Słyszą: "Zrób to dla nas". Później spłacają ogromne długi

Z pozoru to tylko pomoc w biznesie partnera: zgoda na bycie prezeską, podpisanie dokumentu, przystanie na "wspólną wizję". W praktyce – często dramat kobiet, które w imię miłości godzą się na działania, za które potem płacą ogromną cenę. Choć problem również dotyka mężczyzn, ekspertki twierdzą, że poszkodowanych pań jest znacznie więcej.

Zostały oszukane przez partnerówGroźny proceder finansowy
Źródło zdjęć: © Getty Images, axelo.pl
Agnieszka Woźniak

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Wspólne życie, a może wspólne długi? Jak często partnerzy wykorzystują kobiety do nielegalnych lub ryzykownych działań finansowych?

Katarzyna Pędracka-Znamiec, radca prawny i doradca podatkowy w praktyce podatkowej kancelarii Axelo: To praktyka, z którą się spotykamy. Kobiety zazwyczaj zgłaszają się w momencie otrzymania pisma z urzędu skarbowego i nie rozumieją, za co właściwie mają odpowiadać. One podpisały tylko kilka dokumentów lub pomogły rozwinąć firmę. A stały się jedynymi osobami odpowiedzialnymi za długi podatkowe.

Sylwia Morawska, adwokatka praktyki procesowej kancelarii Axelo: To zjawisko jest znacznie bardziej powszechne, niż wielu się wydaje. Choć nie dotyczy wyłącznie kobiet, to one zdecydowanie częściej padają ofiarą takiego wykorzystywania. Chodzi o osoby, które zostały zmanipulowane i namówione do podjęcia działań, których konsekwencji nie były świadome.

Jak to wygląda w praktyce?

KPZ: Najczęściej partnerzy proszą swoje partnerki o założenie działalności gospodarczej lub spółki na ich nazwisko. Często dzieje się tak, gdy sami mają zakaz prowadzenia działalności z powodu wcześniejszych wyroków. Partner "prosi", by kobieta "na chwilę" została prezesem lub właścicielką firmy, jednak to "na chwilę" często oznacza dla niej poważną odpowiedzialność cywilną i karną.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Rynek pracy funkcjonuje w sposób patologiczny". Prawniczka o umowach śmieciowych

SM: Przykładowo, kobieta zgadza się najczęściej bez dodatkowego wynagrodzenia lub za niewielką kwotę zostać "prezesem" spółki, nie mając przy tym żadnej wiedzy o jej działalności ani nie mając wpływu na żadne decyzje. W praktyce staje się w ten sposób tzw. słupem – osobą podstawioną do formalnego podpisywania dokumentów i podejmowania decyzji, za które w rzeczywistości nie odpowiada, ale które niosą za sobą poważne ryzyko prawne i finansowe.

Czy partnerzy świadomie planują wykorzystać kobiety w taki sposób, czy nie zakładają, że coś pójdzie nie tak?

KPZ: Intencje bywają różne, ale w wielu przypadkach – niestety – są bardzo świadome. Mężczyzna dokładnie wie, że nie może działać oficjalnie, więc szuka "czystego" nazwiska. Często celowo wybiera kobiety, które są od niego zależne – finansowo, emocjonalnie. Zdarza się, że już na początku relacji wie w jakim celu nawiązuje znajomość.

SM: Czasem jednak to nie jest precyzyjny plan z początku relacji, ale gdy pojawia się problem – długi, zakaz sądowy, upadająca spółka – to właśnie partnerka staje się "deską ratunku". I nawet jeśli intencja nie była od razu zła, to efekt jest ten sam: ona ponosi odpowiedzialność, a on znika lub... zaczyna działać, zakładając kolejne spółki.

Czy da się określić jakiś typowy profil kobiety, która najczęściej pada ofiarą takiego wykorzystywania?

KPZ: Nie. To mogą być kobiety z wyższym wykształceniem, które prowadziły własne firmy. Ale też osoby w trudnej sytuacji życiowej, którym oferuje się tysiąc złotych za "założenie spółki". Łączy je jedno: ufność i emocjonalne zaangażowanie. Często wierzą, że robią to "dla dobra związku". Słyszą: "Jeśli mnie kochasz, to pomożesz mi założyć firmę", "Bez tego nie rozwiniemy biznesu", "Nie chcesz chyba, żeby nasz majątek przepadł ".

SM: To, co je łączy, to brak świadomości prawnej i ogromne zaufanie. Czasem też presja emocjonalna: "jak nie podpiszesz, stracimy wszystko", "to nasz wspólny biznes". Albo obietnica: "przecież ty tylko użyczysz nazwiska, ja wszystko załatwię". Padają zdania w stylu: "jeśli mnie kochasz, to udowodnij", "poświęć się dla naszej przyszłości", "nie bój się, przecież nic się nie stanie".

To przecież czysty szantaż emocjonalny. Kobiety naprawdę nie są tego świadome?

SM: Tak, ale często jest on bardzo subtelny. To nie są bezpośrednie groźby, a raczej przekazy typu: "Robimy to dla dobra rodziny", "Dzięki temu będziemy mogli żyć tak, jak żyjemy", "Nie chcesz, żeby dzieci musiały zmienić szkołę, prawda?". Kobieta zaczyna czuć, że jeśli nie pomoże, zawiedzie wszystkich i wszystko się rozpadnie – dosłownie i w przenośni.

KPZ: W grę wchodzi też przemoc ekonomiczna – on kontroluje finanse, ona czuje się zależna. On zarabia, ona nie. On ma pomysł na firmę, ona czyste konto. Jeśli partner jest jedynym żywicielem rodziny albo ma lepszą sytuację finansową, to kobieta może czuć się zobowiązana. Słyszy: " jeżeli chcesz żyć tak, jak żyjemy, to pomóż mi w interesach". To są decyzje podejmowane pod presją, ale przedstawiane jako kompromis czy lojalność.

Czyli mówimy o długu, który może ciągnąć się latami, tak? Zdarza się, że na mieszkaniu pojawia się komornik?

KPZ: Tak, dokładnie. Zdarza się tak, że kobieta zostaje z tym sama – to ona formalnie prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, więc to ona ponosi odpowiedzialność za wszystkie zobowiązania. Egzekucja może objąć m.in. zajęcie kont lub nieruchomości. Te zaległości potrafią ciągnąć się przez długi czas i wpływają długofalowo na sytuację finansową. Natomiast są też przypadki, w których partnerzy aktywnie wspierają partnerki w ograniczeniu tych negatywnych skutków.

Do tego dochodzi zapewne strach, wstyd, poczucie zdrady i osamotnienia...

SM: To niezwykle trudne i bolesne doświadczenie. Gdy kobiety w końcu zdają sobie sprawę, że zostały wykorzystane, wtedy zaczyna się walka o wyjście z tej pułapki. Pojawia się też ogromne poczucie wstydu i samokrytyki, a także pytania: "Jak mogłam do tego dopuścić?", "Jak mogłam dać się tak zmanipulować?". W takich sytuacjach w grę wchodzą silne, mieszane emocje: strach przed konsekwencjami, wstyd przed bliskimi i samą sobą, utrata zaufania – zarówno do partnera, jak i do własnego osądu – oraz głębokie poczucie bycia wykorzystaną i oszukaną.

Jakie sygnały ostrzegawcze — tzw. red flagi — powinny wzbudzić naszą czujność?

SM: Jednym z pierwszych sygnałów ostrzegawczych jest prośba o podpisanie dokumentu, którego treści nie rozumiemy — i to bez możliwości spokojnego zapoznania się z nim. Kolejnym niepokojącym sygnałem jest moment, w którym partner prosi o dostęp do twoich kont bankowych, haseł czy pełnomocnictw – tłumacząc to wygodą, zaufaniem albo "wspólnym dobrem".

KPZ: Kolejną czerwoną flagą jest sytuacja, w której otrzymujemy tylko fragmentaryczne informacje od partnera dotyczące zakładanej działalności. Prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą czy będąc prezesem w spółce zawsze mamy prawo wiedzieć, co się dzieje. To nie jest brak zaufania, tylko elementarna odpowiedzialność i zabezpieczenie swoich interesów na przyszłość.

No dobrze, a co zrobić, jeśli coś nam zaczyna nie pasować? Partner prosi o podpis, założenie firmy, obiecuje gruszki na wierzbie… Jak się zabezpieczyć, zanim powiemy "tak"?

KPZ: Jeśli masz choć cień wątpliwości – skonsultuj dokument z prawnikiem. Nawet jeśli nie masz środków – w Polsce działa system nieodpłatnej pomocy prawnej. Lepiej się upewnić, niż później ponosić długofalowe konsekwencje.

Co robić w sytuacji, gdy już podpisałyśmy dokumenty?

SM: Przede wszystkim natychmiast skonsultować się z prawnikiem – specjalista oceni, czy doszło do naruszenia prawa i pomoże zaplanować dalsze kroki obrony. Dodatkowo nie podpisywać żadnych kolejnych dokumentów bez pełnego zrozumienia ich treści, nawet jeśli pochodzą od osób bliskich. Zabezpieczyć kopie podpisanych dokumentów, które będą niezbędne do analizy sytuacji przez prawnika.

Zgłosić sprawę do odpowiednich organów, jeśli istnieje podejrzenie oszustwa, wyłudzenia lub przestępstwa skarbowego. Skonsultować się z doradcą podatkowym, by zweryfikować ewentualne zobowiązania wobec urzędu skarbowego oraz sposoby ich uregulowania lub zakwestionowania. Rozważyć złożenie zawiadomienia o przestępstwie, jeśli podpisy były wymuszone, sfałszowane lub wprowadzano ją w błąd. Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, ale odpowiednio wczesne i świadome działanie pozwala skutecznie się bronić.

Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Wiesława Kwiatek i jej włosy. Czy to naprawdę doczepy?
Wiesława Kwiatek i jej włosy. Czy to naprawdę doczepy?
Podlej tym trawę. Zacznie rosnąć gęściej
Podlej tym trawę. Zacznie rosnąć gęściej
Liście z drzewa sąsiada spadają na twoją działkę? To "mówi" prawo
Liście z drzewa sąsiada spadają na twoją działkę? To "mówi" prawo
Konferencja dla młodych kobiet za nami! Wyjątkowe wydarzenie przyciągnęło tłumy
Konferencja dla młodych kobiet za nami! Wyjątkowe wydarzenie przyciągnęło tłumy
Joanna Kurowska szczerze o zarobkach aktorów. "Można bardzo godnie żyć"
Joanna Kurowska szczerze o zarobkach aktorów. "Można bardzo godnie żyć"
Przekazał wieści o diagnozie. Tak skomentowała to żona
Przekazał wieści o diagnozie. Tak skomentowała to żona
Usuń z doniczki. Ten błąd może zniszczyć roślinę
Usuń z doniczki. Ten błąd może zniszczyć roślinę
Tak mieszka serialowa Pati. Wnętrza robią wrażenie
Tak mieszka serialowa Pati. Wnętrza robią wrażenie
Historyczna decyzja w Sejmie. Zmiany dla właścicieli psów
Historyczna decyzja w Sejmie. Zmiany dla właścicieli psów
Pojechała do sanatorium. Mówi, co się działo wieczorami
Pojechała do sanatorium. Mówi, co się działo wieczorami
Nasącz szmatkę i przetrzyj. Pleśń nienawidzi tego specyfiku
Nasącz szmatkę i przetrzyj. Pleśń nienawidzi tego specyfiku
Rak zaatakował trzy razy. Dawał przerzuty do kości. Tak się leczyła
Rak zaatakował trzy razy. Dawał przerzuty do kości. Tak się leczyła