Blisko ludzi"Karmię piersią i nie zamierzam odpuścić." Kornelia Wróblewska opowiada nam o realiach bycia matką w Sejmie

"Karmię piersią i nie zamierzam odpuścić." Kornelia Wróblewska opowiada nam o realiach bycia matką w Sejmie

"Karmię piersią i nie zamierzam odpuścić." Kornelia Wróblewska opowiada nam o realiach bycia matką w Sejmie
Źródło zdjęć: © twitter.com/JoankaSW
10.01.2018 16:14, aktualizacja: 10.01.2018 16:59

Wczoraj media obiegły zdjęcia Kornelii Wróblewskiej z Nowoczesnej, która pojawiła się w Sejmie z dwumiesięczną córką. Postawa posłanki podzieliła Polki i Polaków. Wróblewska spodziewała się fali hejtu. Wirtualnej Polsce mówi o tym, jak reagowali posłowie partii rządzącej, jak wyglądają realia opiekowania się dzieckiem w Sejmie oraz dlaczego nie zawaha się karmić piersią na sali plenarnej.

- Dzisiaj też jestem z córką w Sejmie. I jutro będę. Będziemy tu razem minimum 3 dni tygodniu przez najbliższe miesiące – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Kornelia Wróblewska. Wczorajsza sytuacja nie była dla niej wyjątkiem, czy okazyjną wizytą. - To był normalny dzień w pracy, który rozpoczął się o 8.30, a skończył ok. 19 – dodaje.

Posłanka postanowiła tak zaplanować swoją pracę, by nie rozstawać się z córką. – Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, pracowałam jako dziennikarka. Wówczas również chodziłam z dzieckiem do pracy i było to w moim zawodzie normalne. Z czasem uznałam, że lepszym rozwiązaniem będzie żłobek, jednak bardzo to rozstanie przeżyłam. Uważam, że nie ma powodu, by wybierać i tę opinię podziela również Sejm – opowiada Kornelia Wróblewska.

Jak się okazuje, Sejm jest na posłanki-matki świetnie przygotowany. – Przed porodem wystosowałam pismo o tym, że chciałabym pogodzić pracę z macierzyństwem. Dostałam ogromne wsparcie. Mam w pokoju w hotelu poselskim łóżeczko i przewijak, przywiozłam wózek. Jest prawie jak w domu – mówi z uśmiechem Kornelia Wróblewska.

Posłanka nie przebywa z córką przez cały czas. – W hotelu jest z nami babcia, która opiekuje się Tosią między karmieniami.

Dzieci w Sejmie jest więcej
Jak opowiada, w Sejmie w czasie tej kadencji urodziło się czworo czy pięcioro dzieci. Rodzicami zostały nie tylko inne posłanki, ale też posłowie, dlatego nie każde z nowonarodzonych dzieci przebywa w hotelu poselskim. - Nie jestem pierwszą posłanką, która godzi pracę w Sejmie z macierzyństwem. W hotelu poselskim pociechy moich koleżanek z pracy pozostają pod opieką opiekunek lub babć, podczas gdy mamy uczestniczą w normalnych pracach Sejmu. Ja nie mam pełnoetatowej niani, zaś babcia dzieli swój wolny czas na emeryturze między wnuki w różnym wieku. Dlatego zdarzy się nie raz, że będę z córką na komisji czy sali plenarnej podczas głosowań. I będę musiała to pogodzić z karmieniem piersią. Mam nadzieję, że to ośmieli również innych – mówi posłanka.

Jej zdaniem kobieta, która jest matką i której zależy na pracy, może być lepszym, bardziej zmotywowanym i wydajniejszym pracownikiem. - My kobiety jesteśmy niezwykle elastyczne i wytrzymałe. Jeśli zależy nam na pracy, a nie chcemy rezygnować z macierzyństwa, to staję się ono niezwykłą mobilizacją do dawania z siebie na wszystkich obszarach jak najwięcej. My po prostu nie lubi nie wywiązywać się z umów, nawet jeśli wymaga to od nas dwa razy więcej pracy. Uważam, że jako matki możemy być nawet bardziej efektywne i twórcze w pracy, bo macierzyństwo rozwija te cechy. Badania pokazują, że firmy, które dbają o pracowników, cieszą się najlepszymi opiniami. I o to warto zadbać.

Kornelia Wróblewska pracę przerwała na trzy tygodnie przed porodem. Łącznie nie pracowała 3 miesiące. - Nie chcę siedzieć w domu, chcę pracować. Przez te 2 miesiące, które byłam sama z córką, nie czułam się dobrze. Czułam, że marnuję czas, na nic nie mam wpływu. Męczyło mnie to.

Miłość do dzieci ponad podziałami
Pojawienie się Kornelii Wróblewskiej w Sejmie z dzieckiem wywołało lawinę negatywnych komentarzy w sieci. Mimo że taka praktyka jest na świecie dość powszechna (jak pisze Radosław Rosiejka w Wirtualnej Polsce, w islandzkim parlamencie jedna z posłanek przemawiała na mównicy z miesięczną córką, a australijska parlamentarzystka Larissa Waters karmiła piersią podczas obrad) przez wielu sytuacja ta została uznana za kontrowersyjną.

Co ciekawe, o wiele łagodniej zareagowali sami posłowie, nawet z partii rządzącej. – Spodziewałam się hejtu, który się pojawił w sieci, ale obawiałam się, że przykre słowa usłyszę m.in. od posłów z PiS-u. Tymczasem jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie było ani jednego złego spojrzenia, wszyscy się uśmiechali, gratulowali. Także minister Rafalska zaczepiła mnie na korytarzu i okazała ogromną czułość. Opowiedziała mi, że w grudniu została babcią. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym, jak uczucia do małego dziecka zmieniają relacje. To chyba tak silna, pierwotna reakcja, że zawsze pozostanie ponad podziałami – opowiada Kornelia Wróblewska.

Na pytanie, czy nie ma obaw, że dziecko zacznie płakać lub zdarzy się coś nieprzewidzianego podczas głosowania lub w ważnym momencie na sali plenarnej, posłanka reaguje ze spokojem i pewnością siebie: - Oczywiście, że mam takie obawy. Płacz dziecka mi nie przeszkadza, jednak zdaję sobie sprawę, że są tam osoby, które może to rozpraszać. Szanuję to i za każdym razem, kiedy coś takiego się przydarzy postaram się załagodzić sytuację i odejść w ustronne miejsce. Jednak wsparcie, jakie dostałam od Sejmu i serdeczne reakcje moich kolegów i koleżanek utwierdzają mnie w przekonaniu, że nawet jeśli mała będzie niespokojna, dla wszystkich będzie to sytuacja naturalna. W Sejmie są ludzie, którzy też mają dzieci. To matki i ojcowie. Znają takie sytuacje i je rozumieją.

Z tego powodu Kornelia Wróblewska nie planuje zostawiać córki również na te dni, w które obecność na sali plenarnej będzie obowiązkowa. – Karmię piersią co dwie, trzy godziny. Zazwyczaj trwa to ok. 20 minut. Łącznie z dotarciem do pokoju hotelowego z wózkiem w jedną i drugą stronę jednorazowo zajmuje to około 40-50 min. Jutro czeka mnie cały dzień głosowań i nie zamierzam odpuścić. W pobliżu sali plenarnej nie ma ustronnego miejsca, w którym mogłabym karmić, zaś toalety sejmowe nie są przystosowane do przewijania niemowląt. Jeśli zajdzie potrzeba nakarmienia małej na sali, zrobię to. Jeśli nie będę miała innej opcji, rozłożę matę na siedzeniu i przewinę ją. Nie widzę w tym nic kontrowersyjnego. Wręcz przeciwnie. Opieka nad dzieckiem to najnaturalniejsza z czynności. Powinniśmy to rozumieć, a nie krytykować.

Źródło artykułu:WP Kobieta