Zabił Agnieszkę Kotlarską. Po latach opowiedział o zbrodni

- To był ogromny ból rodziny. Media często romantyzowały tę historię. W nagłówkach pojawiały się słowa: "zabił z miłości". A przecież to nie była miłość - to była obsesja. Lisiewski nigdy nie myślał o Agnieszce, tylko o sobie i o tym, jak ją "posiąść". To była chorobliwa potrzeba kontroli, nie uczucie - mówi Ewa Wilczyńska, autorka książki "Miss. Zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej".

Agnieszka Kotlarska
Sopot, 19.07.1991Agnieszka Kotlarska Sopot, 19.07.1991
Źródło zdjęć: © PAP
Agnieszka Woźniak

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Spokojny, letni poranek. Nic nie zapowiadało tragedii...

Ewa Wilczyńska, reporterka, autorka książki "Miss. Zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej": Agnieszka spędzała leniwy sierpniowy dzień z mężem i dwuipółletnią córeczką Patrycją. Było duszno, parno - czekali, aż upał nieco odpuści. Nie mieli żadnych szczególnych planów. Chcieli zabrać córkę na plac zabaw. Wsiedli do samochodu. Wtedy pojawił się jej prześladowca, Jerzy Lisiewski. Krzyczał, by Agnieszka z nim porozmawiała. Gdy odmówiła, zaczął walić w karoserię, powtarzając, że musi go wysłuchać. Wtedy z samochodu wyszedł jej mąż, Jarek. Doszło do szarpaniny.

Gdy poprosił Agnieszkę o telefon, by wezwać policję, napastnik wpadł w szał. Wyjął nóż i rzucił się na Jarka. Mężczyzna próbował się bronić, wymachując nogami, ale ciosy padały jeden po drugim. Agnieszka chciała pomóc mężowi - wyszła z samochodu i chwyciła napastnika za ramię. On odwrócił się i ugodził ją kilkakrotnie w okolice serca. Zdołała jeszcze dojść do auta, trzymając się za krwawiący brzuch. Sąsiedzi wezwali pogotowie, w szpitalu czekał już stół operacyjny, ale rany były zbyt głębokie. Agnieszka zmarła.

A morderca?

Po ataku zaczął biec przed siebie. Zatrzymał się kilkaset metrów dalej, gdy spotkał kobietę wyprowadzającą psa. Powiedział jej spokojnie, że "zabił dziewczynę" i poprosił, by wezwała policję. Świadkowie mówili, że był nadzwyczaj spokojny. Kobieta, do której zapukał, myślała nawet, że jest chory, bo nie wyglądał jak ktoś, kto właśnie zabił. Policjantom opowiedział wszystko ze szczegółami - jak latami wystawał pod domem Agnieszki, jak pisał listy, dzwonił, jak żył tą obsesją. Utrzymywał, że nie chciał nikogo zabić.

Opinia publiczna była wstrząśnięta wyrokiem - 15 lat więzienia. Wymiar sprawiedliwości zawiódł?

Rodzina Agnieszki do dziś uważa, że to zdecydowanie za mało. Sąd uznał, że Lisiewski miał ograniczoną poczytalność - stwierdzono u niego zaburzenia osobowości o typie paranoicznym. Kluczowa była też jego emocjonalna reakcja na odrzucenie – poczuł się upokorzony, pogardzany. Według biegłych działał impulsywnie. Największym absurdem tamtego wyroku było jednak to, że choć uznano jego problemy psychiczne, nie zastosowano żadnej formy leczenia. W latach 90. prawo nie przewidywało obowiązkowej terapii podczas odbywania kary.

Stalker oblał ją kwasem. Właśnie rusza z inicjatywą dla bezpieczeństwa kobiet

Po wyjściu z więzienia udzielał wywiadów, pojawiał się w programach. Niektórzy mieli wrażenie, że zrobiono z niego celebrytę.

To był ogromny ból rodziny. Media często romantyzowały tę historię. W nagłówkach pojawiały się słowa: "zabił z miłości". A przecież to nie była miłość - to była obsesja. Lisiewski nigdy nie myślał o Agnieszce, tylko o sobie i o tym, jak ją "posiąść". To była chorobliwa potrzeba kontroli, nie uczucie. Dlatego rodzina przez wiele lat nie chciała rozmawiać z mediami. Bolało ich, że w filmowych rekonstrukcjach pokazywano Jerzego niemal jako ofiarę nieszczęśliwego uczucia.

Spotkałaś się z nim osobiście. Jak wygląda dziś jego życie?

Mieszka z matką, tak jak przed laty. Nadal biega - to jego rutyna. Jest samotny, choć aktywny w internecie. Tam komentuje, ocenia innych pod pseudonimem. Ma też ogromne poczucie wyższości, o innych potrafi mówić "człowiekowate". To wiele mówi o jego stosunku do świata. Nie jest pod żadną opieką psychologiczną. Nigdy nie był. Pytałam, czy kiedykolwiek korzystał z terapii - odpowiedział, że nie potrzebuje.

Czy po latach więzienia coś się w nim zmieniło? Myślisz, że mógłby znów kogoś skrzywdzić?

Nie sądzę, by chciał wrócić do więzienia - bardzo źle znosił izolację, przeszkadzało mu, że nie może używać komputera i uprawiać sportu. Ale też nikt nie pracował z nim nad jego sposobem myślenia. Nie da się wykluczyć, że mógłby ponownie wpaść w obsesję. Sam powiedział mi, że "ma nadzieję, że już nigdy się nie zakocha, bo nic dobrego z tego nie wyszło - ani dla niego, ani dla społeczeństwa".

Jak wyglądała wasza rozmowa?

Na początku był niechętny. Mówił, że miał już "za dużo problemów przez tę sprawę". Ale gdy usłyszał, że jest ważną częścią historii, uśmiechnął się. Widziałam, że potrzebował rozmowy - może z samotności. Mówił chętnie, choć często wymijająco. Pytałam o jedno, odpowiadał o czymś zupełnie innym. To pokazuje, jak silne są jego mechanizmy obronne.

Bałaś się tego spotkania?

Trochę tak. Rodzina ofiary powtarzała mi: "Uważaj, on może ci coś zrobić". Przez długi czas odwlekałam wizytę. Ale kiedy już się odbyło - było intensywne, męczące, a zarazem pouczające. Wcześniej przeczytałam jego akta, znałam jego zeznania. Na żywo zobaczyłam, że nic się w nim nie zmieniło. Dalej mówił te same rzeczy, w ten sam sposób. Rozmawiałam też z jego współwięźniem – powiedział, że w celi z Lisiewskim czuł większy niepokój niż z ludźmi, którzy naprawdę popełniali potworne zbrodnie. Porównał go nawet do Hannibala Lectera z "Milczenia owiec", dlatego, że biło od niego coś wyjątkowo niepokojącego.

Od tej zbrodni minęło wiele lat. Jak poradziła sobie z nią rodzina Agnieszki Kotlarskiej? Jak dziś wygląda ich życie?

Dla Jarka, męża Agnieszki, to była trauma nie do uniesienia. Po śmierci żony był tak odurzony lekami, że niewiele pamięta z tamtego czasu. Dopiero przyjaciele zaczęli mu przypominać, że ma córkę, dla której musi żyć. Ale to wydarzenie odcisnęło na nim ogromne piętno.

Przez długi czas żyli w lęku, który towarzyszył im przez lata. Jarek, wychowując Patrycję, robił wszystko, by nic jej się nie stało - tak, jak umiał. Z czasem jego troska zamieniła się w obsesję. Córka nie mogła zapraszać znajomych, nie mówiła, gdzie mieszka. Kurier z pizzą? Niemożliwe - przecież wtedy ktoś poznałby adres. Patrycja dorastała pod kloszem. Gdy wspomniała o marzeniu, by zostać fotomodelką, natychmiast to uciął - bał się, że zabójca znów ją odnajdzie. Dopiero kiedy wyjechała za granicę, naprawdę odetchnęła. Dziś mieszka poza Polską i spełnia się jako fotografka.

Kiedy doszło do zbrodni, była jeszcze dzieckiem. Jak poznała prawdę o tym, co się stało?

Patrycja była bardzo mała, więc nie pamięta samego wydarzenia. Ale od razu po śmierci mamy reagowała lękiem - gdy słyszała karetkę, mówiła: "mamusia jedzie". Gdy ktoś gwałtownie unosił rękę, odruchowo się cofała.

Początkowo mówiono jej, że mama jest w niebie. Dopiero gdy szła do szkoły, ojciec i babcia zabrali ją na cmentarz, by pokazać, gdzie mama spoczywa. Szczegółowo o tragedii opowiedziano jej dopiero, gdy była nastolatką. Spotkanie zorganizowano na komisariacie - uczestniczyli policjanci i ojciec. Chcieli ją przygotować do dorosłości i uświadomić, kim był człowiek, który zabił jej matkę.

Patrycja przyjęła to spokojnie. Zaczęła wtedy sama szukać informacji o mamie - w gazetach, w internecie. Ale długo czuła dystans. Agnieszka Kotlarska była dla niej piękną postacią z fotografii, nie kimś bliskim. Najsilniejszą więź miała z babcią i ojcem. Dopiero teraz, już jako dorosła kobieta, zaczyna odkrywać mamę w sobie.

A jak Jarosław poradził sobie z samotnym ojcostwem?

Przez wiele lat nie potrafił się z nikim związać. Dopiero niedawno odważył się na nową relację. Wcześniej całe swoje życie podporządkował córce. Kiedyś był towarzyski, lubił ludzi, imprezy - po tragedii zamknął się w domu. Skupił się tylko na rodzinie. Miewał lepsze i gorsze dni, bywał przygaszony, milczący. To już nie był ten sam człowiek, którym był przed śmiercią Agnieszki.

Czy po wyjściu zabójcy z więzienia wydarzyło się coś niepokojącego? Czy zabójca próbował się kontaktować z rodziną?

Na szczęście nie. Ale Jarek był czujny. Nigdy nie zapomniał słów, które Lisiewski wypowiedział po procesie: "Jeszcze was wszystkich zabiję". Te słowa utkwiły mu w głowie na zawsze. Powtarzał je Patrycji, co tylko potęgowało jej lęk. Kiedy spotkałam się z nią we Wrocławiu, miała kaptur naciągnięty na głowę, ciągle się rozglądała. Wciąż żyła w przekonaniu, że może go spotkać. Nigdy do tego nie doszło - i Jarek nie chce już widzieć tego człowieka. Spojrzał mu raz w oczy, na sali sądowej. Wystarczyło.

Czy podczas pracy nad książką natrafiłaś na coś, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy?

Tak. Odkryłam, że Agnieszka Kotlarska nie była pierwszą kobietą, którą Lisiewski obsesyjnie śledził. Kilka lat wcześniej nękał inną dziewczynę - potrafił spędzić noc pod jej domem, a kiedyś przyszedł tam z nożem. Oddał go jej ojcu i partnerowi, prosząc, by to oni go skrzywdzili. Wezwano wtedy policję, a funkcjonariusze ostrzegli jego rodziców, że z synem dzieje się coś złego. Rodzice jednak nic nie zrobili. Uznali, że "mu przejdzie", że to tylko nieszczęśliwa miłość. Nie zabrali go do psychiatry, nie szukali pomocy.

Dla mnie to było jedno z najbardziej wstrząsających odkryć - bo choć nie wiem, czy tragedii można było zapobiec, to na pewno można było spróbować. Sygnały ostrzegawcze były, ale zostały zignorowane.

Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Książka "Miss. Zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej"
Książka "Miss. Zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej" © mat. prasowe
Wybrane dla Ciebie
Jennifer Lawrence miała depresję poporodową. "Bałam się"
Jennifer Lawrence miała depresję poporodową. "Bałam się"
Zapozowała na ściance. Gdy Markowska stanęła bokiem, flesze zaczęły błyskać
Zapozowała na ściance. Gdy Markowska stanęła bokiem, flesze zaczęły błyskać
"Może być bez grosika?". Zastanów się, zanim odmówisz
"Może być bez grosika?". Zastanów się, zanim odmówisz
Kożuchowska zachwyciła na pokazie MMC. Jej marynarka to strzał w dziesiątkę
Kożuchowska zachwyciła na pokazie MMC. Jej marynarka to strzał w dziesiątkę
Zając ujawniła, jak schudła. Przed jednym przestrzega
Zając ujawniła, jak schudła. Przed jednym przestrzega
Wyrosła na prawdziwą piękność. Zobacz, jak wygląda Magdalena Welc z "Mam talent"
Wyrosła na prawdziwą piękność. Zobacz, jak wygląda Magdalena Welc z "Mam talent"
Nowicki wrzucił zdjęcia z rocznicowego wyjazdu. Mało kto wie, z kim jest związany
Nowicki wrzucił zdjęcia z rocznicowego wyjazdu. Mało kto wie, z kim jest związany
Anna Wyszkoni na pokazie MMC. Klasa sama w sobie
Anna Wyszkoni na pokazie MMC. Klasa sama w sobie
Efektowne okulary i skórzana sukienka. Stylizacja Sokołowskiej na pokazie MMC przyciąga wzrok
Efektowne okulary i skórzana sukienka. Stylizacja Sokołowskiej na pokazie MMC przyciąga wzrok
Nowicki urządził się w Albanii. "Coraz smutniej wyjeżdżać"
Nowicki urządził się w Albanii. "Coraz smutniej wyjeżdżać"
"Nie mogłam prawie nic". Córka Agnieszki Kotlarskiej żyła w strachu
"Nie mogłam prawie nic". Córka Agnieszki Kotlarskiej żyła w strachu
Poproś fryzjera o scandi-bangs. Odmłodniejesz o kilka lat
Poproś fryzjera o scandi-bangs. Odmłodniejesz o kilka lat