Blisko ludziŚwiat według wojującej Annie Lennox

Świat według wojującej Annie Lennox

Świat według wojującej Annie Lennox
Źródło zdjęć: © AFP
22.12.2015 16:41, aktualizacja: 27.12.2015 09:08

- Nie zależy mi na tym, by być ikoną - mówi Annie Lennox, która od czterdziestu lat zadziwia i inspiruje. - Jestem po prostu istotą ludzką - dodaje. Skromna, pewna siebie, walcząca o to, w co wierzy.

- Nie zależy mi na tym, by być ikoną - mówi Annie Lennox, która od czterdziestu lat zadziwia i inspiruje. - Jestem po prostu istotą ludzką - dodaje. Skromna, pewna siebie, walcząca o to, w co wierzy.

O tym, że nie jest żadnym wzorcem, mówi również w kontekście swoich dwóch córek, z którymi ma bardzo dobre relacje, ale nie uważa siebie za perfekcyjną matkę. Nie wywołuje skandali, ale często jest na ustach całego świata. Jeśli nie za sprawą muzyki, to aktywności, wizerunku lub wypowiedzi na łamach prasy, które dają do myślenia.

Ostatnio zdarzyło się tak, gdy skrytykowała feministyczne zamiary Beyonce. - Taniec erotyczny to nie feminizm. Nie jest ani wyzwoleńczy, ani zachęcający. To coś seksualnego, co robisz na scenie, wcale nie upoważnia cię do działania - tłumaczyła Lennox. Zawrzało. Wzięła się za krytykę kobiety, która dla czarnoskórych Amerykanek jest jedną z największych ikon współczesnej popkultury. Artystkę atakowano, mówiąc, że widzi tylko pewną część problemu - bogaty, cywilizowany świat oraz biedę krajów rozwijających się, natomiast zapomina o klasie średniej, która też musi mieć swojego idola czy mentora. Oddana swojej sprawie Lennox (notabene założycielka fundacji The Circle, której celem jest walka o równouprawnienie kobiet) nie ustąpiła.

- Widzę wiele artystek, które biorą na swoje usta słowo feminizm i promują nim siebie. Nie uważam, aby całą sobą reprezentowały prawdziwy feminizm. Według mnie to po prostu dla nich wygodne, wygląda świetnie i radykalnie. Mam z tym problem, oczywiście, że mam. To tanie - stwierdziła.

Annie Lennox od lat krytykuje manifestowanie swojej seksualności, zwłaszcza wykorzystywanie jej jako motywu np. podkręcającego sprzedaż płyt. Hasło, że „seks się sprzedaje” uważa za wielki nonsens.
- Jestem feministką i cieszę się, że mam taką etykietkę. Wiele to dla mnie znaczy, ponieważ zjeździłam i widziałam bardzo dużą część globu, odwiedziłam rozwijające się kraje i kobiety, które nie mają nawet podstawowych praw. Fundamentalnych ludzkich zasad, które uznajemy za normalne – przyznała w wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone”.

- Feminizm stał się śmieciem, zupełnie się zdewaluował. Uważam, że nadszedł czas, kiedy powinniśmy go skonfigurować. Feminizm musi dotrzeć do miejsc, gdzie kobiety nie mają zagwarantowanych nawet podstawowych praw - seksualnych, reprodukcyjnych, zdrowotnych, edukacyjnych i innych tego typu. To ważne, żebyśmy się obudzili i zdali sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest feminizm. Nie chodzi o to, czy golisz nogi albo czy nosisz szpilki – przekonuje.

Jej wypowiedzi są zdecydowane. Artystka nie zawsze mówi to, co chcieliby usłyszeć jej fani. Ale ich to nie zraża. Z wypiekami na twarzy wyczekują nowych nagrań ulubionej piosenkarki, wiecznie dopytując, czy jest szansa, by Annie powróciła do Eurythmics, który współtworzyła z Dave’em Stewartem i dzięki któremu wspięła się na najwyższy szczebel sławy. Kiedy zaczynała karierę, kobietom wcale nie było łatwo zdobyć popularność.

Słodkie marzenia

Annie Lennox przyszła na świat 25 grudnia 1954 roku w szkockim Aberdeen. Jej matka była kucharką, a ojciec pracował przy produkcji kotłów okrętowych. Już jako mała dziewczynka lubiła śpiewać. Mimo skromnych warunków finansowych, rodzice zapewnili jej naukę gry na pianinie oraz flecie. Miłość do pięknych melodii zaprowadziła Annie na studia do londyńskiej Royal Academy of Music. Jednak nie znalazła tam miejsca dla siebie. Nie potrafiła odnaleźć się w muzyce klasycznej. Czuła się zagubiona, nie potrafiła zdecydować się, w którą stronę skierować swoje życie. Potwierdzali to jej nauczyciele, którzy widzieli w niej talent, jednak brakowało im w studentce oddania pracy.

By utrzymać się w Londynie, dorabiała jako kelnerka i barmanka. Próbowała też swoich sił w tym, w czym była najlepsza, czyli śpiewaniu. Występowała z kilkoma zespołami, m.in. z The Tourists, w którym poznała Dave’a Stewarta. Gitarzysta zachwycił się Annie i zanim dobrze ją poznał, poprosił o rękę. Dziewczyna wprawdzie odmówiła, ale Lennox i Stewart zostali parą, nie tylko prywatnie. Założyli dwuosobowy zespół Eurythmics, który przez całe lata 80. był jednym z najważniejszych aktów muzycznych w Wielkiej Brytanii.

Już w 1980 roku na szczyty list przebojów trafił singiel „Sweet Dreams (Are Made of This)”, a następnie takie klasyki jak „There Must Be An Angel (Playing with My Heart)”, „Love Is A Stranger”, „Here Comes The Rain Again”, „Sisters Are Doin’ It for Themselves”, „Who’s That Girl?”, „Missionary Man”, „The Miracle of Love” i inne. Wszystkie zachwycały swoją melodyjnością, prostym i pięknym aranżem, a także plastycznymi wideoklipami, w których Annie stworzyła niezapomniane kreacje. Była długowłosym aniołem, panią domu, ofiarą wypadku, a także postacią wyciętą z filmów Davida Lyncha.

Na początku lat 90. rozpoczęła solową karierę, podczas której wypuściła fantastyczny teledysk do utworu „Why”, w którym przeobraża się z androgynicznej postaci w drapieżną, kolorową tancerkę rewiową z bogatym, pstrokatym makijażem i chmurą piór na głowie. Kiedy indziej była francuską kurtyzaną w purpurowej sukni sięgającej ziemi. Czarowała głosem, zniewalała wyglądem.

Ale i tak swój najbardziej niezapomniany image stworzyła na początku działalności Eurythimcs - w teledysku „Sweet Dreams (Are Made of This)”. Ubrana jest w nim w męski garnitur, klasyczną białą koszulę, czarne rękawiczki i szary krawat. Jej głowę zdobią marchewkowe, bardzo krótko ostrzyżone włosy. Prawdopodobnie to jest właśnie ten wizerunek, który jako pierwszy przychodzi na myśl, gdy wypowiadane jest jej imię i nazwisko. A pada ono często i przy wielu okazjach.

Annie Lennox ma na swoim koncie nagrodę Oscara, osiem Brit Awards (w tym sześć wyróżnień w tak prestiżowej kategorii jak Best British Female Artist) oraz tytuł „Brit Champion of Champions”. Nie ma sobie równych. Muzyczna stacja telewizyjna VH1 nazwała ją „Największą białą żyjącą artystką soulową”, natomiast magazyn „Rolling Stone” uznał za jedną z największych wokalistek wszech czasów.

To, że odniosła większy sukces na brytyjskiej scenie muzycznej niż jakakolwiek inna kobieta, wydaje się być oczywiste. Sprzedaż jej płyt (solowych oraz z Eurythmics) wyniosła w skali globalnej przeszło 80 milionów. Nie ma większego symbolu brytyjskiej kobiecej muzyki pop niż Annie Lennox. Fakt, że to ona zamykała Igrzyska Olimpijskie w Londynie, wydaje się być w pełni uzasadniony. Występowała też podczas Diamentowego Jubileuszu Królowej przed pałacem Buckingham.

Na początku lat 90. Lennox zapowiedziała, że od teraz zajmie się karierą solową. Właściwie Eurythmics jako zespół nie ogłosił rozpadu, ale Annie dała jasno do zrozumienia, że zamierza odciąć się od tego, co tworzyła z Dave’em Stwartem.
- Czułam, że jakaś część mnie jako kobiety po prostu chce postawić krok w inną stronę. Potrzebowałam odkryć na nowo, jak to jest być sobą, a nie kimś, kto tylko tworzy, co roku nagrywa albumy, kręci teledyski, udziela wywiadów. Chciałam wysiąść z tego autobusu. Dave też czuł, że chce odkryć inne tereny muzyczne - wspomina tamten czas.

- Nie kłóciliśmy się o to, po prostu wiedzieliśmy, że nasze kierunki są inne. Nie ma teraz znaczenia, czy będziemy grać razem, czy nie. Dla mnie ważne jest to, co sama robię, co ma jakieś znaczenie w danym momencie, mniejsza z tym, czy to jest muzyka, malowanie, fotografowanie, czy prowadzenia bloga. Lubię robić wszystkie te rzeczy. Lubię być elastyczna i mieć wolność, która pozwala mi na zajmowanie się tym, czym chcę. I mam tę wolność, co sprawia, że czuję się naprawdę szczęśliwa – powiedziała.

Już sukces jej debiutanckiej płyty „Diva” był tak ogromny, że nie pozostawił złudzeń, że kolejna dekada muzyczna również będzie należała do niej. W wideoklipie do „Walking on Broken Glass” pojawiły się gwiazdy ekranu: John Malkovich i Hugh Laurie. Po utwór z tego albumu, „Step by Step”, sięgnęła kilka lat później Whitney Houston, zamieniając go w międzynarodowy przebój i jeden ze swoich najlepszych kawałków. Oczywiście płyta „Diva” znalazła się w niemal wszystkich zestawieniach muzycznych 1992 roku.

Sama artystka, zamiast świętować sukces, odsunęła się od życia publicznego, by oddać się wychowaniu swoich dwóch córek. Nie życzyła sobie, by ich dzieciństwo toczyło się w blasku fleszy. Jeśli pracowała, a przecież nagrywała album „Medusa”, robiła to po cichu, w ogóle nie interesując się przyszłością nowego wydawnictwa, które i tak przyniesie jej zawrotną sprzedaż i spędzi ponad rok na liście przebojów „Billboardu”. Wideoklip do utworu „No More I Love You’s” zaowocował też nagrodą Grammy.

Artystka dała w tym czasie jedynie kilka okazyjnych koncertów, m.in. w Sopocie oraz nowojorskim Central Parku. W pełnej krasie na scenę wróciła dopiero pod koniec lat 90. i to w towarzystwie Dave’a Stewarta. Ku uciesze rzeszy fanów, zespół Eurythmics nagrał album „Peace”. Już sam tytuł nawiązywał do tego, czym dwójka artystów zajmowała się na co dzień - walki o pokój na świecie. Album promowany był przez piękną piosenkę „I’ve Saved the World Today”. W wideoklipie Annie występuje w żołnierskich barwach, podobnie zresztą jak w klipie do „17 Again”, gdzie śpiewa na tle orkiestry i strzelających karabinów.

W 2002 roku magazyn „Billboard” przyznał Annie specjalną nagrodę dla „najbardziej oryginalnej i poruszającej artystki nowoczesnej muzyki pop”. Wkrótce potem zgotowała swoim fanom niespodziankę w postaci utworu „Into the West”, który powstał do filmu „Władca Pierścieni: powrót króla”. Po wydaniu trzeciego solowego krążka - „Bare” w 2003 roku wybrała się w trasę koncertową. Kolejnymi studyjnymi płytami, które sygnowała swoim imieniem i nazwiskiem, były „Songs of Mass Destruction”, „A Christmas Cornucopia” i zeszłoroczna „Nostalgia”.

Kim jest ta dziewczyna?

Annie Lennox zasłynęła też z powodu swojego wyglądu. Androgyniczność wywoływała zainteresowanie mediów i publiczności już od pierwszych dni Annie na scenie. Zastanawiano się nad seksualnością tej oryginalnej artystki. Spekulacjom nie było końca, ale Lennox zupełnie się tym nie przejmowała. Dyskusje na temat swojego wyglądu uważała za niestosowne.

- Wcale nie uważam, że kobieta musi być ostra, żeby udowodnić mężczyźnie, że jest tak samo mocna jak on lub może z nim rywalizować. Podobnie nie uważam, aby kobiety musiały okazywać swoją seksualność lub uwodzić i flirtować, by być na górze i manipulować. To mało pociągające – przyznaje. Piosenkarka od lat jest żoną południowoafrykańskiego doktora ginekologii - Mitcha Bessera. Ma dwie córki z poprzedniego małżeństwa - Tali i Lolę. Plotki na jej temat kwitły razem z jej zaangażowaniem w ruch LGBT.

- To może wydawać się dziwne, ponieważ sama nigdy nie byłam lesbijką - tłumaczyła tytułowi „Metro”. – Nie zakładałam, że będę to robić. Oczywiście nadawanie mi etykietki ikony gejów w żaden sposób mnie nie obraża, uważam to za komplement, ale jednocześnie to dość uwłaczające. Myślę, że wszyscy powinniśmy się uwolnić od szufladkowania nas jako hetero, homo czy cokolwiek. Żyjemy na jednej planecie, nie ma dla mnie znaczenia, kto ma jakie preferencje – mówi Annie, zakładając swój szeroki garnitur.

Karolina Karbownik/(kk)/(kg), WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także