pozostałych wciąż był bohaterem. Jak miałam zakazać mu przyjścia na ślub? Musiałabym powiedzieć wszystkim, co mi robił przez te wszystkie lata. Na to nie byłam gotowa – przyznaje po latach kobieta.

Podczas ceremonii Fairchild postanowił, że odprowadzi swoją przyszywaną córkę do ołtarza.

- Złapał mnie za rękę i puścił oczko. Czuł się jak pan młody. Przez cały czas ściskał moją talię i szczerzył się do zdjęć – dodaje.

Tina i Martin doczekali się trójki własnych dzieci. Pewnego dnia jej młodsza córka powiedziała, że dziadek „dziwnie” ją przytulił, ale nic złego się nie wydarzyło. To skłoniło kobietę do opowiedzenia swojej historii na policji, by żadna inna dziewczynka w rodzinie nie przeżyła tego co ona.

Fairchild nie od razu odpowiedział za swoje czyny. Pierwsze śledztwo zostało umorzone z braku dowodów. Dopiero w listopadzie 2014 roku postawiono go przed sądem. Kilka tygodni temu mężczyzna został skazany na 14 lat pozbawienia wolności. Jej matka pozostała wierna mężowi i nie uwierzyła córce.

- Kiedy wreszcie usłyszałam słowo „winny”, rozpłakałam się. Myślałam, że nigdy nie doczekam się tego dnia. W końcu po tylu latach zdjął maskę i znalazł się za kratami, gdzie jest jego miejsce. Teraz mogę zacząć nowe życie. Chcę uświadamiać inne ofiary przemocy seksualnej, by nigdy się nie poddawały – mówi Tina.

md/ WP Kobieta