Singlowanie na dwa sposoby…
Antonina ma 29 lat i cieszy się swoim życiem singla. Ma przyjaciół, znajomych, nie czuje się samotna. Mama Antoniny - Marianna ma 49 lat i jest zadowolona ze swojej niezależności. Od czasu rozwodu z mężem (15 lat temu) nie zaangażowała się już w żaden poważny związek.
23.05.2011 | aktual.: 24.05.2011 00:06
Antonina ma 29 lat i cieszy się swoim życiem singla. Ma przyjaciół, znajomych, nie czuje się samotna. Mama Antoniny - Marianna ma 49 lat i jest zadowolona ze swojej niezależności. Od czasu rozwodu z mężem (15 lat temu) nie zaangażowała się już w żaden poważny związek.
Antonina próbowała kilka razy zbudować trwały związek, ale zawsze były jakieś przeszkody i w rezultacie czar pryskał. Jest sama, ale otoczona przyjaciółmi. Gdy chce gdzieś wyjść, porozmawiać, poświętować – bez trudu znajduje kilka osób chętnych. A gdy chce pobyć sama ze sobą, cieszy się spokojem i ciszą w swoim mieszkaniu. Obserwując życie swojej mamy – zdeklarowanej singielki od wielu lat, porównuje je ze swoim.
Obydwie żyją bez mężczyzn u boku, a jednak trochę inaczej każda z nich to singlowanie przeżywa. Antonina lubi ludzi i relacje z nimi. Utrzymuje bliskie związki, dba o nie, pielęgnuje je. Natomiast Marianna – wciąż atrakcyjna, piękna i elegancka, ucina od razu to, co jej nie pasuje, i nie nawiązuje bliższych kontaktów. Mężczyźni bawią ją przez chwilę, lubi być przez nich adorowana. Gdy jednak zaczynają być zbyt natarczywi, odstawia ich na bok.
Jest zadbana, spełniona zawodowo, ludzie ją lubią. Potrafi z każdym porozmawiać. Przyciąga do siebie szczerym uśmiechem. Ale te miłe kontakty są tylko na chwilę, gdyż od nawiązania bliższych relacji Marianna ucieka. Antonina czasem myśli o mamie, że jest samotna w tym tłumie otaczających ją klientów, ludzi z nią współpracujących, znajomych itd. Od wielu lat po rozwodzie z tatą nie otworzyła się na żaden poważny związek. Nikomu nie zaufała…
Antonina była nie raz zachwycona orbitującymi wokół Marianny mężczyznami, ale mama była twarda i nieugięta. Odcinała, blokowała, eliminowała… Zawsze znalazła wytłumaczenie dla swojej strategii i coś, co danego mężczyznę w jej oczach dyskryminowało. Marianna dotąd utrzymuje, że jedyna wielka miłość jaką przeżyła, to związek z tatą Antoniny i żaden mężczyzna nie jest w stanie zająć jego miejsca. Antonina zastanawiała się niejednokrotnie, na ile ta zraniona miłość zamknęła mamę na inne bliskie relacje. Nigdy jednak nie udało się jej z Marianną o tym w otwarty sposób porozmawiać.
Marianna twierdzi, że swoje potrzeby – rozmowy, ciepła, czułości, zabawy, zrozumienia, docenienia i wiele innych, można realizować z różnymi osobami. Lubi przeżywać z mężczyznami miłe chwile ciepła, czułości, troski, ale nie chce przywiązywać się do nich. Ucina znajomość, gdy zaczynają się jakieś drobne sprzeczki i związek nie rokuje idyllą. Aby nie przeżyć rozczarowania, nie męczyć się z konfliktami i kryzysami, nie brać odpowiedzialności za jakieś wspólne obszary życia, uważa, że lepiej w porę odejść. I nie przejmować się, a szukać miłych chwil z innymi sympatycznymi mężczyznami, dopóki nie zaczną być zaborczy, zazdrośni, zawłaszczający itd.
Dla Antoniny styl utrzymywania relacji przez mamę jest do pewnego stopnia wykorzystywaniem ludzi dla swoich celów. Dla niej bowiem nie jest ważna ilość przyjemnych doznań z różnymi mężczyznami, tylko jakość tych relacji, które współtworzy z innymi. Wzbudzają więc jej irytację chłodne rady mamy o odcinaniu mężczyzn i szybkiej selekcji.
Antonina jest wprawdzie obecnie singielką, ale każdy związek, który jawił się w jej życiu jako poważny, starała się budować i pogłębiać, dopóki to było możliwe. Nie rezygnowała po pierwszych kłótniach, nie uciekała od konfliktów, szukała rozwiązań trudnych sytuacji. Dopóki dla niej i jej partnera wspólne życie było najważniejsze, starała się o to, aby związek był szczęśliwy i trwały.
Antonina uważa, że strategie mamy sprawdzają się jedynie we wstępnej fazie znajomości. Wtedy, patrząc z dystansem i w sposób rozważny na nowo poznanego mężczyznę, można rzeczywiście uniknąć uwikłania się w relację, która od początku źle wróży. Istnieje jednak takie niebezpieczeństwo, że gdy taki styl zbyt szybkich diagnoz i skupienia się na negatywnych odczuciach co do mężczyzn “wejdzie w krew”, to potem “odcina się” też tych, którzy są wartościowi i sensowni.
Gdy poznajemy kogoś tylko w jednej sytuacji, nie wiemy bowiem jeszcze, jak funkcjonuje w innych. A w momencie poznania może mieć przecież np. gorszy dzień, doznać jakieś przykrości, przeżyć trudności itp., przez co wypadnie wtedy gorzej w naszych oczach, niż gdybyśmy go poznali np. w czasie urlopu, wypoczętego i zrelaksowanego. Zdaniem Antoniny człowiek zawsze ocenia innych przez swój własny filtr, własne doświadczenie, własną wiedzę itd.
To, co myślimy o kimś, to nie jest prawda o nim – to tylko nasz subiektywny ogląd, opinia. Niebezpieczna jest jeszcze jedna pułapka – czasem odrzucamy, bo na przykład czujemy wzburzenie, złość czy irytację, gdyż ktoś powiedział coś, co dla nas jest trudne do przyjęcia. Ale to wcale nie znaczy, że ten ktoś jest “niemiły”, “arogancki”, czy “nie nadaje się na dłuższy związek” – bo to nasze niewygodne emocje są podstawą wystawionej oceny. Warto więc, zanim kogoś definitywnie odrzucimy, dać sobie trochę więcej czasu na wzajemne poznanie w różnych sytuacjach i okolicznościach.
Alicja Krata – mediator; trener, coach; prezes Zarządu Fundacji Mediare: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości, w ramach której prowadzi treningi indywidualne oraz warsztaty dla osób i par, które chcą budować dobre relacje, dialog i współpracę, tworzyć szczęśliwe związki.
(akr/bb)