Tkwiła w związkowej "asymetrii". "Czułam się odrzucona i niepewna"
- To ja inicjowałam spotkania i pisałam do niego wiadomości. On natomiast zaczął coraz częściej unikać rozmów na temat przyszłości naszej relacji - opowiada Anna, która tkwiła w związku asymetrycznym. - Takie układy mogą prowadzić do problemów emocjonalnych i psychicznych - mówi psycholożka.
Związki, w których partnerzy dzielą się zaangażowaniem i emocjonalnością "pół na pół", prawdopodobnie nie istnieją. Wszystko zależy bowiem od danej chwili, możliwości emocjonalnych czy czasowych obydwu stron. Co jednak w momencie, kiedy dysproporcja staje się skrajna i trwa od dłuższego czasu? Wówczas możemy mieć do czynienia z tzw. związkiem asymetrycznym.
- Związki asymetryczne to relacje, w których jeden z partnerów jest bardziej zaangażowany emocjonalnie, bardziej dostępny lub ma większą kontrolę nad drugą osobą. Tego rodzaju układy charakteryzują się wyraźną dysproporcją, która wpływa na dynamikę relacji, a w dłuższym czasie może prowadzić do problemów emocjonalnych i psychicznych - tłumaczy psycholożka Dorota Minta.
Dysproporcja emocjonalna
Anna Daniluk poznała swojego przyszłego partnera w pracy. Był przystojny, pewny siebie, budził w niej podziw. On także miał zwrócić na nią uwagę. Ich znajomość zaczęła rozwijać się szybko.
- Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, rozmawialiśmy na głębokie tematy, dzieliliśmy się swoimi pasjami. Zaczęliśmy też spotykać się poza pracą. Miałam poczucie, że spotkałam kogoś wyjątkowego - mówi Anna w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Joanna Jabłczyńska o zdradzie i stracie przyjaciół
W pewnym momencie zaczęła jednak zauważać, że partner staje się coraz bardziej wycofany emocjonalnie. Choć początkowo był czuły i uważny, z dnia na dzień stał się mniej dostępny. Jego zaangażowanie emocjonalne spadło, podczas gdy ona w pełni oddawała się relacji.
- To ja inicjowałam spotkania i pisałam do niego wiadomości. On natomiast zaczął coraz częściej unikać rozmów na temat przyszłości naszej relacji. Kiedy poruszałam ten temat, zapewniał mnie, że nie mam o co się martwić. Ale z każdym dniem stawał się coraz bardziej niedostępny - dodaje.
Mimo to nie potrafiła zrezygnować. Wierzyła, że z czasem wszystko się ułoży, że jej zaangażowanie sprawi, że on również się otworzy. Zauważyła, że jeśli decydował się na wspólne chwile, były one pełne uczuć oraz emocji, co tylko pogłębiało jej nadzieję.
- Takich momentów było jednak mało. Kiedy był niedostępny, czułam się odrzucona i niepewna, co będzie dalej z naszą relacją. W końcu okazało się, że miał kogoś innego, z kim zaczynał budować przyszłość - ujawnia.
Kontrola i dominacja
Gosia poznała Bartka na studiach. Jak stwierdza, był jej przeciwieństwem. Kiedy ona czuła się nieśmiała, nieco wycofana i wystraszona, on był "charyzmatyczny, ambitny i potrafił doskonale rozmawiać z ludźmi".
- Byłam zafascynowana jego pewnością siebie i tym, jak szybko zaangażował się w naszą znajomość - mówi Gosia.
Z czasem jednak zauważyła, że w ich relacji zaczyna dominować kontrola. Bartek, choć na początku wydawał się troskliwy, zaczynał wchodzić w jej prywatność zbyt mocno.
- Początkowo były to pojedyncze pytania-komentarze: "Dlaczego nie napisałaś do mnie przez tyle godzin?" albo "Z kim byłaś na imprezie?". Potem zaczęło się to niebezpiecznie rozwijać. Chciał decydować, z kim mam się spotykać, z jakimi ludźmi mogę rozmawiać, a nawet jak powinnam spędzać wolny czas. Na początku wydawało mi się to przejawem troski, ale szybko zrozumiałam, że to kontrola - opowiada.
Ich wspólne chwile były coraz bardziej napięte. Gosia zaczęła unikać spotkań z przyjaciółmi, żeby nie wywołać u Bartka zazdrości. Mimo to on regularnie kontrolował jej telefon, pytając, kto do niej pisał i dlaczego nie odpisała tej osobie od razu.
- Zaczęłam czuć się jeszcze bardziej zagubiona. Kiedy poruszałam temat naszej przyszłości, chociażby wspólnych wakacji, unikał odpowiedzi - wspomina.
Jej bliscy zaczęli zauważać, że jest coraz bardziej uzależniona od jego opinii i decyzji. Ostatecznie ich relacja trwała kilka miesięcy i - jak stwierdza Gosia - "nie wie nawet, czy była związkiem". Po niej poczuła jednak potrzebę skorzystania z pomocy terapeuty.
Związki asymetryczne okiem psycholożki
- Związki, w których istnieje wyraźna dysproporcja w zaangażowaniu emocjonalnym, dostępności lub kontroli, mogą mieć poważne konsekwencje dla psychiki osoby, która znajduje się w tej "skrzywdzonej" roli. W takim układzie osoba bardziej zaangażowana emocjonalnie, a jednocześnie mniej dostrzegana i doceniana przez partnera, może cierpieć na różnego rodzaju zaburzenia, takie jak obniżone poczucie własnej wartości, depresja, lęki czy stany obsesyjne. Co więcej, osoby takie często wchodzą w pułapkę nadmiernego poświęcania się i uzależniania emocjonalnego od osoby, która nie odwzajemnia ich uczuć w równym stopniu - tłumaczy psycholożka Dorota Minta.
Jak zauważa, związek asymetryczny jest "toksyczny" nie tylko dla osoby, która nie jest w stanie zaspokoić swoich emocjonalnych potrzeb, ale i dla samego sprawcy asymetrii.
- Często jest to związane z jego niewłaściwymi wzorcami zachowań, które mogą wynikać z niskiej empatii, potrzeby dominacji lub nieumiejętności otwarcia się na głębszą relację. Tego rodzaju dynamika prowadzi do utraty równowagi w związku i utrzymywania "toksycznej" atmosfery, w której jedna osoba czuje się dominowana, a druga wykorzystywana - mówi.
Osoby, które długo pozostają w takich relacjach, mogą doświadczyć trudności w odbudowie poczucia własnej wartości. Często stają się zależne od uznania i akceptacji ze strony partnera, przez co mają problem z wyzwoleniem się z asymetrii. Przemoc emocjonalna, choć może być trudna do zauważenia, ma bardzo destrukcyjny wpływ na poczucie tożsamości i zdolność do budowania zdrowych relacji w przyszłości.
Jak wyjść z asymetrycznego związku?
- Związek asymetryczny wymaga przede wszystkim uświadomienia sobie, że istnieje problem. Pierwszym krokiem jest rozpoznanie, że jedna ze stron czuje się niedoceniana, ignorowana lub kontrolowana. Zrozumienie tej nierówności to moment, w którym warto zacząć szukać pomocy - czy to w formie terapii par, czy indywidualnej psychoterapii. Ponadto osoba, która doświadcza emocjonalnej dysproporcji, powinna nauczyć się stawiać granice i rozwijać swoje poczucie własnej wartości, aby zrozumieć, że zasługuje na równość i szacunek w relacjach - radzi Dorota Minta.
Nie ukrywa jednak, że zakończenie takiego związku może być trudne - zwłaszcza jeśli przez długi czas było się uzależnioną lub uzależnionym emocjonalnie od partnera/ki.
- Kluczowe jest wtedy wsparcie bliskich i otwartość na własne emocje. Każda osoba zasługuje na relację, która będzie opierała się na wzajemnym szacunku, równowadze i otwartości. Dopiero wtedy można mówić o zdrowych relacjach, które prowadzą do satysfakcji i pełni szczęścia - podsumowuje psycholożka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.