Blisko ludziŹli uczniowie - kradną, dilują i biją?

Źli uczniowie - kradną, dilują i biją?

Seryjni przestępcy uczą się w małopolskich szkołach. Są coraz młodsi i coraz brutalniejsi. Dilują, kradną, wymuszają, bo czują się bezkarni. Nauczyciele na wybryki małolatów przymykają oczy, bo sami nie mają dobrych pomysłów na poprawę bezpieczeństwa, a większość szkolnych programów walki z chuligaństwem nadaje się tylko do kosza.

Źli uczniowie - kradną, dilują i biją?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

11.04.2007 | aktual.: 01.06.2010 00:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Seryjni przestępcy uczą się w małopolskich szkołach. Są coraz młodsi i coraz brutalniejsi. Dilują, kradną, wymuszają, bo czują się bezkarni. Nauczyciele na wybryki małolatów przymykają oczy, bo sami nie mają dobrych pomysłów na poprawę bezpieczeństwa, a większość szkolnych programów walki z chuligaństwem nadaje się tylko do kosza. Od września ma się to zmienić - zapowiada kurator oświaty.

Wstrząsający raport

Wstrząsający policyjny raport o przestępczości nieletnich trafił na biurko małopolskiego kuratora oświaty. Wynika z niego, że z roku na rok coraz więcej uczniów kradnie, napada na kolegów, czy sprzedaje narkotyki. Często uchodzi im to na sucho, bo dorośli bagatelizują drobne wykroczenia, nie są konsekwentni, czasami nie znają prawa. Na dodatek większość szkolnych programów profilaktycznych nie nadaje się do niczego. Są pięknie napisane, ale nijak się mają do konkretnej rzeczywistości - zauważa Józef Rostworowski, małopolski kurator oświaty, i zapowiada od września nowe programy do walki o bezpieczną szkołę.

Zielone światło

Małoletni przestępcy są spektakularni i bezczelni. Lubią się chwalić swoimi czynami, nagrywają się na komórki, zamieszczają zdjęcia i filmy z wandalskich popisów w Internecie. Czują, że mają zielone światło i grają dorosłym na nosie. Wiedzą, że ostateczne wyrzucenie ze szkoły im nie grozi, bo nauka jest w Polsce obowiązkowa, a inne kary całkowicie ich "nie ruszają" - tłumaczy Agnieszka Bystrowska, psycholog szkolny.

Coraz częściej prawo łamią dzieci, które nie skończyły nawet 13 lat. W szkołach kwitnie tzw. mała dilerka, szerzy się moda na narkotyki. Z szatni znikają komórki, a młodzi swą agresję wyładowują na ławkach i krzesłach. Staje się to modne. Policjanci zaobserwowali, że przestępczość nieletnich cechuje seryjność. Niektórzy młodociani mają nawet kilkadziesiąt przestępstw na swoim koncie. Pobili kolegę, skradli pierwszą komórkę - i uszło im na sucho. Następnym razem zabrali więcej komórek, a kumpla stłukli tak, że trafił do szpitala. Zamiatanie pod dywan

Brak reakcji ze strony dorosłych powoduje, że kolejny wybryk będzie brutalniejszy i zuchwalszy. Jeśli małoletni coś ukradnie, pobije kogoś i widzi, że nie następuje po jego czynie żadna reakcja, pójdzie krok dalej. Dlatego nie wolno bagatelizować żadnych, nawet niewielkich spraw, które naruszają prawo. Zamiatanie pod dywan jest najgorsze - podkreśla Jacek Górecki, z-ca naczelnika wydziału prewencji KWP w Krakowie. Podkreśla, że szkoły coraz częściej mają tę świadomość i nie boją się współpracy z policją. Chętniej korzystają też z pomocy specjalistów: naszych funkcjonariuszy, straży miejskiej, psychologów.

Szybka reakcja

Józef Rostworowski postanowił przypomnieć dyrektorom i nauczycielom jak mogą postępować w sytuacjach kryzysowych. Instrukcja z przepisami prawnymi trafiła do każdej małopolskiej szkoły. Policjanci z wydziału prewencji przekazali z kolei nauczycielom i pedagogom listę zachowań uczniów, które mogą być traktowane jako przestępstwo. W statucie szkoły powinny być zapisy, co należy robić w konkretnych sytuacjach, jak zareagować na przekroczenie konkretnego przepisu - zauważa Jacek Górecki. Dlaczego zatem większość szkolnych programów profilaktycznych jest jednak całkowicie nieprzydatna? Nie jest prosto stworzyć skuteczny program, trzeba bowiem wpierw zdiagnozować stan bezpieczeństwa. Będziemy tego uczyć nauczycieli. Programy muszą się zmienić - zapowiada kurator. By były skuteczne, nauczyciele i dyrekcja muszą świetnie znać problemy swoich uczniów, poświęcić wolny czas na opracowanie konkretnych i właściwych zasad postępowania.

Mam trudne dzieciaki, ale znam ich problemy i wiem jak postępować w konkretnych sytuacjach. Taki system dopasowany do naszych dzieci tworzyliśmy dwa lata. Teraz skutkuje - mówi Aurelia Zuber, dyrektorka Gimnazjum nr 14, w którym świetnie funkcjonuje system dyscyplinarny. Dr Jakub Kołodziejczyk, psycholog z UJ, który zajmował się badaniem dyscypliny w amerykańskich szkołach, podkreśla, że trzeba szukać najwłaściwszej metody wychowawczej. Sama kara nie uczy niczego. Badania prowadzone w Belgii pokazały, że dzieciom i młodzieży, które miały konflikty z prawem, w zerwaniu z takim życiem pomogli właśnie nauczyciele, którzy pokazali uczniowi, że zależy im na nim. Może tędy trzeba iść - podpowiada.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)