Blisko ludziByli ze sobą 75 lat i nie potrafili bez siebie żyć. Zmarli jedno po drugim

Byli ze sobą 75 lat i nie potrafili bez siebie żyć. Zmarli jedno po drugim

Byli ze sobą 75 lat i nie potrafili bez siebie żyć. Zmarli jedno po drugim
Źródło zdjęć: © Twitter
Magdalena Drozdek
26.09.2017 11:15

Miesiąc temu obchodzili rocznicę ślubu. Piękną, bo 75. Historia taka, jak ich, mogłaby zdecydowanie posłużyć filmowcom jako inspiracja do kolejnej produkcji. Takiej, gdzie na końcu wzruszają się wszyscy widzowie.

Odeszli w odstępie zaledwie pięciu godzin. W piątek o 16.30 zmarła Jean Spear. Kilka minut po 21 odszedł jej mąż George. O historii piszą dziś zagraniczne media, bo rzadko zdarza się, by ktoś podzielił się taką historią. A dla rodziny Spearowie byli bohaterami, o których nie można zapomnieć.

Poznali się w 1941 roku w Londynie. George był kanadyjskim żołnierzem, stacjonował akurat z oddziałem w Wielkiej Brytanii. Tej nocy, w której poznał Jean, wybrał się z kompanami na tańce. – Spojrzała na moje buty i powiedziała: "No nie wiem, czy damy radę potańczyć, skoro masz na sobie takie buciory". I to było nasze powitanie. Odpowiedziałem jej: "Spróbujmy". Tak się zaczęła nasza historia – mówił George w rozmowie z BBC.

A jak tę noc wspomina kobieta? – Miałam na sobie czerwoną sukienkę. Mąż potwierdzi, podszedł i poprosił o taniec – opowiadała dziennikarzom CBC News. – Miał takie żołnierskie buty, ale potrafił w nich tańczyć. Rytm miał perfekcyjny. Nie tańczyliśmy już z nikim innym przez całą noc.

Wydawało się, że to tylko jeden taki wyjątkowy wieczór, że pewnie ich drogi się rozejdą i każde będzie kontynuowało swoje życie. Jean w Wielkiej Brytanii, George wróci do Kanady… Jednak kiedy w grę wchodzi miłość, zmieniają się nawet najbardziej oczywiste scenariusze. Rok później Jean wyszła za George’a.

Obraz
© Twitter

W 1944 roku przeniosła się dla ukochanego do Kanady. George pod koniec wojny został w końcu odesłany do rodzinnego kraju, by trenować innych żołnierzy. Jean wspomina, że nawet nie była pewna, czy po przyjeździe do Ottawy zobaczy w ogóle męża. Miał być jeszcze na misji we Włoszech, ale jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła go na peronie.
- Tego dnia była ogromna śnieżyca. Trudno było nawet dostrzec innych ludzi wkoło. I nagle po wyjściu z pociągu widzę, że ktoś biegnie w moją stronę. Złapał mnie i owinął wokół mnie ciepły płaszcz. Zawsze, gdy to wspominam, przechodzą mnie ciarki – opowiada Jean.
W Kanadzie założyła klub dla tzw. war brides – kobiet, które wyszły za mąż za żołnierzy, stacjonujących w ich rodzinnych krajach. Jak podaje BBC, aż 50 tys. Brytyjek wyjechało za partnerami do Kanady. Jean postanowiła, że trzeba się nimi jakoś zaopiekować, zrzeszyć je.

Jean za swoją pracę została uhonorowana Orderem Imperium Brytyjskiego. Razem z mężem wzięła udział w uroczystości, podczas której miała okazję spotkać m.in. księżną Kate. George pokazał księżnej zdjęcie żony, które trzymał zawsze w berecie.

- Zapytała, czy rzeczywiście nigdy nie rozstawałem się z tą fotografię. Powiedziałem księżnej: „Przez całą wojnę i po dziś dzień” – wspomina mężczyzna.
Miesiąc temu Spearowie obchodzili 75. rocznicę ślubu. Niestety, w ubiegłym tygodniu Jean trafiła do szpitala – kilka dni wcześniej zachorowała na zapalenie płuc. Zmarła w szpitalu Queensway Carleton Hospital. Pięć godzin później zmarł także George. Jak podają brytyjskie media, „zapadł w głęboki sen” tuż po tym, gdy dowiedział się o śmierci żony.

Dziś rodzina Spearów przyznaje, że byli wyjątkowymi ludźmi i nie byliby w stanie żyć bez siebie. Miłość do grobowej deski.
- Kiedy się pobraliśmy, myśleliśmy, że jesteśmy w niebie. Przez całe nasze życie, gdy mieliśmy wzloty i upadki, byliśmy razem, byliśmy dobrą parą. Nigdy nie zapomnieliśmy o tym, że razem jesteśmy najlepsi – wspominał George.