FitnessJak pójść z dzieckiem do lasu i nie zwariować, czyli prewencja kleszczowa w pigułce

Jak pójść z dzieckiem do lasu i nie zwariować, czyli prewencja kleszczowa w pigułce

Jak pójść z dzieckiem do lasu i nie zwariować, czyli prewencja kleszczowa w pigułce
Źródło zdjęć: © flickr.com | woodleywonderworks
Helena Łygas
26.04.2018 17:49, aktualizacja: 01.03.2022 13:14

Rozmawiamy z lekarzem, jak nie zamykać dziecka w domu w obawie przed boreliozą, a jednocześnie uchronić je przed kleszczami. Okazuje się, że przy odpowiednich środkach prewencyjnych lasy i łąki są dla maluchów nie bardziej niebezpieczne niż przydomowy ogródek.

Majówka dla szczęśliwych wybrańców zacznie się już w sobotę. W Polsce to często pierwsze ciepłe dni, kiedy spędzamy z rodziną czas na świeżym powietrzu, w ruch idą szczypce do grilla i koła rowerów.

Młode matki, a już zwłaszcza te, które wydały na świat pierwszego potomka, nieustannie drżą o jego zdrowie. Zagrożenia dostrzegają na każdym kroku. Bywa, że i tam, gdzie ich nie ma. Często zamiast racjonalizować, stawiają na prewencję.

Przede wszystkim nie należy dziecka straszyć. Oczywiście powinno wiedzieć, że jeśli przyczepi mu się do ręki "robaczek", nie wolno go zdrapywać, ale opowieści o kleszczowym zapaleniu mózgu i innych niepokojąco brzmiących chorobach spokojnie można sobie darować.

Jeśli idziemy z dzieckiem na łono natury przede wszystkich trzeba je odpowiednio ubrać. Powinno mieć zakryte buty, niewskazane są też koszulki na ramiączka. Chodzi tu przede wszystkim o to, żeby kleszcz nie wczepił się w tak trudno dostępnych miejscach, jak pod pachami czy między palcami u nóg. Do tego najlepiej ubrać dziecko w jasny kolor, wtedy znacznie łatwiej zauważyć kleszcza. Z tego samego powodu należy pamiętać o nakryciu głowy.

Nieodzownym elementem wyprawy do lasu, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, powinno być zastosowanie kremu lub spreju odstraszającego kleszcze (preparaty reklamowane jako środki na komary, działają i na kleszcze) .

Najczęściej zawierają one N,N-Dietylo-m-toluamid w składach występujący w składach jako DEET. Środek pierwotnie był używany, żeby chronić uprawy przed owadami. Trafił do laboratoriów wojskowych w czasie wojny w Wietnamie. Żołnierzom amerykańskim w lasach tropikalnych szczególnie dokuczało robactwo, przenoszące do tego groźne choroby. Do sprzedaży środki "na komary" z jego zawartością trafiły w latach 60. Mimo że stężenia w dostępnych preparatach są bezpieczne w użyciu zewnętrznym, należy pamiętać, żeby nie używać ich w pobliżu jedzenia.

- Dzieci do 2 miesiąca życia nie mogą mieć kontaktu z preparatami zabezpieczającymi przed kleszczami. W takich przypadkach należy osłonić wózek specjalną moskitierą. I później, dopóki dziecko nie zacznie poruszać się samodzielnie, moskitiera jest lepszym rozwiązaniem niż preparaty chemiczne, ponieważ niemowlętom (dzieciom do pierwszego roku życia – red.) najlepiej nie smarować twarzy ani dłoni środkami tego typu – radzi lekarz medycyny, Bartłomiej Pawrózek.

Smarując dzieci należy pamiętać, żeby nie aplikować preparatu bezpośrednio na ich skórę, ale najpierw na własne ręce, którymi nacieramy dzieci. Podobnie aplikujemy je sobie na twarz, DEET nie powinien mieć kontaktu z błonami śluzowymi. Producenci podają różne informacje na temat długości działania środków, jednak średnio są one aktywne przez 3-4 godziny od nałożenia. American Academy of Pediatrics zaleca, aby u dzieci nie przekraczać stężenia 30 proc. DEET.

Innymi, oprócz DEET składnikami, które powinny znaleźć się w składzie skutecznego preparatu są: ikarydyna (KBR 3023), IR3535, olejek z eukaliptusa cytrynowego (OLE) lub PMD (syntetyczna wersja OLE). Miłośnicy ekologii traktują czasem skórę nierozcieńczonym olejkiem eukaliptusowym, jednak ten środek nie został przebadany laboratoryjnie, więc lepiej uważać.

Od kleszcza możemy się zarazić nie tylko boreliozą, ale i kleszczowym zapaleniem mózgu. Jedynym skutecznym sposobem pozwalającym go uniknąć jest szczepienie ochronne. Jego koszt to około 100 zł, a ochronę zapewnia nam na 3 do 5 lat. Warto monitorować lokalne strony Sanepidu, na których znajdziemy informacje na temat miejskich terenów zielonych, gdzie populacja kleszczy jest szczególnie wysoka. Przykładowo w Warszawie są to: Las Bemowo, Ogród Zoologiczny, Las Bielański, Las Młociny, Las Kabacki, Las Kawęczyn i Kampinoski Park Narodowy.

W Polsce terenami zwiększonego ryzyka zachorowania na choroby odkleszczowe są województwa: podlaskie, mazursko-warmińskie, dolnośląskie i małopolskie.
Lekarz radzi też mimo wszystko nie panikować – chociaż medycyna nie zna jeszcze antygenu na boreliozę, nie jest tak, że każdy kleszcz będący nosicielem bakterii zaraża. Ważna jest obserwacja miejsca po ukąszeniu, jeśli pojawi się rumień większy niż kilka centymetrów, najlepiej skontaktować się z lekarzem.