GwiazdyDystymia: choroba, której nie widać

Dystymia: choroba, której nie widać

06.05.2014 15:20, aktualizacja: 06.05.2014 18:24

Chorzy na dystymię przeważnie zachowują się „normalnie”. Może są bardziej markotni, nie potrafią okazywać emocji, ale ogólnie dobrze radzą sobie w społeczeństwie, pracują, mają rodziny.

Chorzy na dystymię przeważnie zachowują się „normalnie”. Może są bardziej markotni, nie potrafią okazywać emocji, ale ogólnie dobrze radzą sobie w społeczeństwie, pracują, mają rodziny. Dramat rozgrywa się w ich umysłach. Zawsze smutni, przygnębieni. Wszystko przychodzi im z trudem, ciągle skupiają się na ciemnych stronach życia. Taki stan może trwać przez całe lata. Chorym wydaje się bowiem, że nic im nie dolega, a smutek to integralna część ich osobowości.

Dystymię najłatwiej określić jako „niepełną depresję”. Cierpi na nią 3-5 procent całego społeczeństwa, głównie kobiety. Nie prowadzi do ciężkich stanów, takich jak brak chęci do życia, dojmujący smutek czy myśli samobójcze. Dlatego chory często ignoruje objawy. Swojego rodzaju melancholię traktuje jako cechę charakteru.

Psycholodzy opisują dystymię jako typ depresji o przewlekłym i stosunkowo łagodnym przebiegu. Żeby postawić diagnozę, przez przynajmniej dwa lata muszą występować co najmniej dwa z następujących objawów: zaburzenia łaknienia, zaburzenia snu, uczucie zmęczenia, deficyt uwagi, trudności decyzyjne, niska samoocena, poczucie beznadziejności.

Dodatkowo bardzo często występuje nieumiejętność cieszenia się, brak motywacji do działania, niechęć do kontaktów towarzyskich, stałe uczucie bezsensu, nudy, wewnętrzna pustka. W ciężkich przypadkach chory przestaje dbać o higienę osobistą.

Osoba cierpiąca na dystymię często odczuwa ciągłe napięcie psychiczne, lęk. Wciąż czegoś się boi, stale się zamartwia.

Dystymikom wszystko wydaje się trudne. Nawiązują płytkie kontakty towarzyskie, często zwyczajnie unikają ludzi, ponieważ odczuwają spory lęk, poza tym nie widzą sensu w spotkaniach ze znajomymi. Postronni oceniają takie osoby jako gburowate, ponure, ciągle niezadowolone, a także leniwe. Nie jest to jednak efekt negatywnego nastawienia do świata, a choroby.

Niestety, tę ciężko zdiagnozować. Chorzy zwykle jakoś sobie radzą i nie zgłaszają się do psychologa czy psychiatry. Tymczasem odpowiednie leczenie jest bardzo skuteczne i przynosi stałą poprawę nawet w 60 procentach przypadków.

Skąd bierze się choroba? Zdania specjalistów są podzielne. Niektórzy uważają, że dystymia to coś w rodzaju „małej depresji” i duże znaczenie mają tu czynniki genetyczne. Potwierdzałby to fakt, że bardziej narażone na zaburzenie są osoby, u których ktoś z najbliższej rodziny chorował na depresję.

Niektórzy lekarze uważają jednak, że dystymia ma charakter bardziej nerwicowy. Zauważają w rozwoju zaburzenia rolę czynników środowiskowych: wychowania, rodziny, miejsca pracy, zamieszkania, itp. Potwierdzałby to fakt, że chorzy najgorzej czują się w godzinach popołudniowych i wieczorem, co jest charakterystyczne dla nerwicy. Cierpiący na depresję endogenną najgorzej czują się rano. Ten fakt ma bardzo istotne znaczenie przy stawianiu diagnozy.

Choroba najczęściej pojawia się w młodości. Zwykle pierwsze symptomy można obserwować już w okresie dojrzewania, choć często chorują tez osoby pomiędzy 20 a 30 rokiem życia. Jednak zapaść na dystymię można w każdym wieku, znane są przypadki nawet ludzi starszych, którzy w młodości nie wykazywali takich symptomów.

Dlaczego tak ważne jest, by mówić o dystymii? Niestety, większość chorych wciąż nie podejmuje leczenia, ponieważ nie wiedzą, że coś jest nie w porządku. Wydaje im się, że tak po prostu musi być, że już zawsze będą smutni i niezadowoleni. Tymczasem leczenie jest dość proste i bardzo efektywne.

Kiedy już chory zgłosi się do specjalisty, z diagnozą nie ma większego problemu. Zwykle choremu przepisuje się leki przeciwdepresyjne, które dają dobre i trwałe rezultaty. Warto połączyć tę formę leczenia z psychoterapią. Pacjent musi się dowiedzieć, że stały smutek nie jest częścią jego osobowości, tylko czymś, co można zmienić. Po co non stop się zamartwiać, skoro leczenie jest tak proste i efektywne?

(sr/mtr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (15)
Zobacz także