Norweżki odsłaniają piersi, Francuzki chowają je dla męża. "Afera o cyca" w Europie
Aż 98 proc. Polek po porodzie karmi swoje dziecko naturalnie. Przestają to jednak robić bardzo szybko. W drugim miesiącu życia dziecka pierś podaje już tylko połowa mam, a po pół roku zaledwie 14 proc. I mimo że WHO niezmiennie zaleca wyłączne karmienie piersią do szóstego miesiąca, na całym świecie wcale nie jest to tak naturalne, jak sugeruje definicja. Dlaczego? Przyczyn jest kilka.
26.08.2016 | aktual.: 26.08.2016 12:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nawet w samej Europie kraje, w których widok matki karmiącej na nikim nie robi żadnego wrażenia, sąsiadują z tymi, gdzie półnaga pierś ssana przez niemowlę budzi niezdrową ekscytaję i oburzenie. Tam, gdzie matki nie mogą liczyć na wsparcie państwa, opieki medycznej lub zmagają się z wyjątkowo silną społeczną presją, próbują działać same. Niemki np. od kilku miesięcy zbierają głosy pod petycją do rządu, która ma im prawnie zagwarantować możliwość karmienia w przestrzeni publicznej. Akt ten upowszechniają także projekty fotograficzne, takie jak „Breastfeeding Goddesses” Ivette Ivens czy „Walks of Motherhood” Tammy Nicole. W Polsce działa "The Milky Way Project"stworzony przez Elwirę Radunc i Joannę Ożgo. Fotografowie z całego kraju nadsyłają do nich zdjęcia polskich mam karmiących, które udowadniają, że widok kobiety podającej dziecku pierś, nawet w przestrzeni publicznej, jest piękny i naturalny. A jak kwestia karmienia wygląda w różnych krajach Europy?
Czy Europejki karmią piersią?
Niekwestionowanymi liderkami od lat pozostają Norweżki. 99 proc. z nich podaje maluchowi pierś po jego narodzinach, a po upływie pół roku, robi to wciąż 80 procent. Trudno się dziwić – zimna Norwegia stwarza matkom wręcz cieplarniane warunki. Urlop rodzicielski (odpowiednik naszego macierzyńskiego) trwa tam od 46 do 56 tygodni. Kobieta może zdecydować, czy po urlopie rodzicielskim pójdzie do pracy czy poświęci się wychowaniu malucha. Jeśli zostanie w domu otrzyma 39 tysięcy koron rocznie (ok. 20 tys. zł). Może też pracować w niepełnym wymiarze godzin i posyłać dziecko na kilka godzin do przedszkola - wówczas również dostaje dodatkowe pieniądze od państwa. Do tego intensywnie promuje się karmienie piersią, a widok mamy podającej maluchowi pierś w miejscu publicznym na nikim nie robi wrażenia. Podobnie jest w Szwecji i na Islandii.
- Tak, kobiety karmią tu właściwie wszędzie. W restauracjach, kawiarniach, na uczelni, nawet w bibliotece czy kinie – mówi Agnes, która mieszka w Reykjaviku. – To tak zwyczajne, że nikomu nawet nie przyjdzie do głowy zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje.
Brytyjkom możliwość karmienia piersią w miejscach publicznych gwarantuje prawo, a krytykowanie tej czynności równa się dyskryminacji płciowej. W Szkocji za utrudnianie kobiecie karmienia naturalnego grozi grzywna, która może sięgać nawet 12 tys. zł. To dlatego wyproszenie matki karmiącej dziecko z restauracji jest w tym kraju nie do pomyślenia.
- Nie wyobrażam sobie, abym mogła się wstydzić tego, że muszę dać jeść swojemu dziecku – mówi Irma, Hiszpanka, która 10 lat temu przeprowadziła się do Szkocji dla męża. – Jedynymi osobami, które gapią się na karmiące w miejscach publicznych matki, są turyści.
W tej części Europy karmi 74 proc. matek. Podobny współczynnik występuje w Holandii, gdzie możliwość publicznego karmienia piersią jest zagwarantowana prawnie. Na drugim końcu skali pozostają z kolei Irlandki. Tu karmi nieco ponad połowa kobiet, które urodziły dzieci. Christine Dora, dziennikarka „Irish Times” wyjaśnia, że w jej kraju nie ma zwyczaju karmienia piersią, kobiety nie są wspierane przez lekarzy i doradców laktacyjnych, informowane o zaletach mleka kobiecego, a widok matki podającej dziecku pierś to ewenement.
Na podobny brak wsparcia skarżą się również Włoszki.
- W moim kraju karmi niewiele kobiet, a reakcje na nagą pierś w miejscu publicznym bywają nieciekawe – pisze Marina na jednym z forów. – Dodatkowo wiele mam uważa, że mieszanka jest lepsza i bardziej wartościowa niż ich własne mleko.
Podobnie jest we Francji, gdzie po porodzie karmi zaledwie 60 proc. matek, a po upływie kilku tygodni przechodzą na sztuczne mieszanki.
- Panuje przekonanie, że mleko modyfikowane gwarantuje lepszy rozwój dziecka i po prostu jest zdrowsze – mówi Fabienne, 32-latka z Marsylii, która wkrótce urodzi swoje pierwsze dziecko. – Wiele moich koleżanek uważa wręcz, że mleko kobiece to po prostu obrzydliwa wydzielina. I jest jeszcze jedna rzecz. Francuzki bardzo dużą wagę przywiązują do swojego wyglądu i seksapilu. Dorastamy w przekonaniu, że piersi są dla mężczyzn, a nie dla dziecka.
Mleko kobiece kontra mieszanka - nierówna walka
Co sprawia, że Polki, które tak chętnie podejmują karmienie po porodzie, równie licznie rezygnują z niego w trakcie kolejnych tygodni życia dziecka? Jak wynika z raportu Centrum Nauki o Laktacji przyczyn jest kilka. Tylko połowa przyszłych mam jest zachęcana przez lekarzy prowadzących lub położne do podawania dziecku piersi. 64 proc. nigdy nie słyszała jednak od personelu medycznego o zaletach kobiecego mleka i jego wpływie na zdrowie dziecka. Po porodzie i pojawieniu się problemów z karmieniem (np. kolek) niemal połowa lekarzy zachęca natomiast do stosowania diety eliminacyjnej, mimo że WHO dawno zdementowała te zalecenia, uznając wykluczanie niektórych pokarmów w celu prewencji kolek za nieskuteczne i wręcz szkodliwe. Jako remedium na problemy z laktacją 50 proc. polskich lekarze proponuje dokarmianie mieszanką, co zazwyczaj kończy się całkowitym odstawieniem dziecka od piersi. Tylko 20 proc. Polek widziała w przychodniach materiały promujące karmienie piersią. Dwa razy więcej kobiet spotkało się natomiast z reklamami mleka modyfikowanego.
Podawaniu piersi nie sprzyja również nagonka na kobiety karmiące w miejscach publicznych. Co jakiś czas pojawiają się w polskich mediach doniesienia o matkach wyproszonych z restauracji, a każda podobna sytuacja kończy się gorącą dyskusją dzielącą „obrońców piersi”, którzy uważają karmienie za piękny, naturalny akt i tych, których naga pierś oburza, wywołuje niezdrową ekscytację lub niesmak. „Afera o cyca” podsycana takimi wypowiedziami jak ta autorstwa Marka Migalskiego, który porównał publiczne karmienie do oddawania gazów i moczu, zawsze będzie odbijać się na współczynniku noworodków nieotrzymujących mleka matki. Najlepiej podsumowują to słowa wspomnianej już irlandzkiej publicystki, Christine Dora:
- To proste. Nigdy nie uznasz, że karmienie jest czymś całkowicie naturalnym, jeśli nie widzisz innych matek, które to robią.