Na walizkach – jak wygląda życie podróżników?
„Jak było w Berlinie?” – Aneta i Ola znalazły wreszcie czas na wspólną kawę. „Genialnie! To były tylko trzy dni, ale naprawdę warto. Bawiłam się jak nigdy dotąd. Dziś rano kupiłam bilety do Nowego Jorku. Nie masz pojęcia, jak dobrą ofertę znalazłam."
02.11.2011 | aktual.: 02.11.2011 16:02
„Jak było w Berlinie?” – Aneta i Ola znalazły wreszcie czas na wspólną kawę. „Genialnie! To były tylko trzy dni, ale naprawdę warto. Bawiłam się jak nigdy dotąd. Dziś rano kupiłam bilety do Nowego Jorku. Nie masz pojęcia, jak dobrą ofertę znalazłam. Nie mogłam sobie odmówić” – kiedy Ola opowiada o swoich podróżach, zawsze świecą jej się oczy. „Wiesz co? Ja bym tak nie mogła. Ty ciągle jesteś w drodze? Nie męczy cię to? Nie odczuwasz takiej potrzeby, że wreszcie chciałabyś się rozpakować i odpocząć?” – pyta Aneta. „Czasem myślę, że chciałabym posiedzieć dłużej w domu, ale nie mogę. To silniejsze ode mnie” – mówi Ola.
W Polsce, gdzie od najmłodszych lat wpaja się nam, że rodzina i stała praca są najważniejsze, nie jest ich tak dużo jak na Zachodzie. Jednak grupa ludzi, którzy nie potrafią usiedzieć na miejscu i wciąż chcą podróżować, wzrasta. Czasem od najmłodszych lat „jeżdżą palcem po mapie”, w innych sytuacjach z dnia na dzień rzucają pracę w korporacji, zakładają własny biznes, którym mogą zarządzać z każdego miejsca na ziemi i wyruszają w podróż życia.
Po ciężkiej pracy coś mi się należy
Michał ma dopiero 30 lat. Wcześnie zaczął żyć na własny rachunek. Miał to szczęście, że rodzice pożyczyli mu pieniądze na studia. Poleciał do Anglii, gdzie skończył popularną na całym świecie London School of Economics. Tam dostał wymarzona pracę w banku inwestycyjnym. Szybko okazało się, że to nie tylko prestiż i duże pieniądze, ale przede wszystkim długie godziny żmudnej roboty. Szczególnie na samym początku.
„Kiedy koledzy opowiadali mi historie o tym, że w tzw.: city pracuje się ok. 90-100 godzin w tygodniu, nie wierzyłem. Myślałem, że przesadzają, żeby mnie nastraszyć. Szybko okazało się jednak, że maila można się spodziewać o każdej porze dnia i nocy, a wtedy nie ma przebacz” – opowiada.
Michał po dwóch latach przeniósł się do Polski. Jako specjalista w swojej dziedzinie dostał dobrą propozycję pracy. Ilość godzin nieco się zmniejszyła, ale wciąż nie było czasu na to, by cieszyć się życiem. Po upływie kolejnych lat – tym razem trzech – policzył zebrane oszczędności i zrezygnował z pracy. Postanowił, że chce zwiedzać świat.
POLECAMY:
Zaczął od Tajlandii. Poleciał tam na dwa miesiące. „Zacząłem trenować, żeby doprowadzić swoje ciało do porządku po tym niezdrowym trybie życia, jaki prowadziłem przez ostatnie lata. Poznałem wiele ciekawych osób. To mekka freelancerów. Życie jest tanie, więc dziennikarze, pisarze, fotografowie i wszyscy ci, którzy mogą pracować zdalnie, przylatują tu na kilka miesięcy i doskonale sobie radzą. Drogi jest tylko bilet”- dodaje.
Po Tajlandii przyszła pora na Australię, Amerykę Południową i Północną, Kanadę. Na dokładne zwiedzanie Europy zostawił sobie kilka miesięcy. Do Polski wróci dopiero w styczniu. Czy na dobre? „Przed 33. Rokiem życia chciałbym spędzić rok na Hawajach. Jeszcze nie wiem który” – mówi. I choć twierdzi, że teraz zaczęło mu brakować pewnego rodzaju stabilizacji, wie, że długo nie wytrzyma.
Lek na złamane serce
29-letnia Julia spotkała na swojej drodze wielu mężczyzn, ale nigdy nie zakochała się tak naprawdę. „Często wydawało mi się, że to jest to, ale jakoś szybko zauroczenie znikało. Moje związki trwały zwykle po kilka miesięcy” – wspomina. Trzy lata temu jednak stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Na jednym z koncertów Julia poznała kolegę swojego młodszego o dwa lata brata. „To było jak grom z jasnego nieba. Zrozumiałam wtedy, że w tandetnych filmach, gdzie na widok księcia z bajki, miękną ci kolana, jest sporo prawdy” – śmieje się.
Wszystko stało się bardzo szybko. Mimo tego, że Janek był młodszy o dwa lata, to on wyszedł z inicjatywą wspólnego mieszkania. „Po dwóch miesiącach, kiedy i tak nieustannie prosił, żebym u niego zostawała, dostałam klucze do jego mieszkania i poprosił, żeby przewiozła swoje rzeczy” – mówi. Od tamtej pory byli nierozłączni, a ich wspólne życie przypominało bajkę. „Spędzaliśmy mnóstwo czasu razem, a mimo to żadne z nas nie mogło narzekać na brak przestrzeni, bo każdy robił to, na co miał ochotę”.
POLECAMY:
Po dwóch latach jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Janek zmienił pracę, zaczęły się wyjazdy. Na początku było dobrze, to nawet podsycało namiętność w ich związku. Po pewnym czasie zaczęli się od siebie oddalać. Nawet nie wiadomo, kiedy wszystko pękło.
„Od kilku lat marzyłam o tym, żeby podróżować. Jestem trenerką fitness, wcześniej pracowałam ponad rok za granicą, więc dostałam kilka ciekawych ofert, takich jak praca na statkach rejsowych, które pływają po całym świecie. Zawsze rezygnowałam, bo nie chciałam go zostawiać. Wiedziałam, że wtedy będzie już po wszystkim. Nie wierzę w związki na odległość i jak się okazało, moje obawy były słuszne” – wzdycha Julia.
Przyznaje, że bardzo przeżyła rozstanie. Pierwszy miesiąc był najcięższy: przeprowadzka, budowanie wszystkiego na nowo z niczego. Nie mogła dojść do siebie, zdecydowała, że to czas na podróże. Zgłosiła się na statek, zaczęła od Europy. W przyszłym roku wyruszy w rejs na Karaiby. „To będzie ostatni!” – zarzeka się. Praca na statku jest bardzo ciekawa, ale ciężka” – wyjaśnia. „To nie znaczy, że przestanę podróżować. Kolejnym krokiem będzie Australia. Chcę tam polecieć na rok”. Julia marzy też o kilku miesiącach w Kanadzie. Trudno powiedzieć, kiedy zmęczy się podróżowanie. „Ja dopiero zaczęłam!” – broni się, kiedy pytam, czy nie tęskni za stabilizacją.
Są i tacy, którzy podróżują od dziecka. Kuba na 6. Urodziny poprosił o duży globus. Latami obmyślał plan swoich podróży, a teraz każde odłożone pieniądze wydaje na bilety. „Nikt nie powiedział, że musisz zostać tam, gdzie się akurat urodziłeś. Odwiedziłem kilka miejsc, które mnie urzekły, ale wiem, że wciąż nie odnalazłem tego, w którym chciałbym zostać na zawsze” – mówi.
Ucieczka od problemów, odpoczynek, a może szukanie sensu życia? Dla każdego podróżowanie ma inne znaczenie. Może warto czasem zaryzykować, rzucić wszystko i poszukać samego siebie? Tylko czy później nie będzie nam jeszcze trudniej wrócić? Nie ma ryzyka, nie ma zabawy – powiadają. A tego, co zobaczymy i przeżyjemy zwiedzając świat, nikt nie będzie w stanie nam odebrać.
(asz/sr)