Blisko ludziGdy teściowie dają popalić na kwarantannie. "Wolałabym mieć tego koronawirusa"

Gdy teściowie dają popalić na kwarantannie. "Wolałabym mieć tego koronawirusa"

Gdy teściowie dają popalić na kwarantannie. "Wolałabym mieć tego koronawirusa"
Źródło zdjęć: © Getty Images
03.05.2020 14:36, aktualizacja: 03.05.2020 16:12

Teściowa, która nie rozumie idei pracy zdalnej i wymyśla wciąż nowe zadania. Albo wysyła synową do sklepu po bzdety. Teść, który opowiada o kosmitach rozsiewających koronawirusa. Epidemia to dla młodych mieszkających ze starszym pokoleniem czas próby. Ale bywają też pozytywne strony lockdownu. – Moi teściowie są czterdzieści lat po ślubie i wreszcie odkryłam ich sekret – mówi Małgosia.

"Ja tylko byłem odwiedzić chorą teściową" – to najczęstsza wymówka, jaką śląscy policjanci słyszeli do tej pory od osób łamiących zasady kwarantanny. Ale tym, którzy siedzą zamknięci w czterech ścianach z teściami, nie zawsze jest do śmiechu.

Natalia, lat 27, w ubiegłym roku wyszła za mąż. Z mężem podjęli decyzję, że na jakiś czas wprowadzą się do jego rodziców. – Teściowie mają dom i oddali nam górę. Zdecydowaliśmy, że zamiast wynajmować, pomieszkamy tam przez jakiś czas, a każdy wolny grosz będziemy odkładać na własne mieszkanie.

Pomimo obaw, jak będzie wyglądało życie z teściami pod jednym dachem, okazało się, że nie jest najgorzej. Zanim rozszalał się koronawirus, swoje relacje z teściową Natalia oceniała jako poprawne. Ale odkąd siedzą non-stop w domu, sporo się zmieniło. – Nigdy bym nie podejrzewała, że moja teściowa okaże się taka roszczeniowa. Wcześnie wyszła za mąż i młodo urodziła dzieci. Jest ledwie po pięćdziesiątce i pracuje zawodowo. Ale jest "sercowa", do tego po nowotworze. I dlatego, gdy pojawił się koronawirus, postanowiła, że zostaje w domu. Zapowiedziała, że nie wychodzi, dopóki to wszystko się nie skończy – opowiada Natalia.

Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Historie inspirujących kobiet

W czym tkwi problem? – Stałam się chłopcem na posyłki – denerwuje się kobieta. – Codziennie rano cała lista zakupów, mimo że lodówka pełna. Teściowa pije tylko 2-procentowe mleko i zawsze musi mieć do kawy swoje ulubione herbatniki. Nie daj Boże, żeby ich zabrakło. Ja rozumiem, że każdy ma swoje przyzwyczajenia, a już zwłaszcza w pewnym wieku, ale bez przesady. Nie może być tak, że teściowa wysyła mnie do sklepu, bo brakuje jej gazetki z plotkami czy czekoladek.

Natalię najbardziej irytują telefony, które odbiera na zakupach. – Najgorzej jest, jak zbliża się godzina 10 i mam dosłownie chwilę, żeby uwinąć się przy kasie i wyjść, a teściowa dzwoni, że jeszcze o tym zapomniała i o tamtym. Przy czym dodam, że nie są to artykuły pierwszej potrzeby, a zwyczajne kaprysy. Mój mąż w ciągu dnia jest w pracy, a ja pracuję z domu, więc kto idzie do sklepu po mleczko do kawusi? – zżyma się. – Szczerze, to czasem wolałabym mieć tego koronawirusa i nie wyściubiać nosa z pokoju. Być obsługiwaną przez rodzinę i mieć wreszcie święty spokój – kwituje.

Dług wdzięczności
Kłębkiem nerwów od momentu epidemii jest Renata, 32-latka. Ona też mieszka z teściami. – Doceniam to, że dzięki nim nie musieliśmy zaciągać kredytu. Mieszkamy w pięknym domu pod Puławami, nad Wisłę mamy przysłowiowy rzut beretem, do tego czyste powietrze, śpiew ptaków i spokój – relacjonuje.

Do tej pory ze starszym pokoleniem dogadywała się, bo często jej nie było w domu. – Zawoziliśmy synka do przedszkola, a sami do pracy. Z teściami widywałam się głównie wieczorami i w weekendy – opowiada. Okazało się jednak, że przebywanie ze sobą 24 godziny na dobę to nie lada próba dla łączących ich stosunków. – Siedzimy w tym samym kotle i pomału mamy już tego dosyć. My próbujemy pracować zdalnie, podczas gdy teściowie zajmują się naszym synkiem, mamy więc wobec nich dług wdzięczności.

Sęk w tym, że teść Renaty to zwolennik teorii spiskowych, a odkąd pojawił się koronawirus, bez przerwy ogląda telewizję i opowiada niestworzone rzeczy. – Mógłby nawijać od rana do wieczora. Trudno mi się skupić, kiedy on tak ciągle gada, a nie zamknę się przecież w pokoju na cały dzień – mówi Renata. – Jego zdaniem epidemia koronawirusa to dzieło kosmitów. Natomiast teściowa daje mi do zrozumienia, że skoro ona opiekuje się moim synem, a ja jestem w domu, to mogłabym podgonić z zaległym sprawami: przekopać grządki, zrobić porządki w szafkach, wytrzepać dywany itp. Jej się wydaje, że jak długo siedzę przed komputerem, to na pewno nie pracuję i się obijam.

Często nie trzeba nawet mieszkać z teściami, aby w dobie koronawirusa doszło do niesnasek. Gehennę przeżyła 34-letnia Anka, mama dwóch chłopców – trzylatka i roczniaka. Jej teściowa pracuje w szpitalu jako pielęgniarka. – Widzieliśmy, co się dzieje, że w Polsce co szósta zakażona osoba to pracownik służby zdrowia. W szpitalu teściowej sytuacja była bardzo zła. Błagałam ją, żeby na jakiś czas wstrzymała się z odwiedzinami. Grochem o ścianę. Mój mąż – jej syn – też z nią rozmawiał, ale teściowa uważała, że wyolbrzymiamy.

Sytuacja miała miejsce w marcu, kiedy polski rząd dopiero wprowadzał obostrzenia i wiele osób uważało, że nie ma się czego bać. – Teściowa wpadła do nas w sobotę z niezapowiedzianą wizytą, a w niedzielę pojawiły się u niej objawy wskazujące na koronawirusa. Okazało się, że jest zakażona. Nie muszę chyba mówić, jak ogromny stres przeżyliśmy. Czuliśmy się, jakbyśmy siedzieli na bombie zegarowej, modląc się, żeby nasze dzieci nie zachorowały – opowiada.

Teściowa Anki wyzdrowiała. Ona, jej mąż ani synowie koronawirusem się nie zarazili. – Mam nadzieję, że teściowa wyciągnie z tej sytuacji lekcję, bo wycięła nam numer stulecia.

Nauka od teściów

Pomimo ogromnego zmęczenia nową codziennością i teściami, którzy często dają się młodym we znaki, czasem kwarantanna ze starszym pokoleniem może mieć dobre strony, czego przykładem jest historia Małgosi. – Mieszkamy z teściami i na początku mówiłam, że utknęliśmy z nimi w domu – opowiada.

Szybko się jednak przekonała, że ani teściowa, ani teść nie chcą nadepnąć nikomu na odcisk i również dla nich obecna sytuacja jest mocno niekomfortowa. – Teściowa zaskoczyła mnie na plus, kiedy wzięła nas na rozmowę i zapytała, jak moglibyśmy sobie wzajemnie pomóc. Bez narzucania niczego, wymagań, oczekiwań. Dotarło do mnie, że oni też muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Małgosia dodaje, że zamknięcie w domu z teściami dało jej coś jeszcze. – Moi teściowie są czterdzieści lat po ślubie i wreszcie odkryłam ich sekret. To ludzie, którzy na siebie nie krzyczą, nigdy nie podnoszą głosu, o wszystkim rozmawiają spokojnie. Mają do siebie i ogólnie do życia dystans. Wiele można się od nich nauczyć – podsumowuje Małgosia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Pyszny przepis na lody bananowe z czekoladą