Pół miliona recept w dwa lata. "Kupują częściej niż prezerwatywy"
- Mamy do czynienia z poważnym niezrozumieniem roli, jaką tabletka "dzień po" ma pełnić - mówi mgr farm. Anna Sienkiewicz. Coraz więcej osób sięga po antykoncepcję awaryjną, która - zdaniem ekspertów - zaczyna zastępować "standardową".
Antykoncepcja awaryjna, zwana potocznie tabletką "dzień po", jeszcze do niedawna była ostatnią deską ratunku w sytuacjach wyjątkowych: pękniętej prezerwatywy, pominiętej tabletki antykoncepcyjnej czy nieplanowanego stosunku. Jak pokazują jednak najnowsze dane Ministerstwa Zdrowia, na które powołało się Centrum Medyczne Radamed, w Polsce coraz częściej staje się elementem regularnego życia seksualnego.
W latach 2023-2024 wystawiono aż 561 tys. recept na tabletki "dzień po" - ok. 262 tys. w roku 2023 i blisko 299 tys. w 2024. 28 tys. z tych recept wystawili farmaceuci w ramach pilotażowego programu, mającego ułatwić dostęp do antykoncepcji w sytuacjach nagłych.
- Taki wzrost może świadczyć o dwóch zjawiskach. Z jednej strony mamy większą świadomość społeczną dotyczącą dostępności i działania tabletek awaryjnych. Z drugiej strony - rośnie liczba osób, które używają ich nie jako ostateczności, lecz jako metody planowania - a raczej braku planowania - antykoncepcji - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską mgr farm. Anna Sienkiewicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ginekolog odpowiada Hoserowi: Pod wpływem stresu nie zajdzie się w ciążę? Absurd.
Tabletki "dzień po" kupowane "na zapas"
Z obserwacji farmaceutki widać różnicę w podejściu kobiet i mężczyzn do kupna tabletek "dzień po". Z jej doświadczeń mężczyźni coraz częściej kupują antykoncepcję awaryjną "na zapas". - Spotykam się z sytuacjami, w których mężczyzna przychodzi dzień przed planowanym spotkaniem z kobietą i prosi o tabletkę "dzień po". Na pytanie, czy coś się wydarzyło, odpowiada: "jeszcze nie, ale może się wydarzy". To zupełna zmiana perspektywy, bo do tej pory to kobiety przychodziły najczęściej. I to po fakcie - stwierdza Anna Sienkiewicz.
- Częściej proszą w aptece o tabletkę awaryjną niż o prezerwatywy. To trochę jakby uznali, że odpowiedzialność za antykoncepcję i tak spoczywa na kobiecie, więc lepiej mieć coś, co "zabezpieczy" efekt, a nie przyczynę - zauważa farmaceutka
- Kobiety przychodzą zazwyczaj z konkretną potrzebą, często w stresie, zdenerwowane. Widać, że to nie jest dla nich komfortowa sytuacja. Są pełne wątpliwości i obaw. Często pytają: "czy to na pewno zadziała?", "czy nie zaszkodzi?" - przytacza farmaceutka.
Seksuolożka o tabletce "dzień po"
Antykoncepcja awaryjna działa najlepiej, gdy zostanie przyjęta w ciągu 72 godz. od stosunku. Jak tłumaczy Anna Sienkiewicz, nie została stworzona do tego, by zastępować regularne metody zapobiegania ciąży, takie jak prezerwatywy, tabletki antykoncepcyjne czy wkładki domaciczne. Zbyt częste stosowanie tabletek awaryjnych może nie tylko prowadzić do rozregulowania cyklu miesiączkowego, ale także obniżać ich skuteczność.
- Tabletka "dzień po" to nie jest magiczny sposób na życie bez odpowiedzialności seksualnej. Mamy tu do czynienia z poważnym niezrozumieniem roli, jaką ten środek ma pełnić. Jeżeli ktoś używa jej jako regularnej metody antykoncepcji, to znaczy, że brakuje mu wiedzy albo dostępu do lepszych rozwiązań - zauważa seksuolożka Anna Zawiślak.
Jej zdaniem, coraz większe zainteresowanie tabletkami "dzień po" niekoniecznie wynika z większego poczucia kontroli nad swoim życiem seksualnym - wręcz przeciwnie.
- Może to być wyraz chaosu. Braku edukacji seksualnej, rozmowy o potrzebach i odpowiedzialności. W Polsce wciąż mamy ogromne luki w dostępie do edukacji seksualnej, a polityka wokół antykoncepcji często opiera się bardziej na ideologii niż na faktach naukowych - dodaje.
"Edukacja seksualna w szkołach praktycznie nie istnieje"
W opinii Anny Zawiślak mamy do czynienia z efektem kilku nakładających się zjawisk: liberalizacji dostępu do antykoncepcji awaryjnej, rosnącej otwartości społecznej w kwestiach seksualności, ale też - paradoksalnie - z brakiem kultury rozmowy o seksie i odpowiedzialności.
- Edukacja seksualna w szkołach praktycznie nie istnieje. Internet staje się głównym źródłem informacji, a tam można znaleźć wszystko - od rzetelnych treści, po szkodliwe mity. Młodzi ludzie często nie rozróżniają antykoncepcji awaryjnej od regularnej, bo nikt im tego nie tłumaczy - oznajmia Zawiślak.
Dodaje, że stosowanie tabletek "dzień po" jako regularnej formy antykoncepcji może prowadzić do frustracji, zaburzeń hormonalnych i niepokoju.
- To trochę jak życie w ciągłym stanie awaryjnym. Zamiast planować, reagujemy. Zamiast rozmawiać, uciekamy w szybkie rozwiązania. A to na dłuższą metę jest szkodliwe nie tylko dla zdrowia fizycznego, ale i psychicznego - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Powinna pozostać wsparciem w sytuacjach nagłych"
W ramach programu pilotażowego uruchomionego przez Ministerstwo Zdrowia, farmaceuci mogą wystawiać recepty na antykoncepcję awaryjną. Program ten miał na celu skrócenie drogi do pomocy w sytuacjach nagłych - bez konieczności oczekiwania na wizytę u lekarza.
- To bardzo dobry krok, jeśli chodzi o ratowanie kobiet w kryzysie - mówi Anna Sienkiewicz.
- Ale jednocześnie zauważam, że część pacjentów traktuje to jako ułatwienie w zdobywaniu środka, który zaczyna być traktowany nie jako awaryjny, tylko "standardowy" - dodaje.
Historie, które docierają zarówno do niej, jak i do seksuolożki, często są skrajnie różne. Jedna pacjentka po trzydziestce musiała prosić koleżankę z pracy, żeby ta zajęła się jej dzieckiem, bo w panice jechała do apteki po tabletkę po stosunku bez zabezpieczenia z mężem. Inna, 19-letnia powiedziała, że "to już jej trzecia taka tabletka w tym roku" i nie widzi w tym nic nadzwyczajnego, bo "lepiej to niż dziecko".
- To pokazuje skalę rozdźwięku w podejściu. Mamy kobiety pełne strachu i wstydu, które traktują antykoncepcję awaryjną jak ostateczność, ale mamy też osoby, które z braku wiedzy traktują ją jako codzienność - oznajmia Anna Zawiślak.
Ekspertki są zgodne - kluczowa jest edukacja. Nie tylko młodzieży, ale i dorosłych. Zdaniem Anny Sienkiewicz, farmaceuci powinni być szkoleni w zakresie prowadzenia rozmów o antykoncepcji. Według Anny Zawiślak, seksuolodzy powinni być obecni nie tylko w prywatnych gabinetach, ale przede wszystkim w szkołach, przychodniach i miejscach, gdzie można porozmawiać o seksualności bez wstydu oraz oceny.
- Potrzebujemy edukacji, rozmowy i polityki zdrowotnej opartej na faktach, nie na emocjach - podkreśla Zawiślak. - Tabletka "dzień po" powinna pozostać wsparciem w sytuacjach nagłych, nie codziennością - podsumowuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.