Blisko ludziByli małżeństwem ponad 60 lat. Zmarł 20 minut po żonie

Byli małżeństwem ponad 60 lat. Zmarł 20 minut po żonie

Byli małżeństwem ponad 60 lat. Zmarł 20 minut po żonie
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Magdalena Drozdek
09.08.2016 09:51

Słowa „i że cię nie opuszczę, aż do śmierci” to pewnie idealny komentarz do tej historii. Henry i Jeanette zmarli tego samego popołudnia. Najpierw odeszła Jeanette, 20 minut później jej ukochany mąż. Przypadek, który zdarza się raz na wiele lat.

Takich historii nie słyszy się często. To, co stało się w tej amerykańskiej rodzinie, trafiło do mediów na całym świecie. Wszystko za sprawą seniorów, których miłość do siebie nawzajem była tak ogromna, że nie mogli bez siebie żyć.

Pobrali się w 1953 roku. Henry i Jeanette De Lange mieszkali pod koniec życia w Południowej Dakocie w Stanach Zjednoczonych. On był weteranem wojennym, przed laty uczestniczył w wojnie koreańskiej. Ona była muzykiem, ale pracowała w hospicjum i opiekowała się ich piątką dzieci.

Kiedy stan zdrowia Jeanette się pogorszył, sama stała się pacjentką ośrodka, w którym wcześniej pomagała innym. Miała 87 lat i zaawansowanego Alzheimera. Henry, jak opowiadają jego wnuki w rozmowie z lokalnymi mediami, odwiedzał swoją ukochaną nawet kilka razy dziennie.

Pod koniec lipca tego roku ich dzieci dostały telefon z ośrodka – mama przestała jeść, była odwodniona. Wiadomo już było, że to będą jej ostatnie dni.

Henry, który był tylko rok młodszy od swojej żony, cierpiał z kolei na raka prostaty. Radził sobie z chorobą, aż kilka tygodni temu jego stan się pogorszył. Poprosił rodzinę, by i on mógł trafić do hospicjum. Pracownicy zorganizowali dla małżeństwa wspólny pokój. Henry i Jeanette mogli być znowu razem.

- W ubiegłym tygodniu, w środę, tata wprowadził się do ośrodka. Powiedział mi tylko, że nie ma pojęcia, ile jeszcze dni mu zostało, jak długo Bóg da mu jeszcze pożyć – mówi jego syn, Lee De Lange.

Obraz
© Facebook.com

Pod koniec tygodnia rodzina została poinformowana, że stan zdrowia staruszków jest naprawdę zły i żeby jak najszybciej przyjechali.

- Doktor powiedział, że puls taty słabnie. Nie wie, czy nie odejdzie jako pierwszy. Potem pielęgniarki poinformowały nas, że mama także umiera. Pięć minut później tak też się stało – dodaje De Lange.

Henry był razem z nimi w jednym pokoju. Syn powiedział mu, że jego żona jest już w niebie i jeśli on nie ma już siły walczyć, to teraz może odpuścić, może iść tam za nią. Jak wspomina Lee, Henry otworzył oczy, spojrzał się na łóżko, w którym leżała jego żona i wtulił się w poduszki. 20 minut później także i on zmarł.

- To był piękny gest ze strony Boga, że pozwolił im odejść w takim spokoju, w pełni miłości. O coś takiego nie można poprosić – przyznaje ich syn.

W rozmowie z dziennikarzami mówi, że kiedy zmarł Henry, zegar w pokoju się zatrzymał. Rodzina tłumaczy, że to także znak z góry, że odeszli w dobrym momencie. Pracownicy hospicjum, którzy byli tego dnia przy rodzinie, dodają, że nie widzieli jeszcze takiego przypadku.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (34)
Zobacz także