Blisko ludziSamotność we dwoje

Samotność we dwoje

Samotność we dwoje
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
22.10.2009 17:05, aktualizacja: 22.06.2010 11:43

Samotność bolesna jest szczególnie wtedy, kiedy odczuwamy ją będąc z osobą, która powinna nas rozumieć i wspierać.

Samotność nie oznacza braku ludzi wokół nas, ale niemożność wejścia z nimi w bliskie, serdeczne relacje. Bolesna jest szczególnie wtedy, kiedy odczuwamy ją będąc z osobą, która powinna nas rozumieć i wspierać.

Bycie samemu to nic złego, samotność bywa potrzebna, a nawet przyjemna. Kiedy zostajemy sami ze sobą, mamy czas, żeby odpocząć, przemyśleć spokojnie swoje problemy, a czasami poczytać, posłuchać muzyki, czy po prostu posiedzieć w ciszy. Na dobrą samotność decydujemy się sami, pożądamy jej i cieszymy się nią, zła przychodzi niepożądana i nie potrafimy sobie z nią poradzić.

Powoduje, że czujemy się odrzuceni, niepotrzebni, tracimy poczucie bezpieczeństwa. Kiedyś była obok nas bliska osoba, teraz siedzi ktoś zupełnie obcy. Zastanawiamy się: „Jak to się stało, że człowiek, które tak bardzo kochałam, z którym mogłam przegadać kilka godzin, dziś nie ma mi nic do powiedzenia, nie wiem, co czuje i myśli?”

Narodziny samotności

Na początku związku jesteśmy sobą zainteresowani, uważni, wiele moglibyśmy zrobić, żeby być razem. Zapominamy, że związek nie jest nam dany raz na zawsze, ale jeśli nie będziemy o siebie dbali, to zgaśnie. Tymczasem rano nie mamy czasu na rozmowy, bo dzieci trzeba odprawić do szkoły i lecieć do pracy.

Potem czekają nas obowiązki domowe, wieczorem jesteśmy zmęczeni i marzymy już tylko o śnie. Czasu wystarcza nam tylko, żeby przedyskutować z partnerem co najwyżej sprawy związane z dzieci i domem. Nie mówimy sobie, co czujemy i czego pragniemy. I w pewnym momencie mijamy się już między kuchnią, a przedpokojem.

Dlaczego ludzie, którzy się kochali, stają się dwiema samotnymi wyspami? Powodów może być kilka. Jednym z nich są wzorce wyniesione z domów. Jeśli nie doświadczyliśmy w nim uwagi, bliskości i zrozumienia, to możemy mieć problemy z okazywaniem tych uczuć w swoich związkach.

Innym powodem jest oczekiwanie, że zawsze będzie już tak, jak na początku związku i nie trzeba wkładać w to żadnego wysiłku. Partnerzy myślą: Przecież się kochamy, więc na wieki będziemy razem. A z czasem czują się rozczarowani, że ona już nie dogadza mu jak kiedyś, a on nie pomaga jej w domu, nie przynosi kwiatów i nie prawi komplementów. Licytują się, co kto robi dla rodziny i oboje czują się poszkodowani. Jednocześnie nie potrafią wyrazić swoich uczuć. Obrażają się i oczekują, że partner domyśli się, o co im chodzi.

Rozpoznać pierwsze symptomy

Ważne jest, żeby rozpoznać początkowe objawy kryzysu. Czerwone światło powinno zapalić się nie wtedy, kiedy obojętnie przechodzimy obok siebie, ale w momencie pierwszych kłótni o porozrzucane skarpety i cichych dni. Wtedy jednak wydaje nam się, że jeszcze nic złego się nie dzieje, że takie momenty to w związku rzecz normalna.

Tylko, że trudnych chwil jest coraz więcej, a w pewnym momencie przeważają. I w końcu w ogóle przestajemy ze sobą rozmawiać. Coraz częściej uciekamy ze związku i domu, w którym nikt na nas nie czeka. Okazuje się, że mamy nawał pracy, wyjazdy służbowe, a tak naprawdę szukamy okazji, żeby nie wracać do tej pustki. Warto poszukać pomocy specjalistów, kiedy widzimy, że już coraz trudniej nam się porozumieć, że coraz częściej szukamy odskoczni i ucieczki.

Tymczasem bycie w związku polega nie tyko na wspólnym prowadzeniu domu i ustalania spraw związanych z dziećmi, ale też na zrozumieniu i więzi emocjonalnej. Jeśli tego nie ma, zaczynamy odczuwać pustkę, którą często wypełniamy nałogami, albo szukamy spełnienia poza związkiem i dochodzi do zdrady.