Zaakceptuj siebie i swoje życie
Zaakceptuj siebie taką, jaką jesteś! Ze swoim: wyglądem, tuszą, wzrostem, inteligencją, zdolnościami i wadami itd. Niby łatwe, a zarazem trudne.
11.12.2007 | aktual.: 28.05.2010 15:48
Zaakceptuj siebie taką, jaka jesteś! Ze swoim: wyglądem, tuszą, wzrostem, inteligencją, zdolnościami i wadami itd. Niby łatwe, a zarazem trudne. Niekiedy bowiem całe życie można poświęcić na to, by stać taką, jaką chciałybyśmy być, np.: ładniejszą, zgrabniejszą, szczuplejsza, weselszą, mądrzejszą, bogatszą, z lepszą pozycją zawodową itd.
Zaczynamy kolejne diety, katujemy się ćwiczeniami, biegamy na „zabiegi upiększające” i kursy doszkalające i co z tego mamy? Często wyrzuty sumienia, że nie udało się nam tym razem osiągnąć idealnej wagi, pozbyć kolejnej zmarszczki, czy awansować na wymarzone stanowisko. Wiele z nas traci naprawdę dużo energii i czasu na doścignięcie swojego wymarzonego ideału, zamiast przeznaczyć ten czas na poznanie i zaakceptowanie siebie taką, jaką się jest.
Jak opowiada jedna z moich klientek: „ Zawsze marzyłam o wielkiej karierze. Chciałam pokazać innym i sobie że osiągnę sukces. Pracowałam w dużych korporacjach. Zaczynałam jako asystentka od parzenia kawy, robienia ksero, przepisywania dokumentów itd. Dzięki wytrwałej pracy szybko jednak awansowałam. Pięłam się po szczeblach coraz wyższych stanowisk. Moim nadrzędnym celem stała się chęć pokazania innym i sobie, że stać mnie na więcej niż parzenie kawy. W pracy spędzałam więc kilkanaście godzin dziennie. Zdarzało się, że gdy wychodziłam z niej nad ranem, szef pytał, czy już wszystko zrobiłam. Czułam się zadowolona, że pracuję i szef jest ze mnie dumny. Pracowałam więc jeszcze ciężej, wieczorami wracałam do domu i padałam ze zmęczenia. Jednak pokusa odniesienia kolejnego sukcesu i uznania w oczach szefa, nakręcała mnie do dalszej pracy. W weekendy jeździłam na wyjazdy i kursy doszkalające, ponieważ ciągle chciałam być lepsza niż byłam. W ten sposób, goniąc resztkami sił, funkcjonowałam przez ponad 5 lat. Byłam
rzeczywiście lepsza, bo zarabiałam więcej niż moje koleżanki, jeździłam na luksusowe wycieczki, miałam fajniejsze ciuchy, byłam lepiej wykształcona itd. Straciłam jednak radość życia i bycia sobą, bo ciągłe starałam się być taką, jaką chciałam być, a nie taką jaką jestem”
Generalnie większość z nas pragnie więc być kimś innym niż jest. W pocie czoła poszukujemy swojego „idealnego ja” oraz zadręczamy się, kiedy okazuje się, że to się nie udaje. Wpadamy więc w pułapkę pod hasłem „Co by było, gdybym była bogatsza, ładniejsza, szczęśliwsza itd.” Można żyć w tej pułapce tylko po co? Po co zastanawiać się „co by było gdyby”? Przypomina mi się powiedzenie „Gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem”.
Ciągła potrzeba zmiany siebie stała się także pożywką dla programów telewizyjnych w stylu: „Bądź piękna”, „Łabędziem być” oraz wielu innych, których celem jest zmiana czegoś w nas samych. Nie jestem przeciwniczką dbania o siebie, ale jeśli naszą nadrzędną motywacją do np. poddania się operacji, jest zmiana siebie, bo nie potrafimy i nie chcemy zaakceptować siebie taką jaką jesteśmy, to brniemy w ślepy zaułek. Zawsze znajdziemy coś, co będzie trzeba poprawić i jedna operacja pociągnie za sobą kolejne.
Zaakceptowanie siebie ze wszystkimi swoimi wadami, słabościami i zaletami, to ogromna sztuka, która wymaga odwagi, czasu, życiowej mądrości i pokory. Samoakceptacja to proces, nie można bowiem z dnia na dzień polubić siebie. Samoakceptacja nie oznacza jednocześnie nicnierobienia i nie pracowania nad sobą. Zaakceptowanie siebie oznacza bowiem brak walki ze sobą oraz samooskarżania się w stylu: „Jestem do niczego”, „Nie uda mi się” , „Nie dam sobie rady”, „Moje życie się skończyło” itd. Jeśli zaakceptujemy nas samych i przestaniemy walczyć ze sobą, łatwiej nam będzie podjąć walkę z różnymi okolicznościami i sytuacjami w życiu.
Poczucie własnej wartości oznacza bowiem wiarę w swoje możliwości i przekonanie, że poradzimy sobie z tym, co nas w życiu spotyka. Zaakceptowanie siebie oznacza tak naprawdę obdarzenie miłością samego siebie oraz ufność w to, że osiągnięcie sukcesów, miłości, przyjaźni i szczęścia jest dla nas dostępne. Człowiek pewny siebie akceptuje swoje wady i zalety oraz przyznaje sobie prawo do popełniania błędów i ponoszenia porażek.
Może tak na święta spróbujmy zrobić sobie prezent i patrząc w lustro powiedzmy sobie: „Ale ze mnie fajna babka!”. To dopiero pierwszy krok, ale od tego zależy, czy w nowym roku znowu będziemy gonić za naszym ideałem, kolejnymi dietami, czy polubimy siebie taką jaką jesteśmy. Jak powiedziała jedna z uczestniczek moich warsztatów dla pań: „co rok na święta obiecywałam sobie, że od nowego roku zacznę kolejną dietę. Lata mijały, a moja frustracja się pogłębiała, bo raz chudłam, a raz tyłam. Błędne koło powtarzało się kilkakrotnie. W końcu zdenerwowana zadałam sobie pytanie < po co to robisz?> I odpowiedź, która mi się nasunęła, brzmiała . Powiedziałam sobie wtedy . I od tego czasu nareszcie zaczęłam siebie akceptować i przestałam na siłę walczyć ze swoją nadwagą. Jestem zdrowa, a to że mam ponad 8 kilo nadwagi, nie spędza mi już snu z powiek”.
Jak widać najważniejsze w zaakceptowaniu siebie jest „pogodzenie się z tym, czego nie można zmienić. Trzeba mieć odwagę, aby zmienić to, co można zmienić, zyskać pogodę ducha, by zaakceptować to, czego zmienić nie można oraz posiąść mądrość, aby odróżnić jedno od drugiego” (św. Franciszek z Asyżu).