Nie powiedziała mu, że umiera. Miała tylko jedną prośbę do lekarzy
Aktor wierzył, że doczeka narodzin wnuczki, a jego żona chroniła go przed prawdą o śmiertelnej chorobie. - Gdyby usłyszał taką diagnozę, momentalnie by się rozsypał. Nie chciałam odbierać mu nadziei - tłumaczyła Halina Rowicka. 10 września 2025 roku mija sześć lat od śmierci Krzysztofa Kalczyńskiego.
Śmierć bliskiej osoby zawsze jest trudnym doświadczeniem, ale kiedy odchodzi ktoś, kto przez lata był obecny na ekranach telewizorów, to wspomnienia i emocje nabierają jeszcze większej intensywności. Krzysztof Kalczyński, aktor nazywany niegdyś "polskim Alainem Delonem", zmarł we wrześniu 2019 roku. Choć minęło już sześć lat od jego odejścia, jego żona, Halina Rowicka, nadal otwarcie mówi o tym, jak wyglądały ostatnie miesiące ich wspólnego życia i dlaczego zdecydowała się na trudną, ale – jak wierzy – słuszną decyzję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katarzyna Zillman o swoim udziale w Tańcu z gwiazdami. Co sprawia jej największą trudność?
Krzysztof Kalczyński walczył z rakiem płuc
Krzysztof Kalczyński w ostatnich latach swojego życia zmagał się z nieoperacyjnym rakiem płuc. Zmarł 10 września 2019 roku w wieku 82 lat. Lekarze nie zdecydowali się ani na chemioterapię, ani na radioterapię, bo choroba była już zbyt zaawansowana. Mimo wszystko aktor nie wiedział, ile tak naprawdę zostało mu czasu. Jego żona poprosiła lekarzy, aby nie przekazywali mu tej informacji. Uważała, że świadomość nieuchronnego końca mogłaby go złamać i odebrać resztki nadziei.
– On był bardzo kruchy. Gdyby usłyszał taką diagnozę, momentalnie by się rozsypał. Nie chciałam odbierać mu nadziei. Pamiętam, jak powiedział mi, że boi się, że nie doczeka narodzin naszej wnuczki. Jeszcze w sierpniu zapewniałam go, że wszystko będzie dobrze i na pewno przywita Wandeczkę na tym świecie. Niestety, nie było mu to dane. Zmarł we wrześniu, a nasza wnuczka urodziła się w lutym – mówiła w rozmowie z Plejadą Halina Rowicka.
Ostatnie chwile Krzysztofa Kalczyńskiego — miłość silniejsza niż lęk
Rodzina aktora nie ukrywa, że ostatni etap choroby był niezwykle trudny. Lekarze ostrzegali, że w przypadku Krzysztofa Kalczyńskiego mogą pojawić się przerzuty do mózgu czy kości, co oznaczałoby bolesne i długie umieranie. Halina Rowicka przyznała, że to właśnie tej perspektywy bała się najbardziej.
– Czekało go umieranie w bólach. Jestem silna, ale potwornie się tego bałam. Na szczęście dla Krzysztofa i na nieszczęście dla nas, wszystko potoczyło się inaczej – wspominała aktorka.
Kiedy w rodzinie odbywał się wspólny obiad, Krzysztof Kalczyński zakrztusił się kompotem. To był moment, w którym jego stan nagle się pogorszył. Trafił do szpitala, ale od tego czasu kontakt z nim stawał się coraz trudniejszy.
Śmierć Krzysztofa Kalczyńskiego przyszła szybciej niż wszyscy się spodziewali. Jego bliscy spodziewali się miesięcy walki i powolnego odchodzenia, tymczasem wydarzyło się to nagle. Choć dla rodziny była to bolesna strata, w pewnym sensie okazała się też ulgą – aktor uniknął cierpień, które były nieuniknione w dalszym przebiegu choroby.
– Po trzech dniach w szpitalu Krzysztof zmarł. To nastąpiło dosyć niespodziewanie i był to dla nas szok, ale teraz zdaję sobie sprawę, że zaoszczędzonych zostało mu kilka miesięcy odchodzenia w bólu – podkreśliła Halina Rowicka w rozmowie z Plejadą.