Blisko ludziJak księża zbierają na potrzeby kościoła? Pismo ze Złotoryi wywołało burzę, ręcznie robione skarpetki robią furorę

Jak księża zbierają na potrzeby kościoła? Pismo ze Złotoryi wywołało burzę, ręcznie robione skarpetki robią furorę

Według szacunków KAI kościół aż w 80 proc. jest finansowany z datków wiernych
Według szacunków KAI kościół aż w 80 proc. jest finansowany z datków wiernych
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Pawlicka
02.03.2021 15:36, aktualizacja: 03.03.2022 07:33

Parafia w Złotoryi opublikowała sprawozdanie z prowadzonej zbiórki. Ton pisma oburzył wielu internautów - pisali m.in., że w pierwszej kolejności ksiądz powinien dać coś od siebie. Porozmawialiśmy z kapłanami, którzy tradycyjne zbieranie kopert uzupełnili innymi, dobrze przyjętymi przez parafian, działaniami.

Zbiórka opisana na stronie internetowej Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NPM w Złotoryi była prowadzona na pokrycie długów związanych z przeprowadzonymi w kościele pracami renowacyjno-remontowymi. W sprawozdaniu czytamy m.in., że w tym roku ofiary złożyły 294 rodziny, a zebrana kwota wynosi nieco ponad 28 tys. złotych.

Konsekwencje zbiórki w pandemii

Podkreślono także, że rok wcześniej do zbiórki włączyło się 756 rodzin, co dało kwotę ponad 61 tys. złotych i jednocześnie poproszono, "aby reszta parafian przyłączyła się do spłaty zadłużenia".

Jednak kwestią, która najmocniej poruszyła komentujących, był procentowy podział wpłat z zaznaczeniem wieku darczyńców. Wynika z niego, że zaledwie 0,1 proc. wpłacających miało od 20 do 29 lat (przy czym aż 45 proc. to osoby powyżej 61 roku życia).

"Z tych statystyk wynika, że parafia nie może liczyć na młode rodziny, które najdłużej będą korzystały z tej świątyni, a niestety nie angażują się lub w niewielkim procencie angażują się w sprawy remontów i utrzymanie parafii. Potwierdza się prawda z przypowieści ewangelicznej, gdzie Jezus chwali i mówi do apostołów, że "ta uboga wdowa wrzuciła do skarbony w świątyni jego najwięcej, wszystko, co miała, całe swe utrzymanie" - możemy przeczytać w opublikowanym piśmie.

Takie postawienie sprawy wzbudziło wyraźny sprzeciw komentujących, którzy zwracają uwagę, że to właśnie młodzi, zatrudnieni często na umowach śmieciowych, będący pracownikami gastronomii oraz sklepów, ponieśli największe straty przez pandemię koronawirusa.

- Osoby po 60. roku życia to najczęściej renciści i emeryci - ich dochody nie uległy zmianie – podkreśla jeden z internautów. - Księża powinni teraz dać coś od siebie – pisze kolejny. A to i tak jedne z łagodniejszych komentarzy…

Są jednak kapłani, którzy konsekwentnie, od lat szukają atrakcyjnych, a jednocześnie wymagających wysiłku z ich strony, sposobów na zebranie pieniędzy lub w szczególny sposób zachęcają wiernych do włączenia się (także finansowego) w życie parafii. Ksiądz Marcin robi na drutach skarpetki, a ksiądz Mariusz organizuje rodzinny festyn. Obaj podkreślają, jak bardzo doceniają zaangażowanie parafian. - Zależy nam na budowaniu więzi - mówią zgodnie w rozmowie z WP Kobieta.

Skarpetki od proboszcza

Ks. Marcin Chudzik z parafii pw. św. Antoniego w Gnojnie wpadł na pomysł alternatywnego zbierania funduszy na remont zabytkowych kościołów. Kapłan własnoręcznie robi na drutach skarpetki i wystawia je na aukcję. Pytany, skąd wzięła się tak oryginalna idea, odpowiada:

- Moi znajomi wiedzieli, że robię hobbystycznie na drutach, potrafię wydziergać czapkę czy szalik. Przekazali mi zapas włóczki, z którego nie potrafili zrobić użytku. Pomyślałem, że materiał nie może się zmarnować, a że miałem praktykę i jakieś umiejętności, zacząłem robić skarpetki.

Wełniane, wielobarwne skarpetki na początku były licytowane na Facebooku przez znajomych księdza Marcina. Jednak gdy o akcji dowiedziały się media, w licytacjach zaczęli brać udział ludzie z całej Polski. Cena wywoławcza – 25 złotych – właściwie zawsze osiąga swoją wielokrotność, a pary w najbardziej pożądanych rozmiarach potrafią kosztować ponad 200 złotych.

- Jesteśmy malutką parafią na granicy z Białorusią. Tu jest lepszy zasięg linii białoruskich niż polskich. Niektórzy mówią: "ksiądz to jest na końcu świata", ale zawsze odpowiadam im wtedy: "a może na początku?" - mówi ks. Chudzik.

Kapłan nie ukrywa, że w parafii św. Antoniego liczy się każdy grosz. Na jej terenie jest zameldowane na stałe mniej niż 500 osób. Zdecydowana większość to rolnicy, także tacy z małymi, przydomowymi gospodarstwami.

Znajdują się tutaj także dwa zabytkowe kościoły, oba używane, ale wymagające remontu: drewniany w Starym Bublu oraz murowany w Gnojnie.

- Kiedy zobaczyłem, w jakim stanie jest parafia i co, mimo dobrego serca, mogą włożyć w nią parafianie, stwierdziłem, że musimy działać i poszukać innych sposobów finansowania niż tylko taca. Z dobrowolnych składek parafian możemy zebrać ok. 12 tys. rocznie. To jest kropla w morzu potrzeb – wyjaśnia duchowny.

- Z jednego procenta, dzięki uprzejmości Caritasu, otrzymujemy ok. 3 tys. złotych. Mam takich parafian, których 1 proc. wynosi złotówkę, bo mają najniższe możliwe emerytury. Dla porównania powiem, że w parafii miejskiej, z której pochodzę i gdzie również jest prowadzony remont kościoła, kwota ta oscyluje między 40-60 tys. złotych rocznie – dodaje.

Ksiądz Chudzik skrzętnie dokumentuje przebieg zbiórki i stan remontów w sieci. - Zawsze proszę o wpłacenie pieniędzy za skarpetki na konto, z którego wypłacam pieniądze na remonty, zbieram wszystkie faktury. Chcę mieć przejrzystość, bo uważam, że dziś to jest bardzo potrzebne. Ludzie powinni widzieć, że skoro wpłacili, trafiają na listę darczyńców, a potem mieć pełen wgląd, na co dokładnie są przeznaczane pieniądze - podkreśla.

Kapłan przyznaje, że przez pandemię koronawirusa ofiary z tacy zostały ograniczone, a w trakcie kolędy odwiedzał wyłącznie rodziny, które zaprosiły go do swojego domu.

- Wierni mówili, że mieszkają ze starszymi rodzicami, boją się o ich zdrowie. Oczywiście to rozumiem: przyjdzie czas, że pomodlimy się razem. Ale były też osoby, które same oferowały, że prześlą pieniądze na konto, żeby kościół mógł funkcjonować, żeby remonty posuwały się do przodu. Ludzie rozumieją, że jeśli ja daję coś od siebie, chcę z nimi współdziałać. To jest też sposób, żeby parafie w tych trudnych czasach mogły się jednoczyć – wyjaśnia.

"Aktywności, których nikt nie widzi"

Ale kapłan przestrzega także przed pochopnym wyciąganiem wniosków i pospiesznym ocenianiem księży. - Czasem parafianom wydaje się, że ksiądz niczego od siebie nie daje. Ale jeśli robi remont kościoła, musi przecież znaleźć człowieka, który stworzy projekt, poświęcić czas na spotkania, poszukać konserwatora, omówić z nim wszystkie kwestie. To są aktywności, których nikt nie widzi – uczula.

Wdzięczność parafianom, którzy partycypują m.in. finansowo w pracach na rzecz kościoła, w nietypowy sposób okazuje ks. Mariusz Marciniak - proboszcz parafii pw. Matki Bożej Pocieszenia i Świętego Stanisława Biskupa w Szamotułach.

ksiądz Mariusz Marciniak
ksiądz Mariusz Marciniak© YouTube

Regularnie od jedenastu lat organizuje dla wiernych Festyn Rodzinny. Impreza składa się tradycyjnie z trzech części: występu artystów lub gości (np. pokazu akrobatyki czy kulturystyki), Festiwalu Piosenki Religijnej, na który zapraszani są soliści i chóry, a nagrodą jest statuetka Kustosza Sanktuarium oraz koncertu.

- Na naszej scenie występowały takie zespoły jak Lombard czy Farba. Festynowi zawsze towarzyszy pokaz motocykli oraz loteria z nagrodami. Dochód z cegiełek faktycznie jest przeznaczany na prace remontowe, ale muszę przyznać szczerze, że sama impreza właściwie nie przynosi dochodów. Organizując ją, chcemy jednak podziękować wszystkim, którzy starają się być odpowiedzialni za wspólnotę parafialną oraz czynione w niej dzieła - mówi ks. Marciniak.

Podziękowanie dla parafian

Proboszcz nie ukrywa, że dotacje, które bazylika otrzymuje z ministerstwa, Urzędu Marszałkowskiego czy Urzędu Miasta i Gminy są duże, ale ogromną pomocą są także ofiary od parafian. - Podziękowanie oraz utrzymanie ducha wspólnoty są w moim przekonaniu bardzo istotne – podkreśla.

Choć proboszcz potwierdza, że w czasie pandemii do kościoła przychodzi zdecydowanie mniej parafian niż zwykle, nie może narzekać na drastyczny spadek funduszy. - Zauważyłem, że rośnie poczucie odpowiedzialności za wspólnotę, wierni troszczą się o bazylikę. Otrzymujemy wiele ofiar na konto oraz w tradycyjny sposób, często anonimowo – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta.

Być może wpływ na postawę parafian ma podejście księży z szamotulskiej bazyliki, którzy wychodzą naprzeciw nowej, pandemicznej rzeczywistości. W sieci transmitują msze święte, ale także nabożeństwa: nowennę do Matki Bożej czy Gorzkie Żale. Jeden z wikariuszy prowadzi w sieci profil "Fejm dla Boga". - Jeżeli chodzi o sprawy materialne mamy skarbonę, ale także ofiaromat, czyli tzw. elektroniczną tacę – podsumowuje ks. Marciniak.

Źródło artykułu:WP Kobieta