Pojechała z karetką do noworodka. Reakcję rodziców zapamiętała na lata
Pracownicy ochrony zdrowia często na co dzień są świadkami walki o życie. Muszą sobie radzić z trudnymi emocjami - zarówno pacjentów i ich rodzin, jak i swoimi własnymi. – Te wszystkie obrazy, krzyki, rozpacz bliskich. One nie znikają, gdy zamykasz drzwi ambulansu – mówi Wirtualnej Polsce Marika Bludnik, ratowniczka medyczna.
7 kwietnia obchodzimy Dzień Pracownika Służby Zdrowia. Do tej grupy, oprócz lekarzy, zaliczamy też m.in. pielęgniarki, a także ratowników medycznych. Wszyscy codziennie muszą mierzyć się z wieloma wyzwaniami - w tym, z ładunkiem emocjonalny, który jest wpisany w ten zawód.
– Jeśli choć raz poczułeś, że chcesz być dla kogoś nadzieją w najgorszym dniu jego życia - spróbuj. To nie jest łatwa droga. Będzie wymagała siły, i to przede wszystkim psychicznej. Będziesz świadkiem ludzkiego cierpienia, bezsilności, ale też, co najważniejsze, nadziei, wdzięczności, czasem cudu. To zawód, który uczy pokory wobec życia. Nie każdy dzień będzie lekki, ale każdy będzie miał sens – mówi Wirtualnej Polsce Marika Bludnik, ratowniczka medyczna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mówią o nich: lekarze gorszego sortu
Marzyła, by zostać ratowniczką. "Jest coś, o czym rzadko mówi się głośno"
Marika pochodzi z małej miejscowości, "gdzie życie płynęło spokojnie". Jak wspomina, był jeden dźwięk, który jednak zawsze wybijał ją z codzienności - sygnał przejeżdżającej karetki.
– Za każdym razem, gdy ją słyszałam, po plecach przebiegały mi ciarki, a serce biło szybciej. Nie ze strachu, a z podziwu. Z dziecięcym zachwytem patrzyłam przez okno, wyobrażając sobie, że to ja jestem w środku, gotowa nieść pomoc. Już wtedy czułam, że to właśnie chcę robić. Być tą osobą, która pojawia się w najtrudniejszych chwilach i daje ludziom nadzieję – mówi Wirtualnej Polsce ratowniczka.
Marika spełniła swoje marzenie. Ratowniczką jest od 14 lat. Przyznaje, że mimo rozwijania się w wymarzonym zawodzie, bardzo często jest jej ciężko. Jest to praca w ciągłym stresie.
– Jest coś, o czym rzadko się mówi głośno, a co może być najtrudniejsze – emocje. Te wszystkie obrazy, krzyki, rozpacz bliskich… One nie znikają, gdy zamykasz drzwi ambulansu. One zostają. Gromadzą się po cichu, warstwa po warstwie. A młodzi ratownicy nie są uczeni, co z tym zrobić, jak się z tym mierzyć. Nikt nie mówi nam, że to normalne, że może boleć – i że trzeba o tym mówić – zaznacza Marika.
Ratowniczka dodaje, że przez tę niewiedzę, jak sobie radzić z trudnymi emocjami, a także brakiem wsparcia, coraz częściej zauważa wraz ze współpracownikami coś, co boli bardziej niż jakikolwiek widok z akcji - rosnącą liczbę przypadków depresji, uzależnień, a nawet samobójstw wśród pracowników medycznych.
– To powinno wybrzmiewać najgłośniej. Bo zanim pomożemy innym, musimy nauczyć się pomagać sobie – podkreśla Marika.
To, o czym mówi rozmówczyni Wirtualnej Polski, niestety potwierdzają statystyki z 2022 roku. Jak wynika z badań Fundacji Nie Widać Po Mnie, co trzeci lekarz cierpi z powodu zaburzeń depresyjnych lub lękowych.
- Jest to taki temat, który pozostaje tematem tabu - mówiła "Faktom" w 2024 roku Jagoda Hofman-Hutna, lekarka, autorka raportu na temat zdrowia psychicznego polskich medyków i medyczek z Fundacji Polki w Medycynie. Przeprowadzona przez Hofman-Hutną ankieta wśród 2000 lekarzy wykazała, że aż 30 proc. z nich miało myśli samobójcze.
"Walczyliśmy o to maleńkie życie, sekundy mijały jak godziny"
Ładunek emocjonalny, z którym muszą się mierzyć pracownicy służby zdrowia, naprawdę bywa bardzo trudny do udźwignięcia. Marika ma w pamięci jedną z interwencji, która na zawsze zostanie w jej sercu.
– Zostaliśmy wezwani do zatrzymania krążenia u noworodka. Maleństwo, jeszcze takie bezbronne, kruche, zupełnie niewinne, po prostu przestało oddychać. Bez żadnej przyczyny. Przystąpiliśmy do resuscytacji, dawaliśmy z siebie wszystko, walczyliśmy o to maleńkie życie, sekundy mijały jak godziny – wspomina ratowniczka.
Marice najbardziej utkwił w pamięci nie sam moment działań, a zrozpaczeni rodzice dziecka.
– Matka klęcząca przy nas, zalana łzami, z bólem w oczach, którego nie da się opisać słowami. Ojciec patrzący w niebo i z rozpaczą pytający Boga: "Dlaczego?". Błagali nas, byśmy nie przerywali. Byśmy jeszcze spróbowali. Jeszcze raz. Ten widok… Ten bezsilny żal, rozdzierające serca błagania… zostaje z tobą na zawsze. I już nigdy nie patrzysz na życie tak samo – zaznacza.
"Czasem czuję, że muszę udowadniać dwa razy więcej tylko dlatego, że jestem kobietą"
Marika przyznaje, że nie raz spotkała się z zaskoczeniem pacjentów, że przyjeżdża do nich kobieta-ratownik medyczny.
– Bo przecież to "męski zawód", "trzeba mieć siłę", "trzeba dźwigać" Ale największe zdziwienie widzę w oczach ludzi, kiedy to ja siadam za kierownicą ambulansu jako kierowca-ratownik. Wtedy naprawdę widać niedowierzanie: "Pani prowadzi karetkę?!". Czasem czuję, że muszę udowadniać dwa razy więcej tylko dlatego, że jestem kobietą – wyznaje.
Ratowniczka podkreśla, że wcale nie siła fizyczna jest przy jej pracy najważniejsza, a opanowanie, umiejętność podejmowania szybkich decyzji, a także empatia.
– Cieszę się, że swoim zawodem przełamuję stereotypy, pokazując innym dziewczynom, że mogą być, kim tylko chcą. Nawet ratownikiem medycznym za kierownicą karetki – kwituje w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Przez pierwszy miesiąc pracy w POZ miałam wręcz koszmary"
Maria Kąpa wspomina, że od dziecka była bardzo empatyczną i wrażliwą osobą. Jednocześnie zawsze czuła potrzebę, aby wywierać pozytywny wpływ na życie innych.
– Chciałam wykonywać zawód, który niesie realną pomoc. I tak, naturalnie, pojawiła się myśl o medycynie. Nie było to jednak proste, bo od zawsze miałam bardziej artystyczną naturę niż umysł ścisły. Mimo to, kiedy stawiam sobie cel, robię wszystko, by go osiągnąć – mówi Wirtualnej Polsce.
Lekarka przyznaje, że ma swojej pracy sporo stresu. Zauważa też, niestety coraz częściej, falę krytyki skierowaną w stronę lekarzy - od zarzutów dotyczących kosztów kształcenia, po frustrację związaną z funkcjonowaniem systemu ochrony zdrowia.
– W rzeczywistości jednak wiele problemów, z jakimi spotykają się pacjenci, nie wynika z działań lekarzy, a z ograniczeń systemowych. Przykładowo, w podstawowej opiece zdrowotnej na pacjenta mamy średnio 15 minut, a niektóre badania czy leki są dostępne wyłącznie w ramach określonych kryteriów refundacyjnych. To rodzi nieporozumienia i sytuacje, w których pacjenci próbują przekonać lekarza do wypisania refundowanej recepty, nawet jeśli nie spełniają wymagań – wyjaśnia.
– Przez pierwszy miesiąc pracy w POZ miałam wręcz koszmary związane z refundacją. Ciągle analizowałam, czy prawidłowo wystawiłam wszystkie recepty i czy nie grozi mi kara – przyznaje szczerze Marysia.
"Płakałam, jakbyśmy się znały całe lata"
Maria, podobnie jak ratowniczka medyczna Marika, potwierdza, że jej praca wiąże się z wieloma emocjami, również tymi trudniejszymi. Wspomina przy tym, jak bardzo przeżyła pierwszy zgon swojej pacjentki, która była pod jej opieką.
– Przez miesiąc przychodziłam do niej codziennie, podawałam jej wodę, a widząc, że korzysta ze starego kubka, kupiłam jej nowy z jesiennym motywem w dynie. Chciałam zrobić coś miłego, pokazać, że o niej pamiętam. W poniedziałek, gdy przyszłam do pracy, dowiedziałam się, że zmarła kilka minut wcześniej. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Płakałam, jakbyśmy znały się całe lata. Po powrocie do domu kubek się potłukł. To wydarzenie zostanie ze mną na zawsze – wspomina.
Maria nadal się szkoli. Czeka na wyniki rekrutacji na wymarzoną specjalizację.
– Pamiętam, jak w liceum nauczycielka zapytała, kto planuje studia lekarskie. Podniosło się 30 rąk, a ona powiedziała, że uda się może czterem osobom. Przez długi czas sądziłam, że ja na pewno do nich nie będę należeć, bo nie byłam najlepsza w klasie. A jednak się udało. Nie tylko mnie, ale i moim przyjaciółkom – dodaje.
I choć przyznaje, że praca w służbie zdrowia nie jest łatwa, a pełna różnych wyzwań, a studia medycznie są bardzo wymagające, to kariera zawodowa daje jej poczucie stabilizacji i spełnienia.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.