Rozwiodłam się - co dalej?
Rozstajemy się, gdyż przez dłuższy czas nie umiemy sobie poradzić z kryzysem, nie potrafimy ze sobą rozmawiać i rozwiązywać piętrzących się konfliktów. Gdy problemy wciąż mnożą się lub potęgują, małżonkowie tracą siły i wiarę w to, że można jeszcze coś razem zbudować.
06.08.2012 | aktual.: 07.08.2012 12:03
Rozstajemy się, gdyż przez dłuższy czas nie umiemy sobie poradzić z kryzysem, nie potrafimy ze sobą rozmawiać i rozwiązywać piętrzących się konfliktów. Gdy problemy wciąż mnożą się lub potęgują, małżonkowie tracą siły i wiarę w to, że można jeszcze coś razem zbudować.
Gdy we wspólne życie wkrada się mnóstwo niechęci, agresji, żali i pretensji, a nawet nienawiści, nie ma już powodów, dla których ludzie dostrzegaliby sens bycia dalej małżeństwem i utrzymania rodziny. Podejmują decyzję o rozwodzie, nie widząc szans na inne wyjście z sytuacji, która staje się nie do zniesienia. Nie chcą już znosić bólu jaki sobie zadają, nie radzą sobie z poczuciem osamotnienia i pustki, jakich doświadczają. Nie są w stanie dłużej tolerować destrukcyjnych zachowań, gdy np. jedna ze stron jest uzależniona od alkoholu, hazardu czy seksu.
Gdy już złożą pozew o rozwód w sądzie, oddając najczęściej swoje sprawy w ręce pełnomocników prawnych, na ogół są przekonani, że jest to jedyne dobre rozwiązanie w sytuacji porażki, jakiej doświadczyli w małżeństwie. Nawet, gdy korzystają wtedy z mediacji, to na ogół nie chcą już rozmawiać o możliwości ratowania związku, tylko o tym, jak godnie się rozstać, jak sprawować opiekę nad dzieckiem, jak podzielić majątek czy spłacić wspólnie zaciągnięte kredyty.
Czasem jednak pojawia się szansa na to, aby jeszcze spróbować odbudować związek, gdy oboje zobaczą to jako inny niż rozwód sposób poradzenia sobie z kryzysem. Gdy z pomocą neutralnego i bezstronnego mediatora skłóceni małżonkowie zaczynają na nowo słuchać się wzajemnie i rozumieć, co mówią do siebie i jakie są ich potrzeby odnośnie budowania relacji, pojawia się znowu nadzieja na to, że można wspólnie poradzić sobie z trudnościami. Na pewno nie jest łatwo budować na zgliszczach, ale z pewnością jest to możliwe i gdy już zapada wspólna decyzja, że można zacząć na nowo, znajdują się siły i sposoby, aby ten cel zrealizować.
Gdy sprawa rozwodowa została już wszczęta, znacznie trudniej jest wrócić do tego, aby zobaczyć jakieś możliwości powrotu do siebie. Cała energia skupia się wtedy na tym, aby zakończyć to, co wciąż doskwiera, jest niszczące, trudne i odbiera siły życiowe. Proces rozstania, nawet jeśli ludzie są pewni swojej decyzji, nie mija jednak bezboleśnie. Bez względu na to, czy małżonkowie wspólnie decydują o rozstaniu, czy też podejmuje decyzję jedna ze stron, rozwód jest dotkliwym przeżyciem dla każdego z nich. Trzeba przeżyć i wyrazić trudne emocje, poradzić sobie z porażką, odtrąceniem, odrzuceniem, z atakami i krytyką drugiej strony godzącą w poczucie własnej wartości, ułożyć sobie wszystko na nowo.
Rozstanie, a też związana z nim sprawa rozwodowa, pociągają za sobą wiele uciążliwych emocji, negatywnych myśli. Trudno jest wtedy racjonalne spojrzeć na sytuację i znaleźć sposób na to, aby dać sobie szansę na spokój wewnętrzny i nowe życie. Zależy to tylko od nas, jak długo i jak bardzo będziemy w tym tkwić.
Podczas rozwodu pojawiają się tendencje do myślenia, że spotkała nas tragedia na miarę końca świata. Jeśli byliśmy bardzo związani z partnerem, który odszedł, możemy mieć poczucie, że wraz z jego utratą wali się całe nasze życie. A tak nie jest. Warto przeprowadzić racjonalną kalkulację strat i zysków – co konkretnie tracę, a czego nie. Taka analiza zazwyczaj pozytywnie zaskakuje, bo uprzytamniamy sobie, że nawet jeśli coś utraciliśmy, to wiele cennych rzeczy przecież pozostaje z nami, np.: nasze predyspozycje, talenty i umiejętności, nasze wykształcenie i doświadczenie życiowe oraz zawodowe, przyjaciele itd.
Często sytuacje trudne (a taką jest rozwód) pomagają wręcz uruchomić swój własny potencjał - zapomniane czy odłożone na bok możliwości i umiejętności. Aby nie tkwić w rozżalaniu się nad sobą i rozpamiętywaniu swojego ciężkiego losu, warto konkretnie i w miarę obiektywnie ocenić aktualną sytuację, własne zasoby i możliwości. Dobrze jest uświadomić sobie od kogo i jakiego wsparcia możemy oczekiwać. Ważna jest też analiza, w jakich obszarach w różnych aspektach naszego życia jesteśmy niezależni, a w których nie.
Rozwód można potraktować jako dramat, wzmacniać tendencje do negatywnego myślenia o sobie i pogrążyć się na długi czas w poczuciu klęski i rozpaczy. Ale nie musi tak być. Wszystko zależy od tego, jak sami postrzegamy tę lekcję życiową. Można w niej przecież zobaczyć szansę na pozytywną zmianę. Dostrzec, że nasze życie i jego jakość zależą od nas samych i wznieść się na poziom, który nam odpowiada i którego pragnęliśmy od lat. Ważne jest też to, żeby nie myśleć o sobie i o byłym partnerze w kategoriach winy, nie tkwić w osądzaniu, mnożeniu oskarżeń, gdyż blokuje to naszą pozytywną energię do budowania nowego życia według cenionych przez nas wartości i zasad.
Alicja Krata– mediator; trener, superwizor; Prezes Zarządu Fundacji MEDIARE: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości, w ramach której prowadzi coaching oraz warsztaty dla osób i par, które chcą budować dobre relacje, dialog i współpracę, tworzyć szczęśliwe związki.
(akr/bb)