W wieku 21 lat założyła biznes. "Chciałam szyć w Polsce"

Paulina Pyszkiewicz jest założycielką i dyrektorką kreatywną polskiej marki LEBRAND. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi, jak z perspektywy czasu wspomina swoje początki i jak naprawdę wygląda prowadzenie biznesu modowego. - Bywało ciężko, bo wszystko wymagało czasu - stwierdza.

Paulina PyszkiewiczPaulina Pyszkiewicz
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Aleksandra Lewandowska

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Twoja historia jest dość niezwykła. Założyłaś markę modową w wieku 21 lat. Miałaś pomysł na biznes, ale niewielki budżet. Skąd pojawiła się ta odważna myśl, żeby to zrobić?

Paulina Pyszkiewicz, założycielka i dyrektorka kreatywna marki LEBRAND: Dziś, kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, jestem z siebie dumna, że znalazłam odwagę, by spełniać marzenia. Byłam bardzo młoda i nie miałam doświadczenia w prowadzeniu biznesu. Miałam jednak marzenie, żeby zbudować kobiecą markę ready-to-wear, która w DNA będzie miała klasykę i minimalizm. Brakowało mi tylko know-how, jak to zrobić. Dlatego od początku opierałam się na intuicji. Miałam wizję, ale nie zdawałam sobie sprawy, co mnie czeka - i chyba dzięki temu nie czułam też strachu. Miałam także mnóstwo energii i optymizmu. Zresztą, jedno i drugie mam w sobie do dziś (śmiech).

Ale teraz masz chyba już nieco inne podejście do prowadzenia biznesu.

Zdecydowanie. Doświadczenie i świadomość konsekwencji wpływają na podejmowanie decyzji. Po 10 latach w branży modowej działam inaczej - pewniej i z większym spokojem. Przez te wszystkie lata przeszłam przez wiele wymagających momentów, które były cenną lekcją. Dziś coraz mniej sytuacji jest w stanie wpłynąć na mój spokój.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szalona moda z Hongkongu. Alicja Werniewicz, stylistka gwiazd o trendach na lato 2020

Na początku musiało być ci jednak ciężko. Chociażby przez ten brak doświadczenia, o którym mówisz.

Bywało ciężko, bo wszystko wymagało czasu. Ja jestem natomiast osobą, która lubi widzieć efekty pracy tu i teraz, więc te minione 10 lat było bez wątpienia lekcją cierpliwości i pokory. Przez wzgląd na praktycznie zerowy budżet, na początku musiałam rozwijać markę organicznie. Nie mogłam niczego planować, bo nie wiedziałam, co przyniesie jutro.

Musiałaś nauczyć się odpowiedzialnego podejścia do rozwijania biznesu.

Tak, oczywiście. Od samego początku inwestowałam w firmę 100 proc. energii i czasu. Zawsze było dla mnie ważne to, żeby za moim działaniem szły liczby. Tak naprawdę zaczęłam pracować już jako nastolatka, więc miałam świadomość, jaką wolność i poczucie niezależności dają własne pieniądze. Wiedziałam, że chcę połączyć moją pasję z biznesem, z którego będę mogła utrzymać nie tylko siebie, ale i małe dziecko, bo mój syn miał wtedy dwa lata. Organiczny rozwój wymagał jednak czasu.

Kiedy o tym wszystkim opowiadasz, mam wrażenie, że niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, jak naprawdę wygląda prowadzenie biznesu modowego. Bo patrząc na to z boku, to wydaje się być łatwe i przyjemne.

Projektowanie i bycie w tym procesie kreatywnym to jedynie mały wycinek moich codziennych obowiązków, które wypełniają mój kalendarz po brzegi. Tworzenie nowych kolekcji to najważniejszy i najprzyjemniejszy element mojej pracy, ale na co dzień muszę robić wiele - często mało interesujących dla mnie rzeczy, z którymi musi się zmagać każdy przedsiębiorca. Warto o tym pamiętać. Tworzenie kolekcji jest absolutnie kluczowe, ale ze względu na zarządzanie biznesem zostaje na to niewiele czasu.

Nie każdy zdaje sobie sprawę z jak dużą presją musimy się stale mierzyć, głównie ze względu na zmieniające się sezony. Odpowiednie układanie i zarządzanie produkcją bywa bardzo stresujące i wymagające. Dlatego tak ważne jest dla mnie to, żeby szyć lokalnie i pracować z zaufanymi ludźmi. Każdego roku powstaje w Polsce wiele marek, ale równie dużo przestaje istnieć, bo brakuje synergii pomiędzy kreacją a biznesem.

Wspomniałaś o lokalnej produkcji, która jest dla ciebie ważna. Przy dzisiejszym "wysypie" marek modowych, bo chyba tak możemy to określić, raczej mało kto skupia się na tym, żeby produkować lokalnie.

Dla mnie to było kluczowe. Chciałam szyć w Polsce i wspierać lokalnych wykonawców. Cieszy mnie więc trend, który już od pewnego czasu zauważam - że moje klientki są coraz bardziej świadome. Interesują się, gdzie są szyte produkty, po które sięgają.

Mam przyjemność pracować z polskimi rzemieślnikami, którzy od pokoleń specjalizują się w produkcji jednego gatunku odzieży czy akcesoriów. Uwielbiam bywać w zakładach produkcyjnych, które produkują dla mojej marki. To dla mnie bardzo inspirujące. Dzięki temu wiem, ile pracy wymaga stworzenie danej rzeczy - a niebywałe jest to, ile procesów musi zostać zrealizowanych, żeby produkt pojawił się w naszym butiku.

Jaki produkt jest obecnie u ciebie bestsellerem?

Bestsellerowym akcesorium jest zdecydowanie bandana. Nie każdy wie, że wiskozowa baza jest zadrukowywana we Włoszech, po czym w Polsce każda chusta jest krojona ręcznie i szyta. Jedna osoba nie jest w stanie uszyć ich więcej niż 25 sztuk dziennie. To ręczna i żmudna praca, która wymaga olbrzymiej cierpliwości i uważności.

Zaczynałyśmy rozmowę od twoich początków, a teraz mówimy o częściowej produkcji twojego autorskiego projektu we Włoszech. To pięknie obrazuje proces, jaki przeszłaś.

Tak, minione 10 lat to nieustanny rozwój i nauka. Ale gdybym nie miała w sobie ciągłej chęci rozwoju, nie byłabym dzisiaj tutaj, gdzie jestem - w miejscu, w którym nie tylko czuję się bezpiecznie, ale mam apetyt na więcej.

Marka cały czas się rozwija. Masz klientki, które są z tobą od samego początku.

I które cały czas staram się czymś zaskoczyć (śmiech). Bardzo zależy mi na tym, żeby powiększać grupę młodych dziewczyn i kobiet, do których trafiamy jako marka modowa. Ale przy tym staram się też pamiętać o tych kobietach, które zaufały mi już 10 lat temu.

Zastanawiam się, czy nie boisz się momentu, w którym poczujesz "stop"? Zaczniesz się zastanawiać, co dalej?

Nie boję się, ale zastanawiam się czasem, czy ta chwila nadejdzie. Jeśli tak - to kiedy. Na ten moment, po 10 latach w branży, nadal mam ten charakterystyczny ścisk w żołądku, kiedy mierzymy nowe prototypy lub kiedy po raz pierwszy widzę efekty najnowszej sesji zdjęciowej. Uwielbiam to uczucie.

Zeszły rok, w którym marka świętowała 10-lecie, był dla mnie przełomowy. Poczułam, że dotarłam w końcu do miejsca, w którym chciałam, żeby mój biznes był. To było dla mnie zwieńczenie tego wszystkiego, na co pracowałam - jak wiele przeszkód musiałam pokonać, żeby znaleźć się w miejscu, w którym dziś jestem.

Oczywiście, mam z tyłu głowy myśl, która pewnie wynika z mojej wewnętrznej pokory, że nie zawsze może tak być. Jak ma w zwyczaju mawiać mój tata: "jutro też istnieje", więc warto być przygotowanym na wszystko. Na razie staram się jednak maksymalnie wykorzystać to, co mam, tu i teraz. Niech ta dobra passa trwa jak najdłużej.

W końcu firma to twoje trzecie dziecko.

Dokładnie tak. Trzecie dziecko, drugie w kolejności. Mój syn ma aktualnie 12 lat. firma - 10, a córeczka - 5.

Miałaś trudne momenty w ciągu tych 10 lat, które czasem wspominasz?

Oczywiście! I było ich całkiem sporo. W ostatnich latach takim trudnym momentem była przede wszystkim pandemia, która stała się dla nas wszystkich jedną wielką niewiadomą. To był czas, kiedy znacznie mocniej niż zazwyczaj czułam obciążenie związane z prowadzeniem biznesu i z odpowiedzialnością, jaka na mnie ciąży.

To pokazuje, że nie każdy może być liderem. Nie każdy by to udźwignął.

Zdecydowanie. Myślę, że należy głośno mówić, że nie każdy jest stworzony do prowadzenia biznesu. Tak, jak mówisz, nie każdy może być liderem, bo nie każdy przyjmie to obciążenie i sobie poradzi. Warto jest znać swoje mocne i słabe strony.

Rozmawiała Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na naszą grupę na Facebooku - #Samodbałość. Tutaj będziemy informować o wywiadach i nowych artykułach. Dołączcie do nas i zaproście znajome! Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

© Materiały WP

Wybrane dla Ciebie

"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni