Blisko ludzi"Kanapkowe pokolenie". Dla dzieci rodzic to coraz częściej dodatkowa głowa do wykarmienia

"Kanapkowe pokolenie". Dla dzieci rodzic to coraz częściej dodatkowa głowa do wykarmienia

"Kanapkowe pokolenie". Dla dzieci rodzic to coraz częściej dodatkowa głowa do wykarmienia
Źródło zdjęć: © 123RF
Przemysław Bociąga
11.04.2019 00:23, aktualizacja: 11.04.2019 19:38

Żeby zapłacić za opiekę nad teściem, Magda musiała wynająć jego mieszkanie, sprzedać działkę, zabrać emeryturę. A zatem także zająć się jego pozbawioną środków do życia żoną. Starsi ludzie są coraz częściej uzależnieni finansowo od dzieci. Te nie nadążają za ich potrzebami.

"Trwający proces starzenia się ludności Polski, będący wynikiem korzystnego zjawiska, jakim jest wydłużanie się trwania życia, jest pogłębiany niskim poziomem dzietności" – analizował kilka lat temu Główny Urząd Statystyczny sytuację seniorów w Polsce. W tłumaczeniu z polskiego na nasze: żyjemy dłużej (i to dobrze), ale ludzie mają coraz mniej dzieci, więc społeczeństwo się starzeje.

Na dołączonym do raportu wykresie widać, że udział seniorów w populacji zwiększa się wyraźnie. Piramida wieku puchnie u góry, wyraźnie zwężając się u dołu. Gdyby chcieć taką piramidę faktycznie zbudować, wyraźnie chwiałaby się w posadach. Oznacza to, że z roku na rok jest coraz mniej młodych ludzi, gotowych poświęcać swój czas, uwagę i środki osobom starszym.

Teść wali w drzwi

To problem dlatego, że w parze z przedłużającym się wiekiem nie zawsze idzie kondycja zdrowotna starszych osób albo ich kondycja finansowa. A najgorsze, kiedy problemy są z jednym i drugim naraz. W takiej sytuacji znalazła się Magda, a raczej jej teściowie.

Rodzice męża czterdziestolatki jako małżeństwo mieszkali osobno. Ona – w mieszkaniu w bloku, on wolał mieszkać w ogródku działkowym. Mówił, że tak mu wygodnie. Utrzymywali się oboje z emerytury męża. Starczało, bo nie była to zwykła emerytura pracownicza.

– Problem zaczął się, kiedy teść zaczął mieć objawy choroby Alzheimera – opowiada Magda. – Ciągle gdzieś wychodził i zapominał, gdzie jest. Gubił się, trzeba było go skądś odbierać – mówi.

Niestety, oprócz zaników pamięci u teścia Magdy pojawiły się też inne objawy. – Uparł się, że nie chce wrócić do domu, a tak przecież byłoby dla niego najlepiej. Kiedy raz zawieźliśmy go do mieszkania, uciekł po godzinie. Przyprowadziliśmy go z powrotem, a wtedy zaczął walić w drzwi i krzyczeć, że chcą go zabić. Tak mu się w głowie poukładało – opowiada dalej Magda.

Teściowa utrudnia logistykę

Znalazła się więc między młotem a kowadłem – oba miejsca zamieszkania teścia groziły kłopotami. Z policją, opieką społeczną, wreszcie – staruszek stanowił zagrożenie sam dla siebie. – Kiedy przyszła zima, nie mogło to dłużej trwać. Postanowiliśmy oddać tatę do domu spokojnej starości. Znaleźliśmy taki 40 kilometrów od Warszawy. Koszt – trzy tysiące złotych – mówi Magda.

I wtedy zaczęły się schody. Często podkreśla się, że seniorzy przeważnie dysponują własnym majątkiem, który pozwala na starość urządzić im wygodne miejsce zamieszkania. Jednak w tej sytuacji było inaczej: jest przecież jeszcze teściowa Magdy, co utrudnia logistykę. Staruszka nigdy nie pracowała, przez całe życie utrzymywała się z pensji męża, a potem z jego emerytury. Żeby opłacić dom spokojnej starości, trzeba było zabrać całą tę kwotę i wynająć należące do teściów mieszkanie w bloku.

Cały obowiązek opieki nad mamą przeszedł wiec na Magdę i jej męża. Jego brat, alkoholik, w ogóle nie interesował się rodzicami. – Nie było nas stać na prowadzenie dwóch domów. Nie udało się też sprzedać ogródka działkowego, który pozwoliłby zabezpieczyć pobyt teścia w domu spokojnej starości – mówi Magda.

Kilka lat pobytu teścia jako pensjonariusza zakładu kosztował wszystkich wiele pieniędzy i nerwów. Teściowa mieszkała z Magdą, jej mężem i dwójką dzieci w trzypokojowym mieszkaniu. – Chodziła po domu, wszystko rozwalała, grzebała w rzeczach. Nie dawaliśmy już rady – mówi Magda. Stan ten utrzymywał się do śmierci jej teścia. Umarł w szpitalu na zapalenie płuc po krótkiej chorobie. Jego emerytura pozwoliła wdowie wrócić do mieszkania. Obecnie wymaga tylko pomocy przy cotygodniowych zakupach.

Zakładnicy mieszkania

40-letnia dziś Iza wychowywana była przez samotną matkę. Pani Jadwiga choruje na cukrzycę i mocno niedowidzi. Jej ograniczenia zawsze były znaczną przeszkodą dla normalnego funkcjonowania. Nie zdobyła więc wykształcenia, niewiele w życiu pracowała. Dziś jej emerytura i renta wynoszą niewiele ponad tysiąc złotych.

Kiedy Iza wyszła za mąż, wyprowadziła się do dużego domu na wsi, pół godziny drogi od rodzinnego miasta. W domu urządziła prywatny punkt przedszkolny. Z początku interes układał się dobrze, ale kiedy wynajęła i zaadaptowała większy lokal, zmieniła się sytuacja i interes upadł. Koszty inwestycji do tej pory są długiem Izy. – Najprościej byłoby wziąć mamę do siebie na utrzymanie i włączyć jej świadczenia do naszego domowego budżetu – mówi. – Przydałoby się to, żeby wyjść z finansowych tarapatów. Zamiast tego jest ona dodatkowym kosztem.

Pani Jadwiga mieszka w domu, który stanowi współwłasność jej i rodzeństwa. Każde ma osobne mieszkanie, ale nieruchomość nie jest w tej chwili gotowa, by sprzedać jedno z nich obcej osobie. To byłaby zbyt duża rewolucja dla wszystkich mieszkańców domu, ale przede wszystkim – wymagałaby bardzo kosztownego i czasochłonnego porządkowania nieruchomości.

Zablokowane są więc wszystkie możliwości. Na utrzymaniu rodziny Izy znajduje się więc duża nieruchomość, której nie można zamienić, sprzedać, wynająć ani w żaden inny sposób zwolnić się z tej pozycji w domowym budżecie. Problem pogłębia się dodatkowo, jeśli wziąć pod uwagę, że każda próba uporządkowania stanu własności i zbilansowania przychodów z rozchodami musi wiązać się z kosztami: remontu, prawnika, notariuszy. A także z czasem, który trzeba przecież poświęcić na gramolenie się z finansowego dołka.

Pokolenie-kanapka

– Problem pomocy osobom starszym ma dwa wymiary: finansowy i opieki. W całej Europie obserwujemy taką tendencję, że o ile kobiety częściej oferują starszym bliskim swój czas, pomoc i uwagę, o tyle mężczyźni chętniej wspierają ich finansowo – tłumaczy dr Marta Luty-Michalak, socjolożka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie zajmująca się problemami starzejącego się społeczeństwa.

Jak wyjaśnia, w starzejących się społeczeństwach, w tym także i w Polsce obserwuje się wzrost liczebności grupy społecznej, nazywanej "sandwich generation" czyli "pokoleniem kanapkowym". Są to osoby w wieku produkcyjnym, głównie kobiety ok. 40-50 roku życia, które z jednej strony opiekują się starszymi członkami swoich rodzin, z drugiej – często przez późne rodzicielstwo wciąż opiekują się dziećmi.

Sandwich generation to oczywiście nie osobne pokolenie, ale zjawisko społeczne, które dotarło do Polski już jakiś czas temu. Gra toczy się dziś o godne życie zarówno seniorów, jak i ich dojrzałych dzieci.

Źródło artykułu:WP Kobieta