Wiążą się z więźniami. Na co dzień słyszą jedno zdanie
Choć ich partnerzy odsiadują wyrok, one wiernie przy nich trwają. – Zdarza się, że partnerka wpędzana jest w poczucie winy. "Gdybyś mnie naprawdę kochała, to bywałabyś tu częściej" - mówi mjr Aneta Antworka, kierownik Działu Terapeutycznego Zakładu Karnego w Wojkowicach.
W mediach społecznościowych coraz częściej można zobaczyć kobiety, które otwarcie mówią o tym, że… czekają. Nie na księcia z bajki ani chłopaka z aplikacji randkowej. Czekają na swoich partnerów – osadzonych w zakładach karnych. Co sprawia, że kobiety decydują się na związek z osobą pozbawioną wolności? I dlaczego niektóre z nich wierzą, że właśnie tam – za więziennym murem – znalazły prawdziwą miłość? Czy taka relacja ma szansę przetrwać?
Więzień poszukiwany
Psycholog i psychoterapeuta Marcin Walicki przez lata pracował w więzieniu, a także w dziale penitencjarnym w Areszcie Śledczym Warszawa Służewiec i Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka.
– Pamiętam przypadek, gdy osadzony poznał swoją partnerkę podczas odbywania kary. Jak to się stało? Otóż pewna kobieta stała przed aresztem śledczym, krzyczała wniebogłosy i podawała swojemu bratu nowy numer telefonu. Osadzony usłyszał go, zapisał i tak zaczęła się ich znajomość. Bardzo specyficzny przypadek, ale, jak widać, wszystko jest możliwe - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Niektóre kobiety piszą listy. Osadzeni, zwłaszcza ci bardziej medialni, otrzymują całe stosy korespondencji. - W przypadku głośnych spraw, więźniowie wręcz zasypywani są listami. Przykładowo Trynkiewicz codziennie dostawał listy z wyznaniami miłości od kobiet, które chciały założyć z nim rodzinę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Piekło kobiet" w II RP. Jak wyglądała aborcja w 20-leciu międzywojennym?
Zdarzały się przypadki, że więzień poznawał partnerkę… dzięki matce współosadzonego. – Jeden z osadzonych pod pewnym pretekstem poprosił młodszego kolegę z celi o numer do jego mamy. Zadzwonił, zaczęli rozmawiać, spotykać się i w końcu się związali – opowiada psycholog.
– Więzień ten był jednak sporym manipulantem. Rozkochał w sobie kobietę i zmanipulował. Sprawił, że regularnie zaczęła wysyłać mu paczki. Nie muszę chyba dodawać, że syn kobiety nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Szczególnie że jego mama bardziej zaczęła się troszczyć o innego współwięźnia, który po pewnym czasie się znudził i zerwał z nią kontakt - mówi Marcin Walicki.
Innym sposobem na poznanie kobiety są widzenia. - Pamiętam przypadek, w którym kobieta przyszła odwiedzić swojego partnera, a podczas wizyty zwróciła uwagę na innego więźnia i ostatecznie nawiązywała z nim relację. Przez pewien czas byli parą kochanków i ukrywali swój związek w tajemnicy.
Szczególnym rodzajem widzenia są te intymne, czyli niedozorowane. – Istnieją jednostki, które pozwalały na takie spotkania i takie, które całkowicie tego zabraniały – tłumaczy psycholog. W niektórych zakładach karanych nie brakowało dyrektorów, którzy otwarcie mówili: "więzienie to nie burdel".
Jednak, jak zaznacza rozmówca, fizyczna i emocjonalna bliskość może mieć ogromne znaczenie psychologiczne. – Takie spotkanie, nawet jeśli nie kończy się seksem, pozwala parze pobyć razem, porozmawiać, poczuć się normalnie. To bardzo wzmacnia więź - stwierdza psycholog.
Misja i adrenalina
Co sprawia, że kobiety decydują się na relacje z mężczyznami pozbawionymi wolności? – Wiele zależy od środowiska, w jakim żyją – tłumaczy Marcin Walicki. – Dla niektórych to jest naturalne. Może szukają adrenaliny? A może mają w sobie jakąś wewnętrzną misję – "ja go zmienię, jeśli system nie potrafił"?
Relacje zbudowane przed skazaniem osadzonego mają większe szanse na przetrwanie – ale nie zawsze. Według psychologa kluczowy może być jeden czynnik. – Znacznie większą szansę mają te związki, w których są dzieci – zauważa. – Rodziny często wspólnie ustalają, jak mówić dzieciom o nieobecności ojca – że to szpital wojskowy lub praca za granicą. Trzymają się jednej wersji i to też ich wiąże.
Często nie chodzi już o miłość, a o lęk przed samotnością lub... utratą finansowego zaplecza. – Czasem kobiety zostają, bo boją się, że nie poradzą sobie bez partnera. Zwłaszcza jeśli przed odsiadką był on osobą majętną. Wierzą, że po wyjściu z więzienia znów będzie je utrzymywał - mówi Marcin Walicki.
Związki z osobami osadzonymi wciąż budzą emocje, zwłaszcza w przestrzeni internetowej. Komentarze typu: "Zostaw go, to kryminalista" nie należą do rzadkości. – To decyzja tych kobiet. Jeśli jest świadoma, nie ma w niej nic złego. Chciałoby się wierzyć, że wiedzą, co robią - stwierdza psycholog. – To zależy. Bywają więźniowie, którzy popełnili przestępstwo finansowe, ale byli dobrymi partnerami. Nie każdy osadzony to agresywny przestępca – dodaje.
Manipulacja zza więziennych krat
Mjr Aneta Antworka, kierownik Działu Terapeutycznego Zakładu Karnego w Wojkowicach, przyznaje, że bardzo często obserwujemy związki oparte na zależności.
- Zdarzają się też relacje nacechowane przemocą, kontrolą czy manipulacją, zwłaszcza tam, gdzie występują zaburzenia osobowości podopiecznych. Część związków funkcjonuje też w sposób zadaniowy, formalny, czyli na przykład ze względu na dzieci czy wspólny dom.
Osadzeni nierzadko wykorzystują bliskie osoby, by zyskać emocjonalne lub materialne wsparcie. – Mają na to wiele sposobów, takich jak wzbudzanie poczucia winy: "Gdybyś mnie naprawdę kochała, to bywałabyś tu częściej", idealizowanie partnerki, deprecjacja. Czasem fundują im huśtawkę emocjonalną, składają obietnice bez pokrycia czy stosują szantaż emocjonalny - wyjaśnia ekspertka.
Zyski mogą być różne. Skazani często liczą na uzyskanie wsparcia finansowego ze strony bliskich w trakcie odbywania kary pozbawienia wolności, podtrzymanie relacji partnerskiej oraz zminimalizowanie poczucia osamotnienia. Jednocześnie podejmują działania mające na celu kreowanie pozorów zmiany i poprawy funkcjonowania, co służy budowaniu pozytywnego wizerunku.
- Takie zachowania mogą być motywowane chęcią zwiększenia swojej atrakcyjności społecznej, uzyskania lepszej oceny ze strony otoczenia oraz – pośrednio – stworzenia przesłanek do ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie - mówi mjr Aneta Antworka.
Lojalne i wierzące w zmianę
Kim są kobiety, które decydują się zostać przy partnerze za kratami? Ich historie bywają bardzo różne, ale niektóre cechy się powtarzają. – Przede wszystkim to wysoki poziom lojalności i silne przywiązanie emocjonalne, a także skłonność do idealizowania partnera. Kluczowe są dla nich wartości, jak wierność, nadzieja na zmianę, przekonanie o drugiej szansie i wiara w możliwość odbudowania relacji po zakończeniu kary – tłumaczy Aneta Antworka.
Niektóre z tych kobiet wykazują cechy współzależności emocjonalnej, inne trwają z powodów pragmatycznych – wspólne dzieci, historia, religia. Wszystkie jednak muszą zmierzyć się z ogromnym obciążeniem psychicznym. – Utrzymanie relacji z osobą pozbawioną wolności wymaga ogromnych zasobów psychicznych i emocjonalnych, odporności na frustrację oraz gotowości do życia w warunkach przewlekłej niepewności i ograniczonego kontaktu – podkreśla specjalistka.
– Często mają wrażenie, że są partnerowi niezwykle potrzebne, utożsamiając swoją obecność z jego emocjonalnym przetrwaniem kary. Wierzą, że nastąpi nowy początek dla związku i rodziny. Że wreszcie nadejdzie to, na co czekają.
Są chwile, w których odbierają telefon od partnera i czują, że nie dadzą już rady. - Czasami podejmują decyzję, że samym im jest lżej, że poradzą sobie lepiej, że mają dosyć, dłużej nie wytrzymają, po jakimś czasie wracają znowu do tej relacji. To życie w zawieszeniu - stwierdza Aneta Antworka.
Dodaje jednak, że niektórzy osadzeni potrafią utrzymywać pozytywne relacje z bliskimi, i dla których te więzi mają ogromne znaczenie emocjonalne i społeczne. - Z psychologicznego punktu widzenia, poczucie przynależności i świadomość bycia kochanym oraz potrzebnym sprzyjają procesowi autorefleksji, wzmacniają motywację do zmiany i zwiększają szanse na skuteczną resocjalizację.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski