"Obiecałem sobie". Zaapelował do wyborców przed drugą turą
Robert Makłowicz tym razem nie mówi o kulinariach, lecz o obywatelskim obowiązku. Na antenie TVN24 wystosował ważny apel przed wyborami prezydenckimi. - Obiecałem sobie, że jeśli kiedyś odzyskamy niepodległość, to będę chodził na wszystkie wybory. I słowa dotrzymuję - powiedział. I do tego samego zachęca rodaków.
Robert Makłowicz nie tylko potrafi z pasją mówić o kuchni świata, ale również o sprawach obywatelskich. Tuż przed wyborami znany dziennikarz kulinarny podzielił się osobistą refleksją, która zyskała mocny wydźwięk społeczny. Okazuje się, że dla niego głosowanie to coś więcej niż obowiązek – to spełnienie obietnicy danej samemu sobie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Głośno o Polsce za granicą. Nagrania z Warszawy dotarły do USA
Robert Makłowicz o wyborach: dotrzymuję słowa
Znany z zamiłowania do kultury, historii i oczywiście gotowania, Robert Makłowicz coraz częściej zabiera głos także w sprawach społecznych. Tym razem zrobił to na antenie TVN24, zachęcając Polaków do udziału w nadchodzących wyborach. Podczas rozmowy ujawnił, że udział w wyborach traktuje jako osobiste zobowiązanie, którego przestrzega od lat.
– Obiecałem sobie, że jeśli kiedyś odzyskamy niepodległość, to będę chodził na wszystkie wybory. I słowa dotrzymuję. Chodzę naprawdę na wszystkie. Ostatnio byłem na wyborach uzupełniających do rady miasta Krakowa – wyznał z pełnym przekonaniem.
Dla Roberta Makłowicza uczestnictwo w życiu publicznym to coś więcej niż obywatelski obowiązek. To część umowy społecznej, którą – jego zdaniem – zawarliśmy jako wolny naród po 1989 roku.
Robert Makłowicz przypomina: demokracja to nie tylko głosowanie
W swojej wypowiedzi Robert Makłowicz sięga głębiej. Jego słowa wykraczają poza prosty apel do oddania głosu. Opisuje fundamentalne zasady, na których powinno opierać się każde demokratyczne społeczeństwo.
– Kiedy odzyskaliśmy niepodległość i sprawczość, zawarliśmy w moim rozumieniu – i nie sądzę, żeby się coś do dzisiaj zmieniło – pewnego rodzaju umowę społeczną, która polega na tym, że, zresztą jak w każdym demokratycznym państwie, to państwo będzie zmierzało w takim kierunku, jaki zostanie wybrany przez większość, która wybierając coś, będzie zarazem szanowała tę mniejszość, która tego nie wybrała – tłumaczy.
To nie jest jedynie teoria – Makłowicz pokazuje, jak wartości przekładają się na codzienne decyzje. Od przestrzegania przepisów drogowych po udział w wyborach – wszystkie te elementy składają się na społeczną umowę.
– Godzimy się na to, żeby państwo mogło używać przemocy, bo oficjalnie tylko policja może używać przemocy. Godzimy się na to, że są więzienia. Wiemy, że nie wolno parkować na miejscach dla inwalidów. I wiemy również, że tak się wyśpimy, jak sobie pościelimy. Chodzimy więc na wybory, żeby to większość decydowała o tym, jak ten kraj wygląda – mówi dziennikarz z charakterystycznym dla siebie luzem, ale i powagą.
Makłowicz mówi wprost: młodzi nie znają zniewolenia
Robert Makłowicz zwraca również uwagę na różnicę pokoleniową. Dla osób, które dorastały w czasach PRL-u, obecna rzeczywistość nie jest czymś oczywistym. Pamiętają czasy, gdy wolności trzeba było się domagać, a wybory nie były niczym więcej niż farsą. Dziś, jak zauważa, wielu młodych ludzi traktuje wolność i dostęp do demokracji jako coś, co im po prostu przysługuje.
– My chodzimy na wybory, bo pamiętamy PRL, pamiętamy, czym było zniewolenie. Ludzie młodzi urodzili się w Unii Europejskiej, urodzili się z otwartymi granicami. Dla nich to jest normalność – zauważa Makłowicz z nutą troski.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.