Wydaje się, że podstawowym warunkiem zawarcia ślubu jest obecność dwojga przyszłych małżonków. Okazuje się jednak, że są sytuacje, kiedy ceremonia może się dopełnić bez udziału jednej ze storn. Taki ślub w języku prawnym zwany jest "per procura". Nie oznacza to oczywiście, że odbywa bez wiedzy mężczyzny lub kobiety. Inna sprawa, to fakt, że procedura jest dość skomplikowana i dopuszczalna tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Wydaje się, że podstawowym warunkiem zawarcia ślubu jest obecność dwojga przyszłych małżonków. Okazuje się jednak, że są sytuacje, kiedy ceremonia może się dopełnić bez udziału jednej ze stron. Taki ślub w języku prawnym zwany jest "per procura". Nie oznacza to oczywiście, że odbywa się bez wiedzy mężczyzny lub kobiety. Inna sprawa, to fakt, że procedura jest dość skomplikowana i dopuszczalna tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Kiedy myślimy o ślubie, przed naszymi oczami ukazuje się obrazek dwojga odświętnie ubranych ludzi, którzy składają sobie przysięgę, że będą razem na dobre i na złe. W tym dniu towarzyszą im rodzina i przyjaciele. Jest to bowiem ważna i wzruszająca chwila, którą wspomina się wiele lat. Są jednak sytuacje, kiedy zakochani pragną być małżeństwem, ale jedno z nich nie jest w stanie stawić się przed urzędnikiem stanu cywilnego.
Tekst: Monika Doroszkiewicz
(mo/bb)
Więcej na temat ślubu:
Komu potrzebny taki ślub?
Wtedy osoba, która nie może wypowiedzieć „sakramentalnego tak”, wyznacza pełnomocnika. Nie ma natomiast możliwości, żeby żaden z przyszłych małżonków nie pojawił się w urzędzie.
Ślub per procura najczęściej jest zawierany w dwóch przypadkach. Jeden z nich, to kiedy nasz partner jest zbyt chory, aby o własnych siłach stawić się w urzędzie, czy też musi przebywać w szpitalu. Z tego przepisu można skorzystać również w sytuacji, wówczas gdy przyszły małżonek jest za granicą i nie może w wyznaczonym terminie dotrzeć do kraju. W takich okolicznościach częściej przesuwa się jednak datę ślubu, bo trzeba wiedzieć, że procedury te nie są ani łatwe, ani szybkie.
Więcej na temat ślubu:
Jakie formalności?
Aby doszło do takiej ceremonii potrzebna jest zgoda Sądu Rodzinnego (Kodeks Rodzinny, art.6.). Sędzia rozpatruje każdy przypadek indywidualnie i na podstawie stosownych argumentów wydaje pozwolenie. Jeśli uzna, że nie ma dostatecznych powodów, żeby któryś z przyszłych małżonków nie mógł nie stawiać się w USC, może odmówić ślubu per procura.
Załóżmy jednak, że para uzyska zgodę sądu, to wtedy sporządza się pełnomocnictwo nieobecnej osoby - w postaci aktu notarialnego. Jeśli narzeczeni przejdą przez wszystkie formalności, to ceremonia odbywa się - jak w każdym innym przypadku. Swoje podpisy muszą złożyć też świadkowie.
Więcej na temat ślubu:
Pan młody nie ma czasu?
Taki sposób pobierania się raczej nie jest nadużywany. Dużo łatwiej jest po prostu wybrać się do USC. A z drugiej strony, rozpatrywanie każdego przypadku przez sąd chroni przed nadużyciami. Wyobraźmy sobie, że dowiadujemy się o tym, iż wzięliśmy ślub zaocznie, chociaż wcale tego nie chcieliśmy. Albo pan młody nie stawia się na ślubie, bo zabrakło mu czasu. Takie sytuacje oczywiście nie mogą mieć miejsca.
Więcej na temat ślubu:
Jak to robiono kiedyś...
Ślub per procura wydaje się być dość nietypowym pomysłem, ale trzeba widzieć, że nie jest niczym nowym. W ten sposób, 15 sierpnia 1725 roku małżeństwem zostali wówczas 15-letni król Francji Ludwik XV i 22-letnia polska szlachcianka, córka Stanisława Leszczyńskiego – Maria. Zaślubiny per procura odbyły się zgodnie z ówcześnie przyjętymi francuskimi tradycjami w strasburskiej katedrze. 15 sierpnia około godziny 11-tej przyjechała karocą Maria Leszczyńska wraz rodzicami. Obok niej nie było jej przyszłego męża, tylko książę orleański, wyznaczony w imieniu króla Francji do ceremonii zaślubin przez prokurację.
Więcej na temat ślubu:
To był królewski ślub...
Po odprawieniu małżeńskiego nabożeństwa, arcybiskup zaintonował uroczyste „Te Deum”, przy dźwiękach którego Maria pokazała się publicznie po raz pierwszy jako królowa Francji. Dopiero następnego dnia, tuż po błogosławieństwie rodziców, ruszyła wraz z orszakiem w drogę do Fontainebleau, gdzie miała spotkać się ze swoim mężem.
Ślub, a właściwie jego powtórzenie, odbył się w kaplicy pałacowej 5 września 1725 roku w samo południe. Ciekawostką jest, że tren Marii miał prawie dziesięć metrów długości i sięgał od ołtarza aż do drzwi wejściowych kaplicy. Istnieją plotki, że pod jego ciężarem królowa omdlała w czasie ceremonii. Ślub uwieńczyło przyjęcie weselne, na którym podano uroczysty posiłek i wystawiono dwa przedstawienia teatralne Moliera: Amphitrona i Chorego z urojenia.
Tekst: Monika Doroszkiewicz
(mos/bb)