Wspólne mieszkanie przed ślubem negatywnie wpływa na jakość małżeństwa
Amerykańscy eksperci twierdzą, że wspólne mieszkanie przed ślubem stanowi poważne zagrożenie dla jakości oraz trwałości zawieranego w późniejszym okresie małżeństwa. Zjawisko to określa się jako „cohabitation effect” („efekt kohabitacji”).
20.04.2012 | aktual.: 22.05.2018 14:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Amerykańscy eksperci twierdzą, że wspólne mieszkanie przed ślubem stanowi poważne zagrożenie dla jakości oraz trwałości zawieranego w późniejszym okresie małżeństwa. Zjawisko to określa się jako „cohabitation effect” („efekt kohabitacji”).
W badaniu przeprowadzonym przez National Marriage Project, a potem także na Uniwersytecie w Wirginii, prawie 50 proc. ankietowanych przyznało, że decyduje się na wspólne mieszkanie przed ślubem w celu sprawdzenia, czy partnerzy będą w przyszłości tworzyć udany związek. Z kolei 2/3 z nich wierzy, że dzięki wspólnemu mieszkaniu przed ślubem, można będzie w przyszłości uniknąć rozwodu. Ponadto zdecydowana większość badanych twierdzi, że zwiększa to szansę na spełnienie się w małżeństwie. Ale czy tak jest naprawdę? Czy rzeczywiście gwarantuje to trwałość związku?
Chociaż zjawisko wspólnego mieszkania przed ślubem, czyli tzw. kohabitacja przedmałżeńska, spotyka się z coraz większą akceptacją społeczeństwa, to ostatnie badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazują, że może ona mieć negatywny wpływ na jakość przyszłego związku. Zatem dlaczego młodzi ludzie decydują się na wspólne mieszkanie przed ślubem? Powodów jest kilka, m.in. sprawdzają wspólne dopasowanie, często kierują nimi względy ekonomiczne oraz wygoda. Nie bez znaczenia jest także to, że w sytuacji, gdy dojdzie do poważnego konfliktu, łatwiej jest zakończyć związek kohabitacyjny, niż małżeństwo.
Tymczasem specjaliści twierdzą, że to, co z punktu widzenia młodych gwarantuje szczęście, może być sprzeczne z doświadczeniami życia codziennego. Okazało się, że pary, które mieszkają razem przed ślubem, są mniej zadowolone z życia małżeńskiego i bardziej narażone na rozwód. Te negatywne rezultaty eksperci określają jako „cohabitation effect” („efekt kohabitacji”), czyli zależność między kohabitacją, a niską jakością małżeństwa. Wspólne mieszkanie przed ślubem może więc skutkować m.in. czerpaniem mniejszej satysfakcji z życia małżeńskiego, co w efekcie przyczyniania się do większej liczby rozwodów. - Założenia kohabitacji, które opierają się miedzy innymi na wygodzie, mogą także kolidować z procesem starania się o względy osoby, którą kochamy – twierdzi psycholog Mag Jay z University of Virginia w Charlottesville.
Profesor Scott Stanley z Uniwersytetu w Denver również uważa, że wspólne mieszkanie przed ślubem w celu „sprawdzenia się” wpływa niekorzystnie na jakość przyszłego związku. Psycholog tłumaczy, że pary, które mieszkają ze sobą zwłaszcza przed zaręczynami, nie tylko czerpią mniejszą radość z pożycia małżeńskiego, ale także gorzej radzą sobie z nieporozumieniami, co w rezultacie prowadzi do poważnych kłopotów i częstszych rozwodów. Dlaczego? Prawdopodobnie pary te podejmują decyzję o ślubie z powodów praktycznych: długo razem mieszkają, przyzwyczaili się i trudniej jest im się rozstać.
Naukowcy kohabitację nazywają „odkładaniem decyzji”, czyli „zawieszeniem w próżni”. Ponadto zwracają uwagę, że kobiety i mężczyźni podchodzą do tej kwestii zupełnie inaczej. Panie twierdzą, że kohabitacja jest krokiem w kierunku zawarcia związku małżeńskiego. Natomiast mężczyźni uważają, że jest to doskonała droga do sprawdzenia związku lub odłożenia decyzji o ślubie. Innymi słowy, kobiety często latami żyją w błędnym przekonaniu, a mężczyźni myślą, że wspólne mieszkanie w zupełności wystarczy i nie muszą się już żenić. Zdaniem ekspertów kluczowe różnice płci w postrzeganiu tego zjawiska wiążą się z negatywnymi interakcjami, brakiem spójności i komunikacji, a w konsekwencji z niższym poziomem zaangażowania nawet wtedy, kiedy związek nieformalny zamienia się w małżeństwo. Ale specjaliści zaznaczają, że jest jedna rzecz, w której mężczyźni i kobiety są zgodni: standard życia partnerskiego (w wolnym związku) jest niższy, niż życia małżeńskiego.
Okazuje się, że przejście ze związku nieformalnego w związek małżeński wcale nie jest takie proste, jak niektórym się wydaje. Często młodzi ludzie zakładają, że odbędzie się to niskim kosztem i niskim stopniem ryzyka. Nic bardziej mylnego. Eksperci twierdzą, że tak naprawdę młodzi znajdują się w sytuacji życiowej, z której ciężko jest się wydostać i w ten sposób tkwią miesiącami i latami w nieskończoność odkładając decyzję o ślubie. Bo im dłużej para pozostaje w wolnym związku, tym łatwiej formalizację odłożyć na nieokreśloną przyszłość. Dzieje się tak zwłaszcza, gdy lęki przed małżeństwem ukryte są głęboko w podświadomości jednej z osób.
A przyjęcie zamkniętej postawy zmniejsza prawdopodobieństwo zmiany. Amerykańscy specjaliści porównują to do inwestycji: zainwestowaliśmy już w związek i możemy spocząć na laurach. Z tego powodu rzadziej jesteśmy skłonni przejść do następnego etapu budowania trwałej relacji – małżeństwa. Wiąże się to z dodatkowymi kosztami, poświęceniem czasu, zaangażowaniem, włożonym wysiłkiem itd.
Eksperci jednak zaznaczają, że są rzeczy, które młodzi ludzie mogą zrobić, aby uchronić swój związek przed niekorzystnym efektem kohabitacji. - Nie jestem za lub przeciw mieszkaniu razem przed ślubem, ale chcę ustrzec młodych ludzi przed rozwodem i nieszczęściem oraz uświadomić, że czasem mogą przez popełnianie błędów stracić szansę na udany związek – tłumaczy psycholog Mag Jay z University of Virginia w Charlottesville.
Niezwykle istotne jest, aby przed podjęciem decyzji o wspólnym zamieszkaniu zastanowić się nad motywami oraz konsekwencjami tego czynu, aby kohabitacja była krokiem w kierunku małżeństwa lub świadomego partnerstwa, a nie tylko wygodnym testem na sprawdzenie dopasowania, czyli pejoratywnym odpowiednikiem „związku na próbę”.
Tekst Monika Stypułkowska (ms/ags), na podst. The New York Times