Blisko ludziSushi prosto z brzucha

Sushi prosto z brzucha

Sushi prosto z brzucha
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
31.05.2011 14:21, aktualizacja: 31.05.2011 14:51

Body sushi to imprezowy przebój ostatnich lat. Jest modne japońskie jedzenie, dużo nagości, trochę seksu, a przede wszystkim, jak twierdzą organizatorzy – gwarancja niezapomnianej zabawy. Świetny czy raczej niesmaczny pomysł na imprezę?

Body sushi to imprezowy przebój ostatnich lat. Jest modne japońskie jedzenie, dużo nagości, trochę seksu, a przede wszystkim, jak twierdzą organizatorzy – gwarancja niezapomnianej zabawy. Świetny czy raczej niesmaczny pomysł na imprezę?

„Ja nawet lubię sushi, ale nie będę jeść z brzucha obcego faceta. Fuuuj”; „Dlaczego nie? Tylko po co pałeczki? Zlizałbym prosto z brzucha…”; „No, nie wiem, może po kilku kolejkach sake.” Body-sushi dzieli internautów. Jedni uważają, że to świetny pomysł i niezły patent na niezapomnianą imprezę, inni mają opory przed konsumpcją z ciała obcej osoby.

Trwają spory, czy nyotaimori, czyli „talerz z ciała kobiety”, to japoński wynalazek. Japończycy, którzy swego czasu zakazali imprez pt. body sushi w ich kraju, zaznaczają, że japońska kultura jest jak daleka od uprzedmiotowiania kobiety. W latach 90-tych, gdy rozpoczęła sie moda na bary z nagim sushi, w dużych miastach Japonii zamykano przybytki, które organizowały imprezy pod tym tytułem. Tłumaczono się łamaniem praw człowieka oraz zasad higieny pracy. To, co zakazane szybko stało się modne, zwłaszcza, że łączy dwie największe namiętności: jedzenie i seks.

Modę na nagie sushi szybko podchwycili Amerykanie. Pod koniec lat 90-tych został ustalony specjalny kodeks pracy modelek i modeli – nagich talerzy oraz regulacje, ustalające działanie nagich sushi barów.

Z modelką, serwującą japońskie przysmaki na częściowo zakrytym lub zupełnie nagim ciele, nie wolno rozmawiać, niedozwolone jest znieważanie słowne i gestem. Niepisaną zasadą jest celowe nieprzedłużanie konsumpcji. Oczywiście, zawsze można poprosić o dokładkę porcji maków lub nigiri, ale za dodatkową opłatą. Uczestnicy przyjęcia z nagim sushi muza być pełnoletni, a w niektórych lokalach prosi się gości nierobienie zdjęć. Od klasy lokalu zależy nie tylko jakość i wyrafinowany smak posiłku, ale też to czy modelka jest np. całkowicie wydepilowana (dozwolone są tylko włosy na głowie, brwi i rzęsy), a im młodsza serwująca, tym ponoć japońskie przysmaki smakują lepiej. W Polsce tylko jedna firma posiada licencję na organizowanie imprez z nagim sushi. Body Sushi reklamuje się na swojej stronie internetowej, że jest w stanie zorganizować każdą imprezę tematyczną, na której konsumpcja surowej ryby i glonów z nagiego ciała jest punktem kulminacyjnym imprezy. Do wyboru jest nagie sushi w wersji męskiej lub damskiej,
modelek (lub modeli) – żywych talerzy może być kilka, mogą podjechać limuzyną, mogą spocząć na jachcie, umilą Walentynki, wieczór kawalerski, panieński i biznesowe spotkanie.

Gwarantowana jest świetna zabawa, smaczne jedzenie i szampan lub sake w cenie. Ceny – od 150 złotych za osobę, gdy w przyjęciu bierze udział dziesięć osób. Górnej granicy nie ma – bo hamować nas może tylko zasobność portfela, wyobraźnia i miłość do kuchni japońskiej.

Marta pracuje w dziale umów i kontraktów w jednej z największej polskich firm. W zeszłym roku kreatywny dział marketingu uznał, że dobrze byłoby przełamać rutynę i zorganizować imprezę gwiazdkową w lokalu, w którym główną trakcją było sushi, serwowane na ciałach modelek. Skromne porcje maki i nigiri, ułożone były na szczuplutkich ciałach kobiet w maseczkach na twarzy. Panie zaś były ułożone na stołach, które wjechały na salę w kulminacyjnym momencie imprezy. Marta zwierza się, że było jej głupio obserwować, gdy kierownicy działów, na co dzień stateczni mężowie i ojcowie, ruszyli konsumować japońskie przysmaki.

– Nie używali pałeczek, brali ręką, co im pod rękę trafiało. Towarzystwo było już mocno zaprawione darmowym alkoholem. Niektórym kierownikom rączki błądziły ot tak, dla żartu i szef sali musiał ich upominać. Miało być elegancko, z egzotyczną nutką pikanterii, a wyszło tak sobie… – Marta wzdycha, bo choć lubi japońską kuchnię, do dzisiaj z niesmakiem wspomina pracowniczą gwiazdkę pod znakiem body-sushi.

Zupełnie inne wspomnienia na temat body sushi ma Maciej, amator japońskich smakołyków i pięknych kobiet: – Mój kuzyn ma odjazd na punkcie Japonii, więc wieczór kawalerski zorganizowany też był w stylu samurajskim. To była niespodzianka, coś zamiast dziewczyny wyskakującej z tortu. Wyszło trochę drożej niż zwykła impreza z panienkami przy rurze, ale było super. - Maciej i przyznaje, że też nie miałby nic przeciwko takiej imprezie na jego cześć – Może tylko za mało było ikry i marynowanego imbiru, ale nie o to przecież chodzi.

(alp/pho)