Młodzież coraz częściej rezygnuje z lekcji religii. "Dobry katecheta powinien być otwarty na świat"
Co trzeci licealista w Kielcach zrezygnował z uczęszczania na lekcje religii. W innych polskich miastach sytuacja jest podobna. Według danych szczecińskiego magistratu czterech na dziesięciu uczniów nie bierze udziału w lekcjach religii, a we Wrocławiu i Poznaniu na zajęcia chodzi tylko ok. 30 proc. licealistów. - Zarówno katecheci, jak i księża przestali być świadkami wiary. Nie są autentyczni. Młodzież to wyczuwa – mówi Marcin - nauczyciel religii.
03.02.2021 16:38
Jak wynika z danych Ministerstwa Edukacji i Nauki, w Polsce jest 1747 szkół, w których w ogóle nie organizuje się lekcji religii, ponieważ chęci udziału nie zgłosił ani jeden uczeń. Osiem lat temu takich placówek było 960. W odpowiedzi na ten kryzys, podczas noworocznej mszy w katedrze Chrystusa Króla, do członków MEN zaapelował arcybiskup metropolita katowicki Wiktor Skworc. Duchowny zaproponował, by religia oraz etyka stały się przedmiotami obowiązkowymi.
Katecheci trzymają się schematów
Z wypowiedzi katechetów, rodziców oraz uczniów wyłania się teza, że największym problemem w kontekście lekcji religii jest forma przekazywania wiedzy, postawa nauczycieli i schematyczne podejście do młodzieży. Marcin, nauczyciel katecheta z Częstochowy, przyznaje, że program nauczania tego przedmiotu jest nudny, a sami prowadzący zajęcia bywają mało kreatywni i boją się konfrontacji z młodzieżą, która zadaje trudne pytania.
– Na studiach jesteśmy uczeni trzyczłonowej katechezy – schematu, którego wielu z nas tak mocno się trzyma, że brakuje czasu na normalną rozmowę. W zamian pojawia się monolog w trybie rozkazującym czy zakazującym. Młody człowiek nie usłyszy na katechezie: "Stary, przeskrobałeś, stań w prawdzie, oceń swoją postawę... i przyjmij, że Bóg cię kocha właśnie takiego i nie przestanie" – dodaje.
Przeczytaj również: Kościoły opustoszeją na stałe? Wyniki badań niepokoją
Nauczyciel zwraca też uwagę na kryzys wiary w rodzinach, ale również na prozaiczne kwestie: w liceum religia zazwyczaj jest pierwszą lub ostatnią godziną w planie, nastolatkom "szkoda na nią czasu". Nie pomaga podejście części katechetów, którzy zamieniają lekcje w "luźne zajęcia na telefonie", nie wymagają nawet zeszytów.
Jak wiele zależy od samego nauczyciela, pokazuje wypowiedź Moniki z Krakowa, matki dwóch nastolatków: 18-letniego syna i 14-letniej córki.
- Syn chodzi na religię. Mówi, że lubi, podoba mu się. Na zajęciach jest chyba tylko pięciu uczniów (z nim włącznie). Córka natomiast zrezygnowała z zajęć, gdy była po szóstej klasie. Chciała wcześniej. Powiedziała pewnego dnia, że pani katechetka pomogła jej całkowicie stracić wiarę w Boga. Jako powody wskazała m.in. brak tolerancji, krytykowanie innych, także ze względu na wyznanie, traktowanie uczniów z wyższością. Córka, jak większość nastolatków, ma silne krytyczne myślenie. Szkoda, że na zajęciach religii musiała milczeć, by nie podpaść pani, zamiast z nią dyskutować – relacjonuje w rozmowie z WP Kobieta.
- Dzieci są teraz mądrzejsze niż te z naszego pokolenia. Trzeba mówić do nich innym językiem – straszenie diabłem i piekielnym ogniem nie wystarczy. Pytanie – czy nie warto z tego straszenia po prostu zrezygnować? – dodaje Monika.
Zobacz także: Jest pierwszą pastorką metodystów w Polsce. "Najlepiej byłoby wszędzie dopuścić kobiety"
"Mamo, czy ja pójdę do piekła?"
O traktowaniu strachu w kategoriach narzędzia dydaktycznego mówi także Aneta Malinowska – mama 10-latka, przygotowującego się właśnie do I Komunii Świętej.
- Małe dzieci wychodzą z religii wystraszone. "Mamo czy ja pójdę do piekła? Zgrzeszyłem, bo źle pomyślałem o koledze, a siostra mówiła, że za grzechy się idzie do piekła” - pyta mnie czasami, mniej więcej w takiej formie, przerażony syn. Niestety, w tej kwestii niewiele się zmieniło – pamiętam, jak jeszcze w latach 80., gdy byłam w pierwszej klasie podstawówki, siostra na religii mówiła, że gdy machamy pod ławką nogami, to znaczy, że siedzi w nas diabeł – opowiada.
Przy okazji dotyka jeszcze jednej kwestii: braku koncentracji na sprawach doczesnych. – Moje dziecko jest zniechęcone ciągłym opowiadaniem o śmierci i życiu po śmierci. Brakuje mi idei skierowanej na życie tu i teraz, nauczania duchowości, budowania w młodych ludziach poczucia bezpieczeństwa dzięki przekonaniu, że jest jakaś siła wyższa, która powinna pomagać - zauważa. I dodaje, że religia mogłaby być wartością i siłą, gdyby budziła w dzieciakach czy młodzieży potrzebę zrozumienia świata w kontekście niematerialnym.
- U mnie w szkole były skargi na katechetkę, która opowiadała dzieciom, że jak będą niedobre, to przyjdzie do nich szatan - wyjaśnia z kolei Piotr - teolog i nauczyciel etyki, były katecheta. Zdarzało się, że dzieci trafiały do psychologa, bo ze strachu zaczęły się moczyć w nocy. Rozumiem, że jest dobro i zło, czy kara za grzechy, ale to nie znaczy, że trzeba straszyć dzieci piekłem! Nie tędy droga! Katecheta musi mieć wyczucie, nie może ciągle demonizować. Tymczasem nauczyciele religii nie są nauczeni, żeby o pewnych trudnych rzeczach, jak np. cielesność, mówić sposób otwarty – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Brakuje dialogu i otwartości
Były katacheta przyznaje, że coraz mniej uczniów chodzi na religię. - W gimnazjum ciągle powtarza się, że trzeba uczęszczać na religię, by przyjąć sakrament bierzmowania, potrzebny w przyszłości do ślubu kościelnego. W liceum to bardzo się zmienia. Niestety, często nauczyciele religii zniechęcają młodzież przez swoje zachowanie. Uważam, że dobry katecheta powinien być otwarty na świat, tymczasem spotkałem w życiu spore grono takich, którzy każde pytanie ucinają krótkim: "tak mówi Kościół”. Nie ma tam miejsca na wątpliwość, dialog, przemyślenia – zauważa.
Przeczytaj również: Uderza w polski Kościół. "Bezkarność, bezczelność, plucie na ofiary"
Gdy Piotr rozmawiał z zaprzyjaźnionym nastolatkiem, usłyszał, że kościół jest po prostu nudny i "śmierdzi śmiercią”, bo są tam sami starzy ludzie. Chłopakowi przeszkadza też, że ksiądz w trakcie kazań oskarża wiernych lub mówi o polityce.
Julia Podgórska jest uczennicą liceum i z uczęszczania na religię zrezygnowała zaraz po bierzmowaniu. Rodzice poparli decyzję córki. Z czasów, gdy brała udział w lekcjach, źle wspomina podejście katechetów do pytań na temat dogmatów wiary. - Katecheci okazują niechęć do jakiejkolwiek próby wytłumaczenia ich logicznie - wspomina nastolatka. Julia jest też zwolenniczką usunięcia religii ze szkół. - Jeśli mają dotyczyć tylko jednej religii, a nie ogólnej wiedzy na temat religii świata, powinny się odbywać w miejscu kultu lub miejscu z nim związanym, a nie w placówce państwowej – mówi w rozmowie z WP Kobieta. Na pytanie, co powinni zrobić katecheci, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom młodzieży, odpowiada:
- Powinni poruszać tematy dotyczące też innych kultur, innych religii oraz więcej tłumaczyć, zamiast oczekiwać, że uczniowie przyjmą wiedzę bez żadnej podstawy, tylko dlatego, że tak nakazuje ich religia. Również nie powinni z góry zakładać, że każdy wyznaje tę samą wiarę. Lekcje z większą ilością wiedzy historycznej lub naukowej, nawiązującej do religii, byłyby dla mnie bardziej atrakcyjne.
- W podstawówce dużo dzieciaków, już od zerówki, chodzi na etykę. Uważam zresztą, że to bardzo ważne, by etyk z katechetą współpracowali w szkole, poruszali np. kwestie związane z innymi wyznaniami czy kulturami, konsultowali program zajęć . Ale nie wszyscy katecheci chcą w ten sposób współpracować, dla wielu etyk jest kimś, kto tylko czyha, by namówić uczniów do rezygnacji z lekcji religii – mówi Piotr - teolog i etyk.
Nie ma miejsca na szacunek?
Zosia, która w tym roku zdaje maturę, nie chodzi na religię, ponieważ, jak mówi, od początku edukacji trafiała na nauczycieli (zarówno katechetów, jak i siostry zakonne), którzy oceniali uczniów po wyglądzie, krytykowali ich, gdy mieli inne zdanie i nie chcieli podjąć rozmowy popartej argumentami.
- Dużo przykrych zachowań spotkało mnie ze strony nauczycieli religii, m.in. musiałam napisać wypracowanie o znanym zespole rockowym, gdy przyszłam do szkoły w koszulce z jego logo. Była to szósta klasa podstawówki, takiej muzyki słuchali też moi rodzice. Chodziłam do małej szkoły, w której wszyscy się znali, a nauczyciel religii nastawił większość uczniów, rodziców i nauczycieli przeciwko mnie i moim rodzicom, przez co groziło mi wydalenie. Tylko dlatego, że nie zgadzałam się z jego zdaniem, niekoniecznie w kwestiach wiary. W gimnazjum usłyszałam za to, że nie da się zarobić większych pieniędzy uczciwie, więc, według katechety, moi rodzice, którzy oboje są wierzący i w życiu zawodowym nie zrobili niczego niezgodnego z prawem, muszą być złymi ludźmi, ponieważ zarabiają więcej od niego – opowiada dziewczyna.
Maturzystce brakowało też podjęcia dialogu i szacunku ze strony katechetów. - Zawsze po zadaniu niewygodnego pytania związanego z religią, słyszałam ”to pytanie jest wewnętrznie sprzeczne” lub ”wszystko jest metaforą”. Takie odpowiedzi niekoniecznie mnie zadowalały, wolałabym już usłyszeć zwykłe ”nie wiem” albo ”odpowiem ci na następnej lekcji, jak to przemyśle”. Nauczyciele religii traktują tak samo uczniów pierwszych klas podstawówki, jak i młodych dorosłych. Szczerze mówiąc, na lekcjach wolałabym dowiedzieć się czegoś nowego, zamiast rysować biblijne obrazki... – wyjaśnia.
Religia nie musi być odpychająca
Piotr, nauczyciel etyki i były katecheta, przekonuje, że lekcje religii podobają się młodzieży, gdy są prowadzone w sposób kreatywny: przy użyciu filmów, opowieści z morałem, z uwzględnieniem rozmowy. - Klepanie pacierzy, wygłaszanie formułek nic nie wnosi, zniechęca i męczy – zapewnia. I dodaje:
- Dobrze, gdy katecheta się angażuje. Ja np. tworzyłem wolontariat i uczniowie bardzo chętnie brali w nim udział. Zależało mi, by nie umacniać podziałów, np. pomagaliśmy Caritasowi, ale kwestowaliśmy też dla WOŚP. A wielu księży mówi przecież, że WOŚP jest instytucją, którą należy potępić. Ta dziwna ideologiczna wojna, oparta na zakazach, jest ogromnym problemem. Choć oczywiście wiele zależy od księdza… Ludzie lgną do dominikanów czy jezuitów, bo oni mówią głośno o błędach Kościoła.
Piotr przyznaje, że grono młodych ludzi, którzy widzą zło w Kościele, stale się powiększa. – Mam kontakt z moimi byłymi uczniami, mającymi teraz trochę ponad 20 lat. W gimnazjum większość z nich była religijna, teraz nie chodzą do kościoła, część zmieniła wyznanie, np. na buddyzm czy hinduizm, kilka osób wyjechało do Indii poznać inną kulturę - mówi w rozmowie z WP Kobieta.