Przysiedli się do innych turystów. "Szybko tego pożałowaliśmy"
Wakacje, które miały być czasem relaksu i beztroski, szybko zamieniły się w prawdziwy koszmar. Zamiast słońca i odpoczynku, pojawiły się problemy, które na długo pozostaną w pamięci uczestników wyjazdu. - O szóstej rano obudził nas głośny krzyk - wspomina Zuzanna Sadowska.
Słoneczna pogoda i piaszczysta plaża? Brzmi jak przepis na idealne wakacje. Niestety, czasem inni turyści potrafią skutecznie uprzykrzyć nam życie.
Rodzice, którzy nie potrafią zająć się dziećmi
Zuzanna Sadowska rok temu wybrała się z grupą znajomych na wakacje do Chorwacji. Po przyjeździe nic nie zapowiadało, że ich urlop zamieni się w prawdziwy koszmar. Czwórka przyjaciół wynajęła pokoje od prywatnej właścicielki, zaledwie kilkaset metrów od morza. Widoki zapierały dech w piersiach, a pogoda dopisywała, dlatego sądzili, że spędzą tam naprawdę miły czas. Już następnego dnia przekonali się, że pobytu w tym miejscu nie będą wspominać zbyt dobrze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hity wakacji 2025. Ekspertka podpowiada, gdzie się wybrać
- O szóstej rano obudził nas głośny krzyk. W pierwszej chwili pomyśleliśmy, że coś się stało. Niedaleko szalały pożary, więc wyobraziliśmy sobie najgorszy scenariusz, że ogień dotarł też już do nas. Okazało się jednak, że to nie pożar, a dzieci innych turystów, którzy zamieszkali obok nas. Maluchy, na oko tak już w wieku szkolnym, krzyczały i płakały przez kolejne dwa dni. Rodzice nie tylko nic sobie z tego nie robili, ale w zasadzie nawet nie potrafili ich uspokoić - mówi Wirtualnej Polsce.
W pewnym momencie do akcji wkroczyła właścicielka obiektu. - Prosiła ich, aby spróbowali zapanować nad swoimi dziećmi, które zresztą nie były już niemowlakami, dlatego spokojnie można było zorganizować im czas tak, aby się nie nudziły i nie przeszkadzały innym. Bez skutku - podkreśla kobieta.
- Jednego wieczoru usłyszeliśmy z ich pokoju muzykę i zdecydowanie więcej głosów. Jak się okazało, małżeństwo zorganizowało imprezę, co było w tym miejscu zabronione. Hostka następnego dnia zerwała z nimi umowę. Turyści nie dość, że zakłócali spokój innym wynajmującym, to jeszcze zostawili w pokoju ogromny bałagan - wspomina zbulwersowana kobieta.
Egzotyczne wakacje zamieniły się w koszmar
Dwa lata temu Justyna oraz jej mąż postanowili pierwszy raz w życiu wybrać się na egzotyczne wakacje. Ich wybór padł na Zanzibar, przede wszystkim ze względu na cenę wyjazdu z biurem podróży oraz rekomendacje znajomych.
- Na urlopie lubimy być niezależni, dlatego zazwyczaj na takie dłuższe wyjazdy wyjeżdżamy tylko we dwoje. Nie przypuszczaliśmy, że niemal na drugim końcu świata będzie aż tak wielu Polaków - zdradza Wirtualnej Polsce kobieta.
W hotelu, który wybrali małżonkowie, co wieczór organizowane były różnego rodzaju wieczorki tematyczne. Goście bardzo miło spędzali wówczas czas, bawiąc się w rytm muzyki na żywo, racząc się lokalnymi przysmakami oraz kolorowymi drinkami.
- Pewnego razu postanowiliśmy nieco zaszaleć i, jak to na wakacjach all inclusive bywa, trochę sobie popiliśmy. Choć na co dzień jestem bardzo spokojną i zamkniętą w sobie osobą, po alkoholu nabieram znacznie większej pewności siebie. Tak było i tym razem. Przysiedliśmy się z mężem do grupy innych turystów, która tego wieczoru też świetnie się bawiła. Niestety, szybko tego pożałowaliśmy - wspomina.
- Jedna z kobiet zaczęła zaczepiać pracowników hotelu. Chciała, żeby z nią tańczyli i się z nią napili, a kiedy grzecznie odmawiali, włączał jej się tzw. agresor. Stawała się opryskliwa i wulgarna. Na początku myślałam, że to tylko żarty, ale sytuacja stawała się coraz poważniejsza. Podczas tańca wieszała się innym mężczyznom na szyję. Gdy ją delikatnie odpychali, nie kryła swojego oburzenia - relacjonuje Justyna.
Kobieta nie ukrywa, że było jej bardzo wstyd: - Wszyscy patrzyli na nas z zażenowaniem, a tak naprawdę nie mogliśmy nic zrobić.
- W drodze do pokoi była już tak pijana, że ledwo stała na nogach. Nawet kilka razy się przewróciła, a przy okazji z całej siły uderzyła obcasem w balustradę, przez co pojawiły się na niej pęknięcia. Ona jednak zdawała się tym zupełnie nie przejmować. My za to najedliśmy się wstydu - dodaje.
Następnego dnia Justyna i jej mąż starali się zrobić wszystko, by nie natknąć się na nową poznaną grupę ludzi w hotelowym lobby. Niestety, podczas śniadania od razu się do nich przysiedli. - Musieliśmy sporo się nakombinować, żeby nie mieć z nimi więcej do czynienia. Na szczęście resztę wyjazdu spędziliśmy już bez takich "przygód" - wyjaśnia.
Nieudana podróż poślubna
- W podróż poślubną wybraliśmy się z mężem na Majorkę. To miał być bardzo romantyczny tydzień, który w pełni mieliśmy poświęcić na wypoczynek po długich i męczących przygotowaniach do ślubu. Specjalnie wybraliśmy hotel o podwyższonym standardzie, wyłącznie dla osób pełnoletnich, żeby mieć ciszę i spokój - zdradza Wirtualnej Polsce Paulina.
Świeżo upieczeni małżonkowie już na początku wyjazdu poznali inną parę, która również przyjechała do tego samego hotelu na wakacje: - Sprawiali wrażenie naprawdę sympatycznych osób. Choć dopiero co się poznaliśmy, rozmowa przebiegała tak, jakbyśmy znali się od lat.
- Następnego dnia planowaliśmy wybrać się na jedną z najpiękniejszych plaż w okolicy. Przy wyjściu spotkaliśmy parę, którą niedawno poznaliśmy. Gdy dowiedzieli się o naszej wycieczce, zapytali, czy mogą dołączyć, ponieważ nie mieli żadnych planów. Nie umieliśmy im odmówić. Muszę przyznać, że było naprawdę przyjemnie, ale marzyłam o spędzeniu czasu z mężem tylko we dwoje, bo kolację również zjedliśmy wszyscy razem - relacjonuje.
Małżonkowie uznali, że kolejny dzień spędzą na relaksie przy hotelowym basenie. - Kiedy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nasi nowi znajomi już tam byli i nawet zarezerwowali dla nas leżaki obok siebie. Nie chcieliśmy zwracać im uwagi, bo przecież mieli prawo tam być - wspomina Paulina.
Paulina i jej mąż nie robili profesjonalnej sesji zdjęciowej w dniu ślubu. Właśnie dlatego postanowili sprawić sobie taki prezent na wyjeździe. Umówili się więc wcześniej ze znalezioną w sieci fotografką, która miała im zrobić pamiątkowe fotografie w ich strojach ślubnych.
- Poznana para bez żadnych oporów zdecydowała się jechać z nami na sesję. Było mi przykro, bo miał to być dla nas wyjątkowy moment. To nasza wina, bo inni na naszym miejscu pewnie zwróciliby im uwagę, ale oni byli naprawdę sympatyczni. Ani ja, ani mój mąż nie lubimy wchodzić w konflikty - mówi kobieta.
Zakochani postanowili zrobić wszystko, by poświecić sobie choć trochę czasu. - W ostatnich dniach wieczorami zostawaliśmy w pokoju lub wymykaliśmy się na miasto. Choć wydaliśmy dodatkowe pieniądze na jedzenie poza hotelem, nie żałujemy. Nie tylko w końcu mieliśmy czas wyłącznie dla siebie, ale też odwiedziliśmy kilka naprawdę wspaniałych miejsc z pięknymi widokami.
Mogła liczyć na pomoc turysty
Anna Wieczorek niedawno wróciła z Gruzji, gdzie spędziła krótki urlop z bliskimi. W sumie było ich dziesięcioro. Niestety, zachowanie kelnerów w odwiedzanych przez nich restauracjach od początku pozostawiało wiele do życzenia. - Irytowało ich, że chcieliśmy osobne rachunki. Nie ukrywali, że sprawiamy im tym problem, a nawet przewracali przy nas oczami - przyznaje.
W miejscu, gdzie się zatrzymali, nie było wcale lepiej. - To był ogromny kilkunastopiętrowy budynek, w którym było wiele różnych hoteli. W recepcji pracował bardzo niemiły chłopak. Kiedy zapytałam, gdzie mamy się wszyscy udać, po prostu mnie olał. Staliśmy w holu w 10 osób, nie wiedząc, w którą stronę mamy iść - kobieta nie kryje oburzenia.
- Przechodzący obok turysta zatrzymał się przy nas i powiedział, że również wynajmuje pokój w tym samym hotelu, co my, więc chętnie nas do niego zaprowadzi. Nawet wziął moją walizkę, żebym nie musiała jej sama nosić. To była bardzo miła odmiana po wcześniejszych, dość nieprzyjemnych doświadczeniach - dodaje z ulgą Anna.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.