Blisko ludziWychowanie sportowca to dla matki niełatwe zadanie

Wychowanie sportowca to dla matki niełatwe zadanie

Wychowanie sportowca to dla matki niełatwe zadanie
Źródło zdjęć: © Grażyna I Radek Kawęccy w Rio / Getty Images
Alicja Lipińska
19.08.2016 11:21, aktualizacja: 22.08.2016 20:46

Z Grażyną Kawęcką, mamą wybitnego polskiego pływaka, wielokrotnego mistrza Europy i tegorocznego mistrza świata na dystansie 200 m stylem grzbietowym, o trudach wychowywania sportowca, poświęceniach, na jakie przygotowani muszą być rodzice, oraz wspólnym przeżywaniu sukcesów i porażek, rozmawia Alicja Lipińska.

Kiedy zorientowałaś się, że wychowujesz przyszłego sportowca?
To trudne pytanie (śmiech). Chyba żadna matka nie orientuje się od samego początku, że jej dziecko będzie tak wytrzymałym i dążącym do osiągnięcia wysokich wyników człowiekiem.
Radek od małego był dzieckiem nieco nadpobudliwym, rozsadzała go energia. Pamiętam jedno takie wydarzenie z lekcji WF-u, kiedy pani kazała dzieciom zrobić trzy okrążenia wokół stadionu. Radek w tym czasie zrobił oczywiście cztery i wciąż było mu mało. No ale zamiast pochwały, dostał od pani uwagę do dzienniczka za niesubordynację. Poza tym widzieliśmy z mężem, że np. odrabiając lekcje, Radek i tak był w ciągłym ruchu: kręcił się, przebierał nogami, nie umiał usiedzieć spokojnie. Jasne więc dla nas było, że gdzieś tę energię musi wyładować, dlatego szukaliśmy dla niego różnych zajęć, rzeczywiście głównie sportowych, żeby „się wyszalał”, trochę uspokoił. Kiedy był w czwartej klasie podstawówki, zaczął uczęszczać na dodatkowe lekcje pływania, SKS-y w naszej szkole sportowej. Już po pierwszych zawodach okazało się, że utrzymuje się bardzo fajnie na wodzie, trener dojrzał w nim tę pasję. Bo to jest pasja, Radek w wodzie czuje się po prostu dobrze.
Radek sam wymyślił sobie to pływanie czy to był raczej twój sposób na ujarzmienie jego niespożytej energii?
Pomysł może i był nasz, bo rzeczywiście mały musiał się gdzieś wyszaleć, ale jemu to bardzo pasowało. Trener nie przestawał go chwalić, szybko odkrył, że styl grzbietowy to może być ten, w którym Radek będzie się sprawdzał najlepiej.
Mimo że Radek był i chyba wciąż jest nieco niższy i szczuplejszy od zawodników, z którymi się ściga?
Rzeczywiście, patrząc na wszystkich pływaków, którzy już wysoko stali, mój syn był malutki i szczuplutki. Widząc go podczas pierwszych zawodów, które rozgrywał, będąc już w kadrze zawodowej, i porównując go do stojących obok na słupkach kolegów, to to było takie maleństwo, pozostali byli już rosłymi facetami, zresztą dużo starszymi. Mimo wszystko radził sobie zawsze świetnie, lepiej od tych właśnie wielkich pływaków.

Obraz
© Archiwum rodzinne

I taki chłopiec ścigał się z mężczyznami?
Żeby się dostać do kadry, zawodnik musi spełnić pewne warunki – tu wiek nie ma znaczenia, ale czasowo, czyli wynikami, musi się dopasować do pozostałych pływaków. Dopiero wówczas może zostać powołany.
Nie przeraziło cię powołanie Radka do kadry? Nie myślałaś, z jak wieloma wyrzeczeniami i jak wielkim poświęceniem z twojej strony będzie się to wiązało? Jak trudne musi być wychowywanie sportowca?
Na samym początku nie myśleliśmy o tym, jak daleko uda mu się zajść. Chyba nawet nie podejrzewaliśmy, że zostanie mistrzem świata i wielokrotnym mistrzem Europy. Oczywiście dziś już wiemy, jak wiele nerwów kosztują nas każde zawody Radka. Poza tym w pewnym momencie musieliśmy po prostu dostosować tryb naszego rodzinnego życia do faktu, że Radek jest sportowcem, podporządkowaliśmy się temu w pewien sposób. Od kiedy Radek jest zawodnikiem kadry, nasze urlopy są praktycznie zawsze na zawodach, bo staramy się z nim być tak często, jak to tylko możliwe, i kibicować mu z całych sił. Poza tym Radek już jako 13-latek poszedł do gimnazjum z internatem do Zielonej Góry, oddalonej od naszego rodzinnego Głogowa o jakąś godzinę drogi. Był jeszcze dzieckiem, bardzo się o niego bałam. On przecież w domu nawet jak miał sobie chleb ukroić, to prosił o pomoc starszego brata. Nie mogłam się pogodzić z tym, że będzie tak daleko ode mnie. Ale pozwoliłam mu spróbować. Dałam czas jemu, dałam czas sobie. Postanowiłam, że jeśli przez trzy miesiące się nie uda, zabiorę go z powrotem do domu. No ale sobie poradził. Oczywiście znacznie pomógł fakt, że był od nas oddalony tylko o 60 km, w każdej chwili mogliśmy do niego pojechać.

Nigdy nie pragnęłaś, żeby został lekarzem, prawnikiem czy górnikiem – jak jego ojciec? Ta droga, którą wybrał, jest przecież bardzo trudna: ciągłe wyjazdy, nerwy, stres, wykańczające treningi, możliwości kontuzji...
Tak, to wszystko prawda i nie będę ukrywać, że o Radka boję się zawsze, cały czas. Nawet teraz, kiedy jest już dorosły. Ale z drugiej strony ten chłopak ma w sobie tyle energii, że chyba w żadnej innej dziedzinie, w żadnym innym zawodzie nie spełniałby się tak jak w sporcie. Gdybym kiedykolwiek próbowała go namówić na pracę w biurze od 8 do 16, wyrządziłabym mu tym samym krzywdę. Inna sprawa, że z tego po prostu nigdy by nic nie wyszło (śmiech).

Obraz
© Grażyna Kawęcka podczas gali otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Rio / Getty Images

Macie także jeszcze jednego syna, starszego, Daniela, który sportowcem nie jest. Czy wychowywanie go było łatwiejsze niż Radka?
Tak, zdecydowanie. On był zawsze przy nas, w domu, zawsze wiedzieliśmy, gdzie jest, o której wróci. A Radka, będącego w internacie, no jednak nie zawsze można było, że tak brzydko powiem, skontrolować.
A czy można powiedzieć, że wasze relacje z każdym z synów są przez to inne?
Nie, akurat to na nasze relacje nigdy nie miało wpływu. Zawsze obaj byli wychowywani w jakiejś takiej „kaście domowej”, przez co do dziś są bardzo rodzinni. Lubimy spędzać ze sobą czas i nigdy nikt się nie wymiguje od wspólnego obiadu czy wspólnych wakacji. Obaj bardzo chętnie lgną do domu, przyjeżdżają porozmawiać, kiedy mają jakiś problem lub nawet bez powodu. Mimo że starszy ma 27 lat, wciąż kiedy gdzieś wyjeżdża, dzwoni powiedzieć, że dojechał cało, z Radkiem jest tak samo. Nasze relacje można chyba spokojnie uznać za przyjacielskie. Nasza recepta? Zawsze dużo ze sobą rozmawialiśmy, nie było nigdy tematów, których poruszyć nie można. No i szczerość – czy to się drugiej osobie podoba, czy nie, zawsze mówimy sobie, co nam leży na sercu. Nie zamiatamy problemów pod dywan, zawsze przed pójściem spać staramy się je po prostu przegadać, rozwiązać.
Jak mówisz, jesteście bardzo mocno ze sobą związani, staracie się wciąż spędzać ze sobą dużo czasu, ważne są dla was wspólne posiłki. A kiedy Radek przyjeżdża z Warszawy, w której dziś mieszka i trenuje, do rodzinnego domu, masz okazję go „po maminemu” podkarmić?
(Śmiech) Radek lubi zjeść sobie dużo i dobrze. Jasne, unika niektórych potraw, jak na przykład ciasta, i kiedy przyjeżdża przed ważnymi zawodami, to rzeczywiście jakiejś diety przestrzega. Ale jego organizm często sam domaga się słodkości, wtedy przygotowuję dla niego ciasto marchewkowe czy ciasteczka owsiane. Tak więc zawsze, kiedy ma przyjechać, wcześniej pytam „co byś zjadł?”. On już sam najlepiej wie, czego mu potrzeba.

Wielu osobom może się wydawać, że uprawianie przez dziecko pływania nie wiąże się ze zbyt wielkimi kosztami. To w końcu nie kitesurfing, który wymaga zakupu deski, żagla, pianki. Do pływania zaś wystarczą kąpielówki, okularki, czepek, a basen znajduje się niemal w każdej większej miejscowości. To prawda czy mit?
Niestety mit. Kąpielówki? Takie do treningów kosztują dobrze ponad sto złotych, a że od chloru bardzo się niszczą, więc nie ma opcji, żeby jedne starczyły na miesiąc czy dwa. Kupuje się więc droższe, które mniej się przecierają, ale one też nie na długo starczają. Tak zwane „startówki” znowu, czyli stroje do startów, kosztują ok. 1400 zł. A nie raz i nie dwa zdarzało się, że podczas zakładania na szybko przed zawodami i one pękały. Do tego należy doliczyć sprzęt treningowy: „łapki” - czyli takie jakby plastikowe rękawice czy paletki, które zwiększają opór wody, dlatego pływanie w nich jest trudniejsze, spadochrony (tak, tak, z przyczepionym spadochronem też się pływa, żeby było ciężej) czy gumy, które zawodnik musi tak naciągnąć, żeby udało mu się dopłynąć do przeciwległego końca basenu. To wszystko niestety nie jest tanie.
I to naprawdę jest koszt rodzica?
Na początkowym etapie treningów – tak. Trzeba zacząć osiągać wyniki, żeby kluby dofinansowywały zawodnika. A utrzymanie takiego startującego dopiero pływaka to są koszty porównywalne do utrzymania studenta. Dodatkowo są jeszcze dojazdy, nietanie obozy oraz zawody, a w tym przypadku także zawodnik bez znaczących jeszcze wyników sam musi opłacić swoje startowe. A raczej jego rodzice. Na szczęście Radek ma już sponsora, który mu zapewnia sprzęt i odzież – to spore ułatwienie.
Nigdy nie pomyślałaś, że pasja twojego dziecka kosztuje cię za dużo?
Akurat w miarę możliwości było nas na to stać i daliśmy Radkowi wolną rękę: jeśli on to rzeczywiście kocha, a nas stać na utrzymanie jego, to dlaczego by nie spróbować. Inna sprawa, że nie wiem, co by się stało, gdybyśmy mu zabronili. Ale uznaliśmy, że jeśli dalej będzie się starał tak bardzo, a wyniki osiągał znakomite, to my też damy radę. Gdyby się nie udało i stracilibyśmy włożone w jego pływanie pieniądze i czas, no to trudno – przecież nie każde dziecko musi być mistrzem. Ale mielibyśmy tę świadomość, że zrobiliśmy wszystko, by pomóc naszemu synowi. Rezygnacja musiałyby wyjść ze strony Radka – jego nie dałoby się ani zmusić do sportu, ani żeby odpuścił.

Obraz
© Radosław Kawęcki podczas finałów mistrzostw świata / Getty Images

Radek od kilkunastu lat jest w ciągłych rozjazdach. Starował na zawodach w Rzymie, Barcelonie, Szanghaju, Stambule, Dubaju. Na igrzyskach w Londynie zajął czwarte miejsce, w Kazaniu na mistrzostwach świata był drugi, mistrzostwo Europy udało mu się zdobyć w tym roku w Berlinie. A czy tobie zawsze się udaje towarzyszyć synowi, być na trybunach i wspierać dopingiem?
Niestety nie. Byliśmy na kilku mistrzostwach Europy, na mistrzostwa świata planujemy się wybrać w przyszłym roku. Na szczęście udało nam się być z nim w Rio. Wszystko dzięki kampanii „Dziękuję Ci, Mamo”, organizowanej przez Procter & Gamble, która od kilku już lat zaprasza mamy sportowców na igrzyska olimpijskie, żeby mogły wspierać swoje dzieci. To pierwszy raz, kiedy braliśmy udział w tej akcji – jest świetna, a my wraz z mężem, który był moją osobą towarzyszącą (śmiech), jesteśmy przeszczęśliwi, że mogliśmy tam być razem z Radkiem, w tych niełatwych dla niego momentach. Poza tym dla nas samych to też była niesamowita przygoda: byliśmy na gali otwarcia igrzysk, mogliśmy na żywo oglądać zawody – zwłaszcza oczywiście pływackie, choć zostaliśmy zaproszeni także m.in. na rozgrywki siatkówki plażowej. Została mi i pozostałym mamom sportowców z całego świata zapewniona naprawdę świetna atmosfera wzajemnego wsparcia, mogłyśmy razem spędzać czas w stworzonym na nasze potrzeby „Family Home”, wymieniać doświadczenia, odpocząć, zrelaksować się w salonie piękności. Zadbano o nas naprawdę wspaniale.
Radek nie zawsze odnosi sukcesy, czasem, jak na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Rio, zdarzają mu się też porażki. Jak zachowujesz się w momencie, kiedy syn ma gorszy czas?
Kiedy Radek jest na zawodach, a i on, i my wiemy, że jest dobrze przygotowany, ale na słupkach obok stoją również znakomicie przygotowani zawodnicy, to nawet jeśli coś nie wyjdzie, ja wiem, że dał z siebie wszystko, że starał się z całych sił. A że nie znalazł się na podium – cóż, tak czasem bywa. Na tym właśnie polega sport.

Czujesz czasem rozczarowanie?
Rozczarowanie? Nie. Zawsze wspieram Radka. Czy jest wysoko, czy jest nisko, zawsze go wspieram, to moje dziecko.
A kiedy Radek ma ten gorszy czas, szuka u ciebie wsparcia?
On rzadko kiedy wprost przyznaje, że coś jest nie tak, ale często wtedy dzwoni, ot tak sobie, żeby pogadać, i ja po głosie zawsze poznam, że coś się dzieje. Nie musimy drążyć, jemu wystarczy, że chwilę z nami pogada i od razu się uspokaja. Niejednokrotnie o przyczynach tamtego smutku opowie nam dopiero pół roku później.
*Radek w wywiadzie dla serwisu Facet.wp.pl mówił jakiś czas temu: „Bardzo bym chciał, żeby mama po moim starcie w Rio była ze mnie dumna”. *
Na pewno chodziło mu o zdobycie medalu. Wiem, że stanięcie na podium było dla niego ogromnie ważne, ale wiem też, jak ogromną pracę włożył w przygotowanie się do igrzysk, z jak wielkim poświęceniem z jego strony się ten start wiązał. Dla mnie nie ma znaczenia, czy medal jest, czy nie, ja i tak jestem z niego bardzo dumna i kocham go ponad życie. Wychowałam go na naprawdę wspaniałego człowieka.