W 2010 roku zdobyła tytuł Miss Nowego Jorku. "Stałam się własnością Trumpa"

- Moja figura stała się moim przekleństwem. Miałam "za duży tyłek i za duże biodra". Donald Trump nie był zadowolony z mojego wyglądu - ujawnia Davina Reeves Ciara, była Miss Nowego Jorku, która od 13 lat mieszka w Polsce.

Davina Reeves Ciara mieszka od 13 lat w PolsceDavina Reeves Ciara mieszka od 13 lat w Polsce
Źródło zdjęć: © AKPA
Aleksandra Lewandowska

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Mieszka pani w Polsce już 13 lat. Nie tęskni pani czasem za USA?

Davina Reeves Ciara: Ani trochę.

Dlaczego?

Nigdy nie czułam się w pełni Amerykanką. Miałam wrażenie, że nie należę do tego narodu.

Kiedy mieszkałam w Arizonie, miałam chłopaka - Francuza. Pamiętam pierwszy raz, gdy wyjechałam z nim do Francji. Zobaczyłam, jak wygląda życie w Europie. Wtedy myślałam, że już z nim tam zostanę. Tak się nie stało. Ale to właśnie w Europie poczułam, że jestem we właściwym miejscu. Ten styl życia, bycia, ludzie...

Inaczej niż w Stanach Zjednoczonych?

Zdecydowanie. Mój chłopak był tego najlepszym przykładem. Był "otwarty" na świat. Dużo podróżował. Bardzo mi to imponowało.

Ludzie w Stanach są inni. Mają tendencję, żeby myśleć, że ich naród jest najlepszy. Wiele osób nie podróżuje poza USA. To powoduje, że mają jednostronny pogląd na świat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z amerykańskiego wybiegu do Polski

Pani tak nie myśli?

Niedawno wróciłam ze Stanów, gdzie byłam razem z siostrą. Odwiedzałyśmy naszą rodzinę. Jeszcze jakiś czas temu myślałam, że może wrócę do USA. Gdy przyleciałam z powrotem do Polski, czułam się tak, jakbym była chora. Przez te trzy tygodnie w Stanach byłam znerwicowana i przebodźcowana.

Aż tak?

Wystarczy spojrzeć na jakość jedzenia, powietrza. Na to, jaką mamy w Polsce wodę. Na co dzień tego nie doceniamy, ale gdy pojedzie się do innego kraju, w którym jakość podstawowych rzeczy jest znacznie niższa, dopiero wtedy widzimy to, co mamy.

W Stanach jest bardzo drogo. Wszystko jest na kredyt. Nie można kupić mieszkania czy samochodu za gotówkę, co w Polsce jest możliwe. Oczywiście nie w każdym przypadku, ale jednak. W USA żyjesz, ale tak naprawdę jesteś niewolnikiem kraju.

Wielu osobom, które mieszkają poza Stanami, wydaje się jednak, że USA to taki kraj "mlekiem i miodem płynący".

Pewnie przez to, że jeżeli masz odrobinę szczęścia, możesz zrobić tam dużą karierę. Tylko "płacisz" za to czymś innym. Idziesz do pracy na godz. 7 rano. Kończysz ją o godz. 18:30. Wracasz do domu tylko po to, żeby położyć dzieci spać. Tak żyje m.in. moja siostra. Spędza z dziećmi 1,5 godz. w ciągu dnia. Gdybym mieszkała w Stanach, nie mogłabym sobie pozwolić na takie życie, jakie prowadzę.

Wspomniała pani o karierze. W artykułach na pani temat często pojawia się zdanie "miała szansę na międzynarodową karierę". W 2010 roku zdobyła pani tytuł Miss Nowego Jorku. Spotkała się pani jednak z bardzo poważnym problemem. Pojawiły się zaburzenia odżywiania.

Problem polegał na tym, że przestałam patrzeć na siebie własnymi oczami. Zaczęłam kierować się tym, jak widzą mnie inni. Przez otrzymanie korony Miss, nagle stałam się osobą publiczną. Traktowano mnie jak "superwoman", ludzie chcieli ode mnie autografy. Ja nie byłam na to przygotowana.

Davina Reeves Ciara zdobyła tytuł Miss Nowego Jorku
Davina Reeves Ciara zdobyła tytuł Miss Nowego Jorku © Getty Images | Andy Kropa

To, co było jednak najgorsze, to komentarze. Wszyscy zaczęli interesować się tym, jak wygląda moja sylwetka. Za plecami mówiono na mnie "J.Lo" (skrót od Jennifer Lopez - przyp. red.). I to takim tonem, żebym odczuła, że to nie jest komplement. Moja figura stała się moim przekleństwem. Miałam "za duży tyłek i za duże biodra". Donald Trump nie był zadowolony z mojego wyglądu.

Donald Trump?

Tak, Donald Trump. Wtedy był moim "jakby" szefem.

To od niego usłyszała pani takie słowa?

Usłyszałam je od jego asystentów i fotografów, którzy mi to wszystko przekazywali. "Donald Trump nie chce tak wyglądającej Miss", "Nie podoba mu się to, jak go reprezentujesz", "Jeżeli chcesz to dalej robić, musisz się wziąć za siebie". Donald Trump jest tam właścicielem praktycznie wszystkiego. Mieszka w Nowym Jorku, to miasto wręcz do niego należy. Kiedy zostałam Miss, stałam się jego własnością.

Chyba nigdy pani o tym wcześniej nie mówiła?

Nie, bo zawsze wszystkich interesowały nagłówki, że "byłam Miss Nowego Jorku". Nikt nigdy mnie nie zapytał, jaka jest moja historia. Nikt nie wie, że miałam trzech dietetyków i każdy radził mi coś innego, żebym szybko schudła. Jeden kazał jeść gotowanego kurczaka, beztłuszczowy ser i beztłuszczowy chleb. Drugi, tylko gotowane warzywa, bez żadnych przypraw. Gdy przerzuciłam się na weganizm i jadłam dużo soi, okazało się, że mam na nią alergię. Stresowałam się tym, że nie chudnę, że coś złego się ze mną dzieje. Zaczęłam podjadać - owoce, orzechy. W końcu doszło do tego, że prawie dostałam załamania nerwowego i trafiłam do szpitala. Zaczęłam mieć zaburzenia odżywiania.

Ciężko sobie to wyobrazić, z czym musiała się pani wtedy zmagać.

Pamiętam sesję zdjęciową z fotografem pracującym dla Trumpa, który powiedział mi, że "jest mu wstyd", że tak wyglądam. I że nie mogę mu tak paradować przed aparatem, jak gdyby nigdy nic, bo on "widzi tylko mój wielki tyłek". Było mi wtedy strasznie ciężko. Miałam 25 lat. Od 15 lat trenowałam siatkówkę. Miałam wysportowaną sylwetkę. To nie było łatwe, a przede wszystkim możliwe, by tak szybko "zrzucić" mięśnie.

Jak pani sobie z tym poradziła?

Wiele pomógł mi mój mąż, którego poznałam w Nowym Jorku. Pomógł mi przede wszystkim wejść na właściwe tory z odżywianiem. Wtedy faktycznie udało mi się schudnąć w miesiąc, ale tu nie chodziło tylko o dietę. Ja się zupełnie inaczej czułam pod względem psychicznym. Chociaż on i tak mi powtarza, że nic dla mnie nie zrobił. Że to ja sama potrafiłam wyjść ze strefy komfortu i miałam odwagę zmierzyć się z tym demonem, czyli zaburzeniem.

Inną częścią mojej "terapii" była medytacja. Ale z nią wiąże się dłuższa historia.

Jaka?

Medytację rozpoczęłam, kiedy pracowałam jako barmanka - na kilka miesięcy przed zostaniem Miss. Przeszłam taką 10-dniową medytację, podczas której przeżyłam małe przebudzenie. Przyszła do mnie myśl, że chcę, żeby moje życie wyglądało inaczej. Że chcę pomagać ludziom. Zapytałam siebie samą: jak mogę to zrobić? Przecież pracowałam na barze. Pomyślałam: Davina, twoja mama była alkoholiczką. Popełniła samobójstwo. A ty teraz serwujesz ludziom alkohol? Powodujesz stres i traumę ich dzieciom, które siedzą w domu i czekają na pijanych rodziców? Tak jak ty w dzieciństwie?

W jeden dzień rzuciłam to i odeszłam z pracy. Pamiętam, jak stałam przy Times Square i myślałam: co ja zrobię? Z czego zapłacę za szkołę aktorską, którą miałam skończyć za pół roku? To, co potrafiłam robić, to medytować. Medytowałam z dziewczynami, z którymi grałam w siatkówkę. Zadzwoniłam do szkoły na Bronxie. W słuchawce usłyszałam: ale jest pani terapeutką? Nauczycielką? Albo celebrytką? Odpowiedzi brzmiały "nie". Zrozumiałam, że nie mogę iść do szkoły i po prostu, z dobroci, pomagać dzieciom. Nie mogłam tak szybko skończyć studiów z psychologii, więc co zostało? Bycie celebrytką. Stąd wziął się pomysł na start w konkursie Miss.

I tak zaczęła się pani kariera?

Tak. Chociaż nie miałam pojęcia, jak to będzie wyglądało, bardzo dobrze mi szło. Wygrałam i zostałam Miss Nowego Jorku. Wtedy mogłam zacząć pomagać, a tylko to się dla mnie liczyło. Na moich pierwszych zajęciach z medytacji pojawiło się 60 osób. Kontrakt Miss trwał rok, więc przez cały rok pracowałam z dziewczynami w tej szkole.

Nie wiedziałam tylko, że mój tytuł będzie wiązał się z tą drugą stroną - z tym, że będę musiała dalej konkurować, zmagać się z hejtem, z zaburzeniami odżywiania. Kiedy zostałam Miss, bałam się stać na scenie. Byłam spanikowana. Nie potrafiłam udzielać wywiadów w telewizji. Nie miałam też pieniędzy.

Będąc Miss, nie miała pani pieniędzy?

Przez ten cały rok po zostaniu Miss musiałam działać tak, jak było to zapisane w moim kontrakcie, czyli charytatywnie. To była dla mnie biznesowo-finansowa nauczka, bo przez okrągły rok nie dostałam z mojej pracy ani grosza. To inni na mnie zarabiali.

Kto? W jaki sposób?

Chociażby Trump. Wszystkie sesje zdjęciowe, kampanie - to inni dostawali pieniądze za to, że byłam "twarzą". Opłacali mi loty i jedzenie, ale nic poza tym. Za udział w kampanii dostawałam w prezencie np. buty. Za parę butów nie byłam jednak w stanie żyć. Miss innych stanów, które były ode mnie młodsze, miały 18-19 lat, cieszyły się z tego. Za buty były w stanie zrobić wiele. Ale nie ja. Szybko zrozumiałam, kto zgarnia te pieniądze.

Po tym wszystkim przeprowadziła się pani do Polski?

W 2012 roku. Miałam spędzić tu kilka miesięcy, a zostałam już na stałe. Mój mąż kupił stary dom niedaleko Karpacza, który wyremontowaliśmy. Mamy czwórkę dzieci. To w Polsce rozwinęła się moja kariera, całe życie. Lubię tu być. Chcę tu mieszkać.

Rozmawiała Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie

"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni