Straciła cały majątek. "Zaufałam komuś, kto to zaufanie wykorzystał"

Jej produkty, za sprawą ikonicznego bursztynu, są rozpoznawalne wszędzie. W trudnych momentach zaufała niewłaściwym osobom. Straciła firmę i środki do życia. Wciąż jednak ma w sobie nadzieję. - Mierzymy wszystkich swoją miarą. Patrzymy na ludzi z dobrocią, przez co stajemy się łatwym celem. I czasem jest to straszne - mówi Wirtualnej Polsce Bożena Batycka.

Bożena BatyckaBożena Batycka
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | KATARZYNA KIELBASINSKA
Zuzanna Sierzputowska

Bożena Batycka zaczęła pracę w "Batycki" w 1989 roku. W 1997 roku została główną projektantką galanterii skórzanej oraz biżuterii marki. Przez lata była jej prezeską. W 2015 roku zostały ujawnione problemy finansowe firmy, a samą Batycką całkowicie od niej odsunięto. Wraz z Magdaleną Kuszewską w książce "Batycka. Gorzki smak sukcesu" po raz pierwszy w pełni przedstawia historię o stracie majątku ze swojej perspektywy.

Magdalena Kuszewska początkowo obawiała się, że Bożena Batycka będzie chciała mówić w książce wyłącznie o superlatywach. Ona sama uprzedziła jednak Kuszewską, że pragnie być szczera i nie zależy jej na laurce. Spędziły ze sobą wiele godzin.

- Często było mi niełatwo słuchać tych opowieści. Miałam poczucie dużej niesprawiedliwości, że na tę kobietę, która przecież celowo nikomu nie zrobiła krzywdy, spadło aż tyle dramatów - mówi Magdalena Kuszewska.

Dla jej bohaterki przeprawa przez przeszłość była rodzajem autoterapii. - Bożenka niestety zbyt zaufała pewnym współpracownikom, wykazała się sporą naiwnością, o czym sama mówi. Niestety pojawiły się osoby, które to wykorzystały. Książka jest jej pierwszą szansą, aby tak wielowątkowo i szeroko opowiedzieć o swoim życiu. Nie tylko o firmie, lecz także o sukcesach i wspaniałych wydarzeniach, które były jej udziałem - zaznacza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jubileuszowy pokaz 80-lecia marki Bytom

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: O Bożenie Batyckiej można przeczytać, że to "bursztynowa kobieta biznesu". Czy był moment, kiedy pomyślała pani: "Zawodowo osiągnęłam wszystko, co chciałam"?

Bożena Batycka: W trakcie rozwoju firmy w zasadzie zawsze ma się poczucie niedostatku. Oczywiście cieszyłam się każdym sukcesem, ale nie miałam wrażenia, że dokonałam czegoś wielkiego. Choć na pewno niesamowicie cieszył mnie pomysł bursztynowy.

Bursztyn jako znak rozpoznawczy marki był oczywistym wyborem?

Często wyjeżdżając do Włoch, bywając tam w różnych zakładach, widziałam, jak doskonała jest produkcja. Wtedy już wiedziałam, że przede wszystkim trzeba osiągnąć doskonałość w tworzeniu wyrobów.

Posiadając tę doskonałość, do materii trzeba znaleźć duszę. I tą duszą stał się bursztyn. Pomysł dosłownie spłynął na mnie i jest genialny. Nawiązuje do regionu, miejsca, gdzie powstała firma. A do tego ja przecież od lat nosiłam bursztyny!

Czy zdarza się pani odwiedzić obecną stronę marki Batycki?

Nieczęsto. Jest to dla mnie zbyt bolesne. Nie mogę na przykład zrozumieć, dlaczego gdy logo jest perfekcyjne, doskonałe, ktoś próbuje coś zrobić po swojemu. Moja estetyka poszła w kąt. Myślę, że moich projektów jest teraz 20 proc., a pozostałe 80 proc. to nowości, zupełnie nie w moim stylu. Warto iść z trendami, ale zaznaczać swoją myśl. Oryginalną, która powoduje, że jest grono klientów, które markę szanuje. Mam wrażenie, że o tym zapomniano.

Czy pojawiają się pomysły na projekty, które chciałaby pani jeszcze zrealizować?

W sferze projektowania jak najbardziej, ale za nic w świecie bym nie chciała wracać do biznesu. Robi mi się niedobrze na samą myśl. Wiele osób mi mówi, że to przecież moja wina, że dopuściłam do straty firmy. W tym rzecz, że byłam wtedy poważnie chora, zachorował też mój syn, do tego doszły moje cechy osobowe. Rzeczywiście, tą drogą ja do tego wszystkiego dopuściłam. Bo zaufałam komuś, kto to zaufanie wykorzystał.

Bożenę Batycką spotkało naprawdę tyle, że można by obdzielić kilka życiorysów.

Często myślałam, że wstyd o tym opowiadać, bo to po prostu aż niewiarygodne. Nigdy nie miałam intencji, aby innych obarczać swoim smutkiem. Jestem przeświadczona, że każdy z nas dźwiga problemy, lepiej lub gorzej sobie z nimi radząc.

Magda Kuszewska, rozpakowując paczkę z wydawnictwa, powiedziała, że ta książka jest o nadziei. Bardzo mi się to spodobało i chciałabym, aby właśnie w ten sposób była odbierana przez czytelników. Najgorsze, co możemy zrobić, to zakleszczyć się w swoim nieszczęściu. Tak rzeczywiście dzieje się na początku, kiedy ból rozrywa nam serce. Kiedy jednak otworzymy szerzej oczy, i zobaczymy, ile wokół jest nieszczęścia, to nasze się kurczy, bo zdajemy sobie sprawę, że ból i smutek nie są jedynie zarezerwowane dla nas.

Bożena Batycka i Magdalena Kuszewska
Bożena Batycka i Magdalena Kuszewska © Materiały prasowe | KATARZYNA KIELBASINSKA

"Rzadko odwołuję się do przeszłości. Jestem przyszłością". Takie stwierdzenie pada w pewnym momencie w rozmowach z Magdą Kuszewską.

Mam unikalną pamięć! Jak spotykam się z siostrami, one tyle pamiętają z czasów młodości, są moją skarbnicą wspomnień. Faktycznie jestem przyszłością, teraz bardziej teraźniejszością.

Ale jednak zmierzyła się pani z tą gorzką przeszłością i postanowiła "być otwarta jak nigdy przedtem". Dlaczego?

Muszę przyznać, że noszę w sercu niewyobrażalny ból, niedowierzanie, że ktoś mógł się targnąć na coś, co było moją własnością, oszukać mnie w taki zdradliwy sposób. Udźwignęłam wszystko, ale myśl o tym mnie zabija.

Pamiętam grudzień 2015 roku. Już wiedziałam, co się dzieje z firmą. Napisałam do "tej osoby" kilka maili, w których dosłownie płakałam. Prosiłam, aby się zastanowiła, co robi. I tak chciałam wycofać się z biznesu, już sobie nie radziłam. Chciałam powierzyć biznes trzem osobom. Potem okazało się, co się okazało. Zabija mnie to, że byłyśmy tak blisko. Nigdy nikomu nie zrobiłam krzywdy. Cieszyłam się wręcz, że mogą dobrze zarabiać. Wydawało się, że wszystko jest dobrze.

Dopiero jak ujawniły się problemy, otworzyły mi się oczy. Najgorsze jest to, że nikt mi nic o nich nie mówił. Kiedy dowiedziałam się o zadłużeniu firmy, chciałam zatrudnić kogoś z zewnątrz do audytu. Wspomniane wcześniej osoby zrobiły mi awanturę, że nie ma pieniędzy. Skurczyłam się w sobie. Pomyślałam: "Okej, poszukam do pomocy kogoś innego". I tak znalazł się restrukturyzator. Niebywały człowiek, później mąż "tej osoby". Jego reorganizacja firmy sprawiła, że ona stała się właścicielką wszystkiego.

Potem były sprawy w sądach.

Sąd pierwszej instancji w ogóle nie wziął pod uwagę faktu, że chorowałam, choć miałam to potwierdzone opiniami psychiatrycznymi i psychologicznymi. W tamtym momencie byłam na krawędzi życia, co ułatwiło zmanipulowanie mnie. Restrukturyzator spotkał się ze mną i powiedział, że długów jest tyle, że pójdę do więzienia. Byłam przerażona. W tym samym momencie mój syn trafił do szpitala. Jak dziecko choruje, matka nie jest praktycznie o niczym w stanie myśleć. A tu wali się firma.

Nie rozumiem, czym kieruje się ktoś, kto podejmuje takie działania i odbiera wszystko osobie w tak trudnej sytuacji życiowej.

Mierzymy wszystkich swoją miarą. Patrzymy na ludzi z dobrocią, przez co stajemy się łatwym celem. I czasem jest to straszne… Targnąć się na firmę, która była tak mocno utożsamiana ze mną. Najgorsze było to, że wierzyłam, że wygram w sądzie. Batycki to moi teściowie, były mąż, ja. A teraz na stronie Batyckiego jest napisane, że firma opiera się na tradycjach. Jakich? Tej informacji już nie ma.

Gdyby chciała porozmawiać teraz, zgodziłaby się pani na kontakt?

Tak, oczywiście. Nieraz mi się śniło, że rozmawiamy. Taka już jestem. Dążę do zgody, aby żyć spokojniej, bo tego mi brakuje. Mam bardzo skromne pieniądze. Pomagają mi siostry, ale przecież one również nie są w takiej sytuacji, aby mnie utrzymywać.

W pewnym momencie książki mówi pani, że stara się żyć ładnie. Mimo starty firmy, rozwodu, śmierci jednego z synów i choroby drugiego.

Staram się być życzliwą. Taki jest też mój syn Grzegorz. Kiedy jedziemy komunikacją miejską, zawsze ustępuje miejsca, gdy widzi starsze osoby lub kogoś, kto ma problem z chodzeniem. To mnie wzrusza. Pielęgnuję niewielki ogródek przed blokiem i zachwycam się każdą posadzoną w nim rośliną. Zanim wszystko straciłam, miałam kolekcję barokowych aniołów. Kochałam je! Ale odfrunęły… Nie jest mi jednak żal wielkiego domu, teraz nie byłoby mnie na niego stać.

"Batycka. Gorzki smak sukcesu"
"Batycka. Gorzki smak sukcesu" © Materiały prasowe

Wszyscy pragniemy piękna, namacalnych znaków dostatku. Potem to się zmienia. Wraz z dojrzałością przychodzi czas, że nagle chcemy, aby ten wielki plecak pełen rzeczy stawał się coraz lżejszy. Muszę przyznać, że to fantastyczne uczucie. Najgorzej jest natomiast, kiedy damy się zjeść lękowi. Ja go odrzucam, oddalam, ciesząc się tym, co mam. Jedyne, czego mi brakuje, to poczucie bezpieczeństwa.

Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Żyją w "rzymskim małżeństwie". Aktorska para mówi wprost o ślubie
Żyją w "rzymskim małżeństwie". Aktorska para mówi wprost o ślubie
Żałuje współpracy z Joanną Krupą? "Zrobiła skok na kasę"
Żałuje współpracy z Joanną Krupą? "Zrobiła skok na kasę"
Posadź właśnie teraz. Wiosną wypuszczą zdrowe pędy
Posadź właśnie teraz. Wiosną wypuszczą zdrowe pędy
Przetrzyj meble produktem z łazienki. Na długo zapomnisz o kurzu
Przetrzyj meble produktem z łazienki. Na długo zapomnisz o kurzu
Mówi wprost o Polkach. Wyznała, dlaczego trudno im znaleźć partnera
Mówi wprost o Polkach. Wyznała, dlaczego trudno im znaleźć partnera
Luksus w samym sercu Warszawy. Oto jej "drugi dom"
Luksus w samym sercu Warszawy. Oto jej "drugi dom"
Popularne jesienne kwiaty. Nie sprawdzą się w każdym domu
Popularne jesienne kwiaty. Nie sprawdzą się w każdym domu
Chcesz zmniejszyć rachunki za wodę? Zwróć uwagę na spłuczkę
Chcesz zmniejszyć rachunki za wodę? Zwróć uwagę na spłuczkę
Wrzuć do pralki. Zapomnisz o pleśni i brzydkim zapachu
Wrzuć do pralki. Zapomnisz o pleśni i brzydkim zapachu
Tak przywitała Trumpów. Nie ma mowy o wpadce
Tak przywitała Trumpów. Nie ma mowy o wpadce
Najlepszy termin na sadzenie czosnku. Główki będą wielkie jak pięść
Najlepszy termin na sadzenie czosnku. Główki będą wielkie jak pięść
Warto mieć w domu "czerwoną teczkę". Ekspert wyjaśnia dlaczego
Warto mieć w domu "czerwoną teczkę". Ekspert wyjaśnia dlaczego