Była z mężem 20 lat. Tak mówi o seksie po rozwodzie
- Mam 44 lata i czuję, że dopiero teraz żyję naprawdę - mówi Magda, która przez 20 lat miała jednego partnera. Nie jest wyjątkiem - z badań wynika, że co czwarty Polak miał w życiu tylko jednego partnera seksualnego. Czy wierność jednej osobie to znak prawdziwej miłości, czy raczej straconych okazji?
Wyniki najnowszego raportu "Anatomia relacji. O związkach twarzą w twarz*", który powstał na zlecenie firmy farmaceutycznej Gedeon Richter Polska, pokazują, że aż 25 proc. Polaków deklaruje, że miało tylko jednego partnera seksualnego. - Jest i nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Spotykam takich pacjentów w gabinecie, częściej są to kobiety niż mężczyźni - komentuje dr n. med. Dariusz Pysz-Waberski, seksuolog i seksuolog sądowy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Są osoby, które mówią: "jestem wdzięczna, że od zawsze byłam w jednym związku, bo mam poczucie stabilności i uniknęłam wielu cierpień". Dla nich to wielka wartość. Ale są też tacy, którzy zaczynają po latach pytać siebie: "czy nie straciłam czegoś ważnego?" - mówi Barbara Wesołowska-Budka, psychoseksuolog i właścicielka Psychokliniki - Poradni Zdrowia Psychicznego.
Czy trawa jest gdzieś bardziej zielona?
Marcin ma 38 lat, żonę i dwójkę dzieci. Poznał ją jeszcze w liceum - była jego pierwszą dziewczyną, pierwszą miłością i, jak się okazało, jedyną partnerką. - Nigdy jej nie zdradziłem, nawet nie miałem takiej potrzeby. Kocham ją, podziwiam, jesteśmy razem już ponad 20 lat - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Mimo tego, czasem łapie się na myśli, że czegoś mu zabrakło. - Kiedy byłem studentem, miałem powodzenie. Zdarzało się, że koleżanki dawały mi sygnały, że chciałyby czegoś więcej. Zawsze jednak mówiłem: "mam dziewczynę" i na tym się kończyło. Teraz, po latach, czasem żałuję, że nie wykorzystałem tego okresu na zabawę, na eksperymentowanie. Czasami myślę, że trochę mnie ominęło - przyznaje szczerze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jubileuszowy pokaz 80-lecia marki Bytom
Nie chodzi jednak o brak miłości czy wierności. - To nie jest tak, że chciałbym zdradzić żonę. Nigdy. To raczej taka refleksja: "a co by było, gdyby?". Czy miałbym inne doświadczenia, czy byłbym pewniejszy siebie, czy może dziś nie miałbym takich pytań? - zastanawia się.
Dziś czuje, że jego życie jest stabilne i bezpieczne, ale ma w sobie lekki żal za tym, że nie pozwolił sobie na odrobinę młodzieńczej beztroski. - Wiem, że mogłem wtedy więcej, a jednak zrezygnowałem. Czasem myślę, że to był błąd. Ale zaraz potem patrzę na żonę, na nasze dzieci i wiem, że nie chciałbym żyć inaczej - dodaje.
Magda ma 44 lata. Wyszła za mąż młodo, jeszcze na studiach. Jej mąż był pierwszym i jedynym partnerem - przez 20 lat. - To była moja pierwsza miłość, pierwsze zauroczenie i od razu ślub. Wtedy wydawało się to naturalne. Nie znałam innego życia, więc nie miałam porównania - wspomina.
Z biegiem lat małżeństwo zaczęło przypominać bardziej współdzielenie obowiązków niż relację pełną pasji. Seks był, ale raczej mechaniczny. - Nie wiedziałam, że może być inaczej. Nigdy nie zastanawiałam się nad swoimi pragnieniami, fantazjami. Po prostu przyjmowałam, że tak wygląda życie małżeńskie - mówi.
Rozwód, choć bolesny, stał się dla niej punktem zwrotnym. - Najpierw czułam lęk i pustkę. Myślałam: "jestem po czterdziestce, kto będzie chciał kobietę po przejściach?". A potem zaczęłam spotykać ludzi, rozmawiać, poznawać siebie na nowo.
Pierwsze doświadczenia po rozwodzie były dla niej szokiem. - Nagle okazało się, że seks może być czuły, ale też namiętny, pełen eksploracji. Że można mówić o fantazjach i nie wstydzić się ich. Pierwszy raz w życiu poczułam, że naprawdę mam wybór i że mogę decydować, czego chcę, próbować nowych rzeczy, również w łóżku.
Wybór czy konieczność?
Czy życie z jedną osobą od pierwszej miłości aż do późnej starości to szczęście, stabilność i bezpieczeństwo, czy raczej ryzyko frustracji i niewypowiedzianych żali? - Kiedy jesteśmy z jedną osobą przez długi czas, uczymy się siebie nawzajem w sposób, którego nie da się powtórzyć w krótkich relacjach. To daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności - wiem, że obok mam kogoś, kto zna mnie naprawdę dobrze, także od tej trudniejszej strony - podkreśla Barbara Wesołowska-Budka, psychoseksuolog i właścicielka Psychokliniki - Poradni Zdrowia Psychicznego.
Taka relacja buduje zaufanie i zmniejsza poczucie osamotnienia. - Nie muszę niczego udawać, mogę wprost mówić o swoich potrzebach i obawach. A w sferze seksualnej oznacza to większą swobodę i brak lęku przed oceną - dodaje psychoseksuolog.
Dr n. med. Dariusz Pysz-Waberski, seksuolog i seksuolog sądowy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego podkreśla jednak, że w wielu przypadkach chodzi o związki, które zaczęły się jeszcze w szkole średniej i przetrwały próbę czasu. - Część osób powołuje się na tradycję, religię czy wartości rodzinne, ale to raczej niewielki odsetek. Zdecydowanie częściej decyduje przyzwyczajenie, wspólny kredyt, dzieci czy lęk przed rozpadem rodziny. Ludzie nie tyle chcą tak żyć, co boją się żyć inaczej - wyjaśnia.
Według specjalisty wiele osób, szczególnie kobiet, tkwi latami w związkach trudnych - przemocowych, pełnych nudy czy braku bliskości. - Boją się odejść, bo nie wiedzą, że może być inaczej. Lęk przed samotnością, oceną rodziny czy znajomych jest bardzo silny - zauważa dr Pysz-Waberski.
Nie szalałem za młodu, i co dalej?
Czy brak doświadczeń z innymi partnerami seksualnymi może być źródłem frustracji? - To zależy od jakości związku. Jeśli relacja jest dobra - emocjonalnie i seksualnie - nie pojawia się tęsknota za czymś innym. Jeśli jednak dominuje frustracja i brak satysfakcji, wówczas pojawia się żal, że nie spróbowaliśmy innego życia - tłumaczy dr Pysz-Waberski.
- Ten żal rzadko dotyczy samego faktu, że był tylko jeden partner. Zwykle chodzi o brak szczerości, rozmów czy bliskości w relacji - zaznacza Wesołowska-Budka.
Jednocześnie wielu pacjentów mówi jej wprost, że cieszą się z uniknięcia rozstań, zdrad i samotności. - Źródłem frustracji nie jest liczba partnerów, ale jakość relacji, w której żyjemy podkreśla.
Dr Pysz-Waberski zwraca uwagę, że największy żal pojawia się wtedy, gdy relacja od początku nie była zbudowana na miłości, lecz np. na rozsądku czy presji rodziny. - Wtedy, podsumowując życie, pacjenci mówią, że zmarnowali czas. Ilość przykrych emocji, frustracji i żalu bywa ogromna. A przecież wszyscy powtarzamy, że miłość jest w życiu najważniejsza - dodaje.
Co ciekawe, zauważa różnicę między płciami: - W mojej praktyce częściej widzę mężczyzn po czterdziestce, pięćdziesiątce czy nawet sześćdziesiątce, którzy nagle chcą nadrobić "straconą młodość". Eksperymentują, flirtują, szukają nowych doświadczeń. Kobiety częściej cenią stabilność, o ile związek spełnia ich potrzeby emocjonalne i seksualne.
Zdrada nie zależy od liczby partnerów
Często sądzi się, że osoby z jednym partnerem przez całe życie są mniej podatne na zdradę. Seksuolog obala ten mit: - Zdrada nie ma nic wspólnego z liczbą wcześniejszych partnerów. Pojawia się, gdy w związku są kryzysy, brak porozumienia czy niespełnione potrzeby. Jeżeli relacja jest pielęgnowana, jak ogród - pełna miłości, pasji i wzajemnej troski - wtedy nie ma miejsca na "głód nowości".
Podobnie sądzi Barbara Wesołowska-Budka. - Wierność nie zależy od liczby wcześniejszych relacji, tylko od więzi. Jeśli jest bliskość, otwartość i poczucie bycia ważnym dla siebie nawzajem, zdrada jest mniej prawdopodobna. Wierność wynika wtedy z wyboru, a nie z obowiązku - wyjaśnia psychoseksuolog.
Choć brak innych doświadczeń czasem rodzi ciekawość: "a jakby to było z kimś innym?". - To jednak nie musi prowadzić do zdrady. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy w związku brakuje rozmów o fantazjach i pragnieniach - mówi.
*Raport "Anatomia relacji. O związkach twarzą w twarz" został przygotowany na zlecenie firmy farmaceutycznej Gedeon Richter Polska. Oparty jest na ogólnopolskim badaniu internetowym przeprowadzonym w kwietniu 2025 roku wśród 1082 kobiet i mężczyzn w wieku 18–69 lat, będących w związkach.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Znasz kobiety, które robią coś bezinteresownie dla innych? Zgłoś ją w plebiscycie #Wszechmocne