Skazane na burdel
Na młode Polki natknęłam się w domach publicznych zarówno w Ameryce Łacińskiej, jak i w Azji Środkowej – mówi „Newsweekowi” Lydia Cacho, autorka wstrząsającego zbioru reportaży o handlu żywym towarem „Niewolnice władzy”, który trafił do polskich księgarni.
Na młode Polki natknęłam się w domach publicznych zarówno w Ameryce Łacińskiej, jak i w Azji Środkowej – mówi „Newsweekowi” Lydia Cacho, autorka wstrząsającego zbioru reportaży o handlu żywym towarem „Niewolnice władzy”, który trafił do polskich księgarni.
Lydia Cacho Ribeiro, dziennikarka i działaczka praw człowieka znana jest przede wszystkim ze zdemaskowania w 2005 r. pedofilskiej siatki w książce „Demony Edenu” (Los Demonios del Edén). Oskarżyła w niej wielu wpływowych biznesmenów o związki z siatką handlu dziećmi i dziecięcą pornografią. Cacho została pobita i zgwałcona w dworcowej toalecie. Kobieta stwierdziła, że atak na nią został wykonany w odwecie za jej badania i artykuły.
Jest laureatką wielu międzynarodowych nagród dziennikarskich, w tym odwagi cywilnej Prize. Została opisana przez Amnesty International jako "najbardziej znana w Meksyku dziennikarka śledcza i adwokat praw kobiet".
W 2007 r. Amnesty International USA przyznało Lydii Nagrodę im. Ginetty Sagan za Walkę o Prawa Kobiet i Dzieci (Ginetta Sagan Award for Women's and Children's Rights). Rok później otrzymała Światową Nagrodę UNESCO im. Guillermo Cano za Wkład na rzecz Wolności Prasy (UNESCO/Guillermo Cano World Press Freedom Prize). W 2010 roku autorka została laureatką "Międzynarodowej Nagrody Hranta Dinka", za pracę na rzecz dyskryminacji, rasizmu i przemocy.
Kolejna ofiara nie robi na nikim wrażenia
Autorka „Niewolnic władzy” , aby zdobyć materiał do książki, podróżowała po całym świecie. Kiedy odwiedzała Japonię, udawała zainteresowaną płatnym seksem turystkę. W Birmie obserwowała „pokazy mody”, które tak naprawdę są targiem seksualnych niewolnic. W Meksyku dokumentowała współpracę mafii i policji w związku z handlem małymi dziewczynkami. - Udało mi się pogadać przy kawie z przemytnikiem ludzi w Kambodży, pracować w meksykańskim klubie na tej samej zmianie z tancerkami z Kuby, Brazylii i Kolumbii, wejść do burdelu w Tokio, gdzie każda z dziewczyn wyglądała jak bohaterka wycięta z mangi, a jako zakonnica mogłam bezpiecznie poruszać się po zakamarkach La Merced, jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic Mexico City, gdzie niepodzielnie rządzą przemytnicy – mówi Cacho w rozmowie z Pawłem Szaniawskim dla magazynu „Newsweek”.
Opowiada jak pojechała do Japonii, gdzie postanowiła dostać się do klubu nocnego, w którym kobiety obsługiwały naprawdę bogatych biznesmenów. - Yakuza ma tak wielkie wpływy w biznesie i polityce, że mafiozi stali się częścią systemu. To czyni ich szczególnie niebezpiecznymi. Wiedziałam, że nie zawahają się nawet przed załatwieniem zagranicznej reporterki, bo nie groziły im żadne konsekwencje. Także na północy Meksyku kartele współpracują z policją, więc bardzo się bałam podczas prób infiltrowania klubów z dziewczynami. W kraju, gdzie zamordowano 60 tys. ludzi, kolejna ofiara nie robi już na nikim wrażenia. Musiałam być bardzo ostrożna – mówi „Newsweekowi” Lydia Cacho.
Machina współczesnej pornokracji
Książka odsłania kulisy pornobiznesu i jest krytyką milczącej zgody, a czasem nawet udziału władz państwowych w krzywdzie miliona kobiet. - Współczesne niewolnictwo, w tym seksualne, opiera się bardziej na programowaniu niż przemocy. Przemoc jest na początku, potem dziewczyny stają się bezwolnymi automatami. Książka to uniwersalna mapa współczesnego niewolnictwa – wyjaśnia Cacho.
Opisuje historie kobiet, które były wykorzystywane seksualnie, sprzedawane, bite i poniżane. Jak to się dzieje, że kobiety wpadają w pułapkę? Schemat jest wszędzie taki sam: młoda kobieta, a nawet dziewczynka nie ma pracy, więc jest bez grosza i w dodatku na utrzymaniu rodziny. Niespodziewanie trafia na ogłoszenie dobrze płatnej pracy jako kucharka, masażystka, gosposia, sprzątaczka, tancerka czy kelnerka. Wyjeżdża do nieznanego kraju, gdzie zostaje zmuszona do seksu z obcymi mężczyznami, którzy za to płacą. Kiedy zaczyna się buntować, momentalnie zostaje pozbawiona paszportu i osobistych dokumentów, pieniędzy, aby nie mogła uciec, a co najgorsze brutalnie gwałcona, a przy tym filmowana, po to, aby móc szantażować potem dziewczynę. Następnie kobiecie wmawia się, że ma do spłacenia dług za przyjęcie do obcego kraju, który często wynosi kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Często jest odurzana, bita. Bardzo rzadko udaje się takiej kobiecie uciec z niewoli. Te, które zostały służą jako produkt aż do czasu
„przeterminowania się”, czyli do skończenia 30 lat.
Zaprogramowane dzieci
- Każdy przypadek poruszył mnie do głębi. Jako reporterce najtrudniej było mi chyba przeprowadzać wywiady z dziećmi. Nie da się wówczas uciec od przytłaczającego smutku – mówi Cacho w „Newsweeku”. - Pamiętam rodzinę w Bangladeszu, w której pod czujnym okiem lokalnej mafii pracowały w seksbiznesie trzy pokolenia: babcia (49 lat), matka (31 lat) i córka (16 lat). Madhu, najstarsza z nich, powiedziała mi, że są na taki los skazane, bo „to jedyny sposób, by w tym miasteczku uzyskać pieniądze od mężczyzn”.
Najbardziej wstrząsająca scena: spotkanie z małą Kambodżanką, która była zmuszana do prostytucji. Lydia poznaje ją w ośrodku dla dziecięcych ofiar niewolnictwa seksualnego w Pnom Penh. Dziewczynka bawi się z innymi, ale kiedy zdaje sobie sprawę, że Lydia ją obserwuje, zaczyna ją kokietować. W zmysłowy sposób porusza biodrami, przybiera sensualne pozy i miny. Opiekunka tłumaczy Lydii, że po paru latach pracy w domach publicznych dziewczynki umieją nawiązywać bliskość tylko poprzez seks.
- Zamiast przemocy, jest programowanie - opowiada Lydia - ''Rzemiosła'' uczą je starsze dziewczyny, które przeszły przez to samo. Pokazują im filmy pornograficzne i przekonują, że to normalne. Alfonsi kupują im w nagrodę zabawki, ubrania. Dzieci nie mają jeszcze ukształtowanej seksualności, więc wierzą, że to, co robią jest dobre i że dzięki temu będą na przykład mogły utrzymać rodziców. Większość z nich trafia zresztą do burdeli dlatego, że rodzice oddali je ''opiekunom'', wierząc, że zapewniają im lepszą przyszłość.
Współczesny rynek niewolników
Cacho opowiada, że na młode Polki natknęła się w domach publicznych zarówno w Ameryce Łacińskiej, jak i w Azji Środkowej. - Najlepiej poznałam waszą rodaczkę w burdelu w Cancun - mówi w rozmowie z Pawłem Szaniawskim. - W przypadku Polek najczęstszy scenariusz to wyjazd za chlebem i zniewolenie już za granicą. Ale wiele kobiet jest też wywożonych do Rosji, gdzie zmusza się je do udziału w filmach porno. Kobiety i dzieci z Polski są przemycane i zmuszane do nierządu w samej Polsce oraz w Belgii, Niemczech, Włoszech, Holandii, Hiszpanii i Szwecji. Ale z kolei w polskich burdelach przetrzymywane są ofiary z Mołdowy, Ukrainy, Bułgarii, Rumunii, Białorusi czy Rosji.
W krajach Unii Europejskiej 880 tys. osób pracuje w warunkach niewolniczych, a jedna czwarta z nich wykorzystywana jest seksualnie. Takie dane pochodzą od jednej z komisjispecjalnych Parlamentu Europejskiego. Na 25 mld ero rocznie szacowane są zyski z handlu ludźmi osiągane przez blisko 4 tysiące międzynarodowych gangów działających na terenie Unii. - Współczesny rynek niewolników, na czele z niewolnictwem seksualnym, jest w rozkwicie - twierdzi Lydia Cacho. - Niedługo osiągnie większe rozmiary niż niewolnictwo afrykańskie. To dziś drugi najbardziej dochodowy czarny biznes po narkotykach. Dlaczego? Bo kobiety wciąż postrzegane są jak rzeczy.
Na podstawie Newsweek.pl/ (gabi), kobieta.wpl.pl