Ikony i demony
Tym razem będzie bardzo kontrastowo. Świat lubi kontrasty, szołbiznes czerpie z kontrastów, moda również żywi się kontrastami. Nasze gwiazdy i osoby aspirujące do tego miana, wiedzą, jakich reguł trzeba przestrzegać, żeby się załapać do tej zabawy i nie wypaść poza linię gry.
Tym razem będzie bardzo kontrastowo. Świat lubi kontrasty, szołbiznes czerpie z kontrastów, moda również żywi się kontrastami. Nasze gwiazdy i osoby aspirujące do tego miana, wiedzą, jakich reguł trzeba przestrzegać, żeby się załapać do tej zabawy i nie wypaść poza linię gry.
Kayah do perfekcji opanowała tę sztukę. Widać, że bawi się modą, stylami i potrafi w doskonały sposób połączyć to, co z pozoru do siebie nie pasuje. Ma genialne wyczucie proporcji i zna jak mało kto swoje możliwości. Wie doskonale, co jest modne i na topie, a co jest już passe. To wyczucie stylu miała zawsze. Nieśmiertelne zwierzęce wzory w jej wydaniu to już klasyk. Jej styl wciąż ewoluuje i nadal jest na najwyższym poziomie.
Niebieska sukienka jest jak najbardziej w dobrym guście. Ma w sobie awangardę i prostotę zarazem. Jest hippisowska i romantyczna. Styl na nietoperza nigdy nie straci swojej uniwersalności. Jest kobiecy przez swoją lekkość i zwiewność i potrafi wiele ukryć. Ma też idealne proporcje.
Piosenkarka ma diabelsko zgrabne nogi. Wie jak je eksponować. Długość do połowy uda jest w sam raz. Prowokuje, ale nie jest wulgarna. Peleryna również ma bardzo dobrą długość. Gdyby była dłuższa Kayah wyglądałaby ciężko i masywnie. A tak, jest lekko i bardzo kobieco.
Natomiast ani lekkości, ani kobiecości, ani stylu i wyczucia mody nie ma Sara May. Kiedyś obiecałem sobie, że nigdy o niej nie napiszę. I pewnie nadal trzymałbym się tego postanowienia gdyby nie to, co zobaczyłem. Obietnice obietnicami, ale to jest naprawdę „grubsza sprawa”. I w dodatku
beznadziejna. Jak można zrobić sobie taką krzywdę? Powinniśmy siebie kochać, okazywać sobie szacunek. Tu jest wręcz odwrotnie. Pomińmy koszmarną fryzurę. Połowa włosów czarna, połowa biała to jeszcze nic takiego. Ale szydełkowa mini sukienka w rozmiarze XXL to już trochę za wiele. Tak sobie myślę, że charakter sukienki sam w sobie nie jest taki zły. Tym bardziej, że ktoś musiał się nieźle napracować przy szydełkowaniu. Szkoda tylko, że ładną sukienkę można tak oszpecić.
Zastanawia mnie to zamiłowanie do tandetnej graficzności w tej stylizacji. Podziały pionowe, poziome i każde inne jednocześnie. Największym jednak zgrzytem jest dla mnie niekonsekwencja. Skoro Sara chciała być taka prowokacyjna, dlaczego nie założyła majtek pod ażurowa sukienkę, a założyła stanik? Fałsz i przebranie czuć na odległość. Wygląda śmiesznie.
Ostrą dziewczyną jest z pewnością Marina. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Widać siłę, energię i potencjał na gwiazdę. Oprócz tego artystycznie coś sobą reprezentuje. Pięknie śpiewa i dobrze wygląda. Do perfekcji opanowała modę i wszystkie związane z nią eksperymenty. Jest wzorem dla młodych dziewczyn – bo prawie każda chciałaby tak wyglądać. Albo przynajmniej tak się ubierać.
Podoba mi się to, że w tak młodym wieku nasza gwiazdka ma wyrobioną świadomość tego, w czym dobrze wygląda. W jej stylizacjach nie ma pomyłek. Nigdy nie zdarzyło się, żeby wyglądała źle, nieproporcjonalnie albo staro.
To, co najbardziej podoba mi się w Marinie, to naturalność. Nie ma koko-loków, przemalowania, niczego na siłę. Jest za to luz i nonszalancja. Skórzany komplet wygląda świetnie. Wiadomo, skórzana kurtka jeszcze długo nie wyjdzie z mody. Do takiej góry wszystko pasuje. W tym przypadku świetnie zagrała czarna bluzka i ultra obcisłe spodnie, również ze skóry. Całość jest niesłychanie seksowna i dziewczęca. Wielki plus za kozaki kotki. Gdyby Marina wybrała pantofle byłoby pańciowato. A tak jest w sam raz. Drapieżnie i ze smakiem.
Pańciowato? Czy użyłem tego określenia? Tu będzie pasowało jak ulał. Nie ma to jak młoda, bądź co bądź, niebrzydka kobieta, która chce zadać sztucznego szyku i przebiera się. To nie jest odosobniony przypadek w naszym świecie gwiazd. Jednak w przypadku Mai Frykowskiej ten schemat wciąż i wciąż się powtarza.
Im bardziej się stara, tym gorzej wychodzi. Maja postawiła na kratkę. Płaszczyk jest naprawdę w porządku. Tylko wyglądałby lepiej w innej stylizacji. Jest dość charakterystyczny. Zupełnie nie potrzebny już ten żabot pod szyją. Dodaje ciężkości i właściwie nie wiadomo czemu ma służyć.
Podobnie ma się sprawa z tą koszmarną woalką na głowie. Najgorsze są rozwiązania, które nic dobrego nie wnoszą do stylizacji, a wręcz szkodzą. Jak w kiepskim teatrze. W tym zestawie Maja wygląda nad wyraz nobliwie. A szkoda, bo przecież ma potencjał, żeby dobrze wyglądać. Gdyby tak pozbyć się woalki w grochy i żabotu, rozpiąć płaszcz, pod którym byłby na przykład czarny T-shirt z fajnym nadrukiem i czarne rurki, byłoby o wiele lepiej i młodziej. A tak jest, jak już wspomniałem, pańciowato!